Podobna jedna z lepszych powieści, a nie ma własnego tematu. W listopadzie ukaże się nowa powieść od Uroborosa, "<i>Utracone gwiazdy</i>" Claduii Gray.
https://www.facebook.com/WydawnictwoUroboros/posts/523281487868520:0
Podobna jedna z lepszych powieści, a nie ma własnego tematu. W listopadzie ukaże się nowa powieść od Uroborosa, "<i>Utracone gwiazdy</i>" Claduii Gray.
https://www.facebook.com/WydawnictwoUroboros/posts/523281487868520:0
Ależ było na jej temat, i to sporo:
http://star-wars.pl/Forum/Temat/19960
Książka miała mieć premierę 9 listopada (w empikach; w szerszej dystrybucji od 23.11), natomiast widziałem ją na półce już dzisiaj. Także kto chętny, to może się już do empików wybierać.
Już wczoraj miałam info, iż mogę odebrać "Utracone gwiazdy", ale ostatnio z empikiem jakoś mi nie po drodze, jutro robię sobie wolny dzień więc pojadę odebrać i jsiążke i płytę i coś jeszcze co zamówiłam ale za bardzo nie pamiętam co ..... Przynajmniej małżonek nie zobaczy rachunku z Empiku
Jeśli chodzi o nowy kanon to przeczytałem Lordów Sithów, Tarkina, Battlefronta, Nowy Świt, Aftermath, Miecz Jedi, Ucieczkę Szmuglerów i właśnie Utracone Gwiazdy.
Z całą pewnością mogę powiedzieć, że z tej grupy Utracone Gwiazdy to powieść najbardziej wciągająca, nieźle skomponowana, trzymająca w napięciu i o wiele bardziej dojrzała niż reszta młodzieżówek.
Dwie główne postacie są ciekawe, choć to co najciekawsze to relacja między nimi. Jest to powieść romantyczna, ale nie spodziewajcie się ckliwej, uroczej historyjki. Jest pełna bezsilności, dramatycznych wydarzeń i walki o lepsze jutro. A wszystko to dzieje się w otoczeniu najważniejszych wydarzeń w galaktyce i jest to napisane w taki sposób, że czytelnik zaczyna inaczej patrzeć na owe wydarzenia. Bardzo ciekawie przedstawiona hierarchia w Imperium, to jak wiele zależy od punktu patrzenia. Utracone Gwiazdy zawiera chyba najlepszy opis służby w szeregach Imperium. Mamy tu również kilka ciekawych postaci pobocznych, które dopełniają tą historię, aczkolwiek większa część uwagi spada na dwójkę głównych bohaterów.
Podsumowując, jeśli nie zbiera Ci się na wymioty na samo stwierdzenie "kochać", nawet jeśli historia nie jest ckliwa to sięgnij po tą książkę. Poza interesującą historią miłosną dostaniesz jeszcze nowe spojrzenie na wydarzenia w OT i genialny opis życia w szeregach Imperium/Rebelii.
Z mojej strony jedno z niewielu 10/10 danych książkom ze Star Wars.
Na tę chwilę to moim zdaniem najlepsza książka nowego kanonu, a przeczytałem wszystkie, które przełożono na polski. Podoba mi się czasokres książki i udział bohaterów w najważniejszych wydarzeniach znanych z filmów. Podobnie było w Kompanii Zmierzch, jednak Utracone Gwiazdy oceniam zdecydowanie lepiej. Dałbym 8,5/10. Smaczki, które przykuły moją uwagę:
- dobry wujek Tarkin na Jelucanie
- gang przestępców pod dowództwem Mace`a Windu, niedopuścił do legalnej egzekucji na Geonosis LOL. Zdziwiło mnie takie ujęcie tej kwestii w imperialnych podręcznikach. Mało kto wiedział, że Vader to Skywalker, a ponadto DV pewnie nigdy tego nie czytał. Jednak z drugiej strony sądem byli przywódcy Separatystów w osobie Poggle Mniejszego, czyli osoby uznane za winne rozpętania wojen klonów.
