Ave. Jako że ostatnio jakby przychylniej patrzę na nowy kanon SW, a także podszedłem ponownie do starwarsowych animacji i cisnę TCW (i mi się podoba), to musiałem sobie to wszystko jakoś poukładać w głowie.
Pamiętam, jak kiedyś Staniak mi tłumaczył swoje podejście - coś w tym stylu, że jego osobisty fanon to zlepek starego i nowego na zasadzie "jeśli nowy kanon nie przeczy jakiemuś elementowi ze starego, to stary jest aktualny". Czyli u niego poleciała ze starego EU głównie część po-endorowa i komiksowe Legacy, oraz może kilka elementów z Wojen Klonów oraz Civil War. I spoko.
Ja stwierdziłem, że podejdę do tego jak do komiksów superhero z Marvela bądź DC. Tam jest pierdyliard alternatywnych linii czasowych, Marvel jest podzielony na różne "Ziemie" z numerkami (główna to bodaj 616), DC swoich "Ziemi" ma co najmniej trzy z tego co pamiętam. I to są alternatywne wersje tego samego świata, które czasem się przenikają (zwłaszcza w DC), ale na co dzień raczej nie. Popatrzcie również na niegdysiejszy Marvel Ultimate, też dobry przykład.
Kiedyś SW było wolne od takiego podejścia i kanon mieliśmy teoretycznie jeden. Wtedy wszelkie odejścia od niego drażniły, zwłaszcza kiedy nie były to pojedyncze wpadki, tylko konsekwentne olewanie dorobku poprzedników (patrz: TCW). Jednak czasy się zmieniają i teraz właśnie jest moment, kiedy podejście oparte na alternatywnych światach/liniach czasowych wydaje mi się w sam raz.
Dlatego na ten moment dzielę to tak:
1) Stary kanon, tj. Epizody I-VI plus stare EU, zwane też Legendami. Do tej wersji jestem najbardziej przywiązany, to jest dla mnie wciąż kanon nadrzędny, ulubiony. Nie jest idealny, ale mieści się w nim wystarczająco dużo rzeczy genialnych, by go kochać. To są te najbardziej "moje" Star Warsy.
2) Nowy kanon, tj. Epizody I-IX plus Spin-offy plus nowe EU. Epizody I-VI mieszczą się tym samym w obu, bo czemu nie? Enyłej, nowy kanon zaczyna się powoli rozkręcać. Siedzę, jak zwykle, głównie w komiksach i one po kawałeczku zaczynają do mnie trafiać i mi się podobać. Do Repów, DT czy Legacy im daleko, ale może kiedyś... Powieści z NK też chcę częściowo nadrobić (interesuje mnie ok. połowy z tego co wyszło u nas, a kolejne pozycje ze Stanów też podobno są niezłe). Problemem nowego kanonu jest podrzędność względem filmów, zbytnie trzymanie się okolic OT oraz brak odwagi, by zaszaleć z czymś nowym, ale liczę, że się to chociaż częściowo zmieni.
3) Nowe animacje, tj. The Clone Wars, Rebels oraz Forces of Destiny. Dlaczego traktuję je osobno i nie dorzucam do nowego kanonu na przykład? Bo mimo wielu naprawdę dobrych elementów bardzo upraszczają pewne rzeczy i nieco przeczą wymowie Epizodów. Np. popatrzcie na spotkania naszych bohaterów z Grievousem i Dooku w ROTS - w pierwszym przypadku wygląda, że Obi i Anakin widzą go pierwszy raz w życiu, tymczasem w TCW spotykają się, jak to barwnie niedawno ujął Szedał, "w każdy wtorek". To samo z Dooku - z filmów wnioskuję, że nie widzieli się między AOTC a ROTS, w serialu znów co wtorek. W związku z takimi niuansami ciężko mi traktować te animacje do końca poważnie, jako pełnoprawną część kanonu (któregokolwiek), więc lądują u mnie osobno. Kwestia tego, że do dziś wg mnie Anakin nie powinien mieć padawanki też oczywiście na to wpływa
Do animacji podchodzę obecnie nie jako do tworu "kanonotwórczego", tylko jako do takiego fajnego fillera w stylu seriali animowanych o bohaterach Marvela czy DC. Weźmy na przykład cudowny "Batman - The Animated Series" - oglądając go, nie mamy wrażenia, że on tworzy główny kanon Batmana, prawda? Raczej jest czymś zupełnie osobnym w klimatach tej postaci, pewne rzeczy zmienia, pewne dopowiada (historia Mr. Freeze`a), pewne robi po swojemu. Jest OBOK. I tak dokładnie traktuję starwarsowe animacje w tej chwili.
BTW, stare komiksy Marvela z lat 70-tych i 80-tych oraz klimaty w stylu "Droids" oraz "Ewoks" nie mieszczą się u mnie w żadnym kanonie
W każdym razie przy takim podejściu do sprawy powinienem dać radę jako tako cieszyć się tym, jak to uniwersum teraz wygląda