Sam serial TCW darzę sympatią głównie z uwagi na to, jak rozwijał się na przestrzeni kolejnych sezonów. Natomiast najmniej mi się podoba takie ,,uziemienie" gwiezdnowojennej galaktyki. Co mam na myśli? Otóż na Mandalore pojazdy służb porządkowych mają niebiesko-czerwone koguty na dachach, na Coruscant funkcjonują żółte taksówki (na wzór nowojorskich), a w swej kwaterze admirał Yuralen ma komputer, łudząco podobny do tych dostępnych u nas w sklepach. Oczywiście Gwiezdne Wojny powielają pewne ,,ziemskie" schematy (taka republikańska demorkacja nazwę swojego ustroju zawdzięcza... Grekom?), ale TCW kontrastuje na tle Prequeli czy tym bardziej całej Sagi.
A Was, co denerwuje w serialu najbardziej?