Jaki przegrany Prowse nawet nie jest aktorem, tylko kulturystą. To że ubzdurał sobie, że będzie/powinien być wielką gwiazdą filmową to były jego, moim zdaniem, zupełnie nierealistyczne mrzonki. To tak jakbym ja, mając pełną świadomość tego, że mój "talent" malarski stoi na poziomie dziecka z pierwszej klasy, próbowała wszem i wobec wmówić innym, że jestem `WOW, niezłą malarką`. Choć, patrząc na fenomen Rothko, aż odrobinę bierze mnie ochota, ażeby sięgnąć po pędzel, bądź do grilla patyczek, i wmówić ludziom że "te cienkie strużki to za nimi się kryje niesamowita historia, którą tylko wprawne i wrażliwe oko znawcy dojrzy". Z tym że jednocześnie brzydziłoby mnie tak robić kogoś w konia, i brak mi podobnej arogancji. Dlatego się wstrzymam z tym pędzlem.
Gdyby Lucas był na tyle nierozsądny, by pozwolić mu przemówić własnym głosem, to z postaci Vadera by się świat jedynie śmiał. Zamiast stać się ikoną popkultury. Co prawda, imo błędnie odczytaną, ale zawsze..
Wiadomo, koleś będzie miał problem raczej do końca życia, skoro dotąd z niego nie zeszło. 😒 Nie mówię że jakoś tam nie jest mi go żal, mimo wszystko. Bo trochę jest. Niemniej, odrobinę czasem należy mierzyć tzw. siły na zamiary. Być może zabrakło panu Prowsowi właśnie czegoś na kształt pokory i samozrozumienia. O tym, że aktorstwo z prawdziwego zdarzenia nie było, nie jest i raczej już nigdy nie będzie jego działką.😕 NIESTETY.
Owszem, nie mówię że nie miał prawa próbować czy mieć jakichś oczekiwań. Jednak nie każde zajęcie musi być naszym powołaniem. A jeśli ktoś tego nie rozumie, bądź nie chce zrozumieć, to niech się nie dziwi że skutki mogą być opłakane. (Zwłaszcza jeśli ktoś sobie ochoczo spoileruje na lewo i prawo ważne rzeczy odnośnie produkcji. Nie wiem, Lucas miał go za to pogłaskać?)
Inna sprawa że niestety, moim zdaniem w tym biznesie jest od groma takich nieutalentowanych `Prowsów`, którzy jednak grają i to dużo, i nawet - o zgrozo! są powszechnie uznawani za `dobrych aktorów`.
PS. A jeśli chodzi o Haydena, to jego odbiór jako aktora jest imo, fatalnym nieporozumieniem. Ja w każdym razie nie widzę w nim gramuszka złosci czy choćby lekkiego gniewu. Wręcz odwrotnie. Sprawia wrażenie niesamowicie miłego, nieśmiałego i do rany przyłóż faceta. 😝 (Tak samo zresztą jak np. Driver). Znaczy że w Ep. II i Ep. III odgrywając naburmuszonego i zestresowanego Anakina aktor musiał generować te emocje niemal całkowicie sztucznie. Albo niemalże wydzierać je z siebie, gdzieś tam z dna świadomości. 😈
Nie wzorem, np. Jamesa Deana, który moim zdaniem okrzyknięty został swego czasu "Bogiem aktorstwa" za to że na planie filmowym był po prostu sobą. Nie grał, był sobą. Hayden zaś wcielając się w Anakina/Vadera musiał NAPRAWDĘ GRAĆ. (Poza okazjonalnym jąkaniem, bo to postaci `wcisnął`. Albo Lucas mu kazał tak zostawić, tak, raczej na pewno to drugie. 😝)
Ode mnie Hayden ma brawa, no ale, to ode mnie, bo od ciebie, wiadomo