- BRAK LGBTQWERTY, chyba pierwsza książka w nowym kanonie bez politpoprawności, nawet pokoje w akademii nie był koedukacyjne LOL
- ciekawe czemu Wedge w rozmowie z Thanem nie przyznał się, iż również był pilotem Imperium
- Czy Ciena była wrażliwa na moc, skoro wyczuła zło od Vadera i Palpatine`a?
To że najlepsza nowego kanonu to jedno, jak dla mnie to jedna z najlepszych książek SW. W ogóle nie za bardzo mi pasi porównanie że "Legendy" były super i nowy kanon < EU.
Tak po prawdzie, to o ileż inaczej potoczyły by się losy Cieny i Imperium, gdyby Tarkin nie zginął na DS tylko dalej byłby tym dobrym wujkiem protektorem, temperujacym różnych buców od których i imperium nie jest wolne. Niestety.
Co do akcji na Genosis, to poczytaj Lorda Budziola Nic odkrywczego.
Zaś aby wyczuć zło od Vadera czy Palpka, to nie trzeba byc wrażliwym na moc, Vader wzbudzał grozę wśród imperialnych oficero samym pojawieniem się.
Najciekawsze, że historia jest z jednej strony rozwojowa, bo zakończenie jest otwarte, z drugiej zaś w ep. VII nie mamy ani Cieny, ani Thana, ani Nasha - a ponoć jest to "Journey to TFA". Czyżby ep. VIII miał nas czymś zaskoczyć?
Poza tym książka chyba nie kłóci się ze starym kanonem, a więc każdy z tych userów mający w avku żółty pasek "Legends" może to przeczytać
Przy odrobinie dobrej woli można się naszych bohaterów dopatrzeć W OT, więc gdzie "legendom" do nich
- gang przestępców pod dowództwem Mace`a Windu, niedopuścił do legalnej egzekucji na Geonosis LOL. Zdziwiło mnie takie ujęcie tej kwestii w imperialnych podręcznikach.
To było akurat zajebiste przełożenie naszej ziemskiej propagandy na grunt galaktyczny - od razu skojarzyło mi się z oświadczeniami wydawanymi przez naszą obecną władzę
chyba pierwsza książka w nowym kanonie bez politpoprawności,
Demonizujesz, nie przypominam sobie wątków homoseksualnych w takim Tarkinie albo Battlefroncie.
To chyba był dla mnie największy pozytyw - ukazanie niektórych ważnych, kultowych wydarzeń, postaci z filmów w zupełnie innym świetle. W ogóle opis podejścia do świata i propaganda z perspektywy imperialnych jest w tej książce genialna. Naprawdę można było uwierzyć w to, że Rebelianci to takie ISIS, a Imperium po prostu jest sprawiedliwe.
Co do Thane`a i Cieny. początek spoilera Zakończenie jest ultra otwarte. Jeśli już pojawią się w VIII bądź XIX to raczej w jakiś małych rolach. koniec spoilera
Nie wiem czy chciałbym aź XUX epizodów. Uniwersum jest tak wielkie, że mogą przez kilka lat robić spinoffy
No ale przecież rebelianci to terroryści a wojny klonów rozpętał Mace Windu swoją nieodpowiedzialną akcją na Genosis. Taka jest prawda i Lord Budziol i ja od dawna o tym mówimy.
Budziol to trochę taki Nash Winrider xD ciekawe czy też chudy i długowłosy
W związku z tym ,że jest tu trochę mało recenzji to stwierdziłam ,że napiszę tylko ,że pozbieranie się do tego trochę mi zajęło.
Dobra startuje:
-O dziwo spodobał mi się Jelucan po przeczytaniu streszczenia z tyłu książki można się było spodziewać ,że to jakieś kolejne Tantoine ,ale była jakaś różnorodność góry,skały,jaskinie więc planeta według mnie w miarę.
-Kultura Jelucana fajna nawet podział na dolinowców i drugofalowców tylko trochę dziwne ,że przez tyle tysiącleci to się utrzymało.
-S cena z przybyciem imperium była fajna tylko po kiego był tam Tarkin.
