Ave. Anakin & Obi-Wan to pięciozeszytowa zamknięta miniseria wydana przez Marvela w ramach, oczywiście, Nowego Kanonu. Scenarzystą jest Charles Soule (ten od Lando i Poe Damerona), a rysunki to dzieło Marco Checchetto (tego od Shattered Empire). Rzecz wyszła w USA w roku 2016, a u nas... na wydanie się nie zanosi.
Bardzo szkoda, kurde. Bo scenariuszowo jest to prawdopodobnie najambitniejszy komiks Nowego Kanonu, przynajmniej z tych, które znam. A zarazem posiadający najmniej klimatu Star Wars. Ciężkie połączenie i być może dlatego tytuł ten przeszedł jakoś bez echa chyba.
Historia jest prosta. Trzy lata po TPM Obi z młodym Anakinem trafia na leżącą poza terytorium Republiki planetę, z której wysłano wezwanie pomocy, skierowane konkretnie do Jedi. Bohaterowie nie wiedzą, czego się na owej planecie (Carnelion IV) spodziewać, ani kto wysłał sygnał. Planeta okazuje się światem wyniszczonym przez stulecia wojen między dwoma frakcjami, wypełnionym ruinami i trującymi oparami. Kontakt z walczącymi frakcjami następuje szybko, a potem już tylko chłopaki muszą zrozumieć o co tu właściwie chodzi, kim jest osoba, która ich tu wezwała, i jak rozwiązać problem planety. No i przeżyć. Całość jest urozmaicona retrospekcjami ukazującymi szkolenie młodego Anakina w świątyni oraz... urabianie go, bardzo subtelne, przez Palpatine`a.
Uwaga, na początek opowiem o głównej wadzie tej serii, a przynajmniej o czymś, co wielu może nie pasować: mało tu klimatu SW. Carnelion IV to świat wyniszczony, takie postapo zmieszane ze... steampunkiem. Walczące frakcje mają technologię przypominającą mocno steampunk (choć użycia pary tam nie ma), latają mini-sterowcami i okrętami powietrznymi, mają mechy i strzelają pociskami przypominającymi nasze naboje. Nie znają Republiki, nie znają Jedi, a przynajmniej w większości... Jeśli mieli kiedyś kontakt z resztą galaktyki, to o tym zapomnieli. Więc Obi i Ani naprawdę tu nie pasują, trochę to zgrzyta, ale też jest inne i ciekawe. Jak to łykniecie, to dalej już będzie ok.
Natomiast cała reszta to rewelka, moim zdaniem. Będą lekkie spoilery.
Komiks przemyca wiele poważnych spostrzeżeń o takich kwestiach, jak wojna, ludzka natura, propaganda. Walczące frakcje (zwane "Otwartymi" i "Zamkniętymi") nie pamiętają już nawet, o co się biją, każda wmawia sobie, że to ta druga strona jest winna całej tej wojny i zniszczenia. Młodych indoktrynuje się, zabraniając im jednocześnie interesowania się czymkolwiek innym, niż zwycięstwo swojej frakcji, np. nie mogą szukać pamiątek po świecie przed wojną. Kiedy pojawia się trzecia siła, która chce zakończyć wojnę i przypomnieć wszystkim o tym, jak Carnelion wyglądał wcześniej, to zarówno Otwarci, jak i Zamknięci chcą ją uciszyć.
Owa trzecia frakcja to ten ktoś, kto wezwał Jedi na planetę. Zbiera on pamiątki po starym świecie sprzed wojny i pielęgnuje starą sztukę. Podrzuca czasem te relikty przeszłości dzieciakom z obu frakcji, żeby nie byli tacy, jak ich rodzice. Żeby znali coś innego. Ale pomysł tej osoby na oczyszczenie świata z wojny jest niestety tak samo zły, jak sama wojna. I jest to niesamowicie gorzkie...
Niesamowita jest tu szczerość Obi-Wana, który wprost mówi, że Republika nie zainteresowała się nigdy Carnelionem, bo nie było na nim żadnych cennych złóż mineralnych. I na koniec nasz mistrz tę Republikę oszukuje w tej kwestii, byle przyleciała i coś zrobiła z lokalnym bajzlem. Cholernie mi się podobał ten cynizm i ta szczerość, jakby Obi nie miał absolutnie złudzeń co do tego, jak Republika funkcjonuje.
Przegenialne są sceny, kiedy Palpatine urabia Anakina. Bardzo delikatnie, subtelnie, ukazując siebie jako nieco bezsilnego idealistę, walczącego z systemem i z korupcją. I ten patent, że Sheev regularnie schodzi incognito na dolne poziomy Coruscant, by "być bliżej ludu", i mamy okazję taką wycieczkę zaobserwować, bo tym razem zabiera ze sobą Anakina... Świetne. To, jak wkręcił padawana w kasynie do użycia Mocy również było znakomite.
Ciekawy (choć bez większego wpływu na fabułę) jest motyw, że Anakin już po trzech latach szkolenia źle się czuje w świątyni, nie pasuje tam i myśli o odejściu i przerwaniu szkolenia. Kenobi wie, że jeśli to nastąpi, to on sam będzie musiał odejść również i szkolić Anakina nadal, bo chłopak jest zbyt ważny, by go tak pozostawić. A Palpatine już młodemu zapowiedział, że jak coś, to Anakin zawsze znajdzie miejsce u niego...
Ogółem strasznie mi się to podobało. Gdyby nie brak klimatu SW, to słowo daję, że ogłosiłbym ten tytuł najlepszym z nowokanonicznych komiksów. A najambitniejszym jest na pewno, porównałbym do niektórych Republiców (!) - tych bardziej ponurych i gorzkich. Szał. Rysunki Checchetto oczywiście cudowne, zwłaszcza lofciam dolne poziomy Coruscant i knajpę z kasynem, gdzie Palps z Anakinem rozmawiają o życiu. Multum starych ras, piękne kolory i detale - miodzio. I tylko szkoda, że rysownik nie miał chyba ambicji by upodobnić bohaterów w komiksie do McGregora i Jake`a Lloyda lub jakiejś hybrydy tego ostatniego z Haydenem.
Polecam bardzo. Wincyj takich!