Daję 7/10, bo po prostu dobrze się to oglądało, ale ogólnie to szału nie ma. Obiektywnie pewnie 6/10. Nie widziałem do dziś Luke`a Cage`a ani Iron Fista, ale jestem wielkim fanem obu sezonów Daredevila oraz Jessiki Jones. Niestety do tych dwóch ostatnich Defenders nie ma startu.
Plusy:
- 8 odcinków. Przy moim braku czasu na seriale jest to mile widziane
- walki Daredevila
- dobrze się ogląda, mimo głupot
- coś na kształt chemii między LC i IF, czyli podstawa do nakręcenia w przyszłości serialu z nimi w duecie, zgodnie z komiksami
- Stick zawsze na propsie
- wciągające początkowe solowe wątki (oprócz Iron Fista)
- chwilami niezłe sceny akcji
- miło znów oglądać te mordy, zwłaszcza razem
Minusy:
- The Hand nie robi niczego przesadnie złego, mimo że non-stop się trąbi jacy to oni przej**ani są. Owszem, chcą pogrzebać Nowy Jork, ale to tak przy okazji
- Alexandra nie robi wrażenia, chyba mi jej żal bardziej, niż się jej boję
- cały buildup dot. Black Sky (wcześniejszy, z Daredevila) prowadzi do nieciekawej wydmuszki
- Iron Fist to w najlepszym wypadku impulsywny dzieciak, w najgorszym - idiota
- Elektra jakoś tak strasznie szybko sobie wszystko przypomniała
- moce bohaterów raz działają, a raz nie, w zależności jak scenarzystom pasuje
- walki są często słabe, kijowo zmontowane i oświetlone, jakby miało to ukryć brak skilla; te z DD biją je na głowę
- ogólnie jest to o wiele bardziej komiksowe, niż solowe serie DD i JJ, bardziej pulpowe jeszcze, co się trochę gryzie z tymi seriami
Ogólnie rzecz jest, mam wrażenie, jakoś tak kręcona na szybko, bez przemyśleń, bez uwzględnienia wielu rzeczy z macierzystych serii. I powiem szczerze, że słabo trochę i nieco się zaczynam obawiać o Wiedźmina. To wciąż było fajne, ale potencjał niewykorzystany tu jest bardzo.
Przyjdź, Punisherze, i bądź na poziomie.