-Później pozytywnie mnie zaskoczyło to ,że nie lecieliśmy przez te wszystkie lata tylko było coś tam napisane o tym na paru stronach. W tym bardzo ciekawe ujęcie postaci Mace Windu facet ,który przeszkodził w legalnej egzekucji na Genosis ciekawie to Imperium ujęło.
-służba w akademii i imperialnej armi Thana i Cieny na początku była w miarę fajnie przedstawiona więc to nawet szybko zleciało.
-Ładnie było opisane użycie DS i reakcja Nasha ,który był z Alderana.
-Nawet zręcznie wszystko wepchali w epizody choć z początku się wydawało ,że aktorce to się nie uda.
-Fajnie było pokazano przemiana Thana stopniowa ,a nie takie ,że od razu bojownik o wolność.
-Na końcu strasznie mnie wkurzało to całe myślenie Cieny ,że przysięgało wierność imperium i nie może się od tego odwrócić.
-Wątek głowny był dobry i fajnie rozbudowany i ksiązka miała bardzo dobry styl pisania więc liczę na to ,że Claudia Gray jeszcze wróci.
-Dobrze pokazane realia armi Imperium i Rebeli
w Imperium raczej wszystko było zgrubsza takie same ,ale w rebelii byli i pesymiści,wariaci którzy po Endorze myśleli ,że galaktyka jest wolna i rozwalili całe imperium,i normalni piloci ,którzy słuchając o wyczynach Luka i spółki przewracają oczami.
-jeszcze duża rola propagandy mi pasowała np. to ,że palpi według propagandy miał lekko pomarszczoną twarz ,ą jak było naprawdę to wszyscy wiemy.
-Dużo nawiązań za to wielki plus i to nie tylko do jednej rzeczy tylko do różnych.
Książka była bardzo dobra lekko się ją czytało więc myślę ,że nawet najbardziej zagorzali legendowcy by ją mogli przeczytać, W moim odczuciu książka zasługuje na mocne 9/10.
Widze same pozytywy przynajmniej w tym temacie bo w starym było trochę krytyki więc tu wrzucę swoja opinię:
+ epizody ukazane z pkt widzenia imperium
+ propaganda imperium
+ przystępnie napisana
+ Nash
+ w końcu wiem skąd ten niszczyciel wzioł sie na Jaku
+ pokazanie że wojna nie skończyła sie wraz ze zniszczeniem DS2
- wątek romansu po połowie książki gdzie polegał na zasadzie (-ty idioto -chodźmy sie bzykać -fajnie było do zobaczenia)
- syndrom małej galaktyki (jak to możliwe że spotkali większość ważniejszych postaci w galaktyce)
- w zasadzie brak jakiejś fabuły
ogólnie czytało się dobrze ale jednak z nowego kanonu zdecydowanie wolę battlefronta 7/10
Ten moment, kiedy uświadamiasz sobie, że najbardziej wychwalaną, uznawaną za "najdojrzalszą" wśród twórców SW u Myszatego jest pisanina grafomanki od wampirków która bez kozery przyznaje się do inspiracji "Zmierzchem"... 😁
No ale dziwy nie na miejscu. W końcu taka bida twórcza jaką jest "Trylogia Thrawna" Zahna jest powszechnie uważana za arcydzieło. 😩
I co by nie rzec o Gray, przynajmniej czyta się to w miarę przyjemnie i z prędkością wiatru...
Inna rzecz że dobijający jest zachwyt modelem związku gdzie dwójka kochanków manipuluje sobą w sposób tak niesłychanie obrzydliwy.
"Wydam cię, bo nie teraz jesteśmy wrogami. Ale mam swój honor. Zrobię to dopiero za tydzień jak się już wybzykamy za wszystkie czasy"...
Ten romantyzm zabija.
Nie widzę związku między zachwycaniem się jakimś wątkiem i identyfikowaniem się z danym zachowaniem, wartościami. Podobało mi się przedstawienie ich związku na przestrzeni całej książki, ciekawiło mnie co będzie dalej, aczkolwiek nie muszę uważać, że tak powinien wyglądać związek.
