Nie oceniam przez pryzmat kultowej animacji, bo po prostu jej nie widziałem.
Jeżeli chodzi o pozytywy, no to cóż z racji tego, że cyberpunk jest bliski memu sercu, to fajnie było zobaczyć kolejny w tym roku film utrzymany w takiej konwencji... no i w zasadzie tyle.
Wizualny projekt miasta zwyczajnie mnie zawiódł. Mało futuryzmu w tym świecie, jest zbyt współczesny- wiem, że to wynika z kształtu świata, jaki wykreowano mandze i animacji, no ale filmowo nie zdaje on dla mnie egzaminu i tyle.
Scarletka robi co może, ale w ogóle mnie nie rusza, może jestem uprzedzony, bo black widow też mi zasadniczo spływa. Binoche mnie na początku irytuje swoją manierą zatroskanej pani naukowiec, potem po prostu ją toleruje. Reszta może być na zasadzie „niech sobie będą”.
No, ale film nie ustaje w wyścigu serwowania złych rzeczy, tylko po prostu przenosi je na inne płaszczyzny. Ekspozycja to słowo klucz, jeżeli chodzi o to, co najbardziej mnie wkurza w tym filmie. Przez pierwsze 20 minut powtarzają człowiekowi jak idiocie, że Scarlett jest wyjątkowa, bo duch w pancerzu, ona ma ludzki mózg i takie tam. Dalej ciągną ten cyrk przy scenie początek spoilera gdzie zły korporacyjny pan-do którego jeszcze wrócę- rozkazuje zabić Motoko. Ziew. koniec spoileraFajnie, załapałem po pierwszym razie. Wypchajcie się z tym, to jest nudne. Jak chcecie, żeby mi zaczęło na niej zależeć, to pokażcie jakąś sensowną relację tej pani z kimkolwiek w tym filmie. Choćby z psami z alejki. Serio. Zaraz... nie mogliście wykorzystać tamtej czarnoskórej pani, przez trochę więcej niż te 10 minut? Jezu, kto tu pisał scenariusz. No i w sumie podwójny hejt za to, że w ogóle tak wykładali na tacy tę wyjątkowość Scarlett, zamiast zostawić człowiekowi chociaż niedopowiedzenia, nie wiem wolność interpretacyjną?
Podbudowa postaci Major początek spoilera cały ten motyw z poprzednim życiem w jakimś squacie jako działaczka czegoś na kształt futurystycznej antify koniec spoilera bardzo mnie odrzucił. Finał to już jest szczyt syfu. początek spoilera Zły korpo pan, który jest absolutnie nijaki, chce rozwalić dzielnych bojowników walczących ze złymi korporacjami. No o ile postać Kuze jako cyberhakera pachniała mi egzaltacją, to byłaby ostatecznie dużo lepszym wyborem na głównego antagonistę, bo chociaż miała mdłe, motywacje to były to one jakieś . Niestety dostaliśmy jeden z najgorszych typów przeciwnika, jaki istnieje. Cała jego charakterystyka to „Jestem złym korpo kapitalistą, który chce mieć pieniążki i władze” koniec spoilera Mmm, ale to był wyborne, normalnie jak generyczny zły z filmów Marvela, z tym że tutaj jest jeszcze gorzej. No i do tego początek spoilera happy end. Liczyłem, że nie pójdą po linii najmniejszego oporu i chociaż uśmiercą postać Major. koniec spoilera. Film jest przez to koszmarnie hollywoodzki. Wypchajcie się x2
Ten obraz jeszcze by uszedł w tłoku, gdyby nie miał niefarta dzielić tego samego roku premiery z innym przedstawicielem konwencji cyberpunku.
Analogie do najnowszego filmu Villeneuve’a z nasuwają się same. Tam wizualna warstwa autentycznie kreowała świat tyleż monumentalny co i przytłaczająco smutny, kiedy ghost jest absolutnie nijaki i przezroczysty ze swoją stylistyką. W 2049 twórcy nie zarzucali nam łopatą do mózgu rozważań na temat tego, gdzie zaczyna i kończy się człowieczeństwo, ale wzięli postacie K, Joi, dali im wspólny czas ekranowy, rozwinęli wątek Rachel i przemyślenia nasuwały się same. Najfajniejsze jest, że wiele kwestii zostawiono tam otwartych do interpretacji. Nie tak jak w Ghoscie, gdzie już postanowiono „no tego wiesz, masz duszę, czyli jesteś wyjątkowa! Dusza w skorupie! Rozumiesz? Powtórzę jeszcze raz, masz duszę!” i cały film usilnie tego się trzyma.
Ludzie w sieci naprawdę sensownie potrafią przedstawiać skrajnie różne interpretacje 2049-reddit to autentyczna kopalnia skrajnie różnych opinii, nawet wobec scen, które zdają się bezpośrednie w przekazie, a jednak ich zróżnicowany odbiór jest logiczny i spójny, bo wynika ze struktury filmu.
Ghost tymczasem jak przystało na generyczny, hollywoodzki film nie pozostawia żadnych niedomówień. Tak naprawdę o tym filmie nie da się dyskutować na serio, bo i nie ma o czym. Wypada koszmarnie bezpłciowo, tak jakby wszyscy na czele z reżyserem i obsadą uznali swoją impotencję twórczą na planie tego filmu za przykry fakt i przyszli tylko odbębnić robotę z powodu podpisanych kontraktów.
To niestety dość słaby film akcji, z fatalną próbą sprzedania czegoś głębszego. Nie ma do zaoferowania niczego w warstwie dialogowej, intelektualnej i emocjonalnej. W pewnym sensie wydał mi się naprawdę paskudnie obelżywy w tych próbach ambicji- ekspozycja aż bo bólu zębów.
Aż strach się bać jak bym go odebrał przez pryzmat oryginału. Wiem jedno, muszę obejrzeć, w krótkim odstępie czasu coś dobrego, bo ten film zabija mnie swoją bylejakością.