Opowiadanie miało iść na konkurs literacki Bastionu, ale minimalna ilość słów pokrzyżowała mi plany
Wolałem zakończyć niż ciągnąć historię na siłę.
Komentarze mile widziane, tak samo jak konstruktywna krytyka.
------------------------------------------
To nie tak, że nie lubię przestrzeni kosmicznej, uwielbiam ją. Cisza, spokój, niezliczona ilość gwiazd. Tak samo jak tunel nadprzestrzenny, to też niczego sobie widok. Wirujące obłoki niebieskiej energii wyglądają majestatycznie. Niestety takie momenty trwają jak zawsze za krótko i zazwyczaj zwiastują coś, co niekoniecznie może się spodobać.
Chwilę po tym jak ekran wyświetlił przetłumaczone piski astromecha P0-JK, X-Wing w którym był umocowany, wyszedł z nadprzestrzeni. Na miejscu było już kilka większych okrętów Rebelii. Na godzinie jedenastej, astromech ujrzał grupkę myśliwców z formacji niebieskich. Grot włóczni, ostrze noża jednym słowem elita wśród elit, pomyślał. Jak zawsze to oni będą rozdawać karty...jak na Asów przystało.
Okrętów wciąż przybywało. Wreszcie jako ostatni z eskadry droida P0 wyskoczył również Czerwony Pięć. Krążyły plotki, że po tej akcji, to właśnie on ma przejść do Niebieskich. Było czego zazdrościć.
Ale nie ma co marzyć. Zaraz miała zacząć się jedna z większych operacji przeciwko Imperium jakie można było sobie wpisać do CV.
Oczywiście, wraz ze swoim pilotem mogli pomylić koordynaty. Mogli wyskoczyć w bardziej spokojnie miejsca jak Bespin, Endor czy Mustafar. No może nie to ostatnie. Przez ostatnie parę lat miejsce to obrosło w bardzo dziwne historie, o których droid taki jak on wolałby nie słyszeć. Ale taki Endor? Świetna sprawa. Kto był, ten wie. Niemniej jednak są miliony miejsc gdzie P0 wolałby być znacznie bardziej niż tu i teraz. Ale, kto by tam przejmował się jakimś zardzewiałym astromechem.
Ustawić płaty w pozycji bojowej - poinformował przez radio Dowódca Czerwonych - wchodzimy na kurs 1.5.0 i trzymamy się blisko korwet. Niebiescy mają ważniejsze zadanie, więc osłonę większych statków pozostawiono nam.
Teraz wiecie co miałem na myśli - pomyślał P0
X-Wing z P0-JK przechylił się na prawe skrzydło i przeleciał tuż przed nosem kalamariańskiego krążownika Bezkres. Największego okrętu całej formacji. Astromechowi, wydawało się trochę za blisko. Dwa metry mniej, a systemy alarmowe zaczęłyby swój kakofoniczny jazgot, a ktoś mógłby pomyśleć, że mały myśliwiec chce staranować krążownik. Wyobrażacie to sobie? Niedorzeczne. Wolał jednak nie przekazywać swojej opinii pilotowi, tym bardziej, że była ona kobietą. A prawienie uwag osobnikowi żeńskiemu, zwłaszcza jeśli jest ludzkiej rasy może być równie głupie jak drażnienie Gundarka patykiem lub pływanie w morzu wydm. Nie dziękuję. - Lepiej przeprowadzę po cichu diagnostykę systemów.
W oddali, niebiescy prowadzeniu przez kapitana Merricka, mknęli do przodu niczym błyskawica. Właściwie to nie było ich już prawie widać, jedynie na radarach widnieli jako czerwony punkt, co miało oznaczać, że są jednymi z nas. Tak, zdecydowanie lepiej mieć ich po swojej stronie.
Po dłuższej chwili z głośników dało się usłyszeć, ochrypły głos.
Tu admirał Raddus. Dowódco Złotych, pole siłowe zostało zamknięte, nasze oddziały zostały uwięzione na powierzchni planety, rozpocznij natychmiast bombardowanie pierścienia.
Tu Złoty Dowódca, zrozumiałem, rozpoczynamy atak - odpowiedział Dutch Vander.
Czerwony Dziewięć, Dziesięć, Jedenaście i Dwanaście - ponownie odezwał się Dowódca Czerwonych - dajcie osłonę Złotym.
A było tak spokojnie. Wiem, że może to wydać się dziwne, ale mogłem zostać kelnerem, listonoszem albo ekspertem od przenoszania papierów z jednej kupki na drugą - Ale przygoda nie czeka - mówili. Kosmos, bezkres oceanu gwiazd. Marzenia się spełniają, ale nie droidom. One mają tylko pikać, jeździć i naprawiać ciągle jakieś stare graty. Swoją drogą, nie wiem czy wiecie, po galaktyce krążyły legendy o droidzie, który tyle razy łatał pewien stary przemytniczy frachtowiec, że sam postanowił wreszcie oddać swoje części tylko po to by się uwolnić od tego obowiązku. Cóż, los droida….
