O matko, znowu - po tylu latach - wkręciłem się w pisanie tych pojeb***ch opisów meczów i teraz będę Wam tylko zatruwać życie. 😝😂
Na razie tylko mecze 1/8, bo znów poczułem ten kronikarski obowiązek, który zawsze towarzyszył mi przy tych opisach, by napisać o wszystkim, nawet jeśli miało miejsce stosunkowo dawno temu.
Brazylia - Meksyk 2:0
Jako że jeszcze nie miałem okazji opisać tego meczu (w zasadzie to nie chcę za bardzo używać tego słowa, nie bez powodu we wcześniejszych dwóch dwóch postach, w których komentowałem (o, to o wiele lepsze słowo!) wydarzenia z pierwszych czterech meczów fazy pucharowej starałem się tego wyrazu unikać jak ognia, mając w pamięci dawne czasy, gdy nikomu interesującemu się piłką na Bastionie moje legendarne już opisy meczów z niczym dobrym się nie kojarzyły 😜), a Brazylia zagrała już następny, który na całe szczęście przegrała (😁), to nie będę się na temat tego spotkania jakoś szczególnie rozpisywał (zawsze tak piszę, i wiadomo, jak zawsze się kończy 😝). Krótko: Brazylia mi się kompletnie w starciu z Meksykanami nie podobała. Może miała kilka mocnych punktów, nimi na pewno są Coutinho, Paulinho i Casemiro, dzięki którym wygrała walkę w środkowej strefie boiska, ale to nie jest to. To nie ta genialna Brazylia. Ta kadra w tym i wcześniejszych meczach grupowych nie pokazała nic, z czym moglibyśmy kojarzyć tę dawną Brazylię. Oczywiście, ta kadra jest bardzo europejska, przez co rozumiem dużą odpowiedzialność taktyczną i brak tej typowo brazylijskiej mentalności, która nakazuje grać im szalenie w ofensywie, bez zahamowań i ograniczeń. Patrząc na ich nieprzekonującą grę, może to ueuropejskowienie Brazylii pod względem odpowiedzialności za piłkę, ustawienie i tak dalej dobrze na nią nie wpływa? Trudno powiedzieć. Żałowałem natomiast Meksyku, który zagrał znowu fajną piłkę, ofensywną, z polotem. Tyle że granie otwartej piłki z Brazylią w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków dobrze się nie kończy. Trzeba mieć zarówno wyśmienitą ofensywę, jak i defensywę (😂), by grać tak z Brazylią. Niestety dla Meksykanów, oni mają tylko dobrą ofensywę i co najwyżej poprawną obronę, choć patrząc na to, ile stracili bramek na tym turnieju, bo aż sześć w czterech meczach, chyba nie da się tego o nich powiedzieć. Natomiast zawsze prezentują taki styl, który jest miły dla oka. Zero kalkulacji, wszystkie siły do przodu. Szybka gra, techniczna, na jeden kontakt, a jeszcze częściej bez przyjęcia. Dużo fantazji i finezji. Ale zespół - jak się okazuje - mają za słaby na coś więcej. Muszą najwidoczniej poczekać na lepsze pokolenie, bo trochę braków w ich kadrze jest. No i nie można sobie pozwalać na niewykorzystywanie takich okazji, jakie z Brazylią zmarnowali.
Szczerze mówiąc, nie był to jakiś porywający mecz. Raczej go nie zapamiętam na dłużej, ale ilekroć by mi się w przyszłości przypominał, w co wątpię, to raczej ze względu na pajacerkę Neymara i wysyp memów z nim w roli głównej. To turlanie się w jego wykonaniu to coś naprawdę żenującego. Inna sprawa, że Layun powinien dostać za nadepnięcie go czerwoną kartkę. Nie wiem, czemu sędziowie są na tym turnieju tak oszczędni jeśli chodzi o dawanie przede wszystkim czerwonych kartek. Bo kilka więcej na pewno powinno być.
