Sequele często są gorsze od swoich pierwowzorów(choć nie zawsze, są takie przewyższające oryginał), dlatego myślałem, że film będzie nieco słabszy od pierwszych Guardiansów.
A tu niespodzianka - film jest tak samo świetny jak jedynka, a nawet miejscami ją przewyższa!
Szkoda, że koszulki z samą Gamorą nie znalazłem, ale mam koniec końców koszulkę z całą ekipą
Od razu uprzedzę przed spoilerami!!!
Podstawowym plusem Strażników Galaktyki 2 jest to, że ten film jest bardziej skupiony konkretnych kwestiach niż poprzednik, do tego tych najbardziej interesujących - od samego początku poprzedniego filmu najbardziej interesowała mnie kwestia porwania samego Star-Lorda w kosmos. A tutaj nareszcie mamy wyjaśnione co i jak.
W dodatku podane w interesujący i pasujący, zabawny sposób - nie do wszystkich filmów Marvela humor pasuje, narzekałem na niego choćby w Strange`u. Tutaj jednak sprawdza się świetnie.
Strażnicy po raz kolejny pakują się w kabałę - tym razem zaczęło się od podpieprzenia ogniw z jednej planety, a kończy się na ojcu Star-Lorda. Szkoda tylko, że nie wzięto J-Sona a z ojca zrobiono Ego, bo w sumie wyszłoby na to samo - choć znając popierdzielone kosmiczne oblicze Marvela, mogło być gorzej W każdym razie, Star-Lord, Gamora i Drax muszą ogarnąć ojca, a Szop z Grootem i Yondu mają swoje problemy.
Właśnie - w poprzednim filmie najlepszymi postaciami byli Gamora i Rocket, fajni też byli Kolekcjoner i Ronan(przez wielu niesłusznie shejtowany, a przecież to taki kosmiczny narodowiec). Najgorsi z kolei byli Drax i Yondu.
Tutaj natomiast Gamora z Rocketem pozostają najlepsi, ale do najlepszych dochodzą też... Drax i Yondu! Skąd ta zmiana?
Drax ma kilka ciekawych kwestii, jak chamskie pociskanie Mantis (dwa nieogary w galaktyce XD) czy scena znana już z trailera.
Natomiast Yondu... ten facet przeszedł świetną zmianę! Z lidera najemników musi stać się mścicielem na swojej dawnej ekipie, do tego dochodzi jego tragiczna historia i świetne sceny z Rocketem! W tym filmie Yondu stał się świetny i szkoda, że spotkało go to co spotkało...
Pod względem żartów jest to film dla każdego, co zaobserwowałem po reakcjach widzów: sala kinowa się śmiała ze sceny z Pac-Manem podczas gdy ja nie widziałem nic ciekawego w niej, ja z kolei się śmiałem ze scenami z Gamorą i Mantis podczas gdy reszta sali kinowej milczała, a moje koleżanki rechotały się ze sceny rzekomo dramatycznej, w czasie której reszta sali kinowej milczała
Fabularnie dostałem to, co chciałem - w końcu tatuś Star-Lorda, który również był świetną postacią, jak i cała historia wokół niego. Tylko teraz nie wiem, o czym mogliby być trzeci Strażnicy. Za to pomysłów na inne kosmiczne filmy niż GotG znalazłoby się mnóstwo - ten film jest pełen nawiązań do innych wątków z komiksów: Watcherzy(ciekawe, czy Uatu też był wśród nich), Warlock, pierwotna ekipa Guardiansów, nawet Ego w oryginalnej postaci.
Jest i kilka minusów, mało, ale jednak:
-Ego zamiast J-Sona jako ojca Star-Lorda - pisałem wyżej
-sceny po napisach, aż pięć. I spytam: a właściwie po cholerę? Tylko jedna była zabawna i godna uwagi (ta ze Stallonem i jego ekipą), reszta nic nie wnosiła. No dobra - wielu marvelowców by powiedziało, że scena z maszyną do stworzenia Adama Warlocka jest istotna, ale ja tam Warlocka nie lubię więc mi to wisi
-parę scen, jak wykrzywiające się mordy Yondu i Szopa
Ale film tak czy siak świetny, do tego z fajnym soundtrackiem - moje ulubione kawałki z niego na chwilę obecną to "The Chain" Fleetwood Mac i "Mr Blue Sky".
Powiem więcej - jak na razie to dla mnie drugi najlepszy film roku, zaraz za Johnem Wickiem 2! Na osiem obejrzanych, więc wynik wysoki. Zobaczymy co przyniesie reszta roku.