tu uważam, wbrew opinii większości udzielających się w wątku, że problem z Muzułmanami w istocie istnieje. Oni sami robią wszystko, żeby dla większości ludzi Arab/Muzułmanin nierozerwalnie kojarzył się z terrorystą. Przytoczmy tylko kilka bardziej znamiennych dat z ostatnich 2,5 roku:
2015: 7-I - Paryż (12 ofiar), 13-XI - Paryż (130 ofiar)
2016: 22-III Bruksela (32 ofiary), 14-VII Nicea (87 ofiar), 22-VII Monachium (9 ofiar), 19-XII Berlin (12 ofiar)
2017: 22-III - Londyn (5 ofiar), 22-V - Manchester (22 ofiary)
Mało? Spoko, będą kolejne zamachy, raczej prędzej, niż później
Nie uważam, że ten problem da się rozwiązać w prosty sposób - tym bardziej, że jak widać po ostatnich wydarzeniach, za część zamachów odpowiadają ludzie, którzy mieszkają w Europie od dawna, czy wręcz się tu urodzili - ale jednak z takich lub innych względów potrafili się zradykalizować. Z tego typu zjawiskami będzie walczyć ciężko, bo w istocie trudno będzie kontrolować każdego mieszkającego w Europie Muzułmanina.
Niemniej jednak, udawanie, że te wszystkie zamachy nie mają absolutnie żadnego związku z falą "uchodźców", która od mniej więcej trzech lat zalewa Europę, to serio - nie wiem, co jeszcze musi się stać, by niektórzy (w szczególności politycy) przejrzeli na oczy. Jeżeli to nie napływ muzułmańskich imigrantów jest przyczyną znaczącego zwiększenia liczby zamachów terrorystycznych w Europie, to co innego w ostatnim okresie się zmieniło? Ja wiem, że gdzieś tam nad nami bóstwa nordyckie mogą walczyć z greckimi, ale bez przesady
Co należałoby zrobić w tej sytuacji? Zacytuję facebookowy post mojego kumpla, bo całkiem zgrabnie ubrał w słowa swe poglądy, w zasadzie z moimi zbieżne:
Czy trzeba pomóc potrzebującym? Trzeba, w miarę możliwości. Czy wszystkich potrzebującym? Oczywiście, że nie. Czy niepotrafiącemu poradzić sobie ze swoją chucią facetowi każda kobieta po drodze powinna się oddawać, bo jest „w potrzebie”? Oczywiście, że nie – chociaż jak to niektórzy są czelni twierdzić – nie byłoby gwałtu, gdyby się zgodziła. Czy jak ktoś odczuwa potrzebę posiadania nowego telefonu, to należy mu oddać swój? Zapewne tak, bo wtedy po pierwsze realizujemy nakaz pomocy, a po drugie chronimy tego człowieka przed odpowiedzialnością karną za kradzież. Istny raj dla socjalistów… Takich przykładów można mnożyć w nieskończoność, łączy je zaś niezmiennie jedno – że są całkowicie absurdalne.
Czy zatem zamachy powinny być „wykorzystywane propagandowo” do nieprzyjmowania imigrantów? Oczywiście, że tak. Nie można bowiem pomagać za wszelką cenę, nie licząc się z tym, że ludzie przez to zginą. Jeżeli ktoś nie potrafi pływać nie można go wrzucić do wody, żeby ratował tonącego – bo utoną oboje. Każde rozwiązanie, włącznie z brakiem jakiejkolwiek pomocy, jest lepsze – wszak wtedy umrze tylko jedna osoba, a nie dwie.
Czy mamy odmówić pomocy imigrantom? Nie. Skoro możemy pomóc, powinniśmy to zrobić. Po prostu. Pytanie tylko jak? Tak, żeby nie stwarzało to zagrożenia dla nas samych. Moim zdaniem powinno się w ten problem zaangażować ONZ, następnie z jej mandatem wyznaczyć strefę no-war, w której imigranci mogliby żyć sobie spokojnie, nie obawiając się wojsk żadnej ze stron, a całość otoczyć wojskami wysłanymi tam pod auspicjami ONZ. Nie potrzeba ich dużo – nikt nie odważy się bezpardonowo zaatakować wojsk wielonarodowych, bo to oznacza wojnę z całym światem, a tego żaden watażka nie wytrzyma. Dlaczego zatem to rozwiązanie nie jest w ogóle brane pod uwagę? Bo jest sensowne… Mam przy tym wrażenie, że niektórym władza już tak wyżarła mózg, że chcą na siłę pokazać, że będzie po „ichniemu”, bez względu na ofiary, straty, szkody, strach, ból i cierpienie. Skoro bezpieczeństwo imigrantom można zapewnić bez narażania Europejczyków na jakiekolwiek niebezpieczeństwo (nie licząc wojskowych – ale to ich decyzja i ich wybór) – to jest to jedyna właściwa droga. Proste? Jak widać, nie dla wszystkich. Jestem przeciwnikiem teorii spiskowych, ale w tym wypadku trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi o skarcenie Europejczyków za tupet i „zbyt dużo demokracji” – politycy nie lubią, jak im się patrzy na ręce, portfele, możliwości. Kiedy ludzie boją się o swoje życie, nie martwią się o pieniądze.
Tyle. Jeśli nie chcemy, by rządzili, jak to ładnie piszecie tutaj (wrzucając wszystkich do jednego worka), "neonaziole" - to należy wpłynąć na aktualnie rządzących w taki sposób, by zajęli się wreszcie ochroną swoich terytoriów i swoich obywateli. Chociaż obawiam się, że dla pani Merkel i pana Macrona już za późno Martwią się praworządnością w Polsce, a nie zauważają, że mieszkańcy Brukseli, Berlina, Monachium, Paryża czy Marsylii boją się wyjść na ulicę. Nie jestem wyborcą PiSu wbrew temu, co pewnie pomyśleliście - ale z tym problemem poradzimy sobie sami, a pani Anielka i pan Emmanuel niech się najpierw zajmą tym, co mają pod nosem, bo za chwilę obudzimy się, mając za sąsiadów kalifat frankogermański. Już dziś w niektórych landach w Niemczech jest prawie 30% mieszkańców wyznania mahometowego - i co, myślicie, że to "ubogaca" kulturowo ten kraj? Nie trzeba nawet jechać do Berlina czy Monachium, by zobaczyć, jak to "ubogacenie" wygląda - jedźcie sobie do stosunkowo biednego (jak na Niemcy) miasteczka Görlitz tuż przy granicy z Polską, a zobaczycie, że i tam już wcale nie jest ciekawie
Na koniec wątek muzyczny - kto jak kto, ale Kazik potrafi takie kwestie w piosence zgrabnie ująć
https://www.youtube.com/watch?v=KDzGmHUJctg