Poza tym, do jasnej cholery, przykazanie pierwsze: nigdy się nie przyznawaj! Nawet jak Cię złapią za rękę, mówisz, że to nie Twoja ręka. Koniec.
Gunfanowe wytłumaczenie "techniczne" jest bardzo sensowne, ja jednak uważam, że zamiarem Lei było iść w zaparte. Pomijając na chwilę zakończenie R1 - z zachowania Lei w ANH wynika, że ma generalnie na Vadera wywalone, nie boi się go nic a nic. Mówi mu "Poczekaj, aż Senat się o tym dowie". Oznacza to, że w Imperium panuje jeszcze praworządność i Leia wierzy w możliwość wykręcenia się z tej sytuacji za pomocą immunitetów, poparcia Senatu i generalnie bezkarności, jaką od zawsze cieszą się przedstawiciele "klas panujących".
Leia prawdopodobnie liczy również na to, że pan w czarnej zbroi w zasadzie nie ma żadnych dowodów (planów nie ma już na pokładzie), a sam Lord Vader... kim właściwie jest Lord Vader? Ano właściwie jest wielkim NIKIM. Nie jest członkiem senatu, czy sił zbrojnych. Jest przydupasem Imperatora, sekciarzem-kultystą, "człowiekiem" od brudnej roboty, przywoływanym do porządku przez wyższych oficerów, co jest powszechnie znanym faktem (Leia spodziewa się cywilizowanego traktowania, gdy tylko trafia pod kuratelę Tarkina).
Podsumowując - Vader wie. Leia wie, że Vader wie. To nie jest nieścisłość, Leia rozumie, że z tępym brutalem może wygrać tylko za pomocą sprytu i wpływowych przyjaciół. Co w końcu oczywiście się udaje!
W ogóle te ostatnie sceny R1 nadają nowy wymiar otwarciu ANH, i tak już świetnemu. Lord Vader zostaje wykiwany przez sprytną smarkulę, własną córeczkę, i swoją niezdarnością uruchamia serię zdarzeń, które doprowadzą go do hańby i zguby. To jest prawdziwa komedia i ironia losu! Chyba najbardziej życiowa prawda zawarta w bajce pt "Gwiezdne Wojny"