Na rebelsowym panelu właśnie zapowiedzieli "Thrawna" niejakiego Timonthy`ego Zahna - kanoniczną powieść o naszym ulubionym admirale, który również pojawi się w serialu .
https://twitter.com/sari_sjl/status/754338977931468801
Na rebelsowym panelu właśnie zapowiedzieli "Thrawna" niejakiego Timonthy`ego Zahna - kanoniczną powieść o naszym ulubionym admirale, który również pojawi się w serialu .
https://twitter.com/sari_sjl/status/754338977931468801
Spoko, ale na tej okładce wygląda jak ci niebiescy z Avatara...
Cóż... Thrawn jako część "Rebels"? Nie chcę być złym prorokiem, ale wiecie... bajka dla dzieci, dobrzy zawsze wygrywają i robią w trąbę każdego "złego" który ma miażdżącą przewagę itp. Super, że Thrawn do nas "wraca" pytanie tylko w jakiej formie.
Wow, Zahn napisze Thrawna od nowa, żeby był kanoniczny. Czyli "były sobie legendy o niebieskim admirale, a teraz wam powiem jak to było naprawdę".
W trailerze on już jest "Grand Admiral", 4 lata przed Yavin.
Sezon 3. to chyba trzy lata przed Yavin.
Sezon 1 to lata 5-4
Sezon 2 to lata 4-3
Sezon 3 to prawdopodobnie lata 3-2
W sumie nic dziwnego że przyspieszyli jego karierę, skoro w nowym kanonie Imperium skończyło się chyba maks rok po Endorze.
Wychodzi książka, pojawia się w Rebelsach... Jeśli w EVIII First Order, który w TFA został prawie zniszczony, znowu ma być solidnym zagrożeniem to potrzebuje on lepszych dowódców, niż Hux czy Kylo. I tu może wkroczyć Thrawn
Quarior napisał:
First Order, który w TFA został prawie zniszczony
-----------------------
Zniszczenie Starkiller Base było znaczącym ciosem dla First Order, ale takie określenie to lekka przesada
Partyzancki Ressistance został delikatnie ujmując zdziesiątkowany, New Republic pozbawiona floty. Podczas gdy FO wciąż ma flotę i armię wysoko wykwalifikowanych w żołnierskim fachu szturmowców.
Zniszczenie Bazy Starkiller jedynie umożliwiło podjęcie dalszej walki z FO, ale jest to walka i tak ze znacząco gorszej pozycji.
Z tego co mi wiadomo mimo iż FO ma flotę, to ta jest dużo mniejsza niż republiki. No i nie wiadomo czy zniszczono całą flotę.
Wow. To jest dopiero news! Z jednej strony bardzo bardzo się cieszę, ale z drugiej trochę mnie troszkę niepokoi czy/jak bardzo Disney będzie ingerować w to co Zahn wymyśli... Ale z drugiej strony - to właśnie Zahn, on postaci Thrawna nie spieprzy, a może uda mu się wprowadzić też inne "jego" starokanoniczne postaci
Ciekawa wiadomość. Niby dobrze, bo wraca postać z EU, ale co z niej zostanie?
To jednak kolejny przykład na to jak idiotyczne było skasowanie starego kanonu. Niby wszystko od nowa, niby inna jakość, bla, bla... a wyszło bardzo przewidywalnie - sprzedamy wam to samo, tych samych bohaterów, ale lekko zmodyfikowane i w nowym opakowaniu.
Zaraz będzie seria o inwazji Vongów i śmierć brata Kylo Rena, a później historia o przeciągnięciu Jace... Kylo na CSM
Martwi mnie to też z jednego powodu. Powrót postaci z EU w nowej wersji oznacza, że raczej nie można liczyć na jakiekolwiek powroty w formie źródeł oryginalnych. Czyli np. Revan również dostanie nową historię.
Revan jest tak daleko oddalony w czasie, że raczej wiele nie zmienią. Zresztą TOR i tak nadszarpnął jego reputację.
...ale zgadzam się z wami. Najważniejsze żeby to Thrawn kopał tym złym tyłki, nie na odwrót. I żeby był Thrawnem.
Co tu dużo pisać. To jedna z najlepszych postaci starego kanonu. Z jednej strony jego powrót cieszy, z drugiej - tak jak napisał Elendil - po co było kasować EU? Chyba tylko po to, aby na tym samym produkcie zarobić jeszcze raz. No i najważniejsze, czy nowy Thrawn Zahna, będzie trzymał poziom z jego kultowej trylogii?
Kasacja EU była już dawno. Nie cieszyła mnie i nie cieszy... ale czas się pogodzić.
O kasacji EU, to było tak na marginesie i w odniesieniu do konkretnego wycinka rozmowy w tym wątku. Rozpaczać po starym EU nie mam zamiaru, jednakże przy tego typu "zaciężnych rycerzach starego kanonu w nowym porządku Disneya", zawsze będzie się pojawiać pytanie dla czego?
Dla mnie najistotniejsze pytanie, to ile będzie Thrawna w Thrawnie, i czy ten eksperyment z transferem jednej z najsłynniejszych postaci, będzie miał ręce i nogi.
Hmmm a może Del Toro będzie przymierzany do Thrawna w E8 Nawet by pasował Te info jest zadośćuczynieniem po tym cyrku ze zwiastunem R1.
w końcu to podobno takie Forum.
I teraz jak to zrobić żeby zostać zrozumianym tak jak chciałbym być i przekazać to co chcę przekazać dokładnie jak chcę przekazać?
Kiedyś bym się nad tym nie zastanawiał, ale dzisiaj...
Obejrzałem sobie ten zwiastun, tą fotkę książki, nazwisko autora. Do tego ostatniego nie mogę mieć pretensji, pewnie całuje ich po rękach, że dali mu drugie podejście do czegoś, co mógł sp* ktoś inny. Dupa jest od ..., aktor jest od grania, pisarz od pisania.
Ale mam taki dysonans poznawczy (i ku mojej wielkiej uldze widzę, że może niektórzy tu piszący również, jest jeszcze nadzieja dla B ), mianowicie... wyobraźcie sobie, że Disney przejmując SW wymazał wam z głowy Legendy. Znaczy to co teraz jest Legendarne, przyjmijmy że tego nie ma.
Są Epizody, TCW, Rebelsi, będą spin-offy, jakieś nieliczne książki. I teraz pojawia się zwiastun, a w nim niebieski koleś o czerwonych oczach, z kilku sekund można już wnioskować, że jakiś geniusz "zła", tym razem bez Mocy.
Zapewne zaczęto by dywagować kto to, co to za rasa, co pokaże itd. Jak przy każdej oryginalnej nowości.
A tymczasem mamy tutaj... no właśnie co? Wszyscy wiemy, że Thrawn to jego kampania, Noghri, Joruus, isalamiry, ALE jednocześnie tego wszystkiego NIE MA.
Po co więc ten zabieg Disneyowi? Żeby pokazać, że "szanują" to co lekką ręką wypchnęli na głębokie pobocze (ale utrzymują, bo jakiś $ zawsze z tego spadnie) i chcą jakoś "mrugać okiem" do fanów EU, czy po prostu... brakuje im heh dobrych pomysłów, a skoro dało się zerżnąć dobre wzorce do TFA, to i tutaj to styknie?
Jak to będzie ze sobą koegzystowało? Thrawn ze wszystkimi atrybutami, które opisałem wyżej vs. "Thrawn" z Rebelsów-książki. Zresztą literaturę pominę, ale czy w ogóle ktoś ma zamiar sprostać wielkości tej postaci? Czy po prostu wrzucimy go do animacji, a potem hurra-bohaterowie przerobią go na kretyna :/
Czy zatem istnieje w ogóle logiczna nadzieja (to pewnie sprzeczność), że Thrawn-geniusz zostanie ponowiony i na "nowo" pokochany przez masy fanowskie?
Bo jak patrzę na te tłity i wpisy fejsowe, w ten nieustający hajp
#cywilizacjalajków
#0refleksji
#wszyzdkowajne
#https://vpx.pl/i/2016/01/14/popcorn.gif
to ma wrażenie, że "masy" łykną to tak czy siak.
Może znajdzie się 1-2, którzy powiedzą że to już nie to samo, że to może oszustwo i próba jechania na cudzej popularności (ale obejrzą i coś kupią z pewnością), ale reszta tylko zawrzeszczy
https://vpx.pl/i/2016/01/14/popcorn.gif
o jeszcze?
Stąd łatwo przejść do myślenia, że to "jeszcze" to już właśnie było, było fajne, ale nagle wyrzucono i nagle ponownie się po to sięga. Fuck logic? Może.
Ale mogą też zalajkować o cokolwiek innego. A wtedy po co dziurawić Legendy, wyrywać EU jakieś smaczki?
W tym wszystkim ostatecznie chodzi mi o to, że (jeśli nie łyknie się wszystkiego od https://secure.parksandresorts.wdpromedia.com/media/disneyparks/blog/wp-content/uploads/2013/05/sta184885LARGE.jpg) wielkimi krokami zbliża się przepaść, nad brzegami której po jednej stronie będę stał ja, z Thrawnem i czającym się za jego plecami Rukhiem, a po drugiej ktoś z niebieskoskórym imperialnym dowódcą made by Rebels, przypadkiem nazywającym się tak samo.
Będziemy może chcieli pogadać o jakiś niesamowitych ruchach floty, tyle że to będzie jak... Ronaldo. Tego "prawdziwego", Ronaldo Luísa Nazário de Limę, wyprze Cristiano Ronaldo dos Santos Aveiro.
Niektórzy mogą może nie załapać tego piłkarskiego porównania, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Zwłaszcza jak się było świadkiem takich "pomyłek" w rzeczywistości.
Matko, ale macie ból organizmu... Normalnie zobaczyć Thrawna na jakiekolwiek ekranie to było marzenie. W końcu jest. Moze nie taki jak się mi marzył, ale jest. I oczywiscie "trufani" muszą hejcic, co zresztą zrozumiałe - "haters gona hate". I to jojczenie "olaboga, zrobili TFA, olaboga, bedzie Thrawn na ekranie"
Z TRAILERA nie wiadomo jaki będzie (choć z wypowiedzi wydaje się zblizony do oryginalu) i czy będzie mial "Chimere" i całe dobrodziejstwo inwentarza. Ale to nic, oni JUŻ wiedzą lepiej. Zresztą jak zawsze i wszędzie.
Wiesz co, taka rada - wykup prawsa do SW od Disneya i zrób takie filmy i seriale, że nam kapcie pospadają. His Rhodos, hic salta.
Powyższy, ubrany w sensowne argumenty post Barta jest hejtem? A co on napisał? THRAWNY I DISNGEJE JEDZO GUNWO?
A nie, sorry, po prostu nie uległ hajpowi.
Ja też gdzieś tam w duchu jestem podekscytowany zobaczeniem Thrawna na ekranie (tak jak podekscytowany byłem artami Yuuzhan Vongów do TCW), ale nie mów głupich tekstów w stylu "chcieli Thrawna na ekranie a jak dostali to hejcą, ech te trófany co nigdy nie byndo zadowolone, hejtujesz anonimka?"
Chcieliśmy Thrawna na wielkim (i małym) ekranie, ale NASZEGO Thrawna, tego co szykował się z Palpim na Vongów, tego co przeprowadził kampanię 9 ABY, itp. Nie alternatywnego Thrawna z alternatywnej linii czasowej, z historią na tyle odmienną że nawet nie da się patrząc przez palce cieszyć bajką i poudawać że to ten sam.
Kochałem SW bo był THE ONE AND ONLY Luke, Thrawn, Chewie itp. Teraz jest jak w Marvelu albo DC, które lubię bardzo, ale przez te multiversa (4346463 różnych Spider Manów itp) nie mają takiego impaktu emocjonalnego i przypominają że to tylko bajki, które można opowiedzieć na wiele sposobów.
I nie, nie jestem heterem, daruj sobie od razu xD gdzieś tam nawet w głębi duszy moje fanbojstwo chce zobaczyć tego Thrawna. Ale uważam podobnie co Bart.
Widzisz, z tym co napisałeś nie sposób się nie zgodzić - ja też chciałem innego, oryginalnego Tbrawna, ale się cieszę (bardziej niż w głębi duszy) że będzie przynajmniej ten. I jednocześnie się boję, żeby tej postaci nie spierdzielili.
Różnica jest taka, że Ty nie sugerujesz że "oszustwo", "próba jechania na cudzej popularności". Umknęło Ci że Lord Bart ma pretensje do wszystkich zaangażowanych (o te pretensje mi głównie chodzi, nie uwagi, ale właśnie PRETENSJE) w projekt - poza Zahnem. Ja rozumiem że komuś może się podobać jedno lub drugie, de gustibus - ale żeby mieć pretensje? Trochę tak jakby mieć pretensje do koncerny FIAT że żerując na legendzie Jeepa Renegade (tego prawdziwego jedynie slusznego) produkuje teraz autko miejskie o tej samej nazwie (i to we Wloszech).
Reasumując jesteś HEJTEREM.
Urzekła mnie Twoja wypowiedź. Szczególnie użycie słowa "reasumując" w jednozdaniowej wypowiedzi.
Dla mnie Twoja powyższa wypowiedź do Barta jest pięknym ukazaniem tego jak funkcjonuje obecnie internet.
Nazwałeś go hejterem... bo miał inne zdanie, które umiał uzasadnić?
To w sumie Ty też jesteś hejterem, bo hejtujesz wypowiedź Barta
Jeżeli Bart poczuł się urażony to go przepraszam. Pisałem o zjawisku, a ze akurat Bart się napatoczył.
I jak wyżej - wkurzylo mnie (i dalej wkurza) że Bart ma "pretensje". Ok., ja rozumiem że może mu się nie podobać, że moze mieć wątpliwości - cała dalsza część. jego wypowiedzi jest logiczna i sensowna, tylko co z tego?
Boże, jaki typowy tekst: "rozumiem, że może mu się nie podobać". Niby rozumiem, ale i tak wyjadę z pożałowania godnym tekstem "kup se SW i zrób lepsze filmy", c`nie?
Bo jak nie jestem Spielbergiem, to muszę wyłącznie chwalić, albo milczeć. I tak jest zawsze i ze wszystkim, jak się chce komuś zamknąć mordę, bo ma inne zdanie.
Ależ oczywiscie - jak ma się PRETENSJE do kogoś, ze robi nie tak jak byśmy sobie wymarzyli, to trzeba pokazać że się umie zrobić to lepiej.
Różnica miedzy "nie podoba mi się" a "mam PRETENSJE" nie jest bowiem semantyczna.
Dla jasności wywodu;:
Zdanie: "Nie podoba mi się nowy Jeep Renegade"
ma całkowicie inne znaczenie niż
Zdanie: "Mam pretensje do firmy Fiat że zniszczyła legendę Jeepa Renegade CJ-5"
Już chyba jaśniej wytłumaczyć nie można...
Mea culpa, miałem napisać że ta lista proskrypcyjna to może jednak lekka przesada, ale jakoś zapomniałem...
Finster Vater napisał:
Wiesz co, taka rada - wykup prawsa do SW od Disneya i zrób takie filmy i seriale, że nam kapcie pospadają. His Rhodos, hic salta.
-----------------------
Typowy człowiek z internetu. JAK CI SIĘ NIE PODOBA TO ZRÓB LEPIEJ. Ale dlaczego? Bart ma prawo do krytyki działań Disneya. W dodatku zrobił to w sposób konstruktywny. Przypominam też (choć zapewne nie wiesz, bo jesteś tu kilka miesięcy), że podobnie zdarzało mu się krytykować stare EU. I miał do tego prawo, bo nie każdemu się musi wszystko podobać.
Apropo nowego Thrawna: Beka. Serio. Mnie to po prostu bawi z tych względów co Barta. Usuneli całe EU, żeby mieć możlwiość stworzenia nowych, zajebistych rzeczy. Po czym przywracają stare. Jak dla mnie to jest taki zabieg, który ma na celu przyciągnięcie starych fanów EU do tego nowego. Wrócą, bo będą liczyli na to, że większość rzeczy się tak poprzywraca i będzie znowu stare EU, tylko nowe. I też mam wrażenie, że to po prostu tak samo wyglądający kosmita, o tym samym imieniu. No bo właściwie co o nim wiadomo? Nic. To nowa postać.
Jakieś to dziwne wszystko. Może prostszym rozwiązaniem byłoby, gdyby te kilka lat temu, zamiast skasować EU, to zaprosić grupę fanów do pomocy i nie wyrzucać wszystkiego na śmietnik. Okroić stare EU i sprawić by było spójne z nowymi filmami. A tak teraz mamy grzebanie w śmietniku i wyciąganie czegoś, co jednak nie było takie złe.
I Bart ma racje. Słabe jest takie jaranie się wszystkim bezkrytycznie. I stwierdzanie tego to nie żaden przejaw hejterstwa.
Joruusa nie żałuję, ani w ogóle klonów Jedi.
No cóż, nie dołączam do fali zachwytu. Thrawn w EU to klasa, wiadomo, ale to, że wsadzą do Rebels niebieskiego faceta o imieniu Thrawn, nie znaczy, że to jest ta sama postać. Inna historia, inny kontekst, zapewne inna budowa postaci, wątpię. Poza tym kolejny przykład "żerowania" na EU. Nie jestem Disney-nienawistnikiem, ale dla mnie po prostu wcale nic ciekawego nie wychodzi z tych zapożyczeń i służą one wyłącznie pustemu hajpowi.
mam tyle postów, że nie muszę nabijać
Matek napisał:
Kochałem SW bo był THE ONE AND ONLY Luke, Thrawn, Chewie itp. Teraz jest jak w Marvelu albo DC, które lubię bardzo, ale przez te multiversa (4346463 różnych Spider Manów itp) nie mają takiego impaktu emocjonalnego i przypominają że to tylko bajki, które można opowiedzieć na wiele sposobów.
---------------------
Mniej więcej o to mi chodziło. "Najlepsze" będzie to, że kiedy Thrawn 2.0 wyjdzie w pełni może się zdarzyć iż ciesząca się dziś osoba... będzie rozczarowana.
Ale właśnie czym? T1.0 "nie istnieje", a jednak jest i wszyscy jarają się nim, bo wiedzą kto to.
Dla mnie to przedziwne. Jestem świadom istnienia tego w Marvelu/DC, ale też nigdy się w to nie zagłębiałem, jak czytałem jakiegoś Batmana to historia mi się podobała albo nie. Nie byłem świadom nawet czy to Batman pierwszego sortu czy następnego?
A ty Matku jak to w ogóle odbierasz? Znaczy Marvele? Albo ktoś inny tutaj? Kto przeżył już jakiś ribót (czy jak to tam się nazywa)?
Keran napisał:
Dla mnie Twoja powyższa wypowiedź do Barta jest pięknym ukazaniem tego jak funkcjonuje obecnie internet.
-----------------------
Sith Sad but true
Ciągle, mimo wszystko, nie mogę się nadziwić, że internet umożliwił komunikację online ludziom z całego świata, ale większość nie ma ochoty normalnie porozmawiać, popolemizować.
Przecież nie skończy się to katastrofą, nikt nie zablokuje Rebelsów drugim itd.
Finster Vater napisał:
Pisałem o zjawisku, a ze akurat Bart się napatoczył.
-----------------------
Od kiedy nie piję alkoholu (czyli od dawna już) to się nie napatoczam, -pataczam, no.
Ten tego.
Trafnie opisałeś wcześniej rozdarcie związane z pojawieniem się zapowiedzi Thrawna 2.0 (pozwolę sobie zapożyczyć tę nazwę na przysłość).
W mojej opinii robią krzywdę EU korzystając z jego zasobów na swój sposób. Zresztą jakiś czas temu sam Zahn negatywnie wypowiadał się o ewentualnym wykorzystaniu postaci Thrawna w nowym kanonie. Bodajże mu właśnie o brak oryginalności w tworzeniu nowych historii. Przecież można stworzyć postać o podobnym charakterze, ale innym nazwisku. Thrawn 2.0 pozostaje w sprzeczności z jego wielką kampanią. Zahn opisał jego początek i koniec. Teraz zaś będzie udawał amnezję i pisał to samo, ale nie to samo. Dla mnie T2.0 pozostaje również w sprzeczności z jego historią z gry TIE Fighter, która opisywała kolejne szczeble kariery od pozycji Wiceadmirała (po ES po nadany przez Palpiego tytuł Grand Admiral.
Nowe, dobrze zagrane może po czasie zyskać sympatię. Przypomnę jaki rwetes pojawił się, gdy ujawniono, że Anakin miał gówniarę uczennicę. A teraz Ahsoka jest szanowaną postacią uniwersum. Nowy Wielki Admirał nie musiał się od razu nazywać Thrawn. Mógł po prostu korzystać z jego skilli. A tak nawet nie może używać Isalamirów, bo Lucas kiedyś powiedział, że stoją one w sprzeczności z istotą mocy pośród wszystkich żywych istot. Ale przecież Lucas dostała kopa w dupę, to po ciula Filoni pozostaje wierny jego słowom? Z jednej strony wielokrotnie skarżył się, że Lucas ograniczał jego swobodę, a teraz stara się wejść mu w dupę.
Gdy pojawił się na zwiastunie teaserowy R1 Krennic, to spora część ludków stękała, że szkoda, że to nie Thrawn. Przecież to fajne, że będzie ktoś nowy. Tworząc nowy kanon należy tworzyć zgodnie z nazwą rzeczy nowe. Pozostawiłbym jedynie uniwersum jako światy, rasy, imperialną biurokrację, wszelkie gwiezdne maszyny latające i jeżdżące. Niech jednak służą one nowym postaciom.
Rif_ napisał:
Przypomnę jaki rwetes pojawił się, gdy ujawniono, że Anakin miał gówniarę uczennicę. A teraz Ahsoka jest szanowaną postacią uniwersum.
-----------------------
Chciałbym poznać opinię kolegi Shedao na ten temat.
