Burzol zauważył, że są podziały to krótko, bez wchodzenia szczegóły i obrzucania błotem. Który Wam lepiej przypadł do gustu. Epizod VII czy Łotr 1.
U mnie bezkonkurencyjnie "Przebudzenie Mocy".
Burzol zauważył, że są podziały to krótko, bez wchodzenia szczegóły i obrzucania błotem. Który Wam lepiej przypadł do gustu. Epizod VII czy Łotr 1.
U mnie bezkonkurencyjnie "Przebudzenie Mocy".
sam pomysł porównania tego jest dziwny.
To trochę jak pytanie czy wolę dobre piwo, czy dobrą whisky? Odpowiedź jest prosta -jedno i drugie, zależnie od okoliczności.
TFA jest świetnym VII epizodem sagi, ma wszystkie przymioty Gwiezdnych Wojen, o których napisaliśmy już nie jeden tekst i nie chce mi się tutaj ich powtarzać w temacie, który zapewne zamieni się w wielkie szambo
RO natomiast bardzo dobrze spełnia swoje zadanie, filmu który rozbudowuje uniwersum, jest inny pod każdym względem i przez to wart zapamiętania.
Czyli u mnie prywatnie remis, może za kilka lat gdy Saga będzie miała 9 części, a uniwersum się rozrośnie, gdy spin-offów przybędzie, może wtedy perspektywa się zmieni.
Dobrze powiedziane! Z jedną małą uwagą. Prawdziwy harcerz nie preferuje ani piwa ani imperialistycznej whisky. Nad takie specyfiki przedkłada odżywki białkowe i BCAA.
Sam pomysł porównania wynika z tego, co się dzieje w reckach, opiniach i komentarzach. Jest potrzeba, to przychodzę z rozwiązaniem, tak by było pod kontrolą, pewną .
"Łotr 1"!
"Przebudzenie Mocy" wywołało we mnie reakcję niemal alergiczną. Na "Łotra 1" szedłem bez wielkich oczekiwań, nastawiony jedynie na to, że gorzej niż na TFA być nie może. A jest naprawdę dobrze!
Patrzę na Latest, wiedzę ten wątek, myślę "aha, było do przewidzenia, któryś młodziak założył". Patrzę na autora, a tu LS No typowy kiedyś (dziś już nie bardzo) trolling LSa
Lorn, może szef chce odsiać ziarno od plew tym wątkiem. Wiesz, żeby gorszy sort fanów sam się wskazał paluszkiem
Enyłej, u mnie zero dylematu: Łotr 1.
Jak dla mnie oba są git, generalnie żyjemy w złotych czasach dla Starwarsów. Tyle w temacie.
Bezapelacyjnie Rouge One. TFA to niestety badziew, infnatylna bajeczka, która nic nie wniosła do uniwersum SW. Rouge One z kolei to cud miód i orzeszki.
TFA to nawet całkiem przyjemny filmik, ale do R1 się nawet nie umywa
porównać. Szczególnie teraz, jeszcze na gorąco. Z TFA miałem przyjemność się oswoić, obejrzeć kilkanaście razy. R1 widziałem na razie zaledwie raz. Są to kompletnie inne filmy, które miały całkowicie inne zadania (no.. poza zarobieniem kasy ).
TFA to był bardzo dobry epizod, zrobiony dokładnie zgodnie ze wszystkimi regułami jakimi rządzą się epizody. R1 ma całkowicie inny klimat, budowę - to nie są Gwiezdne Wojny, które znamy. Ale też nie miał nimi być, to jest spin-off, kompletnie nowy byt nawiązujący tylko do Sagi. Z uwagi właśnie na to, że TFA niosło ze sobą więcej klimatu Sagi i zdecydowanie większą dawkę emocji to na obecną chwilę ciut bliżej mi chyba do niego. Ale nie oznacza to, że R1 na tym polu jakoś znacznie ustępuje. Jeden i drugi film spełnił moje oczekiwania, oba sprawdziły się w swoich kategoriach.
Jeśli miałbym jednak uczciwie porównywać te filmy, to na pewno nie teraz. Może za 2-3 miesiące.
Ja właśnie też nie jestem w stanie ocenić tego na dzień po R1. Musiałbym oddać głos na Łotra, a nie jestem pewien czy będę myślał tak samo za jakiś czas.
Ale wydaje mi się, że z upływem czasu będę jeszcze bardziej doceniał Łotra. Tym bardziej, ze wczoraj cały seans napierdzielał mnie mocno brzuch, a mimo to bawiłem się świetnie.
Na dzień dzisiejszy: Łotr 1
Co będzie za jakiś czas? To zależy od tego czy TFA zyska po wyjściu 8 i 9 epizodu.
