Cóż to jest ten spójny kanon?
Siła Marvela zawsze tkwiła w multiwersum i MCU to po prostu kolejna alternatywna ziemia- earth 199999- więc dobrze się to wpisuje w konwencję marvelowską. Przeciętnego kowalskiego, który nie czyta komiksów, książek etc. niewiele obchodzi co jest w medium poza-książkowych i ma prawo do takiego podejścia, ba jest ono bardzo słuszne, bo film powinien być medium samowystarczalnym.
Jeżeli Saw i Phasma są ciekawi poza filmami, to źle to świadczy o filmach.
Widzisz ja tego rozwoju postaci w MCU tak nie widzę. Racja wiele rzeczy jest podlane śmieszkami, ale czy naprawdę w bebechach jest tak płytkie?
Avengers jedynka to banalny konstrukcyjnie film o odparciu inwazji kosmitów, przez grupę indywidualistów, którzy są zmuszeni pracować zespołowo.
To wszystko w sumie.... ale największa siła filmu to docieranie się postaci, kłótnie między nimi, a potem budowanie współpracy. Dialogi to nie tylko śmiechowe docinki, tylko rzeczy, które mówią nam coś o postaci, jej statusie w uniwersum i relacjach z innymi- patrzy rozmowa Widow z Hawkeyem, skontrastowanie zupełnie innych charakterów Capa i Starka, co czuć. Nie jest to jeszcze drużyna, która dobrze się zna, ale nie o to chodzi, bo przecież dopiero zaczęli współpracować.
GOTG v 2 miało dużo głupich żartów, ale w sumie było filmem o tym co istotne, pewnej rodzinie, którą zostali strażnicy, a wiadomy motyw z Yondu tylko to podkreślił.
Filmy star warsowe wcale nie silą się obecnie na jakąś głębie, bo Finn w ep VII był często comic relifem, Rose to tak papierowa postać, która służy do wygłaszania pięknych przemów, ale kompletnie bzdurnych, że ręce opadają. Hux najpierw był stereotypowym hitlerowcem, by potem zostać żywym memem sw, gdzie w TLJ wszyscy się z niego śmieją, albo go biją. Snoke to czysto zadaniowa postać, która jest po prostu przystankiem w rozwoju innej postaci.Więc?
Kylo jest spoko, dość głęboka postać jak na tego typu konwencje. Tu się nie czepiam.
Co mnie interesuje kanon pozafilmowy, skoro mówimy o filmach? Poza tym come one, Marvel ma większy kanon pozafilmowy niz wszystko co urodziło sie w star warsach. Niepowiązany z MCU, ale to po prostu pokazuje różnice w podejściu do uniwersów, gdzie warsy to jeden wszechświat, a Marvel multiwersum.
No ale skoro idziemy tym tropem, to napiszę wprost czytałem przykładowo komiksy z warsów i Marvela, tu i tu są fajne komiksy, tu i tu jest dużo crapiszczy, Marvel mimo być komercyjnym molochem, który często wyrzyguje dużo bullshitu ma troszkę pozycji dla czytelnika, który chce więcej, głębiej.
Incjatywa MAX z dojrzalszymi historiami, Captian Britain i Miracelman Alana Moore`a, Thor: God of Thunder, House of M, Daredevil man without fear, Marvels, Elektra assassin, Spider Man: Kravens lat hunt, Daredevil: Born Again.
Czegoś takiego, w ekstra ambitnym kanonie star wars raczej nie ma.
Nie jest to też co prawdda w kanonie MCU, ale po co miałoby być? MCU od początku miało być lekkim, rozrywkowym projektem i to im wszyło świetnie. Jak ktos chce marvela na powaznie, to ma w czym przebierać, a, że nie jest to kanon?
Give me a break. SW są całe cudownie kanoniczne, a obecnie zbliżają sie do poziomu jakiegoś dramatu, który uosabia nowy Jar-jar, którym jest Rose.
Nie jest sztuką robić napuszone filmy, które udają, że są czymś więcej- patrz DCEU, które jest w tragicznej kondycji.