P0 poczuł mocniejsze szarpnięcie. Tak, kobieca ręka właśnie dotknęła manetki przyspieszenia ciągu. Maszyny typu X były szybsze od wersji typu Y i nawet przy niewielkim ciągu można było doścignąć bombowce, które wyruszyły do przodu niewiele wcześniej...Ale wiecie...kobiety. Dobrze, że tego typu maszynach nie instaluje się już lusterek wstecznych jak tych bardziej starych modelach, ale powiedzmy, że to nie temat na teraz.
Mknęli w czwórkę ku wielkiemu pierścieniowi pola siłowego wiszącemu nad planetą Scariff. Wielki moloch. Wielki i teoretycznie nieszkodliwy, do momentu aż nie odezwały się działa przeciwlotnicze. Zielone smugi imperialnego ognia przeleciały dość blisko formacji rebelianckich myśliwców powodując zwiększenie odstępów między maszynami. X-Wingi dalej pruły przestrzeń zbliżając się nieubłaganie do celu w razie konieczności robiąc uniki. Czwórka myśliwców wyprzedziła już bombowce starając się ściągnąć ogień na siebie. Joice Dameron lecąca jako pilot P0, jeszcze bardziej zwiększyła ciąg silników. Astromech uznał, że nie jest to najlepszy pomysł, ale pilotka nawet nie spojrzała na ekran tłumaczenia. Droid nie omieszkał puścić jej kilka ciętych słów, ale szybko zajął się wypatrywaniem czegoś w co przypadkiem nie walną z takim impetem, że rozsypią się w drobny mak.
Zamknij się kupo złomu! - krzyknęła przez ramię - Staram się nas nie zabić!
Joice w tym czasie przechyliła myśliwiec o 90 stopni na prawą burtę by w ostatnim momencie podnieść dziób i przelecieć między wspornikami stacji. Reszta myśliwców powtórzyła manewr regularnie plując ogniem z poczwórnych działek do bliżej nieokreślonych celów. Co prawda cztery X-Wingi nie mogły zrobić większej szkody takiemu wielkiemu kolosowi, ale chodziło bardziej o odciągnięcie uwagi od Y-Wingów. Te z kolei kończyły pierwsze podejście i wypuszczanie swoich małych niespodzianek. Niebieskie rozbłyski na powierzchni sugerowały coś więcej niż tylko powierzchowne uszkodzenia stacji. W interkomach słychać było krzyki radości, ale to było zdecydowanie za mało. Gdy Y-Wingi odbiły do kolejnego ataku, natychmiast znalazły się w bezpośrednim polu rażenia dział turbolaserowych. Złoty Sześć jako pierwszego spotkał los najgorszy z najgorszych. W szalonym tańcu swojego X-Winga P0 widział tylko końcówkę całego zdarzenia. Można powiedzieć, że właściwie przez przypadek zabłąkana błyskawica trafiła z niesamowitym impetem w sam środek kadłuba Y-Skrzydłowca. Nie było co zbierać. Praktycznie natychmiast statek zmienił się w kulę ognia i wyparował. Podobny los, chociaż mniej spektakularny spotkał Złotego Dziewięć. Ten dostał w lewy silnik. Przy tego typu maszynach, trzeba naprawdę niewiele by silnik odleciał w jedną stronę, a reszta w drugą. Obie części jeszcze chwilę koziołkowały i potem ekspodowały.
Złoci - odezwał się ponownie głównodowodzący - Wracajcie na pozycje.
Y-Wingi praktycznie natychmiast wystrzeliły w górę, z powrotem do reszty sił Rebelli.
P0 zbadał skanery średniego zasięgu i nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Chmara myśliwców, dosłownie z setka, właśnie opuszczała hangar stacji. To dopiero powitanie z pełną pompą. Natychmiast przekazał taką informację swojemu pilotowi. Ta, gdy już skończyła lawirować między wystającymi konstrukcjami stacji, na chwilę znieruchomiała w fotelu.
Dzięki P0, no to mamy kłopocik - podsumowała to co zobaczyła. - Czerwony Dowódco, tu Czerwony Dziewięć. Widzicie to co ja?
Tak, zabierajcie się stamtąd - odparł po chwili
Za chwilę, mam pewien plan - przełączyła się na inny kanał - Dziesiątka, Jedenastka i Dwunastka. Słuchajcie. Zrobimy tak.