Mi to się nawet nie chce rozmawiać z ludźmi, dla których ten wymysł Filoniego jest szanowaną postacią uniwersum, bo wiem że się nie dogadamy. Nie mówię, że Rif_ taki jest (nie wiem jakie są jego poglądy), ale takich ludzi jest pełno. To przykre, że fani Star Wars mają taką krótką pamięć - coś im się nie podoba, wiedzą że coś stoi w sprzeczności z tym co było wcześniej... ale minie parę lat, wyjdzie więcej książek/filmów/odcinków o tym i już zapominamy, wybaczamy, no właściwie to wszystko jest OK.
Dla mnie wciąż Anakin nie miał padawanki, a nowego kanonu nie uznam nigdy, niezależnie od tego ile lat minie od kasacji EU czy ile filmów jeszcze wydadzą. Never forget
Ale Ahsoka jest częścią starego EU i osobistym "dzieckiem" Lucasa, jej pojawienie się w niczym nie narusza chronologii między AOTC i ROTS i powiem więcej, jej historia lepiej tłumaczy przejście Anakina na darksajda, niechęć do Mace Windu itp. niż historia z ROTS (lub inaczej - doskonale tę opowieść dopełnia).
Niby nie narusza. Ale nijak się ma do historii, którą wcześniej zdążyły już opowiedzieć inne źródła, czyli książki i komiksy. Nie wiem od kiedy jesteś fanem SW (i to nie żaden przytyk ), ale osoby takie jak ja śledzą rozwój EU od bardzo dawna. W moim przypadku jest to mniej więcej od 2000 roku. Byliśmy jeszcze dzieciakami jak to nas dopadło i do dziś z łezką w oku pamiętam jak na forum się informowało gdzie możesz dostać po taniości książki. Pamiętam jaki był boom, kiedy Biedronka rzuciła masę tytułów za słynną cenę 6,66zł. Jestem pewien, że wiele osób tutaj to wciąż pamięta. Chociażby osób z tego wątku to pewnie będzie Ricky i Shedao. Teraz wszystko znajdziesz na Allegro, wtedy niesamowitą przyjemność sprawiało człowiekowi samo zdobycie książki czy komiksu.
I myślę, że temu też mamy taki sentyment do tych historii. Bo na nich niejako wyrośliśmy. A potem właśnie przyszło TCW i dla większości fanów to jest niby część EU, ale to już było EU które zaczęło się rozchodzić w dwie strony. Wciąż była ta dobra (w mojej opinii), jak okres post-NEJ, czy komiksowe serie, czyli np Dark Times, czy Legacy. A z drugiej strony TCW. Dla mnie TCW jest tym czym dzisiejszy nowy kanon. No jest bo jest, nie hejtuje tego jakoś specjalnie, bo mnie nie obchodzi. Zostało wciśnięte na siłę, bo się sprzeda. Ale dobrze pamiętam, że w tamtych czasach większość osób uważało, że to w ogóle się nie wpasowuje w kanon. Ba, to się nawet w filmy nie wpasowało. Ahsoka niby jest między tymi epizodami, ale tworząc RotS Lucas nie wiedział o TCW i to czuć. W jego zamyśle Anakin w RotS nie miał padawanki. Dopiero potem to dopisał. Zresztą widać to też po innych aspektach, jak np nieszczęsne notoryczne walki duetu Kenobi/Skywalker z hrabią Dooku. Nie sądzisz, że pojedynek z RotS traci na znaczeniu, jeżeli nie jest to ich pierwsze spotkanie po AotC? Albo przez fakt, że Anakin, Obi-Wan i hrabia pomagali sobie wzajemnie żeby uciec z niewoli? Nie ma w tym żadnego ładunku emocjonalnego, jeżeli przez całe wojny klonów zdążyli się spotkać już jakieś 10 razy.
Tylko właśnie minęło już 8 lat od premiery TCW, zdążyło wyrosnąć nowe pokolenie fanów, dla których jest ono integralną częścią SW plus stały się inne rzeczy, jak kasacja całego EU. Ale ja pamiętam, że wtedy tego nie akceptowałem i tak zostało. W przypadku Sheda jest podobnie zapewne.
Niby nie narusza. Ale nijak się ma do historii, którą wcześniej zdążyły już opowiedzieć inne źródła, czyli książki i komiksy. Nie wiem od kiedy jesteś fanem SW (i to nie żaden przytyk ), ale osoby takie jak ja śledzą rozwój EU od bardzo dawna. W moim przypadku jest to mniej więcej od 2000 roku. Byliśmy jeszcze dzieciakami jak to nas dopadło i do dziś z łezką w oku pamiętam jak na forum się informowało gdzie możesz dostać po taniości książki. Pamiętam jaki był boom, kiedy Biedronka rzuciła masę tytułów za słynną cenę 6,66zł. Jestem pewien, że wiele osób tutaj to wciąż pamięta. Chociażby osób z tego wątku to pewnie będzie Ricky i Shedao. Teraz wszystko znajdziesz na Allegro, wtedy niesamowitą przyjemność sprawiało człowiekowi samo zdobycie książki czy komiksu.
I myślę, że temu też mamy taki sentyment do tych historii. Bo na nich niejako wyrośliśmy. A potem właśnie przyszło TCW i dla większości fanów to jest niby część EU, ale to już było EU które zaczęło się rozchodzić w dwie strony. Wciąż była ta dobra (w mojej opinii), jak okres post-NEJ, czy komiksowe serie, czyli np Dark Times, czy Legacy. A z drugiej strony TCW. Dla mnie TCW jest tym czym dzisiejszy nowy kanon. No jest bo jest, nie hejtuje tego jakoś specjalnie, bo mnie nie obchodzi. Zostało wciśnięte na siłę, bo się sprzeda. Ale dobrze pamiętam, że w tamtych czasach większość osób uważało, że to w ogóle się nie wpasowuje w kanon. Ba, to się nawet w filmy nie wpasowało. Ahsoka niby jest między tymi epizodami, ale tworząc RotS Lucas nie wiedział o TCW i to czuć. W jego zamyśle Anakin w RotS nie miał padawanki. Dopiero potem to dopisał. Zresztą widać to też po innych aspektach, jak np nieszczęsne notoryczne walki duetu Kenobi/Skywalker z hrabią Dooku. Nie sądzisz, że pojedynek z RotS traci na znaczeniu, jeżeli nie jest to ich pierwsze spotkanie po AotC? Albo przez fakt, że Anakin, Obi-Wan i hrabia pomagali sobie wzajemnie żeby uciec z niewoli? Nie ma w tym żadnego ładunku emocjonalnego, jeżeli przez całe wojny klonów zdążyli się spotkać już jakieś 10 razy.
Tylko właśnie minęło już 8 lat od premiery TCW, zdążyło wyrosnąć nowe pokolenie fanów, dla których jest ono integralną częścią SW plus stały się inne rzeczy, jak kasacja całego EU. Ale ja pamiętam, że wtedy tego nie akceptowałem i tak zostało. W przypadku Sheda jest podobnie zapewne.
Z większością serii filmów, książek, gier, które są popularne przez wiele lat dzieje się to samo. SW ma jednocześnie fanów, którzy pamiętają kiedy do kin wchodziło pierwsze Star Wars, fanów takich jak ja, którzy pamiętają gdy do kin wchodziło Mroczne Widmo i będzie miało pewnie fanów, którzy wejdą w ten świat dopiero po zobaczeniu TFA albo nawet Rebelsów. Każdy ma inne oczekiwania, inne wspomnienia i inaczej ukształtowany świat SW w swojej głowie. Ja np. oglądając po raz pierwszy w kinie Mroczne Widmo nie miałem nic przeciwko Jar Jarowi i do dzisiaj nie jest to dla mnie postać, która niszczy ten film. Myślę, że dzieciak ~10 lat oglądający Rebelsy może za jakiś czas wspominać je jako coś kultowego i niepowtarzalnego, podczas gdy starszy fan widzi, że obecność Kanana i Ezry oraz ich starcia z Vaderem trochę zaburzają obiór ANH.
To samo dzieje się w ~12 letnim World of Warcraft. Część to gracze, którzy oczekują hardkorowej rozgrywki i poziomu trudności takiego jak 10 lat temu, część to osoby, które chcą wejść na godzinkę, trochę się pobawić i wrócić za parę dni i Blizzard musi tworzyć taką grę, która spodoba się zarówno jednym jak i drugim. Co jest praktycznie niemożliwe przez co z obu stron lecą hejty na Blizzarda.
To samo obecnie dzieje się w Star Wars. Ja np. chętnie zobaczyłbym film o Bane`a i przypuszczam, że tak czy siak odniósł by sukces kinowy. Ale Disney dobrze wie, że dużo bezpieczniejszą opcją jest zrobić takie TFA, które ostro czerpie z poprzednich części i tylko nieśmiale wprowadza coś nowego (jak Knights of Ren czy postać byłego stormtroopera). Mi to nie przeszkadza, o ile Rian postanowi w VIII części trochę poszaleć z historią, a patrząc na filmy, które są inspiracją dla tego filmu, można mieć taką nadzieję.
Jedyne co moim zdaniem jest nietrafione z punktu widzenia zarabiania tej marki to spin-offy. Z moich znajomych nie będących fanami Star Wars, każdy, który zobaczył trailer Rogue One myślał, że to VIII część i nie czaił czemu tu są jacyś inni bohaterowie. Jestem ciekawy czy Disney postara się to jakoś wyjaśnić światu przed premierą. Tak samo byłoby gdyby zamiast Rogue One miał być powiedzmy film o Bane`a. Większość potencjalnych widzów nie zrozumiałaby powiązania.
No jasne!
Dlatego ja zawsze zaznaczam, że nie hejtuje ludzi, którzy się jarają nowym kanonem. Ewentualnie robię to w prywatnych konwersacjach dla tzw. beki. Aczkolwiek ja dobrze wiem, że uwielbiam to stare EU, bo to moja dziecięco-nastoletnia pasja. A TCW i Disney to anulowali. Mi nie chodzi o to, że wychodzi teraz coś nowego. Raczej smuteczek, że tamte historie już są pozamykane i nie zostaną dokończone.
Ale to, że dla kogoś ulubioną częścią jest TFA, najlepszą książką Tarkin, a SW: Rebels to świetny serial: ani mnie ziębi ani grzeje. Tylko dużo osób uważa, że jeżeli mi (i innym) nie odpowiada nowy kanon i nawet nie chce się z nim zapoznawać to jestem hejterem. Nie jestem. Po prostu to jest inne Star Wars niż było, a nikt z nas nie został zobowiązany do lubienia wszystkiego co pod tą marką wyjdzie, prawda?
Co do R1 spotkałem się z podobnymi opiniami. Pokazywałem ten trailer kilku znajomym i też się dopytywali gdzie są znani bohaterowie i czemu Szturmowcy mają stare zbroje. I też uważam, że film o Banie by się świetnie sprzedał, ale jest ryzyko. A to wszystko jest (i było przed Disneyem!) tworzone dla pieniędzy, więc nic w tym dziwnego.
Hej, zauważyłam Wasz "wątek" w tym wątku, można się wtrącić? Osobiście uważam że "pokojowy" hejt na to, co teraz robi Disney - dobrze by im zrobił. Bo pozwalają sobie trochę na zbyt wiele. Zwłaszcza jak Wy i inni zauważyliście, Disney kupił SW i żeruje, moim zdaniem na nie tyle młodych, co "nowych" fanach, którzy "dzięki nim" mają inne wyobrażenie SW i są.... Mniej wymagający.... Wystarczy im że jakieś postacie są ubrane za szturmowców czy Mandalorian, albo latają z mieczem świetlnym i jest "git"..... A że to nieco tandetne i godne pożałowania jest, oni po prostu nie czują. Może stara nie jestem, bo mam 25 lat, ale mnie wychowało "stare SW" i choć przetrawiłam wiele, to Force Awakens mnie tak rozczarowało, że już bardziej się nie da. Nie tylko tym, ze zmienili kanon, bo tak naprawdę to nic złego, boli mnie to że "nowy kanon" jest po prostu... do niczego :/ I wiem że wielu fanów tak myśli, ale niestety jeszcze więcej po prostu "bierze potulnie to co im na tacy przynoszą" i tyle. I nie udawajmy ze tak nie jest, a skoro Disney ma "pożywkę" to dalej będzie hodował to na co sam ma ochotę.... Bo fani to po prostu kupują i to dosłownie...
-Nie wiem od kiedy jesteś fanem SW
Żadna tajemnica Od początku, czyli od momentu kiedy w 1979 (chyba...) na ekran kina wtoczył się "Devastator" w pogoni za T IV. Pamiętam jak dziś, jdno z wrażeń które zostaje na całe życie. Może dlatego dla mnie długo SW jako uniwersum ograniczało się bardzo, ale to bardzo sciścle do tylko i wyłącznie OT. PT mi się na starcie nie podobała, ale może miałem za duże oczekiwania - dziś jest OK (ale dalej, nie jest to co OT). Inaczej mówiąc, jestem starym (dosłownie i w przenośni) fanem. Dodatkowo jestem -wstyd się przyznać -hejterem TCW i pannicy Ahsoki. co prawda byłym
Ale nijak się ma do historii, którą wcześniej zdążyły już opowiedzieć inne źródła, czyli książki i komiksy.
Widzisz, ja za komiksami ogólnie nie przepadam - a z książek o EU to głównie skupiałem się na okresie PO ROTJ – Thrawn, Jacen z siostrą, Mara etc. Może to dlatego (ale i nie tylko) łatwiej (no nie, nie było łatwo) mi było przekonać się do TCW wraz z dobrodziejstwem inwentarza.
No jest bo jest, nie hejtuje tego jakoś specjalnie, bo mnie nie obchodzi. Zostało wciśnięte na siłę, bo się sprzeda. Ale dobrze pamiętam, że w tamtych czasach większość osób uważało, że to w ogóle się nie wpasowuje w kanon.
Jakbym siebie czytał, bo moja rekcja jak TO obaczyłem w TV, była bardzo podobna. Nawet nie chodziło o kanon, ale o to że to nie mi jakoś nie podpasowało do SW, Anakin o rany przyłóż, padawanka pyskata i bezczelna (ale potem masz taką w domu i koledzy z pracy też takie mają – i już inaczej to odbierasz) i na dodatek "marked for death" – więc po co się tym czymś w ogóle interesować, droidy głupsze od worka gwoździ itp. Za trzecim razem dopiero udało mi się przejść poza połowę II sezonu i... Może to dla Was śmieszne, ale dziś Ahsoka jest dla mnie jedną z ulubionych postaci uniwersum, zaraz gdzieś za "wielką czwórką"
W jego zamyśle Anakin w RotS nie miał padawanki. Dopiero potem to dopisał. Zresztą widać to też po innych aspektach, jak np nieszczęsne notoryczne walki duetu Kenobi/Skywalker z hrabią Dooku.
No wiem że nie miał w zamysle, ale historia Ahsoki akurat jest logicznie poprowadzona i naprawdę mi się podoba. Akurat sobie przedwczoraj skończyłem odświerzać PT i nie, aż tak nie razi. Nawet więcej - w III podchodzą do niego bez należytego respektu czy choćby ostrożności - a to przecież ktoś, kto zbił ich w II jak przedszkolaków. To że w TCW się kilka razy spotkali tłumaczy to, że z każdym razem mogli się przekonać że dzieląca ich przepaść do Dooku stale się zmniejsza.
Co do R1 spotkałem się z podobnymi opiniami. Pokazywałem ten trailer kilku znajomym i też się dopytywali gdzie są znani bohaterowie i czemu Szturmowcy mają stare zbroje.
A ja przez pół TFA zastanawiałem się, dlaczego Han wysłał swoją córkę na pustynię i dlaczego jej nie poznaje Taki efekt całkowitego odspojlerowania.
Trzeba przyznać że disney umie dowalić do pieca. Cóż, powiem tak: dla mnie pewniakiem było to, iż prędzej czy później zaczną pojawiać się postacie z Legend, więc w żadnym wypadku nie jestem zaskoczony. I to przywracają chyba najbardziej kultową z postaci z EU (koło revana, mary, katarna). Dlaczego to zrobili: oczywiście z prostego powodu; potrzebowali kogoś takiego. Idealnie im podpasowal bo rebelianci muszą mieć przeciwnika tego kalibru, a że będzie to ukłon, hołd dla EU; po prostu go wzięli.
Co do drugiej kwestii; odbioru postaci; skoro jego historię pisze Zahn to wiadomo że napisze ją tak jakby opisywał Thrawna z EU. Bo będzie pisał o "tej" postaci. W zwiastunie rebelsow Thrawn jest sobą; sztuka, taktyka. To jest on. Ten sam facet który po prostu przeżyje alternatywną historię.
PS. I oczywiście nigdy nie odżałuję rebootu, ale jeśli nowy kanon coś ma ratować i cieszyć w nim; to właśnie takie rzeczy. Takie jak ta książka i autor i postać. Może wreszcie coś dobrego w nowym kanonie i może nie będzie aż tak sprzeczne ze starym.
Ech... wiedziałam, że ten temat zacznie tak wyglądać.
Kahem, kahem, są nowe informacje odnośnie książki: będzie prequelem do "Rebeliantów" i ukaże w jaki sposób Thrawn zdobył w Imperium pozycję i szacunek, a także czemu taki z niego taktyczny geniusz.
https://jedi-bibliothek.de/blog/2016/07/alexander-freed-rogue-one-timothy-zahn-thrawn/
A nawiasem, gdzieś czytałam, że Thrawn pojawia się już w pierwszym odcinku 3. sezonu i początek spoilera podobno przedstawiono go trochę inaczej niż w EU, ale zasadniczo jest bardzo, bardzo podobny. koniec spoilera
No przecież to, że już przy kasacji EU powiedziano, że będą wybierać stamtąd rzeczy do nowego Kanonu się nie liczy, prawda?
takiego nosa to może mała bukmacherka? Mogę sprzedać parę tipów Zawsze to dodatkowe wpływy do głodnej i chłodnej pensji...
Tak naprawdę to przepraszam, że jeśli może "zepsułem" temat. Więcej tu już nie będę pisał, bo ani do oglądania, ani do czytania mnie nie ciągnie
Jaka bukmacherka, tu nie ma żadnego ryzyka czy niewiadomej, obstawianie zachowań stadnych fanów to zwykła prognostyka.
liczyłem na ciekawą dyskusję
Poza tym prognostyka+$$$ to właśnie buk
No dobra, ale pewne zakłady w bukmcherce chyba nie dają zysków, co? Nie obstawiałam nigdy, ale tak mi się wydawało zawsze, że grunt to umieć dobrze wywnioskować kto tym razem będzie miał farta Tutaj opinie userów można spisać z wyprzedzeniem tygodniowym. Podobnie jak kolejność ich pojawiania się i dynamiki między nimi ;p
Kathi Langley napisał:
No dobra, ale pewne zakłady w bukmcherce chyba nie dają zysków, co?
-----------------------
Tak, polska liga.
Z drugiej jednak strony zdarza się przecież, że ktoś "mądry" napisze coś "głupiego" i odwrotnie...
W ogóle to wina ST, że założyła ten temat
Jako, że dość późno zacząłem przygodę z EU, czytałem tylko te serie, które były przez Was polecane: Bane`a, Thrawna, książki Luceno, itd. Mimo tego dość mocno scaliłem sobie SW znane mi z filmów z tym SW znanym mi z książek.
Trylogię Thrawna czytałem wiedząc już, że będzie 7 część, więc przy całym geniuszu tych książek trochę raził mnie wątek Skywalkerów i Hana. I mimo tego kiedy usłyszałem, że Thrawn wraca w nowym kanonie to jednocześnie się bardzo ucieszyłem i byłem pełen obaw. Z jednej strony szansa Zahna i Filoniego na wprowadzenie do nowego kanonu BARDZO ciekawej postaci prowadzonej w zgodzie z rozwojem wydarzen filmowych, a może nawet rozszerzonej do dużo bardziej znaczącej roli. Z drugiej strony obawa, ze w Rebelsach stworzą postać płytką, jednowątkową, która nie będzie zawierać całej głębi charakteru Thrawna z trylogii. Będzie tylko cieniem tego Thrawna, którego znamy. Druga obawa wiąże się z tym, czy będziemy w stanie oglądać nowego Thrawna, jeśli jego historia i poczynania będą całkiem inne niż w legendach.
Tak czy inaczej, moim zdaniem, jakikolwiek hejt bądź przesadna radość nie ma sensu na tym etapie. Może się okazać, że odwalą naprawdę kawał dobrej roboty z nowym Thrawnem, taką mam nadzieję.
BTW. Trochę mnie bawią komentarze w stylu "Po co wywalili całe EU, skoro teraz przywracają postacie ze starego kanonu". I aktualna ekipa i pewnie Lucas mieli całkiem inną koncepcję rozwoju wydarzeń po 6 części i nie wiem jak inaczej mieliby rozwiązać zgodność książek z filmami jeśli nie tak. To, że przywracają niektóre postacie jest bardzo sensowne - wyciągają z Legend to co wartościowe.
"There is always a bit of truth in legends".
Mossar napisał:
Trochę mnie bawią komentarze w stylu "Po co wywalili całe EU, skoro teraz przywracają postacie ze starego kanonu". I aktualna ekipa i pewnie Lucas mieli całkiem inną koncepcję rozwoju wydarzeń po 6 części i nie wiem jak inaczej mieliby rozwiązać zgodność książek z filmami jeśli nie tak. To, że przywracają niektóre postacie jest bardzo sensowne - wyciągają z Legend to co wartościowe.
-----------------------
Wystarczyło wykasować część EU. Albo wszystko od momentu w którym zaczyna się TFA, albo wszystko od końca Powrotu Jedi, albo najbardziej radykalnie - wszystko od Zemsty Sithów lub całej trylogii prequeli.