Ocena meczu: 5/10
Belgia - Japonia
No, i to dopiero był mecz godny mundialu. Nie ukrywajmy, na tym turnieju mało takich jest, w zasadzie można by je policzyć na palcach jednej ręki. Ten z kolei może nie dostarczył nam aż tylu emocji co choćby niedawny mecz Francji z Argentyną, który niewątpliwie był najlepszym jak dotychczas, ale można postawić taką tezę, że czym więcej bramek, tym lepszy mecz. Jak wiadomo, nie zawsze ilość goli to gwarant dobrego jakościowo meczu. Te mistrzostwa pokazują w zasadzie, że tak jest. W meczu Hiszpania - Portugalia padło sześć bramek, we wspomnianym Francja - Argentyna siedem, a w tym pięć. I powiedziałbym, że to trójka najlepszych spotkań. Takich, gdzie było mniej niż trzy gole, a były więcej niż przyzwoite, można naliczyć ze dwa lub trzy.
Co do samego meczu, to rzecz jasna ściskałem kciuki za Belgów, jako że zawsze kibicuję europejskim zespołom w starciach z ekipami spoza naszego kontynentu. Tym bardziej przeciwko tak bardzo pozbawionym honoru drużynom jak japońska. Szczerze życzyłem im porażki 0:10 po tym, co wydarzyło się w meczu Polska - Japonia, ale wychodzi na to, że los się do nas uśmiechnął, bo sprawił, że Japończycy mogli wyjeżdżać z mistrzostw z większym poczuciem, że są frajerami i z większym zdołowaniem, przytłoczeniem. Bardzo im tak dobrze. Choć trzeba przyznać, że zagrali dobrą pierwszą połowę i pierwszy kwadrans drugiej, w którego trakcie zdobyli dwie bramki. Bardzo podobał mi się Inui i Kagawa, który zagrywał bez przyjęcia, dużo widział, miał w zasadzie oczy dookoła głowy. Prawdziwy plejmejker. Żeby Zieliński grał tak jak on, to ja już będę zadowolony. Do De Bruyne`a jest mu jeszcze daleko, ale w tym turnieju jak do tej pory Belg nie pokazał się z jakiejś oszałamiającej strony. Oczywiście, ta akcja w samej końcówce doliczonego czasu gry, rajd przez całą długość boiska i rozrzucenie piłki na skrzydło w wykonaniu Kevina było imponujące i z pewnością na długo zapadnie nam w pamięci, jako że była to jedna z najlepszych akcji tych mistrzostw, ale oprócz niej niewiele pokazał. Był skryty, zupełnie nie pod grą. Mało dał zespołowi z przodu, a przecież to właśnie do gry ofensywnej jest stworzony. On natomiast za często schodził głębiej, niemal pod linię obrońców, często ich asekurując, podczas gdy z tego typu zadań powinien być odciążony przez Witsela, Dembelego czy Fellainiego. Który wchodzi i strzela. Naprawdę dla mnie to niepojęte, że tak proste, wręcz prostackie rozwiązania okazują się czasem najskuteczniejsze. Mając tylu genialnych ofensywnych graczy oczekiwałbyś od nich pociągnięcia zespołu i jeśli ktoś już miał doprowadzić do wyrównania, to w pierwszej kolejności twój wzrok kieruje się w stronę Hazarda, De Bruyne`a, Mertensa czy Lukaku, a nie - na miłość boską - Fellainiego! Okazuje się, że niepotrzebne są piękne, koronkowe akcje, sztuczki, niesamowite rajdy i dryblingi, a wrzucenie piłki na pałę w pole karne, a tam ten bydlęcy wielkolud strąci tą nadmiernie owłosioną łepetyną piłkę do bramki. 😝
Zaimponowała mi Belgia tą pogonią za wynikiem. Już w zasadzie byłem zrezygnowany przy 0:2 i nie wierzyłem w odrobienie strat, a tu taka pozytywna niespodzianka, która może dać im kopa w dalszej części turnieju (jak się okazało - już dała 😊). A poza tym to nie rozumiem logiki Japończyków, którzy myśleli, że przy swoim mikrym wzroście będą w stanie wygrać pojedynek powietrzny z belgijskimi wieżowcami. A Courtois wyprowadził perfekcyjną kontrę. Wyobrażacie sobie, by w takiej sytuacji Szczęsny lub Fabiański od razu wyrzucili piłkę pod nogi najbliższego kolegi z zespołu, by ten pociągnął akcję? Nie, byłby pad na murawę i wyczekiwanie na ostatni gwizdek sędziego. A tak, jako że Courtois to nie Szczęsny ani Fabiański, byliśmy świadkami - jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie - najlepszej akcji tych mistrzostw. Na pewno najszybszej, bo trwała ledwo dziewięć sekund i myślę, że pod tym względem nikt i nic jej nie pobije. To będzie jeden z dwóch charakterystycznych obrazków tego mundialu. Drugim będzie rzecz jasna rajd Mbappé w meczu z Argentyną.