P0 słuchał z zaciekawieniem szalonego planu Joice. Musiał przyznać, że ta dziewczyna nie podobała mu się od samego początku, myślał, że nie potrafi latać i mogłaby z powodzeniem jeździć wózkiem transportowym, ale nie sądził, że jest aż tak szalona. Ale czasami nawet najbardziej szalone strategie się sprawdzały. Czasami.
Astromech obrócił kopułkę by widzieć jak myśliwce TIE kończyły wylatywać z hangaru bazy i mknęły ku flocie Sojuszu. Cztery, właściwie niezauważone myśliwce typu X, na pełnym ciągu dokończyły nawrót przez prawe skrzydło i ruszyły w pogoń za całą chmarą Imperialnych maszyn. Teraz zacznie się najciekawsza część.
Pojedyncze smugi laserowego ognia nie przeszkadzały zbytnio X-Wingom by trzymać kurs na ofiary. Lecący w klinie, piloci czterech maszyn Czerwonych przełączyli uzbrojenie na torpedy protonowe i czekali by celownik zablokował się na kolorze czerwonym. Mogło się tak stać tylko gdy cel znajdzie się w odległości 2.5 kilometra. Wcześniej wystrzelenie torped może okazać się bezcelowe. A nie chodziło o to by zdradzić wrogowi niespodziankę zbyt wcześnie.
Dobra chłopaki, musimy się postarać. Namierzcie po dwa myśliwce. Jak tylko to zrobicie, odpalajcie torpedy i przełączajcie się na lasery. Potem walcie we wszystko z całej pary - po tych słowach Joice wygodniej usadowiła się w fotelu pilota by bardziej skupić się na tym co zaraz będzie musiała zrobić z innymi pilotami.
Jeszcze trochę, jeszcze trochę. Licznik na celowniku nieubłaganie zmniejszał wartości. Przez chwilę pilotka skupiła się tylko na szybkim odgłosie pulsowania celownika dobiegającego z głośnika. Nnagle, po odrobinie dłuższej przerwie, znaczek zrobił się żółty, a później czerwony. Dźwięk również zmienił się w długi, wysoki ton. Oznaczało to, że jeden cel jest namierzony. X-Wingiem delikatnie wstrząsnęło gdy Joice wypuściła pierwszą torpedę. Zaraz po niej reszta myśliwców odpaliła swoje pociski. Nie czekając na efekt, pilotka przełączyła komputer celowniczy na następny cel. Z racji mniejszego już dystansu, celownik zmienił swoją barwę znacznie szybciej. Druga poszła. Torpeda mknęła do celu niczym po nitce. Coraz bliżej, coraz bliżej.
Gdy Joice przełączyła się na lasery widziała pierwszą eksplozję Tie Fightera. Oberwał w sam środek, między dwa bliźniacze silniki. P0 aż zapiszczał z radości. Piloci Imperialnych maszych rozluźniki szyk wyraźnie zdezorientowani. Niestety następnym czterem niewiele to dało. Zniknęły bowiem w kolorowym rozbłysku i wyparowali tak samo jak poprzednicy. Ulatniający się tlen z kulistych kabin w jednej chwili zaczął płonąć by już w następnej chwili niknąć. Szczątki myśliwców obiły się o poszycie kadłuba X-Winga P0 nie wyrządzając żadnej szkody. Niestety nie było już czasu na namierzanie przeciwnika torpedami, więc Joice od razu przełączyła kontrolę ogniem na działka laserowe, a potem na ostrzał pojedynczymi smugami energii. Taki manewr może nie dawał gwarancji na natychmiastowe zniszczenie maszyn przeciwnika, ale zdecydowanie pozwalał na częstszy ogień i większe pole rażenia. Pilotka, pedałami steru poziomego delikatnie przechyliła myśliwiec na lewą stronę, manetką ciągu zredukowała ciąg silników i nacisnęła spust do oporu. Kolejno każde z działek zaczęło pluć śmiercionośną energią. P0 obkręcając kopułkę, co rusz informował swojego pilota o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Ta, chcąc uniknąć trafienia, wykonywała tak agresywne zwroty, że nawet droid nigdy wcześniej nie spotkał się z takimi manewrami.
Wedge, uważaj na trzecią! - rzuciła mimochodem do jednego z pilotów swojej eskadry. Ten w ostatniej chwili uniknął ognia nieprzyjaciela.
Trzeba powiedzieć, że babka była niezła. Co oczywiście, nie zmieniło dotychczasowej opinii o płci, przez wielu zwanej, pięknej.
