Nie znalazłem tu podobnego tematu - jeśli jest, to proszę o przekierowanie. Frapuje mnie nowa koncepcja kryształów w mieczach świetlnych Sithów, nakreślona w miniserii "Darth Vader: The Chosen One". Bardzo podoba mi się idea, w której prawdziwy Sith musiał pokonać jakiegoś Jedi, zabrać mu miecz świetlny, po czym przekierować na kryształ cały swój gniew, ból i nienawiść powodując, że kryształ (jako quasi-żywa istota) nie wytrzymywał i zmieniał barwę na krwawo-czerwoną. Ma to świetny filozoficzny sens. Ale jest problem.
Ten problem to Darth Maul, jakby nie patrzeć pełnokrwisty Sith (bo w przypadku Dooku możemy założyć, że wypaczył swój własny kryształ). Maul nie miał żadnego kontaktu z Jedi przed tym, jak już posiadał swój podwójny miecz - wiemy to z nowej miniserii "Darth Maul", gdzie opisano jego pierwszy pojedynek z Eldrą Kaitis. Wynika więc z tego, że musiał otrzymać kryształ od Sidiousa... Jak to zatem ma się do tradycji samodzielnego pokonania Jedi? Ktoś ma jakieś pomysły?