Dzięki, zupełnie zapomniałam o tym temacie, a Ty mi przypomniałeś. Muszę tam jeszcze coś naskrobać o Anim jako nawiązaniu do Lucyfera, byłym, zazdrosnym aniele zwanym "światłem jutrzenki" któremu za bunt w niebiosach urwano skrzydła i co strącony został na samo dno świata umarłych by cierpieć wieczne męki
Kto by pomyślał że ktoś te moje nawiązania będzie chciał wyciągać w dyskusji
Ale tak. Uważam że Wybraniec by Lucas czyli Anakin/Vader z rozdwojeniem jaźni jest stworzony na obraz i szczególne podobieństwo Mocy, czegoś na kształt uosobionego bóstwa o DwuStronnej naturze.
Jakich błędów? Tylko z Padme! PT się śmieją gdy umarła na serce.
Bo przecież odczyty urządzeń medycznych które twierdzą że wszystko jest w porządku nie mogą być błędne...a droid nie może się mylić jak lekarz.
Nie ma w życiu sytuacji gdy operacja się udała ale pacjent zmarł.
Krytyka krytyką, ale moim zdaniem to co robi większość w fandomie SW, kiedy imo bez zastanowienia klaszcze takim jak Plinkett który nie powiem co robią do swojego gniazda...przykre. Wynajdywanie klatka po klatce najlichszego błędu Lucasowi, przy jednoczesnej kompletnej olewce masy imo żałosnych bzdur, uwłaczających inteligencji widza, które wciska ludziom Abrams bez opamiętania - i powszechnemu zachwytowi tymże, jest dla mnie śmieszne. Bardzo śmieszne.
I czy istnieją filmy bez wad? Ba, ludziom najbardziej i najczęściej podobają się produkcje najdurniejsze pod względem logicznym, typu "Zielona Mila", "Forrest Gump", Skazani na Shawshank"..
Ale tam prawie nikt palcem durnizn nie wytknie, bo jak to to tak? "Uznanym arcydziełom? Przecież one nie mają Malin na koncie...Ani żab. Ani palm w tyłku Złotego Lwa".
No tak. Może Han poza szmuglowaniem jeszcze szydełkował...Wrócił? Chyba od niej zwiał kiedy sprawy z Benem zaczęły się sypać...
I wybacz, ale udawanie że TFA nie jest żałośnie skleconym remakiem ANH a Jar jar Abrams odkrył Nowy Ląd StarWarsowy u mnie akurat nie przejdzie.
Coś mylisz Kenobiego z Yodą
Owszem, w RotS to Yoda jest tym który rozkazuje Obiemu zabić Vadera, sądząc że nie ma już dla niego ratunku.
Ciekawie to wygląda w kontekście jego stosunku do SWOJEGO dawnego ucznia...
Bo w Yoda Mroczne spotkanie Zgredek pieje: Kochany uczniu, mój Dooku, wróć do mnie. Drzwi Zakonu zawsze sa dla ciebie otwarte. (Kij że jesteś 80 letnim arystokratycznym Osamą Bin. I jeszcze to Dooku, och Dooku. Zawsze cię podniosę, gdy upadniesz. Jak słodko. Serio. Szkoda tylko że dla 20 letnich byłych niewolników nie miał tyle serca i zrozumienia. Ale uważam że po nawdychaniu się dagobańskich oparów z bagien stary nabrał rozumu. Dlatego nie mówi o zabiciu Vadera. O pokonaniu. Chyba że mówimy o zabiciu miłością. To wtedy tak, Luke zabił swojego starego miłością Może o to chodziło Yodzie.
Bo co do Obiego to imo masz rację. On skreślił swego ucznia dokumentnie, uważając za mistrza zła i zupełnie pokręconą maszynę do której nic nie dociera i którą trzeba za wszelką cenę unicestwić.
Co do Kylo i pojedynku to jeśli chodzi o Finna to uważam że chciał go zabić. Uważał go za zdrajcę, dwa, był wściekły że to Finn ma ten miecz, trzy, sam mówił o tym że chce go zabić, cztery, ciął go w sposób bardzo niebezpieczny.
Ale co do Rey to się zgadzam że jej zabić nie chciał, podobnie jak Vader Luke`a. (Pragnę zauważyć że Luke lekko Vaddiego drasnął a ten jaka panika w ruchach ^^)
No i z nią nie chodzi tylko o ten pojedynek, a o całokształt. Pojedynek wygrany przez nią, kogoś kto pierwszy raz walczy mieczem nad kimś kto walczy nim conajmniej kilka lat, to kropla która przepełnia czarę goryczy odnośnie "koksiarstwa Rey bez powodu tzn, treningu. "
Cassian? Człowiek który w zasadzie jest gotów na wszystko by osiągnąć tzw. Wyższy cel? I robi to zupełnie świadomie? Właśnie to była świetna scena kiedy podstępnie zabija z zimną krwią roztrzęsiongo towarzysza broni.
Imo koleś stanowił bardzo dobry materiał wyjściowy na Sitha. No ale dyskwalifikowała go BezMoc-ność
A jeśli chodzi o Kylo to już nie wiem co z tym pseudo Darthenshmirtzem... Jak dla mnie ta postać to raczej robienie sobie jaj z problemu osobowości chwiejnej emocjonalnie. Stworzony przez Abramsa tak łopatologicznie żeby jego problem zrozumiał każdy widz od lat 5 wzwyż.
O Maulu to szczerze już kompletnie też nie wiem co myśleć. Pogubiłam się. Z nim jest taki w tym momencie bałagan i kaszanka że go nie ogarniam. Sith co nie chce być Sithem, ale zdradza i knuje jak Sith, nie każe sie nazywać Darthem. (A to wszystko zmienia ) Jak dla nnie Filoniemu się już pierdolololo robi z Rogatym. Jest obecnie tak niekonsekwentnie prowadzony że głowa mnie boli jak zacznę się zagłębiać. Więc staram się nie robić tego.
No cóż. Ja twierdzę że Skyguy nigdy tego swego losu nie zaakceptował. Ani się z nim nie pogodził.. A to że Vader sam przed sobą bardzo silnie wypierał tę prawdę. Ba, stwierdzał że mu tak jest suuper...No bo przecież : ach jak przyjemnie oddychać jest bez płuc, gdy szumi szumi w uszach i nic nie widać też. Gdy poparzenie czwartego stopnia i bez rąk i nóg żyć trzeba...
To tylko pokazuje stopień niewyobrażalnie głębokiego wyparcia w jakim Anakin/Vader żył.