Zamiast tego zdecydowano się wywalić wszystko. Tylko po co? Revan, Bane, Plagueis itd. mogli sobie istnieć bez szkody dla uniwersum tworzonego przez Disneya. Popyt na książki i komiksy po premierze TFA raczej by nie ucierpiał.
Piszesz, że przywracają postacie z EU i jest to sensowne. Super, tylko że za postaciami nie idzie już ich dotychczasowa (często bardzo dobra) historia. Za chwilę dostaniemy nowe przygody Bane`a, Revana, tak jak teraz Thrawna. Może będą dobre, może złe, nie wiemy. Ale... akurat oni już dobre historie mieli - więc ich naprawianie jest zbędne. Przywracanie postaci nie jest wartościowe samo w sobie. One były lubiane i kultowe, bo były sensownie zbudowane na podstawie dobrych fabuł. Teraz może być równie dobrze, ale może być też gorzej. Na razie nie wiemy, ale... no właśnie na razie to tylko sama postać z imieniem. Co będzie za nią stało, to się okaże.
Żeby nie było, nie jestem hejterem Disneya. Zagłębianie się w świat starego EU łączę z poznawaniem nowego kanonu, bo w gruncie rzeczy SW to tylko zwykłe hobby, nie traktuje tego śmiertelnie poważnie i nie umieram za Legendy. Ale widzę w tym wszystkim bezsens. Bo to o czym wyżej pisałem, to jest bezsens.
Trudno się nie zgodzić z twierdzeniem, że wystarczyło wyrzucić z kanonu wszystko po ROTJ i zostawić całe pozostałe EU. Przecież spin-offy mogły na EU bazować. No ale - Disney zrobił co chciał, jego pieniądze. Mozemy ponarzekać że nam się nie podoba i tyle.
Ja poszedłem na TFA odcinajac się od wszelakich informacji z jakichkolw źródeł i w sumie podobalo mi się, aczkolwiek sądziłem że zobaczę historię zbliżoną do tej Jacena i Jainy... No jednak nie. Trudno, żyje się dalej.
Wraz z wprowadzeniem "Thrawna" do nowego kanonu marka Star Wars zaliczyła nowy poziom dna, jeśli to nie jest dla was znak że trzeba się ewakuować z tego statku to nawet mi was nie szkoda.
Czyli, wychodzi na to że ideą na rozwój Star Warsów jest wybieranie tego, co może się sprzedać i wrzucanie tego do kanonu.
EU nam przeszkadza w tworzeniu filmów -> wywalamy EU
ale też:
powybierajmy z EU co nam się podoba i wrzućmy to do naszego kanonu.
Takie mamienie oczu fanom EU, rzucimy wam jakiś ochłap starego kanonu i się cieszcie. Poprzerabiamy go wedle uznania, ale no, będzie niebieski, będzie genialny i będzie admirałem więc pasuje, nie?
Naprawdę nie rozumiem ludzi, których cieszy ta informacja. Dlaczego cieszycie się że wrzucają Thrawna do Rebels? Tak wam zależy na tym żeby ta postać miała metkę "kanoniczna!"? Przecież to już nie będzie ten Thrawn, którego polubiliście z jego tytularnej trylogii, tylko inna postać, wzorowana na nim, wykorzystująca podstawy kreacji tej postaci. Równie dobrze mogliby go nazwać John, i miałby z Thrawnem tyle samo wspólnego jak to, co będzie. Tyle, że właśnie - wykorzystają sentyment fanów, sympatię do postaci, i liczą że fani nie zauważą że to podróba. I część rzeczywiście to łyknęła.
Z drugiej strony, zastanawia mnie nieco udział Zahna w tym wszystkim. Będzie książka - OK. Pewnie będzie się starał, jak będzie mógł, żeby dopasować to, co stworzył wcześniej (przynajmniej odnośnie tej postaci) do nowego kanonu. Ale w pewnym momencie to MUSI się rozjechać, nie wspominając już o fakcie że nieuznawana będzie sama trylogia, która nam tą postać wprowadziła. Paranoja do kwadratu Zahn wygląda mi tu na takiego figuranta, który ma zalegi..ty..zalegitymalizować(?) tego niby Thrawna. Wiecie: "ja pisałem o Thrawnie, teraz daję wam... nowego Thrawna!"
Wstyd byłoby mi obecnie mówić o sobie, że jestem fanem Star Wars. To nie kojarzy mi się dobrze. A bawić się w takie wyszczególnienia... że jestem fanem Star Wars, ale tego do 2014, wiecie, TFA to już nie, ten Thrawn to nie Thrawn którego znam i lubię, plany Gwiazdy Śmierci ukradła ekipa Brii Tharen a nie Jyn Erso, i w ogóle jak coś ostatnio słyszycie o Star Warsach to pewnie nie są już te Star Warsy, których jestem fanem. Nie, nie. Nie jestem fanem. A że w domowym zaciszu sobie czasem coś poczytam... tego mi na szczęście nikt nie zabierze
Z drugiej strony, obecnie w ogóle nie jest dobrze być fanem czegokolwiek. Niby zawsze zysk rządził popularnymi markami, ale jednak to co się dzieje ostatnimi czasy to całkiem nowy poziom. Tak patrzę na moje ulubione serie i wszędzie jakieś rebooty, soft rebooty, ekranizacje tak pi razy drzwi - z wykorzystaniem imion głównych bohaterów, czasem może jakiegoś ogólnego zarysu fabularnego i tyle. Taki choćby "Preacher" - chamskie wykorzystanie pierwowzoru komiksowego, niemające z nim prawie nic wspólnego. "Mroczna wieża" - niby ekranizacja, ale też bardziej próba zachęcenia fanów znanym tytułem niż rzeczywista ekranizacja. Wszędzie to creative freedom, wszędzie te wizje reżysera, nowe spojrzenie na pierwowzór itd. Chciałoby się myśleć, że w pewnym momencie ludzie powiedzą: stop, nie łykam już tego, producenci się przejadą na takich zagrywkach i będą musieli się się bardziej wysilić w przyszłości. Ale coś w to wątpię. Czuję, że nadchodzą czasy w których nie warto jest być fanem niczego, zdrowiej będzie nie przywiązywać się do żadnego uniwersum, ot iść sobie czasem na jakiegoś blockbustera "na motywach...", wyłączyć myślenie, zagryźć popcornem i zapić colą. I jest zabawa.
Shedao Shai napisał:
"Mroczna wieża" - niby ekranizacja, ale też bardziej próba zachęcenia fanów znanym tytułem niż rzeczywista ekranizacja.
-----------------------
To będzie niejako sequel książek, potwierdzono oficjalnie.
“The hardcore fans of The Dark Tower series will know that this is actually a sequel to the books in a way,” Arcel says. “It has a lot of the same elements, a lot of the same characters, but it is a different journey.”
http://www.ew.com/article/2016/07/14/dark-tower-movie-wont-feature-eddie-susannah
THX za tą informację, Kapitanie Oczywisty. Nie wiedziałem. Ups, a jednak wiedziałem. Dali Rolandowi Róg Elda i już można robić co się chce. Prawie tak sprytne jak powiedzenie że kilkaset książek, komiksów i opowiadań to "legendy, a w każdej legendzie jest ziarno prawdy, a teraz wam opowiemy jak było naprawdę".
Cóż, mimo, że sam uległem hypowi po ukanonicznieniu Thrawna, to nie sposób się nie zgodzić (może poza paroma fragmentami dwóch ostatnich akapitów ). To już klasyczna zagrywka Filoniego, takie zagranie na cudzym sentymencie, by wywołać burzę hypu.
Chociaż, czy pierwotnie hype, cieszenie się z "byle czego" (lepszego określenia nie znalazłem) nie było oznaką fanostwa? Po prostu cieszenie się marką itd.? I tu się zgodzę, chociaż za młody jestem, by to wiedzieć, to podejrzewam, że sposób tworzenia uniwersów diametralnie się zmienił.
O ile ciężko mi zrozumieć takiego Barta, Sellera, czy Krogulca, to Ciebie, w kontekście dawnego EU, rozumiem już stuprocentowo .
Czy jesteś pewien, że jesteś fanem do 2014, nie do 2008 r.?
Nie jestem. Premiera TCW to był cios śmiertelny, ale agonia trwała aż do 2014
Shedao Shai napisał:
Wraz z wprowadzeniem "Thrawna" do nowego kanonu marka Star Wars zaliczyła nowy poziom dna, jeśli to nie jest dla was znak że trzeba się ewakuować z tego statku to nawet mi was nie szkoda.
Czyli, wychodzi na to że ideą na rozwój Star Warsów jest wybieranie tego, co może się sprzedać i wrzucanie tego do kanonu.
EU nam przeszkadza w tworzeniu filmów -> wywalamy EU
ale też:
powybierajmy z EU co nam się podoba i wrzućmy to do naszego kanonu.
Takie mamienie oczu fanom EU, rzucimy wam jakiś ochłap starego kanonu i się cieszcie. Poprzerabiamy go wedle uznania, ale no, będzie niebieski, będzie genialny i będzie admirałem więc pasuje, nie?
No właśnie też mam takie odczucia. W pierwszej chwili się uśmiechnąłem nawet, bo Thrawn, bo Zahn, bo EU żyje - ale to od razu był uśmiech krzywy, skwaszony: bo to niestety nie oznaka, że EU wraca w jakiś sposób do łask, ale raczej wyrachowana gra Disneya, żeby uciszyć fanów, którzy się jeszcze burzą. I pewnie niektórzy rzeczywiście przestaną...
Shedao Shai napisał:
Naprawdę nie rozumiem ludzi, których cieszy ta informacja. Dlaczego cieszycie się że wrzucają Thrawna do Rebels? Tak wam zależy na tym żeby ta postać miała metkę "kanoniczna!"? Przecież to już nie będzie ten Thrawn, którego polubiliście z jego tytularnej trylogii, tylko inna postać, wzorowana na nim, wykorzystująca podstawy kreacji tej postaci. Równie dobrze mogliby go nazwać John, i miałby z Thrawnem tyle samo wspólnego jak to, co będzie. Tyle, że właśnie - wykorzystają sentyment fanów, sympatię do postaci, i liczą że fani nie zauważą że to podróba. I część rzeczywiście to łyknęła.
To jest jeden z powodów, dla których nigdy nie potrafiłem się tak do końca wciągnąć do żadnego komiksowego uniwersum - niby te same postacie o tych samych imionach, ale się okazuje, że tak naprawdę punkty spójne w ich życiorysach wedle poszczególnych historii policzyć można na palcach jednej ręki. Jakoś nie jara mnie 20 różnych wcieleń Jokera, Thor zmieniający płeć, a Iron Man kolor skóry - i tu raczej będzie podobnie...
Shedao Shai napisał:
Z drugiej strony, zastanawia mnie nieco udział Zahna w tym wszystkim. Będzie książka - OK. Pewnie będzie się starał, jak będzie mógł, żeby dopasować to, co stworzył wcześniej (przynajmniej odnośnie tej postaci) do nowego kanonu. Ale w pewnym momencie to MUSI się rozjechać, nie wspominając już o fakcie że nieuznawana będzie sama trylogia, która nam tą postać wprowadziła. Paranoja do kwadratu Zahn wygląda mi tu na takiego figuranta, który ma zalegi..ty..zalegitymalizować(?) tego niby Thrawna. Wiecie: "ja pisałem o Thrawnie, teraz daję wam... nowego Thrawna!"
A Ty, jakby ci ktoś zlecił napisanie książki, z której wyciągniesz wątki z napisanych przez siebie wcześniej ośmiu (jeśli dobrze liczę) i będziesz miał to wkleić w przygotowany uprzednio scenariusz - i to wszystko za niezłą kasę (zapewne nawet lepszą, niż dawniej) - to byś się nie zgodził?
Shedao Shai napisał:
Wstyd byłoby mi obecnie mówić o sobie, że jestem fanem Star Wars. To nie kojarzy mi się dobrze. A bawić się w takie wyszczególnienia... że jestem fanem Star Wars, ale tego do 2014, wiecie, TFA to już nie, ten Thrawn to nie Thrawn którego znam i lubię, plany Gwiazdy Śmierci ukradła ekipa Brii Tharen a nie Jyn Erso, i w ogóle jak coś ostatnio słyszycie o Star Warsach to pewnie nie są już te Star Warsy, których jestem fanem. Nie, nie. Nie jestem fanem. A że w domowym zaciszu sobie czasem coś poczytam... tego mi na szczęście nikt nie zabierze
Taaaak. Chociaż, szczerze mówiąc, to mi się już nawet czytać za bardzo nie chce. Od feralnego kwietnia 2014 przemęczyłem jakoś "Tarkina", bo to prezent był (coby się Luba nie obraziła), parę komiksów jeszcze od DH (w tym nowe wydanie DE ostatnio), i to by było na tyle. Kilkanaście nieprzeczytanych książek, jeszcze z EU stoi na półce i jakoś nie umiem się za nie zabrać. Z jednej strony - chyba jakaś blokada, z drugiej... no tyle jest wartościowszej literatury, na którą nie mam czasu...
Shedao Shai napisał:
Z drugiej strony, obecnie w ogóle nie jest dobrze być fanem czegokolwiek. Niby zawsze zysk rządził popularnymi markami, ale jednak to co się dzieje ostatnimi czasy to całkiem nowy poziom. Tak patrzę na moje ulubione serie i wszędzie jakieś rebooty, soft rebooty, ekranizacje tak pi razy drzwi - z wykorzystaniem imion głównych bohaterów, czasem może jakiegoś ogólnego zarysu fabularnego i tyle. Taki choćby "Preacher" - chamskie wykorzystanie pierwowzoru komiksowego, niemające z nim prawie nic wspólnego. "Mroczna wieża" - niby ekranizacja, ale też bardziej próba zachęcenia fanów znanym tytułem niż rzeczywista ekranizacja. Wszędzie to creative freedom, wszędzie te wizje reżysera, nowe spojrzenie na pierwowzór itd. Chciałoby się myśleć, że w pewnym momencie ludzie powiedzą: stop, nie łykam już tego, producenci się przejadą na takich zagrywkach i będą musieli się się bardziej wysilić w przyszłości. Ale coś w to wątpię. Czuję, że nadchodzą czasy w których nie warto jest być fanem niczego, zdrowiej będzie nie przywiązywać się do żadnego uniwersum, ot iść sobie czasem na jakiegoś blockbustera "na motywach...", wyłączyć myślenie, zagryźć popcornem i zapić colą. I jest zabawa.
Tutaj się zastanawiam - gdzie się podziała tradycja robienia w miarę wiernych ekranizacji? Taki LOTR, taki Harry Potter - to takie pierwsze z brzegu przykłady, że da się zrobić niezłą ekranizację bez ZBYTNIEGO kombinowania (wiadomo - uproszczenia muszą być). I to się tyczy nie tylko fantasy/sci-fi - ostatnio oglądałem film, który w założeniu miał być ekranizacją takiej niemieckiej powieści "On wrócił" - a w rzeczywistości może był jedynie na jej motywach... zgadzał się chyba tylko tytuł, postacie i pierwsze 10 minut akcji. Takie czasy...
Ricky Skywalker napisał:
No właśnie też mam takie odczucia. W pierwszej chwili się uśmiechnąłem nawet, bo Thrawn, bo Zahn, bo EU żyje - ale to od razu był uśmiech krzywy, skwaszony: bo to niestety nie oznaka, że EU wraca w jakiś sposób do łask, ale raczej wyrachowana gra Disneya, żeby uciszyć fanów, którzy się jeszcze burzą. I pewnie niektórzy rzeczywiście przestaną...
Przerażające, ale prawdziwe. Już sobie to wyobraziłem:
- Ale o co ci chodzi z tym EU? Przecież przywrócili już Thrawna, i deklarowali się że inne rzeczy z EU też się mogą pojawić!
A Ty, jakby ci ktoś zlecił napisanie książki, z której wyciągniesz wątki z napisanych przez siebie wcześniej ośmiu (jeśli dobrze liczę) i będziesz miał to wkleić w przygotowany uprzednio scenariusz - i to wszystko za niezłą kasę (zapewne nawet lepszą, niż dawniej) - to byś się nie zgodził?
Zastanowiłem się chwilkę nad Twoim pytaniem i stwierdziłem, że tak, zgodziłbym się. Aczkolwiek od innych oczekiwałbym wyższych standardów moralnych i nie każdy by się zgodził samemu podeptać własną twórczość w imię kasy. Nie potępiam Zahna, raz że kasa, dwa że skoro to i tak się dzieje, tzn. pseudo-Thrawn zostaje wrzucony do nowego kanonu, to nie dziwię się autorowi że chce mieć nad tym tyle kontroli, ile tylko się da. Pisząc samemu tą książkę, z pewnością przemyci więcej niż gdyby robił to ktoś inny. Podejściem "a pie***cie się, to nie jest prawdziwy Thrawn" co by osiągnął? Tylko szacunek wąskiej grupki fanów. A tak, ma frajdę większej grupki (niestety) plus kasa plus jakiś tam wpływ na Frawna (Fake Thrawna - może się przyjmie? ) w nowym kanonie. Nie, rozumiem motywacje Zahna i sądzę, że na jego miejscu zrobiłbym to samo.
Taaaak. Chociaż, szczerze mówiąc, to mi się już nawet czytać za bardzo nie chce. Od feralnego kwietnia 2014 przemęczyłem jakoś "Tarkina", bo to prezent był (coby się Luba nie obraziła), parę komiksów jeszcze od DH (w tym nowe wydanie DE ostatnio), i to by było na tyle. Kilkanaście nieprzeczytanych książek, jeszcze z EU stoi na półce i jakoś nie umiem się za nie zabrać. Z jednej strony - chyba jakaś blokada, z drugiej... no tyle jest wartościowszej literatury, na którą nie mam czasu...
A to ja akurat mam inne odczucia obecnie. Od czasu premiery TCW moja motywacja do książek malała. W 2009 roku założyłem sobie konto na fantasta.pl i od tego czasu śledzę wszystkie książki fantastyczne, które czytam. Stąd wiem, jak to wyglądało:
2010: 4 - Luke Skywalker i Cienie Mindora, Szturmowcy śmierci, Rozdroża czasu, Wojny Klonów (młodzieżówka autorstrwa Tracey West )
2011: 1 - Revan
2012: 5 - Darth Plagueis, Fatalny sojusz, Oszukani, Czerwone żniwa, Revan po raz drugi [faza na TORa, jak widać]
2013: 1 - Zagłada [TOR]
2014: nic
2015: nic
Czyli przeczytałem tyle, co kot napłakał. Co ma swój plus, bo dzięki temu teraz mam mnóstwo książek do nadrobienia i dużo gwiezdnowojennych przygód jeszcze przede mną tak na szybko patrząc po bastionowej chronologii wydawania naliczyłem 37 książek wydanych przez Amber, do tego młodzieżówki z USA - skompletowałem praktycznie wszystko prócz Star Wars Missions/Adventures i stuffu około-TCW, będzie tego koło setki myślę. Ale już się rozpędziłem, a ja nie o tym chciałem tutaj
Mam zamiar przeczytać całe EU od początku, wg. własnego klucza, tzn. ani wg. chronologii wydawania, ani chronologii in-universe, raczej mieszając te dwa podejścia. Innymi słowy, robić to tak jak będzie najbardziej sensownie.
Z drugiej strony, zabieram się do tego czynu już całe lata, zabrać się nie umiem i nie zanosi się na to, żeby to się szybko zmieniło. Musiałbym mieć do tego całą kolekcję w jednym miejscu, a w momencie kiedy część mam we Wrocku, część we Wodzisławiu, no nie chce mi się tego wozić co chwilę, albo robić przerwy bo akurat książką którą chcę przeczytać jest w tym drugim domu Ale kiedyś w końcu ten plan zrealizuję, bo odkrywam że im więcej widzę co obecnie dzieje się z marką Star Wars, tym większą mam ochotę poczytać EU - gruntownie i kompletnie. W końcu ta ochota wytryśnie
Inna kwestia to komiksy, które nie pożerają tyle czasu; w tym roku przeczytałem już kilka serii: Empire, Rebellion, Legacy 1&2, Dark Times, trzy tomiki od Egmontu, przymierzam się do Republic (tu ponownie problem - mam całość w TPBkach, ale w domu rodzinnym, a nie chce mi się czytać na skanach, skoro nie muszę). Tu już ruszyłem i sprawiają mi one ogromną przyjemność, nie natrafiłem jeszcze na żadną kichę. Dobrze dobieram - tak, ale też jakoś tak... pozytywnie do tego podchodzę, mam motywację i sprawia mi to przyjemność. I to jest sedno tego tl;dr wywodu: wróciła mi ochota na czytanie Star Warsów, ambitniejszej fantastyki się w ciągu ostatnich paru lat naczytałem sporo, i nie czuję już presji że wciąż mam mnóstwo rzeczy do nadrobienia (tzn. no mam, ale nie przygniata mnie to w stylu: o kurr... czytam komiks o Vaderze a powinienem Asimova ). To wszystko i tak sprowadza się do przyjemności, jaką czerpiemy z czytania, a tą SW mi zawsze dawało. Komiksy dają wciąż - już sprawdziłem, jak będzie z książkami - nie wiem, sam się zastanawiam jak odbiorę taką NEJkę dekadę po ostatnim czytaniu, ale chętnie się przekonam. Jestem dobrej myśli
Ricky Skywalker napisał:
No właśnie też mam takie odczucia. W pierwszej chwili się uśmiechnąłem nawet, bo Thrawn, bo Zahn, bo EU żyje - ale to od razu był uśmiech krzywy, skwaszony: bo to niestety nie oznaka, że EU wraca w jakiś sposób do łask, ale raczej wyrachowana gra Disneya, żeby uciszyć fanów, którzy się jeszcze burzą. I pewnie niektórzy rzeczywiście przestaną...
-----------------------
Miałam nie pisać, ale z drugiej strony to najzabawniejsza rzecz jaka mnie spotka pewnie tej doby, więc czemu ma sobie odmawiać.