Jako "gwiezdnowojenny freak" byłbym hipokrytą gdybym stwierdził, że któryś z tych filmów mi się nie podobał. Po obu filmach byłem pełen entuzjazmu ponieważ moje ukochane uniwersum żyje i rozwija się dalej.
Teraz pora na surowy werdykt.
Stawiam na RO jako na zwycięzcę pojedynku. W końcu miałem możliwość zobaczyć galaktyczne WOJNY czyli to na czym polega ta saga. Podobało mi się, że reżyser nie bał się uśmiercać postaci (sic! poe dameron), zobaczyliśmy szturmowców w brudnych kombinezonach, imperialny formalizm i biurokrację. Fascynującą walkę o przetrwanie rebeliantów, którzy nie byli wygogusiowanymi metroseksualistami tylko facetami po 40stce z niekoniecznie modnymi wąsami. Chirrut Imwe pięknie pokazuje istotę mocy, dorzuca swoją cegiełkę do pojmowania tej mistycznej siły niczym Yoda w ESB.
Zdaję sobie sprawę, że Gareth Edwards miał
łatwiejszą robotę, ponieważ odwoływał się do genezy mitologii, która za sprawą G. Lucasa dojrzewała w nas od lat 70 ubiegłego wieku. Być może dlatego Rogue One tak mnie poruszył.
Force Awakens razi mnie infantylną fabułą. Nie potrafię poradzić sobie ze Starkillerem i jego fizyką, irytują mnie wypolerowani szturmowcy, błyszczące podłogi. Nie czuję domniemanej potęgi First Order, jej ideologii. Dla mnie ta organizacja nie ma wyrazu, jest odgrzanym kotletem podobnie jak Ruch Oporu, a przede wszystkim ich istnienie jest nieuzasadnione. W tematyce mocy również nie jest ciekawie ponieważ anonimowa nowicjuszka Rey pokonuje człowieka aspirującego do następcy Darth Vadera.
Jedyną nadzieją są kolejne epizody, które naprostują historię z TFA na logiczne nowe tory i nadadzą charakteru temu wszystkiemu.
>a przede wszystkim ich istnienie jest nieuzasadnione
Czy ja wiem? Sytuacja trochę jak po pierwszej wojnie w Niemczech. Upadło Imperium, powstały bojówki i bojówki, żeby zwalczać bojówki. Tak jak i w TFA - "Republika udawała neutralność", nie chciała ryzykować otwartego konfliktu z First Orderem, więc powstała druga organizacja terrorystyczna, która zwalczała tę pierwszą. To akurat ma nieco sensu.
>W tematyce mocy również nie jest ciekawie ponieważ anonimowa nowicjuszka Rey pokonuje człowieka aspirującego do następcy Darth Vadera
Ok, ale zwróć uwagę, że przez cały film było podkreślane jak potężna jest kusza Chewiego - najpierw na statku, potem pod zamkiem Kanaty. A Ren dostał prosto w brzuch.
Łotr 1 gniot
SW TFA kocham ponad wszystko <3
To jest ciekawe porównanie, bo o ile początek Przebudzenia Mocy mnie kupił i dopiero później trochę się zawiodłam, to z Łotrem 1 było na odwrót i może dzięki tak emocjonującemu zakończeniu wybieram Spin Off nad siódmą część Sagi.
Dla mnie Rogue One > TFA
Dlaczego? Nie lubię odgrzewanych kotletów a TFA niestety takim jest. To wszystko już widziałem. Gdyby wcześniej taki scenariusz nie miałby miejsca to pewnie powiedziałbym, że Abrams zrobił dobrą robotę i zobaczymy co przyniesie VIII ALE widziałem IV i tak nie postąpię!
Rogue One urzekł mnie bo jest inny. Tutaj nie było co kopiować, z czego ściągać bo to historia, która miała pokazać coś innego i która przede wszystkim nie była kopiowana, to było coś nowego, oryginał, w końcu! Jestem zadowolony.
Oglądając RO dotarło do mnie coś jeszcze. Zacząłem inaczej patrzeć na takie postacie jak Tarkin, czy Vader. O co chodzi? O to jak są wyjątkowi, ważni... Cały czas w filmie oglądam głównych bohaterów jak Jyn np. ale widząc ich miałem w głowie to, że to są tylko "pionki" na planszy, takie mało istotne postacie jeśli wezmę pod uwagę całość Gwiezdnych Wojen. Kiedy tak oglądałem i oglądałem te pionki to każda przerwa ze sceną w której widziałem Vadera bądź Tarkina była dla mnie wyjątkowa. Nie wiem jak to określić i ubrać w słowa ale te dwie postacie ciągające za sznurki te wszystkie kukiełki wokół siebie (które w RO były głównymi bohaterami przecież) ukazały się dla mnie bardziej potężne i wyjątkowe. Być może dlatego, że w częściach 1-6 akcja toczy się cały czas wokół tych wszystkich najgrubszych "ryb" i dlatego nie ma się poczucia w stylu "o teraz występuje ktoś ważny w galaktyce" jakie ma miejsce w RO.