Ocena meczu: 7,5/10
Szwajcaria - Szwecja
Przyznam szczerze, jest to mecz, którego nie oglądałem, bo sobie na nim zasnąłem. 😝 Gdy się obudziłem, wynik poznałem i nie miałem ochoty oglądać powtórki, choć go sobie nagrałem, by później odtworzyć, ale po komentarzach na Twitterze widzę, że chyba niewiele straciłem. W końcu to mecz ogromnej szansy dla obu ekip, bo którakolwiek by nie awansowała do ćwierćfinału, byłoby to wielkie wydarzenie w kraju, bez znaczenia w którym, bo zarówno Szwajcaria, jak i Szwecja o takim rezultacie mogły tylko pomarzyć. Mam wrażenie, że to była wielka szansa nawet bardziej dla Szwajcarów niż Szwedów, jako że oni musieli zdawać sobie sprawę z tego, że w najlepszym przypadku wyjdą z drugiego miejsca w grupie, bo umówmy się - Brazylia była pewna do wyjścia z pierwszej lokaty. Z kolei Szwajcarzy, jeśli wyszliby z drugiego, co ostatecznie się stało, trafiliby na normalnym mundialu na Niemców, ale jako że nie jest to normalny mundial, to trafili na Szwecję, trafiając jeszcze lepiej niż Brazylia, która musiała się mierzyć z drugim zespołem grupy niemieckiej, czyli Meksykiem. Umówmy się, że Szwajcaria nie miała w takim przypadku powodów do zmartwienia, stąd też remis dający im upragnione drugie miejsce w ostatnim meczu grupowym z Kostaryką. Szwedzi, bardzo ograniczeni piłkarsko, co widzieliśmy już na tym mundialu i nie tylko, radzili sobie nadzwyczaj dobrze, w drodze do fazy pucharowej mistrzostw świata eliminując kolejno Holendrów, Włochów i Niemców, czyli europejskie potęgi. Więc o wiele słabsza - przynajmniej od Niemców - Szwajcaria miałaby być dla nich wyzwaniem? Mam wrażenie, że tak do tego meczu podeszli, dzięki czemu awansowali. Dla Szwajcarów musi to być wyjątkowo upokarzające odpadać z dwóch turniejów z rzędu w 1/8 finału, i to wcale nie z potęgami, a kolejno z Polską i Szwecją. Z mojej perspektywy upokarzające to na pewno nie jest, i mam wrażenie, że z niczyjej perspektywy nie jest to upokarzające, a jedynie sami Szwajcarzy tak uważają. Oni po prostu uwierzyli już w swoją piłkarską wielkość, podczas gdy to wcale nie jest taka kapitalna drużyna. Ma dużo ograniczeń, jest limitowana, szczególnie z przodu, bo Seferović to żaden wielki strzelec, a tacy piłkarze jak Behrami czy Dzemaili to absolutni średniacy.
Szkoda mi jedynie, że jedynego gola w tym meczu strzelił Akanji, i że to był oczywiście gol samobójczy. Odwalił takiego typowego Cionka. 😝 Wypisz, wymaluj taki sam gol. Szkoda mi go, bo jestem kibicem Borussii, a to bardzo fajny piłkarz, który już w rundzie wiosennej po przejściu z Bazylei udowodnił, że ma przed sobą ciekawą przyszłość. Na tym mundialu też się nieźle prezentował, więc szkoda mi go.
