No i to jest w ch*j smutne. Jestem jego wielkim fanem od końcówki lat 90-tych, blisko 20 lat. Jasne, ostatnio zdziadział i zaczął robić słabe filmy (Survival of the Dead), a także kolejny słaby (sądząc z koncepcji) miał w planach (Road of the Dead, z zombiakami ścigającymi się w samochodach na arenach). Ale kiedyś... Kiedyś to był mistrz.
I jest ojcem współczesnej, popkulturowej wersji zombie. Bez niego nie byłoby Resident Evil, The Walking Dead i miliona innych rzeczy.
W ostatnich filmach za bardzo uwziął się na koncept zombiaków przypominających sobie zwykłe czynności i zaczynających mądrzeć. Zaczął to wprawdzie już dawno temu (zombie "Bub w Day of the Dead"), potem poszedł z tym dalej w "Land of the Dead", ale to wciąż jeszcze było zjadliwe. Ale od "Survival of the Dead" to już była porażka, co miał przypieczętować jego kolejny film. Może lepiej, że nie powstał. Bo ostatnio na Romera widziałem w necie głównie narzekania i bluzgi, głosy że się skończył. Jego legenda mocno podupadła, sam ją pogrążył. Może więc lepiej, że wspomniany "Road of the Dead" nie zdążył powstać z jego udziałem.
Tak czy siak, będę George`a zawsze wielbił za
-Noc żywych trupów
-Świt żywych trupów (ten widziałem jako pierwszy)
-Dzień żywych trupów
-Noc żywych trupów (remake, 1990, pisał scenariusz)
-Ziemia żywych trupów (jedyny jaki widziałem w kinie)
-Kroniki żywych trupów (fajny spin-off)
O reszcie nie ma potrzeby mówić.
Szanuję te filmy również za społeczny komentarz, nie tylko za rzeźnię i fajne sceny śmierci. Praktycznie wszystkie filmy z powyższej listy mówią sporo o człowieku jako takim, w różnych aspektach. To nie są tylko głupie horrory.
Szacun dla mistrza.