Disneyowi ma zgadzać się hajs, to Story Group włazi między pośladki fanów i jeszcze tam gmera, bo wie że postać jest lubiana. Przywracaniem postaci z EU (jak pisałam wyżej, od początku było mówione że będą czerpać z Legends, więc nie wiem skąd takie nagłe poruszenie) nie da się nikomu zamknąć dzioba - co zresztą świetnie widać na załączonym przypadku, bo jesteście rozgadani jak rzadko. Piszecie i udzielacie się, są kliknięcia - myślę że akurat Di$neyowi jest to wielce na rękę. Keep it up! Ważne że piszecie, nie ważne jak!
...Ale spiskowe teorie dziejów zawsze na propsie
Pozdrawiam,
Naczelny Kathista Bastionu.
Można być Fanem i można się obrazić na własne fanostwo.
Sam bardziej się bojętego że nie będę umiał ograniczyć sięw 10ciu wyjściach do kina na R1 niż tego czy Thrawn będzie teraz Johnem czy Stiwenem...
Niech walą filmy ile wlezie jak poziom nie będzie gorszy niż TFA to z całą resztą niech robią co chcą i jak chcą i kiedy chcą
To co ja napisałem - nie przeczy temu, co piszesz Ty; więc nie wiem, gdzie tu spiskowa teoria i do tego zabawna
Pozdrawiam,
Ricky Skywalker,
Pierwszy Tego Imienia,
Rebel Leader,
Ten, Który Postawił Się Disneyowi.
Ricky Skywalker napisał:
Ricky Skywalker,
Pierwszy Tego Imienia,
-----------------------
A Sambora? o0
https://www.youtube.com/watch?v=LmNed_cFRrw
...a Samborze na imię Richie
Zgadzam się. Tylko Zahn swoją drogą się skończył na TLC... kupony odcinał jeszcze potem długo, więc robi to dalej. Proste.
Sam na pewno nie kupię ani książki (o ile będzie), ani Rebelsów z tego powodu nie będę oglądał.
A TT po latach dalej boję się 2gi x przeczytać bo może to zepsuć moją dobrą opinię...
Nie czytaj drugi raz, niech cię ręka boska broni, inaczej będziesz miał to co ja teraz
Muszę przyznać, że nie jestem wstanie ogarnąć ludzi na tym forum.
Przede wszystkim tego narzekania na skasowanie starego EU. W ogóle nie rozumiem całej tej jeremiady, bo co to znaczy, że skasowali stare EU? Tylko tyle, że wydarzenia ze starego EU (w wielu miejscach zresztą sprzeczne lub niespójne) nie będą traktowane jako obowiązujące przy tworzeniu nowych produktów. Ale poza tym przecież stare EU ciągle istnieje, są te wszystkie książki, komiksy, gry tak, jak były wcześniej. To, że pan Myszka Miki się nimi nie przejmuje nie zmienia ich statusu ontologicznego. Dalej możecie rozmawiać o starym EU i traktować je jako obowiązujące. O ile się nie mylę po świecie nie krążą komanda śmierci Disneya, które ścigają wszystkich, którzy choćby wspomną o starym EU. Po prostu radzę traktować nowe EU jako coś obok, a nie zamiast starego.
Osobiście nie narzekam na alternatywnego Thrawna, bo po prostu Thrawna nigdy za dużo. Historia "oryginalnego" już została opowiedziana, a ja chętnie usłyszę nową. Może ta nowa historia będzie upośledzona i jakieś dzieci pokonają Thrawna, ale czy to zmieni mój odbiór Thrawna, ze starej linii czasowej? Nie.
Możliwe też, że nowy Thrawn będzie lepszy od starego. Na ten moment jako coś bardzo pozytywnego odczytuje to, że jego głos podkłada całkiem spoko aktor, a nie jakiś random.
Ja się już dawno uspokoiłem chociaż początkowo też lamentowałem po EU. Nowy kanon mi się podoba wcale nie mniej ani nie bardziej niż stary. Chciałbym jednak powiedziec, że rozumiem dlaczego niektórzy dalej płaczą - tak jak piszesz, stare EU istnieje nadal, ale przykra jest świadomość, że się już więcej nie rozrasta (nie licząc Old Republic). Też bym chciał poznać dalsze losy Jainy Solo no ale trudno, nie ma co płakać, trzeba dać szanse Benowi.
Poruszasz temat, który był tu już wałkowany do zamęczenia, opinie takie jak twoja pojawiły się tu w liczbie stadnej i ludzie też już na nie licznie poodpisywali, więc jeśli nie ogarniasz dlaczego narzekamy, to odsyłam do gruntowniejszego przeszukania naszego serwisu.
Na wypadek gdyby ci się nie chciało, podrzucę ci wersję skrótową:
Tak, wiemy że książki z EU wciąż istnieją, nikt ich nam nie zabrał ani nie jesteśmy karani za ich czytanie. Nie jesteśmy ślepi ani upośledzeni umysłowo.
Nie, nie przeszkadza nam to, że zostały one usunięte poza oficjalny kanon, kilka słów włodarzy Disneya nie umniejszyło w naszych oczach wartości EU.
Co nas (no, mnie - nie będę wypowiadał się za innych) boli, to że to uniwersum nie jest już rozwijane. Pozostało wiele urwanych wątków, wiele postaci które pokochaliśmy przez lata czytania o nich, i nigdy nie poznamy kontynuacji ich losów. Chodziłem jeszcze do podstawówki, gdy zacząłem czytać o dalszych losach postaci z filmów i nie tylko, cały proces dorastania towarzyszyły mi Gwiezdne Wojny i wydawało się pewnikiem, że to uniwersum będzie rosnąć i bogacić się wiecznie. A tu pewnego "pięknego" dnia prawa do niego zostały sprzedane Disneyowi, który tego samego dnia ogłosił plany nowych filmów. Pewnikiem było od tamtego momentu, że EU wyleci z kanonu, a jak już wyleci to nie będzie kontynuowane. No i tak się stało. Już gdzieś kiedyś pisałem, że zamieniłbym cały ten nowy kanon z Epizodem 7 na czele za kolejny tom "Mrocznych czasów" czy "Legacy Vol. 2".
Jeśli mimo to masz jakieś wątpliwości, na tym forum jest spora ilość tematów gdzie dyskutowaliśmy o starym i nowym kanonie, serio: wszystkie odpowiedzi znajdziesz jeśli poszukasz.
Coś się zaczyna i coś się kończy. Ot taka mądrość
Sam to widzę raczej - i nie tylko z pułapu netu, bo czasami się spotykamy np.: z Rickym lajw - na zasadzie że się po prostu wyrosło z SW. Sam wyrosłem z książek czy gier. Ale akceptuję to. Robię co innego. Po co się tak katować tym co nie zależy ode mnie. Lucas chciał sprzedać - sprzedał, miał nas w tyłku i nie zastrzegł ciągłości EU - miał i tak zrobił. Już przy prequelach były rózne dziwne wygibasy i potem łatanie - choćby kwestia małego od Jango Fetta
Hejterą to pasuje i choćby tyłek miodem smarować to i tak będzie źle.
Tylko, że tutaj się tak naprawdę nie skończyło. Co innego gdy po latach śledzenia opowieści dostajesz jej koniec, a co innego gdy zostaje ona chamsko urwana.
Serio uważasz że Lucas ma fanów w dupie? Z tego co wiem sprzedał prawa Disneyowi i ludziom z którymi pracował ładnych parę lat bo choć przymierzał się do tworzenia trzeciej trylogii to obawiał się że NIE DOŻYJE ukończenia jej realizacji. Co za szczyt perfidii. Jak Lucas może tak twardo stąpać po ziemi by oczekiwać kopięcia w kalendarz. Powinien zostawić prawa rodzince która z pewnością (sarkazm) nie zaczęła by się o to szarpać i robić problemy. A tak uwielbiane przez Ciebie TFA mogłoby nigdy nie powstać.
Princess Fantaghiro napisał:
Z tego co wiem sprzedał prawa Disneyowi i ludziom z którymi pracował ładnych parę lat bo choć przymierzał się do tworzenia trzeciej trylogii to obawiał się że NIE DOŻYJE ukończenia jej realizacji.
-----------------------
Cóż za postawa mesjanistyczna, George Lucas santo subito!
Tylko bez szaleństw Aczkolwiek osobiście uważam że przekazanie kupy szmalcu na cele charytatywne to ładny gest..Gdzieś mi się obiło o oczy że podobno te 4 mld baksów oddał. Nie wiemczy to prawda. Aczkolwiek uważam że po dziesiątkach lat czuwania nad tym uniwersum, stworzeniu dwóch trylogii, pracy nad TCW i innymi ten facet już nikomu nic nie jest winien. Przykro czytać gdy na niego plują...
Nie pluje na niegi. Kocham TPM nadal. Nawet ostatnio sobie zobaczyłem.
Kocham Lucasa <3
Natomiast fakty sa jakie sa. Sprzedał jak sprzedał - nie zabezpieczył fanowskich interesów. Mnie jak widać to nie przeszkadza. Lubie i sw Lucasa i Disneya.
Mi, nawet jak to trochę przeszkadza to co z tego? Skasowali TCW i EU, może mi się to nie podobać ale to ich decyzja, nic nie poradzę. Dalej Lubię Lucasa i TFA oraz Rey i Ahsoke Tano.
Dokładnie mam takie samo podejście.
Wiesz jak jest jak się za tyłek złapiesz to się do góry nie podciągniesz nawet jak byś bardzo szarpał
Skupiam się na tym co mi pasuje w SW - czyli na filmach. I nigdy nie ukrywałem że podoba mi się bardzo przesunięcie ciężaru z EU na filmy !
Zgadzam się z tobą.
Widzę pewną sprzeczność w "mnie to nie przeszkadza" i "Lucas ma nas w du..."
Finster, przecież TCW i Ahsoka jak słusznie ująłeś dziecko Lucasowe - są elementem wspólnym EU i kanonu Disneya
Owszem, ale dla "tru fanów" niekoniecznie
Ale podałem to jako przykład że lubiąc rzeczy Lucasowe (w końcu jestem "wychowany" na OT) nie przeszkadza mi to w lubieniu rzeczy Disneyowych jak TFA.
Wyżej 4liter się podkoczyć nie da, taka smutna prawda
że Zahna nikt nie hejtuje.
Sprzedał się !
Eeeee, słabo. I wtórnie. Na głównej są lepsze teksty. Mój faworyt to tekst o sprzedaniu się Zahna za 20 srebrników (znaczy srebrnych kredytów) i operację bypasow. Ja rozumiem bypasy, rozumiem srebrne kredyty ale dlaczego dwadzieścia???
A tabletki brałeś przed wyjściem z domu?
Ja nie wychodzę z domu, jestem przecież internetowym hejterem!
Prawdziwi hejterzy nie mają domu !!
Prawdziwi hejterzy nie mają domu i nie mają dzieciństwa
To wszystko wyjaśnia, czyli bierzesz je na okrągło
A jak !
A tak serio, to nie ma opcji żebym "hejtował" Zahna. Moim zdaniem lepiej, żeby On pisał niż kto inny.
Przecież, to było na serio.
Na marginesie, gdybym był T.Zahnem, to po twojej wypowiedzi dałbym ci bana na wszystkie jego książki, ewentualnie z możliwością zamiany kary na wypłacenie mocnej lepy, oraz kopa, choć, to i tak by nie załatwiło sprawy
Całe szczęście, ze nie jesteś Zahnem !
Całe szczęście, że T.Z, nie przeczyta twojej żenujacej i niesprawiedliwej wypowiedzi, bo z pewnością nie byłoby taryfy ulgowej
Czy tak po ludzku nie jest tobie wstyd?
Nie dziwi mnie, to. Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że szydzisz z autora, którego tak cenisz za trylogię Dziedzica, no ale trudno się dziwić rozdwojonej jaźni skoro cały dzień łykasz tabletki, a niewychodzenie z domu też nie pomaga. Dodaj do tego zestawu tabletki na uspokojenie, bo wyraźnie widać, że tych też tobie potrzeba, temperuje, ofkoz czasowo hejtowe skłonności
Na oficjalnej pokazał się krótki wywiad z Zahnem.
http://www.starwars.com/news/qa-with-timothy-zahn
niefajna wiadomość. Gdy to ogłosili na Celebration to raczej czułem zażenowanie.
Wiele razy wskazywałem, że najgorszą z możliwych wersji nowego kanonu jest kopiowanie pewnych rzeczy, na tym samym (lub gorszym poziomie). Tego trzeba było uniknąć za wszelką cenę. Niestety tu właśnie coś takiego dostajemy. Nowokanoniczny Thrawn, jest prawie Thrawnem jakiego znamy. Prawie, bo kilka szczegółów trzeba zmienić (jeśli to tylko szczegóły, to czemu nie dało się tego zretconować?) i tak dalej. Nie wiem, ale bardzo kojarzy mi się to z próbami przepisywania przygód "Tomka Sawyera" tak by były zgodne z nową linią polityczną i słowo czarnuch zmienia się tam na niewolnik. Tak to trochę odbieram.
Z drugiej strony przeraża mnie jedna rzecz. Thrawn ląduje w Rebeliantach jako szwarccharakter. Patrząc, że jest to serial dla dzieci, nasz genialny Wielki Admirał, prezentujący siłę intelektu, musi przegrać. Musi wyjść na idiotę, którego ostatecznie ogra dzieciak (już bez grzywki), psychopatyczny droid i jakiś z(j)eb. To chyba najczarniejszy scenariusz jaki można sobie wyobrazić. Wspaniały taktyk, przegrywa, bo takie reguły rządzą animacją. Jeśli przyjdzie mi kiedyś to oglądać, pewnie będzie to bardzo ciężki moment. Inna sprawa, to zrobienie z tak chłodnego i wykalkulowanego typa, krwawego admirała. To też mi nie leży. Zwłaszcza jak przypomnę sobie zaminowanie przestrzeni Coruscant zamaskowanymi meteorytami. Spryt i taktyka, a nie brutalna siła. Pomijając nowy kanon, taki czarny charakter nie ma racji bytu w serialu dla dzieci. Więc Thrawn musi się zmienić. Zdecydowanie bardziej podoba mi się próba ożywiania go w postaci dyrektora Krennica. Nowa postać, pozwala iść w innym kierunku, bez balastu. Tu zwyczajnie czuję niesmak.
I ostatnia sprawa to książka. Ciekawe jak się pali . A poważnie, nie mam zamiaru jej czytać. Ale jednocześnie jest to pierwsza nowokanoniczna książka, która mnie ruszyła. Pewnie przeczytam streszczenie, bo obawiam się, że przeczytanie jej byłoby zbyt traumatycznym przeżyciem dla mnie. Raz z powodu Thrawna i obserwowania ile rzeczy się zgadza, a ile nie. Cóż, to jedna z moich ulubionych postaci. Wyidealizowana przez Zahna, ale też przerysowana. Uwielbiam go, więc wersja 2.0 musi mnie ruszać i wywoływać emocję, ale niekoniecznie takie jakie chciałbym dostawać od "Gwiezdnych Wojen". Natomiast jest tu jeszcze jedna intrygująca kwestia. Niektórzy sugerują, że Zahn zrobił to dla kasy, czyli że jest po prostu sprzedajną świnią. Cóż, przychyliłbym się do tej opcji, ale moim zdaniem to nie kasa jest tu główną motywacją. A ego, co może okazać się zgubne dla powieści. Należę do tych, którzy nie uważają trylogii Thrawna za dzieło wybitne. Nie cenię też kunsztu Zahna. Ale jednocześnie trylogia Thrawna przy tych wszystkich mankamentach była czymś naprawdę mocnym, oddziałującym na wyobraźnię, czymś co na stałe wpisało się w "Gwiezdne Wojny" i zaistniało. Thrawn stał się ikoną. Zahn ma swoją Cobrę, którą kontynuuje w nowych inkarnacjach i na tym zarabia. Nie potrzebuje "Gwiezdnych Wojen" ze względu na pieniądze. Ale poza Thrawnem i Marą Jade, nie udało mu się stworzyć tak popularnych postaci. Więc egoistycznie chce choć jedną z nich wyciągnąć z niebytu. Pytanie tylko, czy jest w stanie zmierzyć się sam z własną legendą. Tego też nie jestem pewien. Późniejsze książki Zahna w SW cóż, oceniam raczej średnio. Do trylogii Thrawna nie mogłem wrócić od pewnego momentu, bo jej mit w mojej głowie urósł na tyle, że zwyczajnie nie dało się tego czytać.
Zatem zwyczajnie, bardzo bym chciał, by takie postaci jak Thrawn czy Exar zostały już na zawsze w legendach, bo nie wiem, czy w nowym kanonie zostaną należycie potraktowane.
-Wielki Admirał, prezentujący siłę intelektu, musi przegrać. Musi wyjść na idiotę, którego ostatecznie ogra dzieciak (już bez grzywki), psychopatyczny droid i jakiś z(j)eb. To chyba najczarniejszy scenariusz jaki można sobie wyobrazić.
Trudno się nie zgodzić, tego się najbardziej boję, że zostanie pokonany przez Mostowiaka. Brrrrr...
Ale, skoro może mamy do czynienia ze szczególną teorią względności, gdzie materia Disneya zagieła czas i przesuneła Thrawna kilanaście lat w tył (czyli jest względna jednoczesność z punktu widzenia legend i kanonu), to może też tutaj ktoś z najbiższego otoczenia go zalatwi na "minutę" przed ostatecznym triumfem? Nie było by to takie złe. Choć przewidywalne.
Jest jeszcze jeden aspekt - dla wielu fanów SW (od OT) słow "Thrawn" nic nie mówi i ksiażek EU nie czytali. Sad but True. Pamiętam że po TFAjak wychodziliśmy z kina z kolegą - fanem SW (ma chyba wszystkie modele jakie mieć można) - to gdy ja lekko marudziłem że trochę mi brakuje Jacena i Jainy i że to jednak inna histora to zupełnie nie wiedział o czym ja do niego rozmawiam
Lol to było dobre. Jak to jest Disney to po co się oszczędzać niech Rebelianci złapią Thrawna a on rzuci coś w stylu:"I wszystko by się udało gdyby nie te wścibskie dzieciaki"
Chyba GROM się może boi spytać, więc muszę to ja zrobić: brałeś tabletki ?
Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, że szydzisz z autora, którego tak cenisz za trylogię Dziedzica, no ale trudno się dziwić rozdwojonej jaźni skoro cały dzień łykasz tabletki, a niewychodzenie z domu też nie pomaga. Dodaj do tego zestawu tabletki na uspokojenie, bo wyraźnie widać, że tych też tobie potrzeba, temperuje, ofkoz czasowo hejtowe skłonności
A gdzie cudzysłów, właśnie łamiesz prawa autorskie, a niby z ciebie taki oczytany "niby"
JORUUS słowem zawsze w sedno
Choć w tym przypadku samego LS`a bardzo lubię i cenie, mimo pewnych różnic poglądów i ocen.
Też go lubię i cenię lub nawt odwrotnie. Ale nie może tak pisać...
Dlatego mu odpisałem
I bardzo dobrze. Zobaczymy jak się do tego ustosunkuje...
Pokarze przyszłość
Pewnie nabierze wody w usta, już ja go znam.
LS no zupełnie się z tobą nie zgodzę.
"Wiele razy wskazywałem, że najgorszą z możliwych wersji nowego kanonu jest kopiowanie pewnych rzeczy, na tym samym (lub gorszym poziomie). Tego trzeba było uniknąć za wszelką cenę."
Ja rozumiem, że masz jakieś swoje postrzeganie nowego SW, jednak nie ma, to zupełnie znaczenia, ponieważ kierunek wskazuje właściciel praw autorskich. Dla przeciw wagi, ja oczekuję wykorzystywania postaci, nazw planet itp. z Legend. Mamy impas? Nie, ponieważ, kierunek wytycza właściciel marki, a on chce korzystać już z istniejących pomysłów dodając nowe. Albo, to akceptujesz, albo odpadasz, albo marudzisz (hejterzy).
"Z drugiej strony przeraża mnie jedna rzecz. Thrawn ląduje w Rebeliantach jako szwarccharakter. Patrząc, że jest to serial dla dzieci, nasz genialny Wielki Admirał, prezentujący siłę intelektu, musi przegrać. Musi wyjść na idiotę, którego ostatecznie ogra dzieciak (już bez grzywki), psychopatyczny droid i jakiś z(j)eb. To chyba najczarniejszy scenariusz jaki można sobie wyobrazić."
Dopóki nie oglądałeś trzeciego sezonu Rebeliantów, nie powinieneś się wypowiadać, bo nie wiesz, jak to rozwiążą, a więc twoja ocena jest nieuprawniona. Ale nawet gdyby przyjąć, że admirał dostawałby lanie, to co z tego, a w kultowej trylogii nie dostał mimo całej swojej zimnej i wyrachowanej taktyki i inteligencji? Taki był przewidujący, że jego własny sponiewierany ochroniarz go zabił, bo nie przewidział, że odpłaci mu za krzywdy swojego ludu myśląc, że jest pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Tyle słowem inteligencji Thrawna.
Po za tym fakt, że WAT pojawi się w Rebeliantach dał impuls do napisania książki i to przez samego TZ, co jak, co ale on nie zepsuje swojej kultowej postaci, to jest pewne jak wschodzące słońce. Tak więc martwić się na zapas nie ma co, zwłaszacza, że historia dzieje się przed ANH, a nie po ROTJ, tak więc zgrzytów wielkich nie będzie, a nawet jeśli, to rozbudowanie historii tego kultowego bohatera jest tego warte. Być może przez, to pojawi się kiedyś w filmach, od teraz jest, to możliwe.
Po za tym, to, że admirał zaistnieje na różnych płaszczyznach, tylko urozmaici przekaz. Tylko od nas zależy, czy potrafimy, to razem z synchronizować fabularnie, oraz wiekowo. Jak ktoś jest elastyczny, to nie będzie miał z tym problemu.
