Ale mkn, ja pisałam o sobie a smutny fakt jest taki, że no nie przeżywam tego tak jak Legend. Poza panem Checchetto żadne rysunki mi się nie podobają aż TAK - dlatego kocham Shattered Empire (i ładnie się całują, muszę kiedyś zrobić ranking moich ulubionych starwarsowych pocałunków z obu kanonów XD).
Mam często wrażenie czytania tych komiksów "z obowiązku", żeby w miarę być na bieżąco z NK ale i tak widzę, że sobie odpuszczam. Nie trawię tego stylu rysowania, który dla mnie wygląda jak wrzucenie realnych zdjęć do filtra w photoshopie, odrzuca mnie to zwyczajnie, a który dominuje w Poe Dameronie choćby. Do tego brak rozbudowanego tła w niektórych zeszytach potęguje wrażenie niechlujności.
I tak z ręką na sercu to mało który z nich ma jakiś wpływ na resztę kanonu. Co zabawne, ładnie póki co łączy nam się Phasma acz na tle TLJ wygląda to co najmniej śmiesznie.
Zamiast nowych mocnych serii dostajemy komiksowe adaptacje książek i filmów.
Dwie serie tkwią w czasach OT - Aphra i główna. Vader nowy krąży wokół okresu pomiędzy ROTS a ANH. Jedyna seria idąca poza to Poe - który bywa lepszy lub gorszy ale rewelacją nie jest.
Dla mnie nie ma CAŁOŚCIOWEGO pomysłu, dla mnie jest takie doklejanie łatek czasem, acz nie zawsze. Które na dodatek też nie zawsze się sprawdza.
A w książkach jest lepiej bo one uniwersum rozwijają, dają nam nowe informacje, uzupełniają to co widzimy w kinie czy w serialu - 3 sezon Rebelsów jest lepszy po Thrawnie (zwłaszcza pilot), Kres Imperium zmienia odbiór żartu Poe z Huxa, Phasma pokazuje nam dlaczego Supreme Leader Ren ma tarczę strzelniczą na plecach, Leia: Princess of Alderaan, dlaczego Amilyn i Leia tak sobie ufały, a Więzy Krwi co się działo z Republiką, itd.
Do tego opowiadania o Canto, czy nawet słabe Legendy o Luke`u. W książkach widzę pomysł i plan, którego w komiksach dla mnie brakuje.
No wiesz, w momencie kiedy czytam coś z musu (a tak mam z Aphrą - no nie lubię jej jako postaci strasznie), żeby jednak wiedzieć co się dzieje, to coś gdzieś nie styka.
Star Wars to dla mnie odskocznia od rzeczywistości, ten radosny kącik, gdzie mogę się fajnie zapomnieć. Ma mi przynosić radość, na tym polega dla mnie fanowanie.
A komiksy z tą radością to na razie cieniuteńko niestety.