Co do hejtu na "Wydam Cię, ale najpierw pójdźmy do łóżka, dam Ci trzy minuty i wzywam Niszczyciele." - z takiej perspektywy jest to mocno powierzchowne, ale zwróć uwagę na to, że Ciena przez całe życie była uczona, że honor to najważniejsze co może mieć człowiek. Dla Imperium była w stanie poświęcić wszystko, a uczucie do Thane`a powodowało, że była w stanie nagiąć ten honor do granic swoich możliwości. Też w paru miejscach książki było wspomniane, że Thane i Ciena chcieliby móc być razem, żyć sobie spokojnie, ale przywiązanie do honoru, obecna sytuacja w galaktyce nie pozwalała im na to (przynajmniej Cienie). Gdyby nie przeciwności, pewnie tak wyglądałaby ich relacja, a nie tylko szybki seks i wracam do swoich ziomków.
Odnosząc w ogóle ich związek do współczesnego świata to i tak jest wielokrotnie lepszy niż standardowy model związku w Polsce (na świecie pewnie też). Jak dobrze pójdzie to jest fajnie, miło przez pierwsze kilka lat, potem ludzie biorą ślub, dziecko, drugie i stopniowo związek zaczyna istnieć tylko na papierze i często tylko z powodu dzieci. Jak się tak zastanawiam to chyba wolę takie związki jak Lei i Hana, którzy rozeszli się gdzieś tam pomiędzy 6 i 7 częścią, ale to uczucie cały czas było w nich silne. Czy właśnie Thane`a i Cieny, którzy mimo bycia po dwóch stronach barykady, nie potrafili wyrzucić siebie z pamięci. Choć wiem, że działa tu też reguła niedostępności, która jeszcze nasilała ich uczucie.
Przecież nie twierdzę że zachwyt wiąże się z utożsamianiem. Co budzi mój wewnętrzny sprzeciw to twierdzenia że związek starwarsowych Romeo i Julii był"dojrzały"...
A,i to nie jest Przytyk do czytelników z Bastionu, ale ogólna obserwacja. (Żeby się znów kto nie poczuł personalnie urażony). To samo wypisują na goodreads 😜
Inna sprawa że Szekspir tyż nic mądrzejszego w swej istocie nie wypłodził. Ale za to jak tę płytkość pięknie ubrał w słowa😁
Princess Fantaghiro napisał:
Inna sprawa że Szekspir tyż nic mądrzejszego w swej istocie nie wypłodził. Ale za to jak tę płytkość pięknie ubrał w słowa😁
-----------------------
Coś w tym jest Ale Utraconych Gwiazd nie brałbym za 100% romansidło. Myślę, że gdyby nie było tej tematyki wojenno-imperialno-rebeliancko-indoktrynacyjnej to książka by na pewno straciła na wartości i to mocno.
-Inna rzecz że dobijający jest zachwyt modelem związku gdzie dwójka kochanków manipuluje sobą w sposób tak niesłychanie obrzydliwy.
No ale to właśnie jest fajne, nie że on taki śliczny a ona urocza a nad głową kwietny ma wianek... Jsk również to, że to jest marginalne.
"Wydam cię, bo nie teraz jesteśmy wrogami. Ale mam swój honor. Zrobię to dopiero za tydzień jak się już wybzykamy za wszystkie czasy"...
Ale Really, Seriously? Mamy tego jedną/dwie strony i potem znowu jedna-dwie strony i tyle tego "wybzykania za wszystkie czasy" - 4 (słownie CZTERY) strony na kilkaset - ja wiem że może i głodnemu chleb na myśli, ale bez przesady. Ta książka nie jest o tym i nie jest to żadne romansidło ani żadna historia Romcia i Julki (jakby była, to we wraku niszczyciela na Jakku były by dwa szkieleciki).