"I ostatnia sprawa to książka. Ciekawe jak się pali . A poważnie, nie mam zamiaru jej czytać. Ale jednocześnie jest to pierwsza nowokanoniczna książka, która mnie ruszyła."
Sam się oszukujesz, bo dobrze wiesz, że ją przeczytasz, bo jeśli tego nie zrobisz, to tak jak byś jedząc obiad jadł, go tylko do połowy.
"Zatem zwyczajnie, bardzo bym chciał, by takie postaci jak Thrawn czy Exar zostały już na zawsze w legendach, bo nie wiem, czy w nowym kanonie zostaną należycie potraktowane."
Widzisz i tu się diametralnie różnimy, ponieważ dla mnie filmy i seriale stoją wyżej niż książki, czy komiksy. Dlatego ja oczekuję, że kultowi bohaterowie z EU w końcu się w jakiejś formie z wizualizują. Jedne historię się udadzą twórcom inne może mniej, nie ma to znaczenia, bo tylko ten się nie myli, co nic nie robi, a ja chcę więcej SW w SW.
Nie zamykam się w swojej twierdzy z dzieciństwa i nie bronię jej za wszelką cenę, ja idę z duchem czasu, cokolwiek mi przyniesie i nigdy nie wiesz, co? To jest właśnie piękno przyszłości, czas przeszły trzeba zostawić za sobą mimo sentymentu i morza radości.
Update:
Może, to LS nie rozwieje twoich obaw, ale:
"Thrawn w okresie akcji 3. sezonu serialu Star Wars Rebelianci ma rangę Wielkiego Admirała i mocną pozycję w imperialnych szeregach. Zaprezentowano specjalną wiadomość od Timothy’ego Zahna, pisarza, który stworzył tę postać. Podkreślał podekscytowanie i radość związaną z powrotem do tej postaci. Okazuje się, że Dave Filoni nie wyobrażał sobie wprowadzenia Thrawna bez udziału Zahna. Słynny pisarz współpracował z twórcami nad tym, by postać została przedstawiona zgodnie z jego wizją. Filoniemu zależy na tym, by wprowadzić Thrawna jakiego ludzie znają i lubią, czyli wiernie z tym, co zostało wymyślone wcześniej.
Najciekawsze jest to, że głosem Thrawna został Lars Mikkelsen.
Amen
Chapeau Bas. Zawsze chciałem Thrawna w filmie, no w ogóle na jakimś ekranie. I TO się właśnie dzieje. A ludzie zamiast się cieszyć narzekają (do czego mają prawo), mają pretensje i odsadzaja Zahna od czci i wiary, co już jest zwykłym hejtem.
A że historia Thrawna będzie inna niż ta z Legend, nie oznacza że będzie gorsza. Polecam Wolfganga Jeschke "Ostatni dzień stworzenia" - gdzie w jednym miescu spotykają sie przybysze z tego samego czasu, ale z alternatywnych rzeczywistosci.
Każdy fan chce takiego kultowego bohatera, tylko problem w tym, że jak już dostaną, to sentyment z dzieciństwa tak bardzo gloryfikuje stare wspomnienia z nim związane, że blokują się na nowe, cokolwiek miałoby, to oznaczać. A jeżeli delikwent ma naturę marudy, to dostajemy rasowego hejtera, który w imię swoich wspomnień i wyobrażeń z dzieciństwa jest zdolny przelać krew niestety czyjąś, a nie swoją, bez jakiejś większej zadumy, a przecież, to jego problem, a nie ogółu.
Zwłaszcza, że wygląda na to, iż admirał Thrawn będzie takim, jakiego go pamiętamy z Dziedzica, przynajmniej tak deklarują twórcy, a że sam TZ, to nadzoruje, to wierzę, że tak będzie.
To może po kolei.
1. O kierunku nowego EU pisałem nie jako właściciel praw autorskich, ale jako odbiorca. W szerszym kontekście, o którym od czasu do czasu coś napiszę. Nie raz pisałem, z czym zresztą nie raz sam się zgadzałeś, że książki i komiksy generalnie coraz bardziej odstają od filmów, tak poziomem jak i całą resztą. W pewien sposób są męczące i nie chce się tego śledzić tak bardzo (to mniej więcej Twoje słowa, które padły na Pyrkonie dwa lata temu jak się spotkaliśmy, w pełni się z nimi zgadzam). Reboot daje dwie możliwości. Robienia drugi raz tego samego - wtedy odpadam (mój EUxit), a dokładnie tak jest. Lub zrobienia czegoś nowego lepiej jakościowo. Wskazywałem też w innych dyskusjach casus Herberta-Andersona, gdzie jednak dało się dbać o jakość, nawet kosztem zmniejszenia liczby wydawanych powieści. Wtedy bym w to wszedł.
2. W takim razie dlaczego Ty się w ogóle wypowiadasz i wchodzisz ze mną dyskusję. Ja przynajmniej początek 3 sezonu widziałem, Ty nie. Z tego co widziałem, właśnie zauważyłem fakt tej krwawej jatki o której wspominano, którą wcześniej Thrawn zgotował. A tu jeszcze poruszasz coś, co ewidentnie mnie nie leży - czyli wielorakość wersji tej samej postaci, co jest normą w komiksach np. DC czy Marvel. Nie lubię tego i unikam, nie czytam, nie dotykam i jestem z tego powodu szczęśliwy, wole zająć się czymś innym.
3. Co do przeczytania, to bardzo chętnie się założę, że nie sięgnę po tę powieść. Lorn po reboocie EU twierdził, że w ciągu roku się złamię. Nie zrobiłem tego i jakoś mnie nie ciągnie. (wynika to w dużej mierze z tego, co pisałem w punkcie 1). Szczerze wątpię bym ruszył książkę Zahna także ze względu na coś, co pominąłeś z mojej wypowiedzi. Chodzi o słowo kunszt. Zahn to pisarz pulpowy i tego nie zmienimy. Zresztą trylogia Thrawna to jego opus magnum, także ze względu na okres w którym powstała. Co też sugerowałem wyżej.
4. Tak, różnimy się w odbiorze. To dobrze, mamy prawo i powinniśmy się różnić, a także akceptować odmienność swoich poglądów. Dyskusja ma na celu klaryfikacje punktów widzenia. Dla mnie liczą się tylko filmy i tylko one. Seriale SW bardzo z doskoku, ale przy filmie co roku stają się zbędne. Komiksy, czy książki obecnie w ogóle. Natomiast dla mnie liczy się też jakość i umiejętność kreowania postaci. Nie raz wściekałem się, że w dawnym EU były problemy z psyche Jainy i tak dalej, bo autorzy nie dokładali należytej staranności by o to zadbać. Teraz są zwolnieni. Rozmycie postaci na 2 wersje to nie jest dobre dokonanie, to spadek jakości. Dlatego pozostanę przy filmach, bo tam póki co o to naprawdę dbają.
Natomiast ja Ci podam jeszcze inną myśl. Nie do wszystkich wspomnień z przeszłości warto wracać. Im mniej świata znasz, im mniej przeczytałeś, tym bardziej pewne rzeczy Cię zachwycają i podobają się. Czasem nie warto do nich wracać, bo wspomnienia mogą być cenniejsze niż samo dzieło. Dla przykładu z lat 80. bardzo ceniłem "Niekończącą się opowieść" Petersena. Gdy na początku XX wieku obejrzałem trzecią część, wiedziałem, by do pierwszej NIGDY nie sięgać. Lepiej by zostało to w mojej pamięci jako cudowny obraz.
"O kierunku nowego EU pisałem nie jako właściciel praw autorskich, ale jako odbiorca."
Ale ja na wstępie zaznaczyłem, że to twoja prywatna opinia, dla przeciw wagi podałem swoją, kogo racje zwyciężą? Nikogo, bo to właściciel marki decyduję o kierunku, w którym będzie zmierzać. Tyle lat minęło od czasu kiedy prawa do SW kupił Disney, że chyba miałeś wystarczająco czasu by się z tym pogodzić? Nie szkoda ci zdrowia dla czegoś na co nie masz wpływu?
A, co z tymi którym polityka rozwoju marki odpowiada, nawet jeśli zdarzają się jakieś potknięcia? Możesz nie zgadzać się z tym, ale nie ma sensu się zamęczać, a przy okazji innych fanów, którym rozwój marki pasuje mimo, że zdają sobie sprawę, iż nie ma róży bez kolców.
Co do naszej rozmowy z Pyrkonu, ja uważam, że książki, a zwłaszcza komiksy zawsze odstawały od filmów, tylko my byliśmy tak głodni kontynuacji, że nam, to nie przeszkadzało. Z czasem część fanów tak daleko zabrnęła, że wydaje się im, iż jajko jest mądrzejsze od kury, że po przez czas i pieniądze, które zainwestowali, a nie stracili, bo przecież sztuka jest bezcenna, ktoś lub coś są im coś winni, a przecież za nabijanie skilla nie ma żadnej nagrody, może po za szacunkiem innych fanów i tyle. Nie możesz obciążać innych tylko dla tego, że poświęciłeś tyle swojego cennego czasu i środków, bo to był twój autonomiczny wybór.
"Reboot daje dwie możliwości. Robienia drugi raz tego samego - wtedy odpadam (mój EUxit), a dokładnie tak jest. Lub zrobienia czegoś nowego lepiej jakościowo."
Przecież w SW nie ma żadnego rebootu, tylko kontynuacja. Tak dokładnie jest w przypadku WAT, co autorzy sami potwierdzają. Fakt, że dodatek do SW zwane EU zostało w pewnym sensie skasowane niczego nie zmienia, bo według samego GL nigdy nie było pełnoprawną i oficjalną linią kanonu SW, a nowy właściciel tylko to do bólu spolaryzował.
EU pełni teraz kopalnie materiałów do wykorzystania, gdzie w pewnych przypadkach daną postać pokażą taką, jaką była, a w pewnych przypadkach wykorzystają tylko pewien zarys, szkic postaci, a w niektórych nigdy nie wykorzystają.
"W takim razie dlaczego Ty się w ogóle wypowiadasz i wchodzisz ze mną dyskusję. Ja przynajmniej początek 3 sezonu widziałem, Ty nie. Z tego co widziałem, właśnie zauważyłem fakt tej krwawej jatki o której wspominano, którą wcześniej Thrawn zgotował."
Bo wypowiadać się można, ale nie oceniać. A ja przecież nigdzie nie oceniałem III sezon Rebeliantów pod żadnym kontem. Nadal uważam, że ty też nie powinieneś do puki nie zobaczysz pełnej historii WAT. Fakt, że oglądałeś klip, czy nawet cały odcinek niczego nie zmienia po prostu nie znasz całości i szerszego kontekstu, zwłaszcza, że historia WAT z pewnością na tym jednym sezonie się nie skończy, za mało danych jest do wartościowej merytorycznie oceny.
"A tu jeszcze poruszasz coś, co ewidentnie mnie nie leży - czyli wielorakość wersji tej samej postaci, co jest normą w komiksach np. DC czy Marvel."
Źle mnie zrozumiałeś, przecież w SW nie ma czegoś takiego, jak wielorakość wersji tej samej postaci, tylko kontynuacja na różnych platformach medialnych np. książka, komiks, serial, a być może w przyszłości film. W SW nie ma bohatera różnego na każdej z platform. taka jest nowa polityka właściciela marki. Wydźwięk postaci może być trochę inny w zależności od platformy i końcowego odbiorcy, jakkolwiek jest kontynuacją.
"Co do przeczytania, to bardzo chętnie się założę, że nie sięgnę po tę powieść."
Wolę się nie zakładać, bo potem będzie ci przykro, że musisz ukrywać prawdę przede mną lub co gorsza męczyć się z myślą, że musisz dotrzymać słowa. W obu przypadkach byłbyś przegrany.
"Tak, różnimy się w odbiorze. To dobrze, mamy prawo i powinniśmy się różnić, a także akceptować odmienność swoich poglądów. Dyskusja ma na celu klaryfikacje punktów widzenia. Dla mnie liczą się tylko filmy i tylko one. Seriale SW bardzo z doskoku, ale przy filmie co roku stają się zbędne. Komiksy, czy książki obecnie w ogóle. Natomiast dla mnie liczy się też jakość i umiejętność kreowania postaci."
O poglądach można i trzeba dyskutować, natomiast, o rzeczach na które nie mamy wpływu nie ma sensu, bo nasze gadanie lub marudzenie niczego nie zmieni. Co do dalszej części tej sentencji widać, że mamy podobne zdanie, choć ja bym tak nie bagatelizował seriali, zwłaszcza po tym, jak się rozwijają w przeciągu trzech pierwszych sezonów, potem jest już tylko lepiej i lepiej i lepiej.
"Natomiast ja Ci podam jeszcze inną myśl. Nie do wszystkich wspomnień z przeszłości warto wracać. Im mniej świata znasz, im mniej przeczytałeś, tym bardziej pewne rzeczy Cię zachwycają i podobają się. Czasem nie warto do nich wracać, bo wspomnienia mogą być cenniejsze niż samo dzieło."
Ale przecież wspomnienia są cenniejsze niż dzieło do którego w nich się wraca, zwłaszcza te z dzieciństwa. Taka ułomność ludzkiego mózgu. Nasza pamięć nie jest doskonała, ma szereg ograniczeń i tendencję do nadpisywania wyobrażenia, które z czasem ulega korozji, a my nie chcąc o tym zapomnieć idealizujemy je pod niebiosy. Dlatego warto pielęgnować wspomnienia, o ile znacząco nie utrudniają nam życie, a przecież hobby jest po to by dawać radość, a nie smutek.
Nie do końca wiem jak odpisać na Twojego posta, bo mam wrażenie, że albo mnie z kim mylisz, albo połączyłeś jakieś różne wątki z dyskusji. Więc kilka argumentów jest dla mnie niezrozumiałych, bo z powodu kontekstu naszej rozmowy są z czapy.
Najpierw zacznę od przybliżenia kontekstu sytuacyjnego, bo mam wrażenie, że masz z tym problem z określeniem go (i co za tym idzie mnie). Absolutnie rozumiem, że nie mam bezpośredniego wpływu na politykę LFL, mam tylko wpływ pośredni w postaci wydawanych pieniędzy. Ale to kropla w morzu. Zdaje sobie sprawę. Podobnie jak z tego, że powstały dwie duże grupy fanów, jedni negują wszystko, co nowe jak leci, inni (jak Ty), wręcz przeciwnie. Problem w tym, że należę do mniejszości, która nie potrafi się odnaleźć ani w jednej, ani w drugiej grupie. Właściwie to nawet nie chcę, bo to dogmatyczna wizja dobra dla Jedi . Choć pewnie czasami da mnie się zaliczyć tak do jednej, jak drugiej, ale wtedy trzeba uważać, by nie ekstrapolować wniosków za bardzo. Podziały w gruncie rzeczy mnie nie interesują, choć jestem świadom ich istnienia. Czegoś innego szukam od SW. Filmy mi to dają (i oby trwało to jak najdłużej), inne produkcje nie. Fabularnie nie interesują mnie nowe komiksy i książki. O komiksach dziś nie wiem, co się tam dzieje i co w ogóle wychodzi, poza tym, że to Marvel. Książki akurat widziałem, bo byłem na Celebration dopytać o Making of z TFA, na który naprawdę czekam. Do starych pozycji fabularnych też nie sięgam, bo nie mam po co. To moja akceptacja decyzji LFL/Disneya. Było minęło, czas iść dalej. Zostały TYLKO FILMY. Reszta mnie nie interesuje. Nie mam powodu hejtować nowego, choć podobno Wendig dał ku temu sporo powodów. Z tym, że nie czytałem tego, w ogóle nie mam za bardzo pojęcia o czym to jest i żyję bez tego dobrze. Nie mój cyrk, nie moje małpy. Gorzej jest jak w sytuacji z Thrawnem, gdzie wbrew mojej woli, zostaje to wrzucone na panelu na którym się tego nie spodziewałem. To, że ja sobie odpuściłem coś, nie znaczy, że tego nie ma. Tu mamy sytuację, w której (niestety) te wieści same przychodzą do mnie. A że widziałem pierwszy odcinek, to jest jak jest. Tu znów dochodzi do pewnej akceptacji polityki nowego właściciela. Oni doskonale wiedzą, co i kiedy wciągnęli. Wiedzą, że jednym się to spodoba, innym nie. Ale w myśl zasady dla Disneya istotne jest w myśl zasady Phineasa Barnuma, by dobrze pisali nazwisko. Thrawn, Zahn, Rebels. Błędu nie ma, reszta się nie liczy. Jak widać, to działa, patrząc po ilości wpisów na ten temat tu, a ilości o Bendu. Nawet nie widziałem takiego tematu, tyle że tam to pewnie cieszyliby się nieliczni (w tym ja, jako fajne nawiązanie do oryginalnych scenariuszy), reszta by to olała. Tu zaś są emocje .
Druga sprawa. Jeśli Cię zamęczają moje opinie, to ich zwyczajnie nie czytaj. Rada prosta, ale skuteczna. Zwłaszcza jak męczą Cię tylko dlatego, ze mam inny odbiór i zdanie. Ja tak robię w przypadku kilku użytkowników. Zresztą nie pisuję zbyt dużo, więc łatwo to pominąć. Po tylu latach chyba już wiesz, co jest dla mnie istotne, a co nie i jakie mniej więcej mam opinie. Jeśli Cię męczą, odpuść sobie. A jeśli nie jesteś pewien, to gdy zaczynam, że dla mnie to niefajna wiadomość, to raczej nie będę chwalił i cieszył się z tego powodu. Radzisz samemu coś wybierać, więc możesz nie czytać (i w tym wypadku dobrze skończyć na tym akapicie, dalej nie zmieniłem zdania). Więc zacytuję Ciebie: Nie szkoda ci zdrowia dla czegoś na co nie masz wpływu? .
Wypowiedź albo ma charakter stricte informacyjny, albo jest subiektywną oceną. Nie ma innej opcji. Informacyjnie piszę w newsach, na forum piszę subiektywnie to co czuję. To znaczy, że oceniam, to co widziałem i to co do mnie dochodzi. Zabraniając mi tego, zabraniasz mi pisać na forum. Na jakiej podstawie? Chyba ciut się zagalopowałeś, więc pomińmy ten temat. Natomiast jeśli ocena jakiegokolwiek produktu ma się opierać na pełnej akceptacji, lub pełnej negacji, to nie ma tam miejsca dla mnie. Ja jestem gdzieś w środku, w tej szarości, która pozwala mi oceniać to co widziałem i na tej podstawie dokonywać dalszych wyborów. Mając pewną próbkę materiału jestem w stanie stwierdzić, czy mnie to interesuje czy nie. Ergo muszę oceniać. Inna sprawa, że przyjmując Twoją logikę, nie powinniśmy w ogóle oceniać VII Epizodu, bo nie znamy kontekstu VIII i IX, a być może nawet bez znajomości całej sagi, której pewnie nigdy nie poznamy. Więc nie powinniśmy go bronić, czy tłumaczyć tym, którzy go nie zrozumieli, bo za dużo w tym subiektywnych odczuć i domysłów. Nie zgadzam się z tym i nie widzę podstaw, by czegoś takiego zakazywać. Dostaliśmy produkt (pierwszy odcinek) taki jak dostaliśmy i myślę, że to daje mi pełne prawo do oceny. Jeśli twórcy się zreflektują, to pewnie dalej coś poprawią. Wyrażanie takich opinii jak moja pozwala im czasem dostrzec błędy w odbiorze i skorygować go. Więc jak to skorygują, to wszyscy będą zadowoleni. Póki, co tego nie ma. Za to mają jeszcze czas, by poprawić kolejne odcinki. Tak więc nie będę wchodził w dalszą polemikę na temat tego, że czy mogę pisać na forum i oceniać, bo to już jest jakaś paranoja. Jeśli Ci to przeszkadza -> NIE CZYTAJ DALEJ i skończmy tę dyskusję.
Jeśli nadal nie zauważyłeś, to nie bronię starego EU. Nie przeszkadza mi ono w odbiorze nowych filmów. Wręcz przeciwnie chcę by poszło do piachu, tak jak było, twierdząc, że wspomnienia będą cenniejsze niż faktycznie produkty (dlatego nawiązałem do rozmowy na Pyrkonie). Natomiast nowe książki i komiksy są poza moim kręgiem zainteresowań, o czym pisałem wyżej. Więc zwyczajnie gubisz się z argumentacją. Wnioskuję, że jest ona przygotowana do rozmowy z kimś kto stoi w innym miejscu. Obaj wiemy, że EU było, podobnie jak nowe książki i komiksy, substytutem filmów. Dziś nie potrzebuję substytutu. Dziś mam FILMY . Po co mam sięgać po nową książkę, skoro jeszcze TFA się nie nacieszyłem w pełni? A Łotr przecież już w grudniu. W tej sytuacji szkoda mi czasu na nowy kanon, powtórzę jeszcze raz dla mnie liczą się filmy.
EU zostało zrebootowane. Filmy nie, one są kontynuowane. To fakt, nie opinia, nie ocena. W przypadku Thrawna Filoni sam potwierdził na panelu, że pewne różnice będą, więc to jest dokładnie to o czym piszę, czyli komiksowe multiplikowanie. Z całym szacunkiem, ale w tej sprawie bardziej wierzę Filoniemu, niż Tobie w tej sprawie. Filoni (chyba) wie co robi, ale też rozumie media w których pojawi się Thrawn 2.0. Chcąc nie chcąc będą różnice między Thrawnem 1.0 i 2.0, ale to wynika z koncepcji przyjętej przez twórców. Oni nie chcą przenosić tego na zasadzie copy-paste, tylko tak by im pasowało do ich wizji i w miarę możliwości zachowało oryginalny charakter. Zmiany będą, czy tego chcesz, czy nie. To wynika z decyzji biznesowych właściciela marki, więc to chyba nie ja mam tu problemy z akceptacją obecnej sytuacji. Na razie większość mogła zauważyć zmianę wyglądu epoletów, co mnie w ogóle nie rusza, właśnie ze względu na specyfikę mediów. Więc pisałem o czymś innym.