Trzeba też dodać, że to co zrobił Vader na końcu RO... To była zdecydowanie najlepsza scena dla mnie z całego filmu. Warto było czekać cały film na taką końcówkę. Byłem pod wielkim wrażeniem, wreszcie nie był tak wolny i można było odczuć jego potęgę i siłę ciemnej strony mocy... :>
Trudno się ocenia na gorąco, bo w moim odczuciu są to filmy skierowane do różnych odbiorców. TFA to bajkowe kino familijne mocno czerpiące z OT, a R1 to film dla dojrzalszego widza, który wnosi wiele nowego do uniwersum.
Ale jak ma być krótko - zdecydowanie R1.
Jeśli dobrze policzyłem
to
19 głosów na to że RO jest lepsze od ep VII
5 głosów że ep. VII lepszy od Łotr 1
i 5 remisów ale nwm co ma oznaczać post bartoszcze
fajne
bajeczne czy te bajeczne to minus czy plus no więc wziąłeś na remis
chyba dobrze policzyłem
zaś jeśli chodzi o Ankietę jak Łotr 1 się podobał
to 85% bardzo kocha ten film
12% zawiedzionych. Na dzień dzisiejszy tak to jest
Mimo, że wybrałem Łotra to zawsze staram się bronić TFA. Zdaje sobie sprawę z elementów tego filmu, które są wtórne do bólu, z dziwnych zachowań bohaterów w niektórych momentach, z tego, że wielu z nas jest zawiedzionych tym, że Rey jest tak wykokszona, a Kylo jest bolkiem, który ledwo co wygrywa ze szturmowcem. Ale..
Cały czas twierdzę, że to tylko początek, nakreślenie bohaterów w taki sposób, żeby w 8 i 9 części wybrzmieli w odpowiedni sposób. Może się mylę, może do końca Kylo będzie taki jaki jest, Rey będzie wszystko ogarniać, a epizod 8 będzie kalką TESB. Ale liczę na Riana Johnsona i mam ogromną nadzieję, że ósma część będzie świetna. Jeśli 8 i 9 spowodują, że cała trylogia sequeli będzie opowiadać ciekawą historię (tak jak dwie poprzednie) to wtedy spojrzenie na TFA też powinno być inne.
Łotr 1,
niestety po obejrzeniu tego filmu jeszcze bardziej nie lubię TFA.
W tej zabawie stawiam na R1, ale mam to szczęście, że uwielbiam wszystkie części i dzięki temu mam aż 8 świetnych filmów do oglądania, więc...
JESTEM ZWYCIĘZCĄ!!!
Zaorałeś wszystkich to fakt chyba najbardziej optymistycznie patrzysz na wszystkie filmy
HAL 9000 napisał:
i dzięki temu mam aż 8 świetnych filmów do oglądania
-----------------------
Ale przecież było tylko 6 filmów GW...
Niektórzy opanowali matematykę w większym zakresie niż od 1 do 6.
Aktualnie
Huncwot jeden ma 24 głosy
Przebudzenie Mocy 6
Z jednej strony to porównywanie jest bez sensu, bo dwa filmy są zbyt różne, a Rusis ma dodatkowo rację, że premiera była za wcześnie, więc trudno to osądzać. Z drugiej strony przecież to ja sam wymyśliłem, żeby wybrać jedno lub drugie, w dodatku Szef podchwycił i zamieścił na Bastionie, a to już jest oficjalna poważna sprawa. Zatem? Oba filmy są bardzo różne, widać w nich różne sposoby pokazywania świata, różną narrację, nawet różną moralność. Można długo analizować.
Dla mnie wygrywa Przebudzenie Mocy. Takie Gwiezdne Wojny chcę oglądać bardziej. #TeamTheForceAwakens
Żeby się nie potracić
łotr 1 - 25 głosów
SW TFA - 8 głosów
Hmm nikt nie podsumował końcowo tego tematu więc
łotr 1-30 głosów
TFA-9 głosów
Łotr 1.
Dlaczego? Bo to co jest kamyczkiem w ogródku Edwardsa, u Abramsa jest już głazem.
Bo to co jest kamyczkiem w ogródku Edwardsa, u Abramsa jest już głazem. [2]
R1 czy TFA?
Milka czy produkt czekoladowopodobny?
Oto jest pytanie.