Powtórzę się - "Lost Stars" to historia Imperialnych Kadetów – opowiedziana na tle toczącej się w galaktyce wojny – czyli historii znanej z OT, rozciągniętej w czasie do bitwy na Jakku. Choć akcja koncertuje się dwóch z nich i ich wyborach życiowych, to w zasadzie opowiada o całym pokoleniu, które skorzystało z szansy jaką dawało im Imperium – wyrwania się z własnych planet i realizacji dziecięcych marzeń o lataniu w galaktyce. Pamiętacie, że dokładnie to samo było marzeniem Luka Skywalkera? Tylko tutaj autorka oszczędza nam politycznie poprawnej frazy „nienawidzę imperium”. Więcej, Imperium jest dla bohaterów powieści jedyną szansą na wyrównanie możliwości – jak mówi ojciec Cieny – za Republiki obywatel II-kategorii, skazany na bycie pogardzanym i na wysługiwanie się obywatelom z „drugiej fali” osadników – „Imperium szanuje ciężką pracę. Absolutną lojalność. Jego wartości są takie same jak nasze. Ci z „drugiej fali”- oni nie myślą o niczym innym jak o wypchaniu swoich własnych portfeli … Teraz mamy rożne sposobności. Lepsze. Widzimy to wyraźnie, czyż nie? … Masz więcej możliwości, Ciena. Masz szanse zrobić więcej. Być czymś więcej”.
Owszem, jakaś historia miłosna jest, bardzo w tle - ale robienie z tego R&J Starwarsów to spłycenie jej zawartości.
Finsterze, - być może wbrew pozorom - nie mam charakteru Miraj Scintrell i nie jara mnie hate-sex , no w każdym razie nie w realu, bo fanfiki to co innego.
Jeśli w życiu ktoś się decyduje bzykać z drugą osobą mając w tym momencie do niej głównie uczucie duużej złości... to imo coś nie halo, niezdrowe dość jest.
A i opinia o tej książce jako historii Starwarsowskich Romeo&Julii to nawet nie tylko moje, na goodreads masz, o, takie kwiatki:
STAR WARS + ROMEO AND JULIET + CLAUDIA GRAY = EPIC
Przy czym nie twierdzę że to nie jest fajna książka, przeciwnie, jak już pisałam przyjemnie się czytało, a w mojej opinii pani Claudia od czasów pisania o wampirkach wyrobiła się jeśli chodzi o styl.
Oczywiście, Kazantzakisem ani Anne Rice nie jest, nie wymagam
Ale pisze imo na tyle spoko, że nawet bym się nie obraziła jakby Mysz zleciła kobietce swoją adaptację prequeli
-Jeśli w życiu ktoś się decyduje bzykać z drugą osobą mając w tym momencie do niej głównie uczucie duużej złości... to imo coś nie halo, niezdrowe dość jest.
No bez przesady (znaczy co do relacji bohaterów), tam nie ma nienawiści sensu stricte, ot, on kocha ją ale nie kocha imperium, ona kocha jego ale bardziej kocha imperium (lub przynajmniej tak samo) - taki "trójkącik"
Romeo i Julka toto nie jest, bo raz że to nie jest o nieletnich smarkaczach, dwa to jednak uczucie ich nie zabija w ostateczności.
Ale serio Kaznatakisa stawiasz na równi z Rice
-Jeśli w życiu ktoś się decyduje bzykać z drugą osobą mając w tym momencie do niej głównie uczucie duużej złości... to imo coś nie halo, niezdrowe dość jest.
zmienisz zdanie za parę lat, gdy dowiesz się co to seks na zgodę
Nie potrafisz odróżnić seksu na zgodę od manipulacji najniższego sortu.
>Inna rzecz że dobijający jest zachwyt modelem związku gdzie dwójka kochanków manipuluje sobą w sposób tak niesłychanie obrzydliwy.
No, przecież jedyny prawilny model związku to słodzenie sobie przez 500 stron albo nieszczęśliwa miłość i zabicie się bo On ma inną bardzo dobrze, że tak autorka zrobiła, to było całkiem ciekawe.
Jaka jest według Ciebie najlepsza książka SW? Kanon/Legendy obojętnie
Moją ulubioną jest Revenge of the Sith by Stover. Uważam że żaden pisarz SW nie ujął problemu borderline! Anakina/Vadera lepiej.