Nie lubię tego komiksowego rozwiązania z modyfikowaniem tego samego bohatera i innymi ujęciami. Jest duża różnica między komplementarnością a wariacją. W tym przypadku dostaniemy wariację na temat Thrawna. Zdaję sobie sprawę jak trudno jest skonstruować dobrą postać i ciągnąć ją przez lata, sprawiać by wydarzenia zmieniały ją, ale jednocześnie została w duchu taka sama. Obrazowo Ci to wyjaśnię w ten sposób. Leia i Han w "Przebudzeniu Mocy" to inne postaci, starsze, mądrzejsze życiowo, ale popełniły też wiele błędów, których na ekranie nie widzieliśmy. Wciąż jest mi przykro z tego powodu, że nie są razem (co świadczy o moim emocjonalnym przywiązaniu tak do nowego filmu, jak i starych), ale jednocześnie wiem, że to jest rozwiązanie dobre fabularnie i co ważniejsze, niestety, bardzo życiowe. To nadal jest Leia, ale inna niż w klasycznej trylogii, choć nadal prawdziwa i jedyna. I to właśnie jest najpiękniejsze w tym wszystkim. Z drugiej strony masz takiego Batmana, którego odgrywali Keaton, Bale a teraz Affleck. Niby każdy z nich jest taki sam, ale każdy jest inny, nie tylko ze względu na strój. Żywotność tych wersji postaci jest ograniczona, nie wraca się do nich, nie rozwijają się. Raczej pojawia kolejna wariacja. To samo jest z Thrawnem 2.0 obecnie. Są różnice, które powodują, że będzie inaczej kształtowany. Podobnie, ale inaczej. Dla mnie to drugi raz robienie tego samego. Pewnie dlatego, nie interesuję się Batmanami, choć jednocześnie wizję Burtona uwielbiam. Wracając do SW. Zdecydowanie bardziej wolę, gdy w rolę Thrawna wchodzi dyrektor Krennic. Ben Mendelsohn w stroju, chodzący po Celebrity Stage na Celebration zrobił na mnie fenomenalne wrażenie. On jest nowym Thrawnem. On jest kinowym Thrawnem, innym, nie skopiowanym, ale idącym dalej. Przetworzonym. Wielokrotnie powtarzasz, że trzeba zostawić sentymenty, odrzucić dzieciństwo, czyli parafrazując Lucasa nauczyć się odchodzić. W takim razie sugeruję też wyrzucenie starych zabawek, to niepotrzebny balast. Przeszłość zostawmy w całości za nami (czyli idę o krok dalej niż Ty). Co nie oznacza, że włączamy jakąś amnezję. Thrawn to właśnie taka stara, zużyta, pewnie też zdezelowana zabawka, która w nowej, lśniącej wersji nigdy nie będzie tym samym. Tego właśnie nie chcę. Zobacz, że tym razem stoję po stronie Twoich oponentów, ale z takich powodów, które dla nich są całkowicie nieakceptowalne. Mój Thrawn nie żyje i dobrze by tak pozostało. Niech żyje Orson Krennic. Zatem duża część Twojej argumentacji raczej odnosi się do Twoich standardowych interlokutorów niż mnie. Ja chcę Thrawna, Zahna i resztę zamknąć w sejfie z napisem "Nie otwierać". Więc jak widać raczej jestem otwarty na nowe rzeczy. Po prostu nie chcę starych, które poddano niezbyt starannej renowacji. Miejsce gratów jest w muzeum.
Tak na marginesie odnosząc się bardziej osobiście, to mam wrażenie, że chyba Ty nadal masz większy sentyment do EU niż ja. Pewnie dlatego wolę by to pozostało we wspomnieniach, a w ich miejsce weszły nowe rzeczy, które zagospodarują puste miejsca.
Co do zakładu, to nie będę miał potrzeby ukrywać czegokolwiek przed Tobą. Zdradzę Ci jeden sekret, jestem na tyle zachowawczy, że nie zakładam się, gdy nie mam pewności wygranej. W tym wypadku jeszcze bardziej by mnie to motywowało. Ale prawda jest taka, że nie chcę brać już nowych książek SW nawet, gdy rozdają je za darmo. Nie mam ochoty wydawać na nie pieniędzy, czy tracić czasu. Wiesz, nie przełamałem się nawet w przypadku nowelizacji Przebudzenia Mocy, czegoś co mnie dużo bardziej potencjalnie interesowało niż książka "Thrawn". Przeczytanie streszczenia na wiki to jedyna opcja, ew. może ktoś mi coś opowie. Tyle, że dziś filmy są moim SW, więc reszta tak prawdę mówiąc jak nie dociera do mnie sama to jest poza moim spektrum zainteresowania. To co dziś najbardziej mnie interesuje z SW, a czego się nie mogę dowidzieć to namiary GPS do miejsc, gdzie nagrywano Jakku. Na szukanie ich pewnie poświęcę jeszcze wiele czasu, na książki Zahna nie. Jak pisałem, szukam innych rzeczy. Dlatego w czwartek przed Celebration pojechaliśmy z Masterem na stację Canary Wharf, tylko dlatego, że podobno tam kręcono "Łotra 1", zanim to potwierdzono. Dla filmów wciąż jestem w stanie zrobić bardzo wiele, bo mnie kręcą. Życzę sobie by zdrowie pozwalało mi nadal podążąć tą ścieżką. Ale przeczytanie książki "Thrawn" dziś jest ponad moje siły, bo to mnie już nie interesuje. Nie wierzę też w jakość tej pozycji, ani w jej autora. Najzabawniejsze jest to, że gdybym nie był na panelu o Rebeliantach i nie było tam całego zamieszania z Thrawnem, to pewnie nawet nie chciałoby mi się napisać, że mi to się nie podoba . Zaś na koniec właśnie dlatego, że hobby powinno dawać radość, nie smutek, nie ma opcji bym sięgnął po "Thrawna".
Generalnie, to powinieneś odpisać, w jak najkrótszy, oraz najprostszy sposób, bo niestety, dłużny były nudne i mało zrozumiałe, co tobie się raczej rzadko zdarza, ledwo przebrnąłem. Szkoda, że odpisując przekręcałeś sens moich tez, dokonałeś wielu nadinterpretacji, czy przekłamań, faktycznie tak się dyskutować nie da, a już o zrozumieniu nie ma mowy, a jedyne, co zostaje, to eskalowanie problemu, do czego ani ty, ani ja nie chcemy dążyć w dyskusji.
Dlatego postaram się krótko i na temat. Dodam tylko i aż, że moja dyskusja z tobą nie ma na celu dokuczyć, czy umniejszyć cię w jakimkolwiek stopniu. Zawsze cię uważałem za fana z pasją, nigdy za hejtera, czy tym podobne. Znam twoje zaangażowanie na Bastionie, konwentach, czy wszelkiego rodzaju wyjazdach zagranicznych śladami SW, a na Celebration skończywszy, za co należy ci się szacun.
Wracając do tematu, z nikim cię nie pomyliłem i ty dobrze, o tym wiesz, rozumiem takie było słowo wstępu trochę zgryźliwe, z twojej strony, ale spoko.
W żadnym momencie mojej wypowiedzi nie zaliczyłem cię do wyżej wymienionych przez ciebie grup fanów, to było z twojej strony nadużycie, tak samo jak nadużyciem było mnie zaszufladkowanie, z resztą nie zgodne z prawdą, ponieważ ja nie stoję po żadnej z ekstremalnych stron hejterów, czy pelikanów, jedyne za czym stoję, to za zdrowym rozsądkiem, a jak wiadomo obu stronom go brakuje, z mocnym wskazaniem na hejterów, ponieważ jest negatywny przekaz. Twój stopień zainteresowania jest mi znany i go nie neguję, ponieważ jest podobny do mojego. Dla mnie też liczą się tylko filmy, choć seriale też mi są bliskie, zwłaszcza, że w miarę upływu sezonów są coraz lepsze.
Odnośnie czytania twoich opinii, mogę odbić piłeczkę. Jeśli serial Rebelianci cię męczy lub nie interesuje, to odpuść sobie oglądanie i komentowanie wszelkich treści na jego temat. Nie szkoda ci zdrowia dla czegoś na co nie masz wpływu? To działa, w obie strony.
A tak na serio, w żadnym momencie nie odbierałem tobie prawa do debaty, czy oceny. Stwierdziłem jedynie, że jest ona na tym etapie serialu III sezonu przedwczesna i zdania nie zmienię. Jeden odcinek nie jest wstanie oddać w pełni jakiegokolwiek ważnego bohatera, bo jest on rozpisany na wiele sezonów.
Dlatego uważam, że twoja ocena jest nieuprawniona merytorycznie, mimo, że ty osobiście uważasz, że takową zdążyłeś wyrobić. Widać w tym aspekcie się diametralnie różnimy. podam przykład, pierwszy sezon Rebeliantów był w mojej opinii co najmniej średni, jak nie słaby, jednak wstrzymywałem się z opinią na Bastionie, bo wiedziałem, że z czasem jest szansa, iż się rozwinie. Widać się nie pomyliłem, bo już pod koniec drugiego sezonu serial nabrał rumieńców, a nowy zwiastun kolejnego sezonu napawa optymizmem. Pewnie jest jeszcze wiele do poprawy, ale mają czas, na co liczę. Tak więc by złapać szerszy kontekst czasem warto poczekać, a nie od razu marudzić, co też uczyniłem.
Co do wypowiedzi Filoniego dotyczącą WAT, to jedyna nie jest ta z panelu, bo jest jeszcze ta Filoniego z TZ, gdzie wyraźnie mówią o kontynuacji tego bohatera, oraz pokazaniem go takim, jakiego znamy z należytą dbałością. Więc wygląda na to, że nie będzie to klon 2.0, a oryginał. Choć o tym przekonamy się znacznie później, jak jest naprawdę. Dlatego teraz nie ma, co lamentować.
W nowym kanonie i produkcjach nie ma bohatera, w różnych wersjach czy odmianach wzajemnie się wykluczających. Jest jedna kontynuacja bez względu na platformę. Tak będzie z WAT.
Widzisz nasza dyskusja kręci się właśnie w okół twojego sentymentu do tego właśnie bohatera. Co niestety blokuje cię na nowe. Dlatego przekłamaniem jest twierdzenie z twojej strony, że każę zostawić wspomnienia za sobą, co jest ofkoz nieprawdą. Ja jedynie mówię, że lepiej zostawić wspomnienia te za sobą, co utrudniają życie, a nie wszystkie, jak leci. Przecież ich suma tworzy naszą osobowość nie da się ich wykluczyć, w całości, a nawet nie wolno. Inaczej mówiąc uważam, że trochę przesadzasz z "nowym" WAT, wyluzuj, nie chcesz nie oglądaj, nie chcesz nie czytaj, daj się cieszyć, tym co chcą tak zajebistych bohaterów z EU zobaczyć na ekranie, bez względu na to z jakim skutkiem, choć oczywiście najfajniej, jak z najlepszym dla fanów. Nie zakładaj z automatu, że coś jest z gruntu złe, bo ty masz takie przeczucie, no bo przecież nie doświadczenie, nie na tym etapie.
Mój sentyment nie tyle jest związany z EU, co po prostu z SW, jak są kozaccy bohaterowie odesłani w niebyt, to dlaczego nie przywrócić ich do życia, ja nie mam z tym problemu, bo właśnie mam dystans do EU, nie traktuję go, jak relikwię, raczej jak kopalnię wiedzy.
Kończąc mogę powiedzieć jedno i ty i ja stoimy po tej samej stronie, czyli po stronie SW, bo hobby powinno dawać radość, nie smutek .
Przyjąłem do wiadomości, że książkę odpuścisz, jeśli ma cię męczyć, to szkoda czasu, też bym tak zrobił, tylko hejterzy płyną pod prąd, a my nimi nie jesteśmy.
to teraz ja krótko.
Jest różnica w ocenie całości serialu, a w ocenie odcinka. Oceniam to co widziałem, nie serial jako cały. Mogę oceniać sezony i na tej podstawie stwierdzić, czy chcę dalej w to brnąć. Podobnie jak w przpypadku TCW nie za bardzo mam gdzie ogladać tn serial, więc w ogóle podchodzę do niego z doskoku. Np. na Celebration. Natomiast jeśli to nie czyni mnie uprawnianego do pisania o tym (wciąż nie widzę podstaw do tego), to tym bardziej Ty nie masz praw mnie prostować, a dyskusję powinniśmy zamknąć do wymiany linków z wywiadami. Ergo, bez sensu.
Piszesz o wersji w nowym kanonie i serialu. Tu pewnie będzie spójna wersja. Ale nowokanoniczny Thrawn i Thrawn z EU będą pewnie zgodni w 80-90%, nie stu. Te wszechświaty nawet się różnią. I to jest to co mi przeszkadza. Wielość wersji. Filoni właśnie powiedział wprost, że będą dążyć by przenieść jak najwięcej, ale nie wszystko. I tu dochodzimy do tego, co pisałem o Batmanie. To mnie nie interesuję a to właśnie do dostaję. W pierwszym odcinku. Prawie to samo. Ale prawie robi różnicę. Ty dziś masz przeczucie, ja mam wrażenia po pierwszym odcinku. Drobna, acz subtelna różnica. Więc mówiąc wprost bronię się głównie przed komiksowością uniwersum. Filmom to na szczęście nie grozi (przynajmniej na razie raczej będą kontynuowane, co mnie cieszy). Więc dlatego to głównie nimi się interesuję. Tam jak widać moc twórcza jest większa, co mi jeszcze bardziej się podoba.
Lord Sidious napisał:
3. Co do przeczytania, to bardzo chętnie się założę, że nie sięgnę po tę powieść. Lorn po reboocie EU twierdził, że w ciągu roku się złamię. Nie zrobiłem tego i jakoś mnie nie ciągnie.
-----------------------
Potwierdzam.
W sumie do tej pory zastanawiam się, czy nie robisz tego z czystej przekory.
Cóż, coś w tym jest. Przekora jednak to w tym wypadku dodatkowe zabezpieczenie. Podjąłem pewne specjalne środki zaradcze, które na trwałe odcięły mnie od chęci powrotu. Niestety o szczegółach nie mogę pisać . Natomiast faktycznie, jakby zawiodły zostaje jeszcze przekora. A to daje dużo radości potem patrząc na Ciebie i przypominając sobie pewność, że ja się złamię. Tak, to ten moment w którym hobby daje radochę, wyjątkowo perfidną, ale cóż nigdy nie ukrywałem, po której stronie Mocy jestem.
Lord Sidious napisał:
Podjąłem pewne specjalne środki zaradcze, które na trwałe odcięły mnie od chęci powrotu.
-----------------------
-Powiedział LS podkładając ogień
A to daje dużo radości potem patrząc na Ciebie i przypominając sobie pewność, że ja się złamię.
-----------------------
A to już trochę perwersja, ale skoro tak lubisz
Odnośnie ,,ludzkich oczu", które ,,Rebels" nam zaserwują u Thrawna; Wcale nie musi to być uznane za profanację, a nawet wręcz przeciwnie. Serial, w którym ta postać wystąpi, jest skierowany do młodszych odbiorców, więc jeśli Thrawn pojawiłby się w nim z czerwonymi, diabelskimi ślepiami, trudniej można go będzie przedstawić młodziakom jako genialnego stratega i wyrafinowanego dowódcę, gdyż ci po prostu będą widzieć w nim potwora, w dodatku działającego po stronie Imperium. A tak, postać po stronie Imperium, ale w białym umundurowaniu (nie szarym, czarnym bądź czerwonym) i z kolorem skóry dość niespotykanym wśród żołdaków Nowego Ładu, a także będąca rasą inną niż człowiek - same pozytywy odnośnie jego prezentacji.
Ja myślę, że chodzi o oddawanie emocji.
To nie kłóci się z moją teorią.
Zobaczymy co twórcy powiedzą.
Już się szczerze nie mogę doczekać na tę książkę. Co prawda mam spore zaległości (jak zawsze ), ale mam nadzieję (pewnie płonne ), że uda mi się je do premiery tej powieści nadrobić. Tym bardziej, że przecież trochę czasu do polskiej premiery jest. Po angielsku nie czytam, bo myślę, że, pomimo mojego bardzo dobrego angielskiego, dużo trzeba by siedzieć ze słownikiem. Moim zdaniem nie ma wówczas takiej przyjemności z czytania, chociaż na pewno można dużo się tego angielskiego douczyć. Może kiedyś sięgnę po jakąś książkę SW w oryginalnym wydaniu. Na przykład Maul: Lockdown. Bo nie zanosi się na to, by miała kiedykolwiek zostać przełożona na nasz język.
Wracając do tematu, to jestem naprawdę mega pozytywnie nastawiony i mega podekscytowany. Nie spodziewałem się, że pojawi się w Rebels, a tym bardziej, że będzie głównym, i to do tego tytularnym bohaterem nowej powieści.
Mam nadzieję, że zostanie godnie zaprezentowany zarówno w serialu, jak i w książce. Byle tylko w Rebels nie zrobili z niego Grievousa The Clone Wars.
Teraz jestem w trakcie czytania Tarkina. Właśnie jestem po pierwszych stu stronach. Jak na razie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Nie spodziewałem się, szczerze powiedziawszy, tak dobrej, ciekawej i wciągającej lektury. Myślałem, że będzie dużo polityki i generalnie nudy. Podoba mi się, jak przedstawiana jest tam postać Tarkina. Jej historia, motywacje, powody działania, przeszłość, dzieciństwo, wydarzenia, które ukształtowały go w taki sposób, w jaki ukształtowały. Szczerze, to bardzo zmieniłem podejście do tej postaci. Z każdą przytaczaną historią coraz bardziej go lubię. A przede mną jeszcze jakieś 66% książki! Mam nadzieję, że podobnie będzie z Thrawnem. Chciałbym zobaczyć, jak doszedł do miejsca, w którym się znajduje, począwszy od czasów jego młodości.
Niech Moc będzie z Wami.
Mistrz Mateusz napisał:
Po angielsku nie czytam, bo myślę, że, pomimo mojego bardzo dobrego angielskiego, dużo trzeba by siedzieć ze słownikiem.
-----------------------
Przeczytałem już parę książek po angielsku. Do słownika zajrzałem tylko dwa razy żeby sprawdzić jakieś pojedyncze słówka (nawet nie pamiętam jakie), na 8 książek. Jak się wczytasz w tekst, to wierz mi, nie jest problemem domyślić się znaczenia 99% nieznanych wcześniej słówek.
Pewnie masz trochę racji. Kiedyś spróbuję, ale na razie wolę czytać po polsku. Nadal obawiam się, że gdybym miał czytać książkę po angielsku, to zajęłoby mi to dobry rok. Gdybym miał ciągle zaglądać do słownika, to straciłbym motywację i najzwyczajniej w świecie nie miałbym ochoty dalej czytać. Chociaż, skoro mówisz, że rzadko zaglądałeś, to będę musiał rozważyć przeczytanie jakiejś książki po angielsku. Może właśnie Maul: Lockdown, które bardzo chciałem przeczytać, no ale niestety, po polsku nie ma... Niech Moc będzie z Wami.
Zdecydowanie warto. "Odpal" przy okazji słownik na tablecie czy telefonie, a zobaczysz że. Po 3-4 rozdziałach będziesz z niego korzystał bardzo sporadycznie.
No, skoro tak mówicie. Tylko nie wiem, czy Thrawn byłby dobrym pomysłem. Pewnie w tej powieści będzie sporo polityki, strategii, intryg i tym podobnych rzeczy, tak jak zresztą w Tarkinie. Myślę, że lepiej byłoby przeczytać jakąś książkę o Mocy, że się tak wyrażę, gdzie nie ma tak dużo trudnego, wręcz wymyślnego niekiedy słownictwa. Chociaż do premiery Thrawna jeszcze dziesięć miesięcy. Do tego czasu na pewno mój angielski stanie się jeszcze lepszy, niż jest. Niech Moc będzie z Wami.
Jak nie masz alergii, to "try Ahsoka" Tym bardziej że wersja na kindla nie jest jakaś droga, a autorka ładnie operuje językiem, więc powtórki z Wendinga raczej nie będzie. Co nie znaczy że dalej się tej książki trochę boję...
No właśnie tak pomyślałem o Ahsoce. To jest akurat jedna z moich ulubionych bohaterek w całym SW, więc na tę książkę też się mega nie mogę doczekać.
Po angielsku czytałeś Koniec i początek? I jak? Ja czytałem, tyle że po polsku rzecz jasna. Bardzo mi się spodobała generalnie. Niech Moc będzie z Wami.
Generalnie, od paru lat czytam głównie po angielsku . I faktycznie "Aftermatch" też, aczkolwiek niestety niespecjalnie mi się spodobał, głównie z powodu operowania słowem (aczkolwiek słyszałem że polski tłumacz zrobił kawał dobrej roboty i jest lepiej niż w oryginale...) Natomiast "Tarkin" i "New Dawn" (w zestawie z trzema dodatkowymi opowiadaniami) czytało mi się bardzo dobrze.
Dobra, skończmy może już tę dyskusję, bo nieźle od głównego tematu odeszliśmy. Ale nadal byliśmy przy Gwiezdnych Wojnach, i w dodatku przy książkach, a to jest najważniejsze.
Podsumowując - po Thrawna byłoby trudno sięgać w wersji angielskiej ze względu na skomplikowane, specjalistyczne, wojskowe i polityczne słownictwo, ale Ahsoka to rzeczywiście już inna para kaloszy. Niech Moc będzie z Wami.
Ewentualnie możesz też zacząć od książki, którą wcześniej już przeczytałeś po polsku - tak dla wprawy. Ja tak zaczynałem swoją przygodę z książkami w oryginalnej, angielskiej wersji językowej. Wielokrotnie przeczytany Harry Potter 7, przeczytany kolejny raz w oryginale.