Oceniać meczu nie będę, skoro go nie widziałem. 😊
Anglia - Kolumbia
Nie był to najciekawszy mecz, to od razu trzeba przyznać. Trochę biegania było, bywały lepsze momenty, ale końcówka meczu i dogrywka to już dogorywanie. Widać, że dla piłkarzy dogrywki w tych warunkach są nieludzkie.
Co do samej gry Anglików, to naprawdę jest to paskudnie grający zespół. Absolutnie nie mogę się jednak zgodzić z Przemkiem Rudzkim, który napisał w swoim poniedziałkowym felietonie w Przeglądzie Sportowym, że przypominają Niemców. W żadnym stopniu nie przypominają Niemców. Ta angielska drużyna gra o wiele gorzej, o wiele brzydziej, i na o wiele większym farcie wygrywa, mając oczywiście o wiele gorszych piłkarzy niż każda niemiecka drużyna, która cokolwiek osiągnęła. A poza tym Anglicy jak na razie niczego nie osiągneli. Awans do półfinału to nic, czym można się poszczycić, tym bardziej, jeśli mielibyśmy ich zestawić z Niemcami, dla których odpadnięcie w półfinale zawsze jest przegraną. Umówmy się, Anglicy nie są na praktycznie żadnej pozycji lepsi od nas. Wiem, jakie za chwilę głosy się podniosą, ale od razu mówię, byście nie patrzyli na ten mundial, tylko ogółem na kadrę angielską i na polską. Porównuję obie jedenastki w wariancie, że mielibyśmy grać trójką z tyłu:
Szczęsny/Fabiański - obaj lepsi od Pickforda
Piszczek - o wiele lepszy od Walkera
Glik - o wiele, wiele lepszy od Stones`a
Pazdan - porównywalny poziom co Maguire
Błaszczykowski/Bereszyński - obaj lepsi niż Trippier
Rybus - gorszy od Younga lub Rose`a
Krychowiak - lepszy od Hendersona (tyle że na pewno nie w tej formie)
Linetty - porównywalny poziom co Lingard, choć to dwie inne pozycje
Zieliński - gorszy od Allego
Grosicki - o wiele gorszy od Sterlinga, ale w formie dający o wiele więcej w swojej kadrze niż Sterling w swojej (ma tylko dwa gole w czterdziestu dwóch występach, co jest fatalnym wynikiem)
Robert a Kane... Proszę Was...
Oczywiście, to są tylko porównania z rodzaju tych publicystycznych i w żaden sposób nie przełożyłyby się na boiskowe wydarzenia. Poza tym są inne czynniki wpływające na to, że Anglicy są lepsi piłkarsko jako kadra, tak ogólnie. I to jednak nie przypadek, że oni są w fazie pucharowej, a my nie. Poza tym trzeba pamiętać, że nasi piłkarze muszą nie mieć kontuzji, być w grze i dobrej formie by mówić o większości z tych, których porównałem do angielskich piłkarzy, że są od nich lepsi.
A Kolumbia? Widać, że to są dwie inne drużyny - z Jamesem i bez Jamesa. Tutaj, mimo obecności Quintero, też świetnego rozgrywajacego, mającego to coś, się gubili, nie wiedzieli jak rozgrywać akcje. James pełnił i pełni nadal w tej drużynie podobną funkcję, co Robert u nas - grajcie na niego, a on coś zrobi, da wam czas, byście podeszli, pokazali mu się, by rozegrać akcję.
Cieszę się, że Kolumbia jednak przegrała, a Anglicy po raz pierwszy od nie pamiętam już jak dawna wygrali w karnych. Przede wszystkim cieszę się z tego, bo Anglicy to Europa, ale byłbym wściekły, gdyby wygrali mundial albo chociaż awansowali do finału (w meczu Chorwacja - Anglia jestem zdecydowanie za Chorwatami).
Ocena meczu: 5,5/10
Niech Moc będzie z Wami.