Ba, Stover po prostu się tam nawet stylem pisania "zanakino-vaderzył"
To jest wzorowa adaptacja. RotS wygląda jakby Lucas się naćpał i do tego dostał sraczki, a adaptacja jakby Stover biegał za Lucasem i wszystko sprzątał. Doskonałe rozwinięcie i pogłębienie filmu, naprawienie praktycznie każdego filmowego niedopowiedzenia i debilizmu, dodanie wielu nowych rzeczy. Suchary Anakina na Mustafar, albo to jak Palpatine wrobił Jedi nagraniami... miód!
Po pierwsze, to o ile mi wiadomo Lucas modyfikowallł na planie własny scenariusz, o czym świadczą istniejące liczne sceny usunięte.
Po drugie, wg mnie George po prostu wyśwignął w czorty praktycznie wszystko co mogłoby świadczyć o tym że zachowanie Anniego/Vaddiego było zwłaszcza w RotS, racjonalne...
To nie sychary, to borderline : "Cienka linia dzieli to co w nas najlepsze od tego co najgorsze."
"Nas? " Wolne żarty. Ale chorych na BPD, jak najbardziej. Nie mówiąc już o rozszczepie osobowości.
Princess Fantaghiro napisał:
to borderline
-----------------------
Gunwo, a nie bordeline. Tak cenisz sobie zdanie Lucasa i uważasz go za mistrza to napisz do niego list z zapytaniem. Zapewniam Cię, że zaprzeczy jakoby Anakin miał coś takiego. Wtedy może w końcu przestaniesz spamować tym w każdym temacie jaki Ci się napatoczy.
Nie sposób nie podpisać się pod powyższa wypowiedzią " rencami i nogami". Akurat to jedna z lepszych książek SW, a na pochwałę zasługuje również tłumaczenie pana Macieja Szymańskiego zreszta z tego co pamietam fana Gwiezdnych Wojen. Może ktoś wie czemu przestał tłumaczyć książki gwiezdnowojenne?
O tak, tłumaczenie też jest bardzo dobre.
- Lord Sidious powiedział, że nie będziemy niepokojeni...
- Musiały być jakieś zakłócenia. Chodziło o to, że nie będziecie niepokrojeni.
<3 dobrze, że wtedy nikt nie doniósł do Disneya, że tłumacz coś dodaje, bo wątpię by taka gra słów była możliwa w dwóch językach
Tłumacz ma nieraz ciężki orzech do zgryzienia, każdy język ma swoje specyficzne zwroty, idiomy, czy jest po prostu gra słów które to jeżeliby były przetłumaczone słowo w słowo, wzbudzilyby u czytelnika uśmiech politowania. Dlatego twórcza inwencja tłumacza jest nie raz wskazana, byleby nie niszczyło to istoty wypowiedzi w książce. Co zaś Disney`a, to 2005 r. nie miał on praw do książek gwiezdnowojennych, prawa należały wtedy do imperium Lucasa - więc nie mieliby podstaw tego się doczepić - a czy ktoś u Disney`a zna język polski?
Też uwielbiam, przy tej książce film to trochę żart
Ogólnie według mnie to Stover się tylko poślizgnął przy Cieniach Mindora, reszta spod jego ręki to są takie kybery, że łeb urywa.
RedValdez napisał:
reszta spod jego ręki to są takie kybery, że łeb urywa.
-----------------------
Ładnie to ująłeś
Tak sobie czytam niektóre wypowiedzi i zastanawiam się czy aby na pewno przeczytałam tę samą książkę
Nie będę się za dużo rozpisywać, bo w większości musiałabym zdublować to, co napisali Mossar i Finster Vater.
Jest to jedna z lepszych pozycji nowego kanonu, choć w moim odczuciu nie przebija Bloodline. To pięknie opowiedziana historia o dorastaniu, przyjaźni, szukaniu własnej drogi życiowej oraz wierności ideałom. Brutalne zderzenie młodzieńczych marzeń z rzeczywistością i konieczność podjęcia decyzji co robić dalej. Jak widać nie ma dobrych i złych wyborów, bo każdy niesie za sobą poważne konsekwencje, a każdy bohater ma czyjąś krew na rękach. Wątek miłosny, to zaledwie ułamek tej książki wprowadzony żeby dodać dramatyzmu wyborom głównych bohaterów. Gdyby go nie było, mój odbiór tej książki pozostałby taki sam.