Efekt kapitalny, raz że mogłem się łatwo domyślić o co chodziło, poprzez lekkie zwolnienie tempa czytania i większe skupienie. Zaś po drugie, mogłem wyłapać wiele smaczków charakterotwórczych i nie tylko.
Dla przykładu...
Hermiona, perfekcjonistka mówi: I don`t know
Ron, niechluj mówi: I dunno
Harry, normalny - w zależności od sytuacji mówi obie wersje.
Hermiona, ziewając mówi :I dunno.
Polska wersja książki: Nie wiem w każdym wypadku, bo mamy uboższy język w tym wypadku. To są drobiazgi, ale dzięki nim poznaje się tekst takim jakim jest.
A Ahsoka, jako młodzieżówka zapewne będzie lajtowa. Na Luceno bym się nie rzucał na początek, choć podejrzewam że gdybyś go przetrawił, to nic innego nie stanowiło by dla Ciebie wyzwania, po takim doświadczeniu.
Tak w kwestii formalnej - young adult to ogólnie 18+, którzy są teoretycznie dorośli ale nie nie mogą legalnie kupić alkoholu (21 limit), a bardziej generalnie do osoby do "późnych 30" czyli w młodych latach swojej dorosłości. Młodzieżówka to "teenager" choć czasmi się błędnie się te pojęcie zamienia. Tak czy tak się nie kwalifikuje, ale ictak kupię
Fajnie wiedzieć
No, ale to jest właśnie to co opisałem powyżej. W Polsce zakwalifikowano Ahsokę jako młodzieżówkę, bo tylko takie słowo tu pasuje, język jest biedniejszy. A z drugiej strony, z powodu tego ubóstwa, mamy poszerzone pole semantyczne młodzieżówki, przez co nie jest to błąd w polskiej wersji. Co innego gdy w USA używa się terminów zamiennie, wtedy mamy ewidentne nadużycie.
A ja się jeszcze kwalifikuję i z chęcią kupię
Każdy jezyk, ma słowa których się nie przetłumaczy na inny
Pod koniec serialu Grievous zaczał odzyskiwać dawną formę: Masakra sióstr nocy, pokonanie floty Obi wana. Chodz z drugiej strony jego wizerunek jest zgodny z filmowym, gdzie ciągle przegrywał i uciekał, co zresztą zostało powiedziane przez Windu
Ale to był jednak rzeźnik, jak go HoloNet określał. W starym kanonie zabił w końcu dziesiątki Jedi. Poza tym ogólna forma Grievousa w TCW pozostawiała wiele do życzenia. Tylko tak wymienię jego wpadki i porażki: Malevolence, atak na Kamino i nie zdobycie DNA klonów, Gunganie, dzieci Jedi. Mało? Myślę, że dużo. A to i tak tylko największe kompromitacje generała.
Jak takie coś zrobiliby z Thrawna, to byłbym załamany. W książce to raczej nie, bo nie wiem nawet, czy dojdzie w niej do jakiejś konfrontacji Chissa z rebeliantami. Z tego co się orientuję, to akcja książki kończy się na krótko przed jego pojawieniem się w serialu. Natomiast serial to zupełnie inna sprawa. Chociaż, wnioskując po słowach Chama z trailera, które sugerują, że to właśnie flota dowodzona przez Thrawna ich pokonała, można być spokojniejszym. Ale mimo to nie na tyle... Niech Moc będzie z Wami.
Na pewno w książce będzie Cham
To jest gdzieś oficjalnie potwierdzone? Niech Moc będzie z Wami.
Nie przesadzajmy, Grevious z TCW miał na koncie sporo sukcesów, ubił jednego Jedi na wizji i pokonał kilku innych (najlepsza taktyka walki z Grieviousem - uciekać, byle szybko - by ), zmasakrował Nightsisterki, zrobił piratom z bazy jesień średniowiecza, a atak na Kamino to klasyczna zasłona dymna, bo przecież główny architekt spektaklu i władca marionetek był jak najbardziej zainteresowany dalszą produkcją klonów.
Finster Vater napisał:
Aatak na Kamino to klasyczna zasłona dymna, bo przecież główny architekt spektaklu i władca marionetek był jak najbardziej zainteresowany dalszą produkcją klonów.
-----------------------
Jasne, że geniusz, jakim jest Palpatine, był dalej zainteresowany produkcją klonów. Ale Grievous, jako jedna z tych marionetek, o tym nie wiedział. Poza tym, czytając obecnie Tarkina, jestem po ogromnym wrażeniem tych wszystkich intryg. Intryga goniąca intrygę. Na przykład wątek Dooku i Tarkina. początek spoilera Sheev wysyłający Dooku do Tarkina, by Eriadu dołączyła do separatystów po to, by przetestować lojalność Wilhuffa. koniec spoilera Wszystko zaprojektowane przez jednego człowieka. Genialne, niesamowite i intrygujące. Niech Moc będzie z Wami.
Szczerze, to nie rozumiem, dlaczego Thrawn jest tak lubianą postacią. Zaczęłam zapoznawać się z EU i jak na razie Thrawn jest koszmarną, męską Mary Sue (Gary Stu?) Geniusz, który wszystko wie, wszystko przewidzi i to z totalnym zblazowaniem, nigdy się nie pomyli, a wszyscy przed nim trzęsą portkami. Meh, nie znoszę takich "ideałów".
Mogliby wymyślić w nowym kanonie kogoś innego, ale skoro już sięgają po Thrawna, to może przynajmniej go zmienią tak, że będzie bardziej strawną postacią.
Też nie rozumiem skąd taki hype na Thrawna. Ot zwykły admirał Imperium. Ale cóż, może ja go po prosu nie znam, bo przeczytałem tylko 2 komiksy z jego udziałem i tyle. xD
Inna sprawa, że po samym zwiastunie Rogue One i zdjęciach Orson Krennic wygląda na o wiele lepszą postać niż Thrawn.
Spieszę z wyjaśnieniem
Zważ na to że większość z nas czytała książki z nim będąc młodszym i mniej wymagającym czytelnikiem niż jest teraz - i też, w nieco innych realiach: przez ostatnie 10-15 lat percepcja fabularnych `tropów` i archetypów zmieniła się radykalnie; to co uszło kiedyś płazem dziś broni się dzięki sentymentowi. I trochę taki mechanizm mamy tutaj: jak pisałam wyżej i w paru innych miejscach, moja próba powrotu do Trylogii Thrawna okazała się bardzo bolesna; nie zmienia to faktu, że postać Wielkiego Admirała pamiętam z tej atmosfery którą roztaczał wtedy, gdy miałam `naście` lat (i nawet nie próbuję weryfikować czy takim odebrałabym go dzisiaj). Zaiste, jest `Legendą` w pełnym tego słowa znaczeniu
Dlatego też zgadzam się, że może, MOŻE jego powrót do aktualnego kanonu sprawi że wszystkie niedociągnięcia zostaną naprawione... tylko że pisze to autor, który już je popełnił poprzednim razem
Ze znajomymi sobie żartowaliśmy, że może za 11 razem Zahnowi uda się w końcu napisać dobrze tą samą książkę, którą klepie w różnych uniwersach przez wszystkie przypadki. Pożyjemy, zobaczymy
Do tego co napisała Kathi dodałbym, że gdy Thrawn się pojawił, to EU w wersji dla (dziś tzw.) starszych fanów składało się z 3 filmów i 10 książek:
3x adaptacje
1x kiepski Mimban
3x Lando (mam własną teorię co to jest ~ )
3x sympatyczny Solo
Koniec.
I pojawia się coś fajnego, wyraźni pro- i antagoniści, akcja na kilku planach, całość sprawnie napisana. Dziś odbiera się to inaczej, ale wtedy, zwłaszcza na tle tego co było, dawało WOW! ~
Aha, u nas było jeszcze gorzej. Trochę postniemieckich piratów, początki leganego VHS, kilka wydań fanowskich i to tyle. Trylogia Zahna to był początek EU na poważnie. ~
Tak, tak, sentymenty, ale o tym też napisała Kathi. ~
Rzodkiewko, trochę niepokoi mnie ten Twój tekst bo czuję się jakby ktoś mi zajrzał do głowy, przeczytał dokładnie co myślę na temat Thrawna i wywalił to bezczelnie na forum publiczne
... a na pewno z totalnym zblazowaniem wiedział i przewidział początek spoilera zachowanie Rukha koniec spoilera
Oslo, Thrawn jest badassem z klasą, a tacy zawsze wywołują kisiel w gaciach u czytelników/widzów. No i Thrawn jest po prostu jedną z najciekawszych, najlepiej wykreowanych i wymyślonych postaci w EU. A poprzeczka nie jest wysoko...
Jak kto uważa. Wg mnie taki Tarkin, nawet ten od myszatego - no z tym że jest od Luceno - tak bardzo tutaj krytykowany jest jakieś 25 razy ciekawszą, lepiej skonstruowaną postacią niż Thrawn Zahna..
Z tego względu myszatego Thrawna nawet najprawdopodobniej nie kupię, chyba że spotkam się z częstym i bardzo głośnym narzekanio-płaczem że to "NIE JEST TEN THRAWN!"
Wtedy przemyślę możliwość ewentalnego zakupu
No, to że Tarkin jest lepszy od Thrawna to chyba nie podlega wątpliwości.
Śledząc wszędobylskie zachwyty nad Thrawnem nie byłabym tego taka pewna
Tzn, oczywiście, jeśli o mnie chodzi to Thrawn nie ma do Tarkina nawet startu w kwestii "która postać ciekawsza"..
To Ty chyba do złych działów zaglądasz Bo fala, a nawet tsunami hejtu na nowego Thrawna przetoczyła się przez Bastion w okolicach "Celebration". Głównie na Rebelsowego, ale nowej książce dostało się rykoszetem.
A Thrawn jest popularny, bo był admirałem z klasą, na dodatek bijącym terrorystów jak chciał i kiedy chciał. Bardzo fajna postać, choć niestety język/melodia książek Zahna był taki sobie.
A to że Tarkin jest ciekawsza postacią (i jedną z najciekawszych z uniwersum) to nie ulega wątpliwości. Tak ten filmowy z ANH czy TCW, czy też książkowy od Luceno i Gray.
Eee, no dla mnie fala hejtu na książkę której jeszcze piesio z kulawą girką na oczy nie widział jest dość niezrozumiała
Tarkin od Luceno lepszy od Thrawna? Oj mało chyba w życiu dziewczynko czytałaś ;P ale nie powiem, rozbawił mnie ten komentarz
Luzik, chłopcze, jesteśmy kwita bo mnie rozbawił Twój
Jeżeli chodzi o samą książkę, język/melodię przekazu to Princessa ma chyba rację, tak jak opisanie rozwoju Tarkina. A że sama historia opisana w "Tarkinie" jest taka sobie i jest mniej ciekawa od "Dziedzica" to inna sprawa.
Finster , nic dodać nic ująć do tego co napisałeś
Ja też lubię Luceno ale bądźmy poważni, "Tarkin" to najsłabsze co napisał w tym uniwersum. Sam tytułowy bohater jest napisany "po bożemu" ale to zwyczajna średnia krajowa i nic więcej. Do kozaka/badassa Thrawna z trylogii Zahna nawet startu nie ma. Po prostu jako postać Thrawn jest o wiele lepiej napisany i jest o wiele lepszą i ciekawszą postacią.
Btw, mały off-top. Od kilki lat widoczny jest trend negowania tego co dobre w różnych uniwersach i gloryfikacja nowego przeciętniactwa. Nie wiem czy jest to spowodowane lenistwem nowego pokolenia, któremu nie chce się sięgnąć po starsze pozycje, jakimś zbiorowym zaciemnieniem umysłów czy tym że sporo ludzi chłonie jak gąbka kampanie i propagandę wydawnictw/wytwórni itp. W naszym uniwersum deprecjonowanie trylogii i dylogii Thrawna, w uniwersum DC jakiś dziki pojazd po "Hushu" czy twórczości dueti Loeb&Sale, w Marvelu pojazd po "Civil War". Naprawdę ciężko to zrozumieć. I nie chodzi mi o to że wszyscy muszą mieć podobne odczucia na dany temat, nie o to chodzi. Bardziej o jakieś wykrzywienie skali porównawczej. Thrawn jest słaby to Tarkin po prostu nie istnieje, "Lordowie Sithów" to super ksiązka to w takim razie dla trylogii "Zemsty Sithów" nie ma skali gdyż to kosmiczne arcydzieło Jakiś tak dziwny dysonans się tworzy...
Ekhu, ekhu... Pisząc "nowe przeciętniactwo" masz na myśli Kempa i Luceno? Tych którzy pisali w EU przed myszatym?
Prawda jest taka że ci wszyscy "kultowi" twórcy jak Kemp, Luceno, Stover, czy Zahn to naprawdę zwykli przeciętniacy, których niektórzy fani wywindowali do miana jakichś legend. To samo tyczy się w ogóle książek SW - to zwykła pulpa i nic godnego większej uwagi. W dodatku większość tego jest już nawet niekanoniczna.
No cóż, ta "prawda" na pewno nie jest moja, ponieważ osobiście uważam że zarówno Luceno jak i Stover wyrastają ponad.
Piszę o konkretnych powieściach, a nie autorach ogólnie. Porównuje twórczość Luceno i klasyfikuje mniej więcej jego dorobek całościowy w naszym uniwersum i "Tarkin" to najsłabsza jego powieść. W przypadku "Lordów Sithów" chodzi mi o ich odpowiednik w starym EU czyli nieformalną "trylogię Zemsty Sithów". Czytaj uważniej
Choć rzadko się zgadzamy, to z tym co napisałeś nie sposób się nie zgodzić bo jest to taka oczywistośc jak wynik dzialania 2+2 .
Thrawn w każdej swej postaci (czy w Rebelsowej - to się okaże) bije Tarkina (książkę i postać) w każdym aspekcie, co nie zmienia faktu, że wielkiego moffa uwielbiam. Od siebie dodałbym, że Thrawn jest postacią jedyną w swoim rodzaju, Sherlockiem Holmes`em w SW .
Co do sięgania po starsze pozycje, problem jest taki, że ciężko je znaleźć w przyzwoitej cenie, za T. Thrawna zapłacilem łącznie ze 170zł. Sam chętnie bym przeczytał i ogarnął NEJ-kę, czy też inne post-RotJ wydarzenia, bo są mi one najbardziej obce z dziejów galaktyki, ale cena tych pozycji jest niebywale droga .
Co do tamtych skal, faktycznie, te arcydzieła są arcydziełami, jednak jest to kwestia wymagań. Kiedyś wymagało się po prostu dobrej historii, która byłaby ciekawie opowiedziana i z ciekawymi bohaterami. Takim czymś jest Trylogia Thrawna, którą de facto czytała połowa moich nauczycieli z gimbazy .
Dzisiaj oczekuje się fajnego czytania i czegoś, co zwą "epickością" (wiem, bo sam tak mam , czasem się zastanawiam, co ja czytam) i to w Nowym Kanonie wychodzi aż za dobrze, bo mało mamy nowych bohaterów, mamy epickich starych, i to jest fakt, którego nie można zanegować.
Natomiast jeśli chodzi o bierzącą przyjemność z czytania, to jest to największy plus u nieważne jakiej książki, dzieki czemu NK (oprócz Aftermath) zbiera dość wysokie oceny.
Może w tym sęk, bo ja za Sherlockiem niezbyt przepadam...po dziesięciokroć wolę Herculesa Poirota
Stawiam że dzisiaj to i Sherlocka by zjechali, że to jakieś marne czytadło a sama postać detektywa jest mocno przesadzona i generalnie słaba. To ja się zgodzę z połową wypowiedzi a z drugą połową niestety już nie bardzo.
W nowym kanonie ksiązkowym epickości brak: Tarkin to uganianie się za jakimś stateczkiem, Lordowie Sithów to taka weekendowa przygoda duetu Vader&Palpi, o Aftermath szkoda wspominać a i Nowy Świy\t jest dość kameralny. Epicka do była Nejka, Dziedzictwo Mocy, trylogia Zemsty Sithów! W nowym kanonie czegoś takiego nie ma, może będzie za kilkanaście lat kiedy filmy się już trochę znudzą i przejedzą i wtedy pisarze dostaną więcej wolnej ręki. A jeśli chodzi o oceny nowych książek to jak właśnie patrzę na goodreads i większośc nowych książek kręci się koło oceny 3,75 co w starym kanonie było uznawane za średniawkę
Dlatego pisałem wyżej - "Tarkin" taka sobie historia ale fajnie napisana. "Dziedzic Imperium" dokładnie odwrotnie.
Na tym tle bardzo dobre jest "Lost Stars" - niby wszystko już znamy z OT, ale tutaj mamy imperialną perspektywę i JAK to jest przedstawione. I jest też Tarkin epizodycznie, ale w bardzo ważnej dla fabuły roli.
Jaram się [2], jak Anakin na Mustafar. Ciekawe o jakim zagrożeniu mówi Thrawn? Mam nadzieję, że to nie YV...
Czemu nie ?
Bo YV to jeden z wiekszych raków starego kanonu
Jeśli YV to rak to czym jest cały nowy kanon? Czarną śmiercią?
Proporcjonalnie nowy kanon ma więcej udanych książek niż legendy. Ale dla Was to niemożliwe do uwierzenia
nom xD
Niewiarygodne, ale jednak prawdziwe. I nie ma YV
Z drugiej strony, nie ma "nieeekranowych" bohaterów na miarę Mary Jade czy bliźniaków Solo. Jeszcze.
Jaram się [3] jak "Dziedzic Imperium" .
Fajne. Po Wendigu czyta się to z bananem na twarzy.
Nie, szczerze to bardzo wątpię w YV. Ja stawiam na to, że to raczej początek spoilera Snoke. Jakiś czas temu znalazłem taką ciekawą teorię, w którą wierzę i która jest bardzo realna. Mówi, że to Snoke był tym potencjalnym zagrożeniem w Nieznanych Rejonach, które wyczuwał Sidious. Stawiam, że Thrawn wiedział właśnie o Snoke`u. Poza tym zwróćcie uwagę na położenie Jakku. Moim zdaniem to nie jest zwykła piaszczysta planeta. Myślę, że jest kluczowa. Z tego względu, że leży na granicy Zewnętrzych Rubieży i Nieznanych Rejonów właśnie. Mogła stanowić niejako punkt obserwacyjny na całe NR i to pewnie tam Sidious wyśle Thrawna. By zabezpieczył Imperium przed tym tajemniczym zagrożeniem, czyli rosnącym w siłę Snokiem. Poza tym warto dodać, że ostateczny plan Palpatine`a brał pod uwagę Jakku, na którą siły Imperium miały się wycofać w razie jego śmierci i/lub niepowodzenia. To zapewne jest bliżej przedstawione w drugiej i trzeciej części trylogii Aftermath. Niemniej nie sposób nie zauważyć, że to wszystko łączy się w jedną większą całość. koniec spoilera
Niech Moc będzie z Wami.
Kiwam głową z uznaniem na Parcka. Z tą znajomością Anakin-Thrawn to na dwoje babka wróżyła, na pierwszy rzut oka brzmi głupio, ale zobaczymy jak z tego wybrną.
Może to byś świetna książka.
Ciekawe, co z Legends autor przywróci do kanonu
Mamy kolejny fragment, który potwierdza, że i w nowym kanonie nosi imię Mitth’raw’nuruodo
http://www.express.co.uk/entertainment/films/779701/Star-Wars-Thrawn-novel-World-EXCLUSIVE-extract-Timothy-Zahn-release-date-Eli-Parck
Jak ja kocham Zahna za ten trolling Disneya Luceno zresztą też, choć on jest troche bardziej subtelny w tym wszystkim
Tak szczerze, czy to trolling? Trollingiem byłoby raczej bezpośrednie nawiązanie to którejś z książek Legends, a nie samo imię postaci.
Też jakoś nie czuję tego "trollingu".
To samo imię, czy kilka powracających nazw to raczej oczywistość, dziwne gdyby Zahn coś takiego pozmieniał (bo i po co?)
Jakbym pisał o SW w starym a teraz w nowym kanonie, to też nie bawiłbym się w wymyślanie na nowo takich podstawowych kwestii, tylko jechał na tym co było. Tak samo w przypadku nawiązań do jakichś wydarzeń z legendarnych powieści - skoro mam gotowy świat zbudowany na podstawie wielu starych książek, to pisząc historię od nowa umieszczam takie wzmianki. Jeśli mogę na tym łatwo osadzić opowieść, to czemu głowić się nad czymś od nowa?
Zahn czy Luceno mają za sobą wiele powieści SW, w sposób oczywisty korzystają z tego co już stworzyli, Disney im na to pozwala (albo po prostu nikt się tym za bardzo nie przejmuje), a w internetach wszyscy już mają niemal pełne majciochy z radości, że to jakiś "epicki trolling" Bo imię Thrawna jest to samo, albo Imperator w "Tarkinie" ma tego samego droida co w "Plagueisie"? Litości...
Wygląda na to, że możemy mieć jeszcze więcej Thrawna. Ja się cieszę
https://www.starwarsnewsnet.com/
Taa. Niech Zahn najlepiej napisze nowokanoniczną wersję swojej trylogii. xDDD
Palleona jeszcze wprowadzi, Isalamiry, C`Baotha i będzie komplet
Ja bym z chęcią przeczytał kanoniczną Trylogię Thrawna. Chociaż taka trylogia mogła by uzupełnić lukę między ROTS a TFA.
I uważam, że całość jest bardzo OK.
Mamy to co lubię w Nowym Kanonie - nawiązania do innych książek (tu choćby do pewnych wydarzeń z Tarkina).
Świetnie prowadzona narracja z wplecionymi do niej obserwacjami Thrawna. Dużo o podejściu do "kosmitów" w Imperium, dużo thrawnowej dedukcji, trochę akcji, bardzo fajne postaci drugoplanowe (zwłaszcza młody kadet), kilka znanych twarzy w tle.