Rozmyślania P0 nie trwało długo. Tak naprawdę mieli teraz za zadanie osłaniać większe statki przed myśliwcami Imperium. Zadanie do łatwych nie należało, a to za sprawą tego, że maszyn wroga było zdecydowanie więcej. Nie sposób było opędzić się od nich, by chociaż na dłuższą chwilę mieć moment oddechu, a co dopiero próbować powstrzymać je by nie atakowały krążowników i korwet. Nie to by nam droidom to jakoś szczególnie przeszkadzało. Wolał jednak by jego pilot przypadkiem się nie zagapił, co mogłoby mieć w rezultacie bardzo opłakane skutki.
Zanim stał się drugim pilotem X-Winga, można powiedzieć, że był częstym gościem na wszelkiego rodzaju złomowiskach. Nawet więcej, to właściwie na tego typu złomowisku znaleźli go technicy Rebelii. Poobijanego, bez jednej nogi i gniazda danych. Pewnie jeszcze kilka dni i został przerobiony na nity. Szczerze powiedziawszy, wolałbym już tam nie wrócić by nie patrzeć na sceny, które miały tam miejsce. Nie jest lekki droida los.
Kolejna eksplozja, kolejna aż za blisko myśliwca wstrząsnęła P0 i jego całym statkiem. Nie lubił takich sytuacji. To oznaczało, że są zbyt blisko wszystkiego tego, czego droidy nie lubiły.
Razem z innym myśliwcem ze sprzymierzonej grupy, mknęli wśród potężnych statków Rebelii. Właśnie przelecieli obob jednego z transportowców GR-75. P0-JK natychmiast sprawdził w bazach danych i odnalazł dane na temat tego statku. Jego transponder zgłaszał się jako Nadzieja. Krzepiąca nazwa, zwłaszcza patrząc na to w jakiej sytuacji się znaleźli. Nadal bowiem starali się uniknąć zielonych błyskawic przeciwnika. Niestety, ale pościg był nieugięty. Każdy manewr, który wykonywała Joice kończył się zgubieniem pościgu, ale jedynie na chwilę. Chwilę później wróg znów siedział im na ogonie i raził zielonymi promieniami laserów..
P0, na mój znak, na cztery sekundy, przekieruj całą energię z osłon do silników. Nie możemy tak ganiać się w nieskończoność. - P0 potwierdził zrozumienie rozkazu.
Minęła chwila zanim usłyszał słowa pilotki.
Uwaga, 3...2...1 - odliczania nie było końca. - Teraz!
P0 natychmiast całą energię z generatorów pól siłowych przekierował do napędu myśliwca. Ten skoczył do przodu niczym miałby zaraz przeskoczyć w nadprzestrzeń. Droid wiedział, że tak się nie stanie, a taka sytuacja nie będzie trwała wieczność. Joice, wykorzystała moment przyspieszenia i przechyliła gwałtownie stery na prawą burtę. Tuż przed kadłubem jednego z większych statków floty. Przez moment gwiazdy zmieniły się w podłużne linie i astromech nie wiedział co się dzieje. Widział tylko jak myśliwce wroga na chwilę zostają w tyle. Bardzo radował go taki widok. Miejmy tylko, że to nie będą ostatnie obrazy jakie dane mu będzie zobaczyć. Odwrócił kopułkę by widzieć dziób statku. Zrobił to dosłownie na chwilę przed tym, jak przelecieli przed nosem jednej z korwety typu Hammerhead. Dosłownie centymetry dzieliły ich od dziobu statku. Co więcej korweta pluła ze swoich bocznych działek do wszystkiego co znalazło się w jej zasięgu. Mały błąd w pilotażu, jeden niepewny ruch, złe wyliczenie ścieżki podejścia i oberwałoby pewnie jedną z wiązek energii. P0 już wcześniej uzyskał informacje z sieci, że jedna z tego typu statków musiała się wycofać na tyły formacji. Błystek, bo to właśnie przed nim przelecieli, mimo iż był poważnie uszkodzony, na szczęście lasery miał sprawne. I robił nimi całkiem niezłe zamieszanie w szeregach przeciwnika do tego stopnia, że pogoń jaką Joice miała na ogonie rozproszyła się uciekając przed zwariowanym ogniem korwety. Nie chcąc się nadziać na lasery piloci Tie Fighterów musieli rozproszyć szyk we wszystkie strony.
Prędkość X-Winga niestety już wróciła do normy, a właściwie do mniej niż 80% mocy nominalnej. Musieli jak najszybciej przywrócić stan osłon jeśli mieli zamiar coś jeszcze zdziałać w tej bitwie. Chcąc schować się przed nieprzyjacielem.
Walka trwała, statki krążące nad kolorowym globem raz za razem wymieniały się czerwonymi i zielonymi błyskawicami zmieniając przeciwnika w czerwone kule ognia.
Z oddali nie było słychać eksplozji i krzyków umierających pilotów. Nikt by nie przypuszczał, że właśnie nad tą planetą toczy się jedna z największych potyczek między dobrem i złem. Potyczek na śmierć i życie.