jest to co robi GW i nie tylko. Jeśli problem jest rozpatrywany politycznie, to nie znajdzie się dobrego rozwiązania. Jedni ideologicznie chcą nic nie wycinać, drudzy pewnie przy okazji wyciąć więcej i dorobić (bo to niewiele przecież), zaś w obu przypadkach kwestia kornika pozostaje drugorzędna.

Pytanie powinniśmy sobie zadać inaczej. Czy chcemy by Puszcza istniała dalej, czy chcemy by przez około 200-300 lat trwała faza jej odradzania się. Problem z kornikiem istnieje, natura ma swoje sposoby by mu zaradzić. Tyle, że wiążę się z tym, że to będzie inny las. Ten musi paść, a jego miejsce zastąpi nowy. Przyrodniczo i rekreacyjnie oznacza to, że za ok. 20-50 lat w Puszczy nie będzie już co oglądać. Będą kikuty jak z 30 lat temu w Sudetach (pod wpływem kwaśnych deszczy). Wyglądało to fatalnie. Dziś już to zarosło, ale wielkiego, żywego lasu ja już tam nie zobaczę, bo to za długo się odradza.

Dla mnie przegięciem jest to, że pod wpływem ideologicznie uwarunkowanych ekologów nie wycięto kilkudziesięciu drzew i obecnie kornikiem jest zarażonych są tysiące. Tych ludzi, którzy protestowali wówczas i tych którzy im ulegli powinno się pociągnąć do odpowiedzialności.

Zaś co do wycinki. Osobiście mam dwugłos. Z jednej strony chciałbym tę Puszczę zobaczyć, więc wolałbym by wycieli drzewa. Z drugiej chciałbym też by to padło, by był koronny dowód, że zamiast podejmować decyzje ideologicznie należy bazować raczej na wiedzy, jednocześnie jest to bardzo ciekawe naukowo doświadczenie. Tyle, że ludzie się mało uczą. No a Szyszko z tymi swoimi skórami z rysia, to na pewno sprawie nie pomaga, jak i środowisku naturalnemu w Polsce.

Przyroda to cykl życia i śmierci. Stare zostaje zastąpione nowym. Jeśli nie chcemy ingerować w puszczę, to musimy się pogodzić z tym, że przyroda sobie sama poradzi - ale zmieni się całkowicie jej wygląd i charakter. Jeśli chcemy zachować puszczę chociaż w przybliżonym kształcie, należy punktowo w nią ingerować, według zasad i fachowej wiedzy - ale nawet to nie gwarantuje sukcesu.

Obie strony są równie żałosne w tym sporze, zarówno panikujący przeciwnicy wycinki ze swoim naiwnym założeniem, że człowiek ma jakiekolwiek szanse w starciu z przyrodą i że wszystko będzie zawsze po ich myśli i wystarczy "nic nie robić" a przyroda wspaniałomyślnie zostawi puszczę w niezmienionym kształcie, jak i strona rządowa, która robi wszystko by pokazać, że nie zależy im na przyrodzie ale na jakimś bliżej nieokreślonym interesie lub wycince na złość, bo bełkot o jakimś "okręcie flagowym lewactwa", atakowanie UNESCO i ogólna buta i arogancja raczej nie świadczą dobrze o ich zamiarach.

Greenpeace domaga się wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej? Dobrze słyszę?