Dawno temu, w odległej galaktyce istniał długo budowany świat. Iście bajkowy świat, w którym zwyciężało dobro, w którym panował ład. Świat, w którym różne rasy żyjące na przeróżnych planetach współistniały w zgodzie, zjednoczone w jednej Republice. Świat ufający potędze Mocy, która wypełniała wszystko swoją Jasną Stroną. Jednak w Mocy są ciągłe fluktuacje, wiry, trzeba ich pilnować, nie można tego tak zostawić. Wielu rycerzy przemierza Galaktykę strzegąc pokoju, czuwając nie tylko nad materialnymi jego aspektami - patrząc głębiej, pilnie strzegąc Mocy - istoty wszystkiego i starannie usuwając te zawirowania... Ale ten świat jest trochę zmęczony. Wśród Jedi atmosfera się trochę psuje, bo ten świat jest ciut zmęczony. Parlament Republiki jest powolny, kanclerz nie radzi sobie z tyloma sprawami, bo ten świat jest trochę zmęczony. Pomiędzy różnymi nacjami zaogniają się animozje, bo po prostu ten świat jest delikatnie zmęczony...