Dobra książka z ciekawymi bohaterami i interesującą fabułą. Zdecydowanie zapadnie mi w pamięć i , póki co, będzie się znajdować nieco poniżej moich ulubionych książek Nowego Kanonu.
Najciekawszym elementem tej książki jest wszechobecna szarość. Pisząc "wszechobecna" mam na myśli rzeczywiście to, że jest wszędzie. Właściwie od początku czytelnik i bohaterowie stykają się z postaciami, wydarzeniami, które nie są jednoznaczne. I jedna i druga strona konfliktu poddaje w wątpliwość swoje czyny i przemyślenia. Specjalnie zapisałem sobie parę cytatów z książki z tym związanych.
Bogowie uchowajcie. Dopóki nie wzięli się w garść i nie nabrali dość śmiałości, by wykraść ze Scarifa te plany, gdyby ktoś spytał mnie o zdanie, powiedziałbym, że najchętniej spotkaliby się pewnie z Imperatorem na herbatce i grzecznie zapytali go, czy nie zechciałby rozważyć kapitulacji, jeśli nie zrobiłoby mu to zbyt dużego problemu. - fajne pokazanie różnic pomiędzy Sojuszem, a partyzantami. Tego typu przytyki pojawiają się dosyć często.
(..), to nie są niewinne dzieci! - zaprotestował przywódca Marzycieli. - Zostały ograbione z niewinności, bo to dzieci Imperium! Gniją już od wewnątrz. Może i są młode wiekiem, ale ich rodziny, przyjaciele i ich kultura to nasi wrogowie. A gdy dorosną, będą nosić pancerze szturmowców, zabijać nas i tych, których kochamy!
Iden przełknęła głośno ślinę, gdy w uszach zabrzmiały jej słowa jej ojca: "Dziecko rebelianta to może i dziecko, jednak musimy myśleć o przyszłości. Wyrośnie na wroga. A naszego wroga należy niszczyć".
No ale to cytaty, tak na zachętę. A książka, przez swoją fabułę, wypełniona jest różnego rodzaju wątpliwościami i trudnymi decyzjami. Żałuję tylko, że C. Golden nie poszła bardziej w ten wątek. Bo można to było zrobić mocniej, dosadniej. W paru momentach jest mocno i brutalnie. I dobrze, bo ta książka tego wymagała. Ale mogło być jeszcze lepiej. Może nie tyle lepiej, co jeszcze szarzej.
No i co tu dużo mówić - polubiłem te postacie. Uwielbiam duet Del i Piikow, postać Mentora została dla mnie satysfakcjonująco pociągnięta, choć jestem przekonany, że ludzie, którzy nie są aż tak obeznani z kanonem, będą zawiedzeni. Iden na początku nie trawiłem, ale z upływem czasu zacząłem ją lubić i generalnie muszę przyznać, że podoba mi się w jaki sposób charakterologicznie została poprowadzona. Nie spodziewałem się też, że w dalszej części książki tak bardzo zainteresuje mnie postać Seyn. Staven, Sadori, Dahna, Azen - mimo, że postacie poboczne to jednak Golden udało się stworzyć odrębne, interesujące postacie. Good job!
Fabuła książki mi się podoba. Brakowało mi trochę takiego pier******cia na koniec, ale jak dłużej się nad tym zastanowię to właśnie tak miało się to skończyć. Tym bardziej, że historia Inferno Squadu nie kończy się na tej książce.
Dla mnie to takie 8.5/10. 10 dałem Utraconym Gwiazdom, 9 albo 9.5 Więzom krwi. Inferno Squad jest minimalnie gorszy, ale i tak bardzo się cieszę, że go kupiłem. A przyznam, że nie czekałem zbytnio na tą książkę - kupiłem, bo akurat nie miałem nic do czytania. I się pozytywnie zaskoczyłem.