Bardzo mi się podobało przedstawienie kultury mieszkańców Jelucan oraz propagandy Imperium. Wzmianki o dobrze wszystkim znanych postaciach były nienachalne i tworzyły klimat. Podobało mi się również otwarte zakończenie i tak pół żartem pół serio myślę sobie czy ktoś już wpadł na pomysł, że początek spoilera Rey może być córką Cieny i Thane`a koniec spoilera
Tak sobie przeglądam sklep i wpadłam na mangową adaptację powieści...
https://www.amazon.com/Star-Wars-Lost-Stars-manga/dp/1975326539/ref=pd_sim_14_63?_encoding=UTF8&pd_rd_i=1975326539&pd_rd_r=0D6MGM0HCK181ETGJM6P&pd_rd_w=TcuEW&pd_rd_wg=bt1fA&psc=1&refRID=0D6MGM0HCK181ETGJM6P
Podzielam zdanie wielu poprzedników. Na chwilę obecną moja ulubiona gwiezdno-wojenna książka. Bohaterowie, historia, ukazany świat i przygody, długo by wymieniać... Dosłownie wszystko mnie w tej powieści urzekło i żałuję, że ta historia musiała się już skończyć. Gdzieś tam po cichu liczę, że może kiedyś, kiedyś będzie kontynuowana ale to tylko moje prywatne małe marzenie.
Tempo czytania książęk nowego kanonu jest u mnie wprostproporcjonalne do tempa wydawania książek SW przez Uroboros ale dzięki temu nie muszę denerowować sie na kolejne obsuwy wydawnicze O tej pozycji krąży dość powszechna opinia iż jest to zdecydowanie najlepsza książka nowego kanonu. Po lekturze książki Claudi Gray muszę się z tą opinią zgodzić.
Utracone Gwiazdy- to całkiem udana miłośc w czasach zarazy... znaczy miłość w czasach Imperium. Romans jak na książki young-adult (za którymi specjalnie nie przepadam, ale to temat na inną dyskusję) wypada bardzo przekonywująco i ani przez moment nie wydaje się ckliwy czy sztuczny. Autorka zdecydowała się pokazać jaki wpływ miały wydarzenia filmowe na ludzi walczących w tym konflikcie lecz nie grających może ról pierwszoplanowych. I to zostało przedstawione bardzo dobrze - bezradność jednostek w obliczu ogromnych zmian w galaktyce. Autorka nie wgryzła się raczej w świat przedstawiony, zarówno trening w imperialnej akademii oraz póżniejesz służba w różnych jednostkach czy na róznych okrętach, zasługuje na odrobinę lepsze przedstawienie jednak nie taki był cel tej książki i należy to zaakceptować. Całość czytało mi się bardzo sprawnie (język jest dość prosty) ale po raz pierwszy przy lekturze książki z nowego kanony chciałem wiedzieć co wydarzy się w następnym rozdziale. I chętnie przeczytałbym kontynuację losów głownych bohaterów.
Mocna pozycja tej ksiązki pokazuje również to że do tej pory przeczytane książki prezentowały dość słaby poziom. Jednak spokojnie mogę dać 8/10 w skali książek nowego kanonu. Oby tylko poziom się utrzymał.
Tako rzecze wieść gminna:
https://twitter.com/profhulkslab/status/1488947072699015169?s=21
Z jednej strony fajnie, bo ktoś docenia jedną z najfajniejszych książek Star Wars: będą gadżety z Cieną i Thane`em, a może będzie to impuls, by Lucasfilm zamówił u Claudii sequel
Ale jeżeli ma mieć w tym udział Filoni albo jego akolici.... brrr... obawiam się, do czego zostanie ten projekt sprowadzony.
Źródło niezbyt wiarygodne, ale warto odnotować.