Znany, kiczowaty serial i jeden z elementów dzieciństwa przeniesiony na wielki ekran, tym razem w porządny sposób, z budżetem i w ogóle... Jak wyszło? Ano fajnie wyszło, taki sentymentalny powrót do czasów dzieciństwa
Od razu powiem - SPOILERY!
Rzecz jasna nie wszystko jest takie samo, jak w serialu z lat 90-tych, ale jednak stara się nawiązywać do tego co było. Zbroje Rangersów na plus - część osób na nie narzeka, a dla mnie są ok: fajnie wyglądają i bliskie oryginałowi. Na plus też wywalenie Mięśniaka i Czachy(bo byli kompletnie niepotrzebni, poza tym takie comic reliefy skończyły się w latach 90-tych - a przynajmniej częściowo, bo w takich SW mamy jednak wciśniętego zupełnie niepotrzebnie BB-8 jako coś w tym stylu, a to przecież rok 2015) Ale mniejsza o to.
Ale największym plusem są postacie Rangersów, które w oryginale były białymi kartkami, które po prostu... były. Goście pozbawieni ciekawszych charakterów, o których niewiele wiedzieliśmy, poza tym, że jeden były kujonem, inny nie lubił pająków, a jeden pakował na siłowni i w sumie tyle.
A tutaj mamy konkretne postacie z historią, z których największe plusy to Billy i - ku mojemu zdziwieniu - Trini i Jason. Niebieski zawsze był moim ulubionym, tutaj z kolei dostajemy kujona dziwnie zachowującego się wśród ludzi, prawdopodobnie z autyzmem lub Aspergerem, ale nie jest to powiedziane wprost. Jason to z kolei nie tylko przywódca, ale rzekoma nadzieja sportowa Angel Groove, który albo coś kiedyś zawalił, albo kiedyś zrezygnował i się zbuntował. W każdym razie fajnie patrzeć na jego niechęć do miasta, które ma chronić.
Trini - moja faworytka Nieprzystosowana samotniczka mająca stukniętą rodzinkę, łażąca po różnych dziwnych miejscach (aż przypomniały mi się moje czasy liceum) która na początku stara izolować się od grupy, a potem staje się częścią zespołu... tak jakby nadal nie do końca przekonana. I jeszcze odwiedzająca ją Rita w nocy przekonująca do sprzedania reszty Rangersów. W sumie mogłaby zostać kolejnym czarnym charakterem, ale do tego trzeba by chyba genialnego scenariusza.
Aha - wątek jej niejasnej tożsamości seksualnej, o co awanturę zrobili polscy konserwatyści i prawicowcy oraz... władze Rosji Zupełnie niepotrzebne zgrzytanie zębami, bo w filmie w zasadzie nie ma na ten temat prawie nic: tylko tyle, że jak ją pytają czy ma problem z facetami czy jednak z dziewczynami, to nie daje jasnej odpowiedzi. I tylko tyle. Warto było robić homofobiczne awantury?
Najsłabiej wypadają za to Zack i Kimberly. Pomysł z Zackiem zajmujący się umierającą matką jest ciekawy, ale słabo go przedstawili. Za to z Kimberly i jej wątkiem to w ogóle nie zrozumiałem, o co chodziło.
Reszta? Elizabeth Banks jako Rita Repulsa nie ma wiele do roboty, ale widać, że świetnie się bawi swoją postacią. Nocne wizyty u Trini czy konsumpcja drożdżówki w czasie rozwalania miasta były zabawne No i fajny pomysł z tym, że to ona była kiedyś zielonym Rangerem. Podobnie Zordon grany przez Bryana Cranstona - niby mentor, a jednak mający złośliwe podejście do swoich podopiecznych, no i jego wątek jako dawnego czerwonego Rangera chroniącego kryształu Zeo - choć tej serii widziałem tylko fragmenty. Alfa jak Alfa, Złoty beznadziejny(sprowadzony do randomowego potwora, trochę szkoda), kitowcy to nawet niezły pomysł by byli zbudowani ze wszystkiego co popadnie - chyba nikt nie oczekiwał ludzików z bloblobloblo? Koncept zordów częściowo fajny, a częściowo niezrozumiały, bo chyba nikt nie ogarnia czym jest czarny zord. No i skąd się wziął Megazord, ale o tym na koniec.
Sama fabuła to typowy origin - grupka nieznajomych poznających się w specyficznych okolicznościach musi się ogarnąć w przeciągu 11 dni i zostać Power Rangers, bo Rita by znaleźć jeden kryształ chce zniszczyć kawałek miasta. Jak na origin się sprawdza, choć co prawda przez to dostajemy walkę Rangersów na ostatnie pół godziny filmu - ale nie widzę w tym problemu, i tak film jest fajny, poza tym o to w genezach chodzi. Tak czy siak, film wciąga a z większością postaci można się utożsamiać. Szkoda tylko, że wszystko zrobione w zbyt młodzieżowej konwencji przez co nie wiadomo, do kogo ma to dokładnie trafić: dla dorosłych niektóre pomysły będą zbyt infantylne.
Niestety, są i minusy, niektóre nawet dość poważne:
-zbyt młodzieżowa konwencja filmu, jak pisałem wyżej
-niezrozumiały wątek Kimberly
-Rita przebudzająca się w tym samym momencie, co Rangersi dostają moc - no błaaaagam, to było sztampowe jak cholera
-Angel Groove - w oryginale miasto miało swoje wieżowce nawet, tutaj dostajemy małe miasteczko na zadupiu. Problem w tym, że Zordon chce utrzymać tożsamość Rangersów w tajemnicy, a w takim miejscu sekret wyda się prędzej czy później - w takich irytujących miejscach wszyscy się znają!
-Megazord - jak oni odkryli właściwie, że zordy mogą się połączyć? Zordon im tego nie wyjaśnił a za cholerę nie dowiadujemy się, jak właściwie oni sklecili tego Megazorda.
-sposób pokonania Rity - po przemowie o innych villainach dostała... z plaskacza od Megazorda i wyleciała na orbitę. Co to miało być, Pokemony?
-brak piosenki PR pod koniec napisów: przecież to było idealne miejsce na coś takiego! Zamiast tego dostajemy krótki fragment tego utworu w czasie rajdu na miasto. No żeby olać coś takiego w filmie??
Mimo tych wad, to naprawdę fajny film, ja w każdym razie dobrze się bawiłem I na pewno mogę go polecić wszystkim tym, dla których Power Rangers to był kawałek dzieciństwa. Natomiast dla tych, którzy PR nie kojarzą to będzie kolejny akcyjniak SF jakich wiele, więc raczej na film powinni przejść się ci, którzy mają jakiś sentyment, na reszcie chyba wrażenia nie zrobi.
Aha, jest scena po napisach czyli początek spoilera Tommy, przyszły zielony Ranger wspomniany po nazwisku koniec spoilera.