Oczywiście że Rogal
W TFA mało co mi się podobało, a w R1 mało co mi się nie podobało Więc zdecydowanie Rogue One. Na takie Gwiezdne Wojny czekałam i takich chce jak najwięcej
Oczywiście że Łotrzyk 1 Samo porównywanie TFA do RO jest jak porównywanie gówna do czekolady
Nie popadajmy w skrajności
Raczej jak porównanie "alpenmilcha" z Lidla do Fazerowskiej "May`i"
Wszystkie starłorsowe filmy są fajne, ale niektóre są fajniejsze od pozostałych.
Zgadzam się. Problem pojawia się dopiero przy Disneyowskich fanfilmach.
Trolling na dziś odhaczony, mogę iść dalej
U mnie remis. Oba filmy fajne, choć nie wszystko mi się w nich podobało.
Nie chcę robić kolejnego tematu, może trzeba zmienić tylko tytuł tego tematu. Tak czy inaczej chciałbym porównać nasze 3 Disneyowskie filmy w uniwersum SW.
Po tych dwóch latach na pewno doceniam w TFA zwarte, przemyślane wprowadzanie bohaterów do historii. Bez pośpiechu, z odpowiednią ilością scen wyjaśniających nam ich życie, motywacje i rolę w tym wszystkim. Sceny idealnie łączyły się między sobą tworząc jeden spójny film. To jest na pewno element, który uznaję za największą zaletę tego filmu. Uważam też, że TFA udało się wprowadzić ciekawe postacie Kylo, Rey i Finna i z klasą potraktować Wielką Trójkę.
Łotr 1 to natomiast film, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Historia, która mnie nie bardzo interesowała okazała się być po prostu świetnie zrealizowana. Tak jak już pisałem rok temu, dla mnie Łotr 1 to takie EU w wydaniu kinowym. Może trochę nie domagał w kwestii rozwoju głównych bohaterów, ale wprowadził naprawdę ciekawe postacie tj. Galen Erso, absolutnie genialny dyrektor Krennic, Cassian Andor, Chirrut Imwe czy nawet Bodhi Rook. Uwielbiam Lah`mu, Jedhę z muzyką przypominającą złowrogie bębny, Eadu trochę nie pykło, ale za to ostateczna bitwa nad Scarif zrekompensowała wszystko. Parę dni temu kolega z pracy (casual SW) powiedział: "R1 było świetne. Ciężko jest zrobić film, którego zakończenie znasz od początku, a im się udało". Pełna zgoda.
No i nasz najnowszy nabytek - Ostatni Jedi. Mam co do tego filmu najwięcej uwag, ale jednocześnie naprawdę wiele elementów mnie zachwyciło. To film piękny, słaby, zatrważający, genialny, śmieszny, głupi, interesujący, szokujący, wzruszający i cringe`owy jednocześnie. Jest to wręcz dla mnie niemożliwe, że ktoś mógł podejmować tak genialne i tak słabe decyzje jednocześnie. Mimo wszystko u mnie szala przechylona jest bardziej na +, a film Ostatni Jedi zapamiętam jako obiektywnie średni film pełen mocnych, wizualnie pięknych, wzruszających i radujących moje fanowskie serce scen. Scen, których nie widziałem ani w TFA, ani w R1.
Na fali aktualnych odczuć i emocji wybrałbym dzisiaj Ostatniego Jedi. Ale wiem, że moje serce najmocniej bije do Łotra 1. Tak więc Łotr 1 pozostaje na razie na szczycie. Wszyscy trzy filmy cenię na bardzo podobnym poziomie - różnica polega na tym, że za zupełnie inne elementy.
1. TFA
2. TLJ
3, R1
Jednak wartości sentymentalne rządzą.
Na pierwszym miejscu postawił bym TFA, bo jest najbliższe klimatowi, który mnie najbardziej odpowiada. Pomimo pewnych wad podoba mi się ogólne wrażenie, skupienie się przede wszystkim na bohaterach, subtelny humor oraz dobrze dobrani aktorzy, budzący sympatię protagoniści i niejednoznaczny czarny charakter.
Z drugim miejscem mam problem, bo ciężko mi zdecydować. Zarówno R1, jak i TLJ podobały mi się zwłaszcza patrząc oczyma fana, ale mają trochę wad jako "zwykłe" filmy - w Łotrze za mało rozwinięto same postaci, zaś w TLJ odnoszę wrażenie, że Rian nie ma wyczucia do humorystycznych sytuacji, a także razi trochę najwolniejszy pościg świata. R1 ma rewelacyjnego Mendelsohna (szkoda, że nie było go jeszcze więcej), zaś VIII genialnego Hamilla oraz świetnego Drivera. W obu brakuje pojedynku na miecze świetlne, chociaż takowe są (na szczęście) w użyciu. Może to kwestia faktu, że jestem na świeżo po seansie, ale niech będzie i na chwilę obecną wyżej dam TLJ, więc:
1. TFA
2. TLJ
3. R1
Pewnie to mało popularna opinia