I wielki plus za Arinhdę Pryce - z interesującymi motywacjami, ciekawą historią i ładnie pokazanym charakterem. A także za inny punkt widzenia Imperium.
Podoba mi się
na reddicie ktoś napisał, że były nawiązania do początek spoilera Vongów koniec spoilera. Zauważyłeś coś takiego?
o, o, to powiedz mi proszę, zauważyłaś jakieś sprzeczności z EU może?
zły adres z pytaniem XD EU znam niezbyt dobrze, nie chcę się wygłupić wymądrzaniem
Tyle że imię nasz Niebieski ma takie samo. Duże znaczenie ma Sy Bisti (i całkiem sporo słówek z niego się pojawia).
Thrawn znał Anakina i bardzo go szanował (a Anakin był na tyle pod wrażeniem Thrawna że opowiedział o nim Palpatinowi).
Jego zdolność analizy i wyciągania wniosków bardzo przypomina Thrawna z trylogii, mimo iż tu mamy dopiero jego początki. Podobnie jak podejście do współpracowników. Vanto to nie Pellaeon, jest przede wszystkim dużo młodszy i z inną historią.
Jak mówiłam na Vongów (których też pamiętam jak przez mgłę) się jeszcze nie natknęłam, chyba że to oni byli "piratami" których załatwił częściowo Thrawn co skutkowało jego wygnaniem z rodzinnej planety. I tym niebezpieczeństwem o którym ostrzegał Palpatina i które Palpatine nie do końca umiał wyczuć.
Thrawn znał Anakina?! O kurde, Outbound Flight kanoniczne. Zahn to jednak umie postawić na swoim. xD
Też zacząłem czytać, ale jestem dopiero na 2 rozdziale. Co do Vongów, to początek spoilera Thrawn rzeczywiście mówi o jakimś mega zagrożeniu dla Chissów i Galaktyki,
ale wątpię, żeby o nich chodziło. Prędzej jakiś Snoke albo inne rzeczy, o których się dowiemy dopiero z The Last Jedi lub jeszcze później. koniec spoilera
Czytałem Lot Pozaglaktyczny dawno temu, więc mogę się mylić, ale Anakin i Obi nigdy nie spotkali się z Thrawnem? Odlecieli zanim Lot napotkał Chissów, chyba.
Racja, zapomniałem o tym. W takim razie 1) są niezgodności ze starym EU, 2) chętnie przeczytałbym historię o tym, jak Thrawn spotkał Anakina.
-Thrawn znał Anakina i bardzo go szanował (a Anakin był na tyle pod wrażeniem Thrawna że opowiedział o nim Palpatinowi).
To wiemy, że jednak nowy Thrawn się kłóci z EU
I tym niebezpieczeństwem o którym ostrzegał Palpatina i które Palpatine nie do końca umiał wyczuć.
A to brzmi trochę jak Vongowie Ale de facto może to być ktokolwiek.
Ale czemu kłóci? W EU Thrawn i Vader się poznali jakoś później?
#teamniepamietam
Hm Vader chyba tak, ale Anakin nie, z tego co kojarzę A to chyba chodzi o spotkanie pre-ROTS.
Ach, aha. No cóż, Thrawn miał kontakt z Outbound Flightem, tam faktycznie rozminął się z Anakinem, ale zapoznał się już z Palpatine`em. Imperium ściągnęło go szybko, w 19 BBY, krótko po RotS. Wookie podaje coś takiego:
For his part, Thrawn was intrigued by the idea of working for Palpatine, but knew that he could not honorably accept the offer and turn his back on the Expansionary Defense Force and his people. Instead, he remained in service to the Chiss and decided to engineer his own downfall by continuing to press for pre-emptive strikes.[12] Some time before the end of the Clone Wars, his actions in dealing with the Chiss`s enemies pushed the Ruling Families too far.[7] After attacking an enemy ground installation that was manufacturing weapons for an upcoming attack, Thrawn was judged to have acted against everything his people believed[13] and was brought up on charges. Found guilty, he was stripped of all rank and exiled to a world in the Unknown Regions, just beyond the edge of the Outer Rim Territories.[7]
Dość... niejasna informacja. Walczył z jakimiś wrogami Chissów. Doprowadził do własnego wydalenia ze społeczności Chissów. Potem przyleciał Parck i go znalazł i wziął do Imperium.
Nie widzę tu nic co by wykluczało jakieś spotkanie Anakina z Thrawnem podczas wojen klonów np. Trąci to SMG, no ale to SW w końcu no chyba że w którejś z wcześniejszych książek Zahna mieliśmy opisane pierwsze spotkanie Vadera i Thrawna, gdzie wcześniej się nie znali? Nie kojarzę nic takiego, ale słabo pamiętam. Wookiee też nie pomaga w tej kwestii. Dopóki ktoś nie powie że taka scena gdzieś była, powiedziałbym że to sprawa otwarta.
Dzięki za odpowiedź. Z tymi "piratami` może chodzić o wydarzenia z Outbound Flight, chociaż to już by było hardkorowe nawiązanie do EU a tego dotychczas unikali. W Vongów osobiście nie wierzę (I mam nadzieję że ich nie wprowadzą, niech się od nich odczepią!). Pożyjemy, zobaczymy
A jest coś o społeczeństwie Chissów?
Na razie mało - trochę legend powtarzanych przez ludzi z planety Eliego Vanto, Thrawn wspomniał o ich zasadach, mamy sam wstęp ksiazki, gdy czeka na wygnanie (potem wyjaśnia dlaczego go wygnano).
Zobaczymy, czy będzie więcej.
Skończyłam - przez Celebration i święta (tak, w tej kolejności ) zajęło mi to znacznie dłużej niż zazwyczaj ale muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem.
Książka podobała mi się bardzo, a poniżej poważne spojlery i przemyślenia, bo nie mam siły tagować osobno Do tych, którzy nie chcą być zaspojlerowani - czytajcie jak możecie. Naprawdę warto.
początek spoilera
Przede wszystkim oprócz Thrawna, o którym później, świetnie został napisany Yularen. Ma tam całkiem dużą rolę i jest niespodziewanym dość sojusznikiem Thrawna - jednym z niewielu, którzy widzą jego geniusz nie jako zagrożenie, ale jako pomoc.
Bardzo podoba mi się postać Arihndy Pryce - troszkę karykaturalnej w Rebelsach, tu z tłem, motywacjami, przemyśleniami. Bardzo mądra i sprytna, czasem egoistka nastawiona na cel, ale często też skupiona na czymś więcej niż tylko na sobie. Wyjaśniło się też poniekąd dlaczego Maketh Tua, z pierwszego sezonu była... no cóż, mało kompetentna.
Eli Vanto, to jak już pisałam nie Pellaeon, ale pełnokrwisty nowy bohater. Jego przyjaźń z Thrawnem, ich lojalność wobec siebie, relacja poniekąd mistrza i ucznia jest tym co jakby spaja całą książkę i jest poprowadzone bardzo konsekwentnie.
Nightswan, czyli główny wróg Thrawna w powieści, też jest bardzo ciekawie poprowadzony - wcale nie jako jednoznacznie negatywna postać, ale bardziej jako ktoś, kto zwyczajnie, z różnych względów stoi po drugiej stronie barykady. Ale zasługuje na szacunek, bo sprawia naszemu Niebieskiemu sporo kłopotów. Ich rozgrywka toczy się niemal przez całą powieść, poprzez różne akcje i potyczki, mniejsze lub większe.
I wreszcie Thrawn. Jaki on jest REWELACYJNY!!!! Ten z Legend mnie często irytował niestety, takim brakiem... klasy lub zarozumiałością. Ten jest podobny, ale jednak inny. Może przez to, że uczy się Imperium, ma zdecydowane braki w tzw. obyciu towarzyskim, ale przez to jest tym bardziej przystępny. To co mi się w nim podoba, tak samo jak w Tarkinie Luceno, to szacunek dla współpracowników i podkomendnych (i dla wrogów - tych którzy na ten szacunek zasługują). Potrafi wytłumaczyć swoje działania, nigdy nie jest wobec nich niegrzeczny, nie nadużywa władzy. Wielokrotnie jest podkreślone, że nawet mimo początkowych obiekcji, ci którzy potrafią się wznieść ponad uprzedzenia są wobec niego bezwzględnie lojalni, nawet za cenę własnych karier.
Thrawn Zahna ma w sobie ogromną charyzmę popartą równie ogromnym intelektem. Mówiąc krótko - zwyczajnie nie idzie go nie lubić.
Książkę można spokojnie czytać ot tak, bez dalszego tła, ale jednak uważam, że w kilku momentach obejrzenie tych strasznych disneyowych Rebeliantów pozwala wyczuć rewelacyjne smaczki. Jak choćby wspomniana w 1 odcinku 3 sezonu masakra Batonn. Czy właśnie historia Arihndy i co takiego jest w tym Lothal. Bez tych informacji można spokojnie czytać, z nimi zabawa jest znacznie lepsza.
I tu już tylko dla tych co oglądają i zastanawiali się dlaczego Thrawn zachował sie z pewnym zdrajcą tak a nie inaczej nad Atollon i dlaczego zostawił dowództwo nad flotą bądź co bądź cywilnej gubernator - moim zdaniem książka to też wyjaśnia, choć kończy się kilka tygodni przed 3 sezonem
To co jeszcze mi się podobało, to pokazanie Imperium także od politycznej i socjalnej strony - wszystkie rozdziały dziejące się na Coruscant, Senta i gierki o władzę, biurokracja i protekcje. Także dużą rolę grają rasowe uprzedzenia i mamy poniekąd pokazaną ich genezę - ogólna propaganda jest taka, że to właśnie ludzie ucierpieli najwięcej w czasie Wojen Klonów, ze strony Separatystów (głównie obcych ras) i dlatego teraz ludzie zasługują na specjalne traktowanie.
Dla tych co są ciekawi Chissów - całe to wygnanie było tylko grą z ich strony. Thrawna zadaniem było zorientowanie się czym jest Imperium i jak jest silne. Awans we flocie był niespodziewanym bonusem. A został wybrany dlatego, że jako jedyny mógł się powołać na pewnego generała Jedi z czasów WOjen Klonów.
Jest ich Rada i są do niej gotowi przyjąć także nie-Chissów pod warunkiem przydatności tychże (i rekomendacji Thrawna).
Książka nie opowiada o jakiś niezwykle dramatycznych wielkich bitwach i zwycięstwach - choć tych trochę jest. Bardziej pokazuje sposób myślenia Niebieskiego wobec najróżniejszych wyzwań i przeszkód. Jeśli ktoś się spodziewa nieustannej akcji od początku do końca i wielkich dramatów to się zawiedzie. Mi tym bardziej całość się podobała, bo naprawdę możemy poznać w jaki sposób analizuje wydarzenia i jak podejmuje decyzje.
Narracja jest podzielona na rozdziały, każdy poprzedzony wstępem z pamiętnika Thrawna. To o czym wspomniałam - w narracji mamy wtrącone kursywą jego obserwacje. To wymaga odrobiny przyzwyczajenia się, ale ogólnie sprawdza się bardzo dobrze.
To co jeszcze mi się podobało - liczba kobiet we flocie, pełniących najróżniejsze stanowiska. Ale zupełnie nie jest podkreślany fakt, że są kobietami, i czasami o ich płci dowiadujemy się dopiero po iluś linijkach dialogów widząc "she turned" czy "her voice". Dokładnie tak jak powinno być
koniec spoilera
Podsumowując - mam nadzieję że Zahn dotrzyma słowa i dostaniemy więcej książek o Thrawnie w Nowym Kanonie. Po pierwszej wiem, że z chęcią przeczytam kolejne.
Ach i jeszcze jedno - ta książka to kolejny przykład działań storygroup. Mamy delikatne nawiązania choćby do Tarkina Luceno, do Katalizatora, do Rebeliantów rzecz jasna. Na tyle niewielkie, że spokojnie bez nich można się obejść, ale jak wspominałam - znając tło zabawa jest znacznie lepsza.
Dobrze, że na Kindlu nie można czytać spojlerow
Zaraz wyruszam na tydzień w przestrzeń beznetową, to do przyszłego tygodnia powinienem skończyć.
O to bardzo czekam na Twoją opinię XD
Bardzo fajna lektura. Zahn pisze lepiej niz w czasie "trylogii" i czytanie to prawdziwa przyjemność. No i ciekawie, lektura wciąga. I to o czym napisała koleżanka - są nawiązania i do lektur, i do Rebelsow (niekompetentny Konstantine itp.)
Poza tym fajnie opisane Imperium - normalnie, bez demonizowania, ludzie ze swoimi problemami, wszechobecna korupcja, ukladziki (senator gubernatorowi moffem), co więcej pokazane jako relikt po Republice - i trudno się dziwić Palpiemu że rozwiązał ten cały Senat. Mamy też dowódców imperialnych, którzy nie chca otwierać ognia bo mogą być ofiary cywilne (i terrorystów kryjących się za cywilami). Generalnie, nawet jak nie lubimy Imperium to i tak kibicujemy Thrawnowi, Pryce i młodemu.
Zgrzyty fabularne są dwa - złapanego Thrawna (obcego znikąd) od razu wiodą przed oblicze Imperatora, dwa Pryce jest gubernatorem a jej ojciec dalej pracuje jako brygadzista w kopalni, co tak średnio wiarygodne jest. Ale to drobiazgi.
Na IPadzie również nie da się czytać spoilerów ( chyba że ja nie potrafię ). Ale tak czy inaczej poczekam na Twoja opinię - resztę tez przeczytam może póżniej gdy będzie chciało mi sie odpalić laptopa.
Można skopiować i wkleić w wyszukiwarce
Zaczęłabym czytać, ale nie lubię zostawiać rozgrzebanych książek (jestem w połowie Catalyst). Chyba musiałabym wziąć urlop tylko na czytanie żeby to wszystko ogarnąć
Wiesz co, tu nie ma tyle technicznego bełkotu i mi się czytało znacznie szybciej i łatwiej niż Catalyst.
Taka miła odmiana po Aftermatch - książka z poprawną gramatyką i stylistyką, a nawet ze zdaniami złożonymi!
Mów o Trylogii Wendiga co chcesz, ale Lucasfilm Story Group odwalił świetną robotę w tej trylogii. Już pomijając styl pisania samego autora. Chodzi o samą historię, bo wiadomo, że to oni pociągają za sznureczki.
Nie żeby coś ale zapopomnieli oni o lokacjach, kiedy w pierwszym tomie Wending umieścił obok siebie kilka planet z różnych zakątków galaktyki
Ale jak dla mnie właśnie Empire`s End zniszczył to co tak obiecująco się zapowiadało po Długu Życia. Historia się rozlazła i przestała mieć za bardzo sens niestety, bohaterowie przestali być jako-tako konsekwentni, plus wspomniane podróże zajmujące minutę-dwie.
Poza wątkiem Sloane, naprawdę nie widzę tam nic świetnego :/
He, koniec końców przeczytalem spoilera
Zgadzam się w całej rozciągłości.
Szczególnie z tym że Mówiąc krótko - zwyczajnie nie idzie go nie lubić. Znaczy Thrawna, oraz Pryce i Młodego. Fak, można czytać bez oglądania "Rebels", ale z Rebelsami smakuje lepiej.
I kwestia fabryki na Lothal. Pryce się stara żeby ściągnąć inwestycje na Lothal (co wcale łatwe nie było), polepszyć ekonomię, dać ludziom pracę, a banda terrorystów knuje jak to wszystko spieprzyć. Miejmy nadzieję, że w sezonie 4 Thrawn ostatecznie rozwiąże kwestię Mostowiakową.
Hm. A co jeśli ktoś absolutnie nie trawi starokanonicznego Thrawna? Nie czuje jego fenomenu? 😊 Wiem, że pokutuje popularne przeświadczenie, iż stara Trylogia Thrawna to tzw. perełka. Niestety, nie dla mnie. Niebieskoskóry jegomość okazał się mega irytującym, nudnym i męczacym Gary Sujkiem, który "zawsze wygrywa, nawet gdy przegrywa". A "wygrywa" - bo tak twierdzi.
Persona z rodzaju przeze mnie "niestrawialnych", sorry Batory.
Wobec tego, chciałam się Ciebie spytać Finsterze, czy nawet dla kogoś takiego, jak ja, kto tak a nie inaczej odebrał Thrawna, czy uważasz że jednak Twoje stwierdzenie "nie da się go nie lubić" , przypasuje również do mnie? Nie tyle hejterki, co osoby zupełnie niezainteresowanej postaciami ultra, hiper idealnymi, którym udaje się wszystko czego się tkną, które zawsze "robią to co trzeba" i `są, jakie być (rzekomo) powinny"?
PS. Oczywiście kwestią dla mnie jeszcze ważniejszą jest: Czy dużo Aniego? 😄
PPS. Bo dla pół strony, gdzie Thrawn oświadczy: Tak, znałem się z gen. Skywalkerem, jedliśmy raz nawet smażone mięsko z banthy...
to chyba mi się nie opyli kupować. 😝
"PS. Oczywiście kwestią dla mnie jeszcze ważniejszą jest: Czy dużo Aniego? 😄
PPS. Bo dla pół strony, gdzie Thrawn oświadczy: Tak, znałem się z gen. Skywalkerem, jedliśmy raz nawet smażone mięsko z banthy...
to chyba mi się nie opyli kupować. 😝"
Kwintesencja twojej osoby. Nie masz po co czytać ponad połowy książek ze star wars bo nie ma tam sam wiesz kogo książę.
Ja nie Finster, ale powiem Ci, że sama za starokanonicznym Thrawnem nie przepadam za bardzo.
Ten jest jak dla mnie o tyle lepszy, że wciąż się uczy - i ten proces nauki Imperium i zwyczajów i polityki itp jest moim zdaniem najciekawszy.
Ja lubiłem starozakonnego Thrawna, ale ten jest faktycznie lepszy, lepiej napisany i ciekawszy - tak od 1/3 akcja wciąga na tyle, że jak się ma czas to można skończyć na jedno posiedzenie.
Natomiast Karaś nieco Cię oszukał - o Anakinie jest może 1/4 strony jako wspomnienie (tyle mniej więcej co o Ahsoce w Lordach...), powiedzieć pół to gruba przesada. I jeszcze kolejna 1/4 strony gdzie pojawia się sam lord Wejder we własnej postaci, ale nie jest to wejście w stylu RO.
No cóż, chyba się skuszę i sięgnę po oryginał, ale nie wcześniej niż w wakacje . Niestety brak czasu, bo jeżeli mam to czytać w kawałkach, to przy oryginałach za bardzo mi to nie podchodzi. A tak na marginesie, czy jest coś napisane o naszym admirałe jak on odnosi sie do osób "wrażliwych" na Moc, czy nie został ten temat podjęty w książce przez Zahna? PS. Poprzednią "wersję" admirała bardzo lubiłam, myślę że "nowe" jego wydanie przypadnie mi do gustu.
Tak szczerze, to na ten temat nie ma praktycznie nic, bo nie ma osób wrażliwych na moc. Natomiast, co ciekawe, siłą przed którą ostrzega Thrawn i którą chce zniszczyć bo zagraża galaktyce, nie są YV (uffff...) ale wydaje się że jest to sam początek spoilera Darth Sidious koniec spoilera, tak przynajmniej wynika z kontekstu.
Czyta się trochę jak kryminał i nawet to, że znamy zakończenie nie psuje zabawy. Nie znam starokanonicznego Thrawna, ale ten bardzo mi się podoba jako postać i nie jestem w stanie go nie lubić. Tak samo Eli - to zdecydowanie bohater, z którym czytelnik może w pewien sposób się utożsamiać. Ukazanie historii i motywacji Arihndy Pryce pozwala lepiej zrozumieć tę postać w Rebels. Do tego interesujący Yularen i Tarkin.
Nie będę się rozpisywać, bo większość przemyśleń mam podobnych do Vilkali Bardzo mi się podobało i polecam.
Właśnie skończyłem audiobooka. Cholernie mi się podobało. Marc Thomson świetnie podkładka głos pod Thrawna. Ta psychodeliczna muzyka na początku każdego rozdziału i fragmenty dziennika, jak to dobrze brzmiało i współgrało, miód.
Moje początki z kanonem były średnie - Tarkin, Lordowie Sithów, Aftermath i na to wszystko nieszczęsny Dziedzic Jedi, aż na chwilę mi się czytać odechciało. Ale końcówkę mam wyśmienitą - Bloodline, Inferno Squad i na koniec Thrawn - obok Bloodline i Empires End imho najlepsza książka kanonu.
Nie znam legend, Thrawna znam tylko z Rebeliantów, tam był fajną postacią, ale niczego nie urywał. W książce to zupełnie inna bajka, jest rewelacyjny, zresztą wszystko już napisała vikala. Za młodu strasznie się jarałem książkami Conan Doyle i chyba stąd moje uwielbienie do starwarsowego Sherlocka. Mam nadzieję, że będą kolejne książki, bo na razie to dostaliśmy tylko teaser. Co dalej z Thrawnem po Rebelsach, co z Eli, co z rasą Chissów, nieznanymi regionami i tym ogromnym zagrożeniem, ciekawe też jak połączy się to wszystko z powstaniem Nowego Porządku.
Thrawn, Pryce i reszta nabrali zupełnie innego wymiaru po lekturze. Zaczynam powtórkę całego 3 sezonu Rebelsów i mam nadzieję, że zobaczymy sporo Thrawna w czwartym, niech tylko niktnie waży się go uśmiercić!
"Teraz Dave Filoni jest panem życia i śmierci".
Poza tym, po co Rukh?
Chyba się tak szybko nie pożegnamy z panem Niebieskim.
https://twitter.com/starwars/status/916403734049181697
Juhuuuu!!!!!
Barrdzo się cieszę!
Czyli odpada lęk, że zabiją go w 4sezonie
Co? