Okej, po przejściu na komputer stacjonarny obejrzałem film z podanego linku. Generalnie mam mieszane uczucia, a dlaczego to postaram się wyjaśnić jak najkrócej się da w następnej części tegoż posta.
Po pierwsze, na uwagę zasługują bardzo ładnie wykonane kostiumy oraz niebieski astromech, którego od razu polubiłem. Widać włożono w nie bardzo dużo pracy, a twórcy wiedzieli jak zrobić stroje, aby ładnie się prezentowały. Oryginalnie wypadł ten tajemniczy przeciwnik w masce (wykonanej świetnie, swoją drogą), szczególnie jego broń. Zawsze chciałem zobaczyć pazury świetlne w akcji.
Bardzo ładnie wyszło też połączenie obrazu z muzyką, tj. widoczne było ich współgranie, odpowiednie pokazanie emocji i tak dalej.
Czemu zatem mam mieszane odczucia? Przede wszystkim rażą literówki (np. horokron) czy chaotycznie opowiedziana historia w napisach początkowych. Dalej, razi brak dialogów. Wiem, że zamiar twórców pewnie był inny (co potwierdza też wspomniane wcześniej współgranie obrazu z muzyką), ale w przyszłości z radością zobaczyłbym film tej samej ekipy, z dialogami, osadzony w uniwersum Star Wars. Do poprawy powinna pójść również choreografia walki. Wygląda dość "drewnianie" i sztucznie, nie ma dynamiki, a wspomniana przez BevRemast scena z kopniakiem pokonującym Jedi to potwierdza. Co więcej, czy antagonista był wrażliwy na Moc? Miecz świetlny w rękach Jedi powinien z łatwością sobie poradzić z pazurami świetlnymi, chociaż tutaj mogę to tłumaczyć tym, iż nasz protagonista mógł być słabo wyszkolony i przeraziła go wizja walki z tym, czego w ogóle nie zna. Tylko jedno mnie trapi: Jedi po tym jak upadł wyglądał na sparaliżowanego, mimo że odległość dzieląca go od przeciwnika była wystarczająca, by uciec lub kontratakować, szczególnie jeśli spojrzy się na dużą ilość czasu, którą miał aby to zrobić. Czy zatem tajemnicza postać w masce była w stanie używać Mocy?
Miałem też podobne odczucia co BevRemast odnośnie fabuły jako całości, a właściwie jej braku. Jest ona bardzo uboga, bo w sumie mamy tutaj tylko jej zarys. Wiemy, że coś się dzieje, bo tak było napisane w napisach początkowych. Mamy potem Jedi, astromecha, jakiegoś złego z pazurami, a na końcu Togrutanina (w przeciwieństwie do BevRemasta nie sądzę, że to była Ahsoka rasa ta sama, ale ta postać jest zdecydowanie zbyt męsko ukazana, by być uznana przeze mnie za Ahsokę). I koniec. Jak na czas trwania filmu to trochę został zmarnowany potencjał.
Ale nie łamcie się! Zrobiliście kawał dobrej roboty i z radością zobaczę Wasze kolejne dzieła. Widać, że macie jakieś przygotowanie, o czym świadczą chociażby kostiumy. Sądzę, że po nabraniu doświadczenia i też nowych umiejętności (np. z dziedziny choreografii walki czy lepszych efektów specjalnych) będziecie w stanie zrobić coś bardzo fajnego.
Dobrze, że powstają fanfilmy. Jedne są gorsze, drugie są lepsze. To normalne. Wasz film nie jest najlepszym fanfilmem, jaki widziałem, ale też nie jest tym najgorszym. Podziwiam Wasze zaangażowanie w jego produkcję, która wymagała zapewne sporo roboty. Życzę powodzenia w przyszłych projektach.
(jeśli jakaś część mojego posta jest chaotyczna to przepraszam, piszę go o dość późnej porze, a chciałem jak najszybciej napisać obiecaną opinię o filmie)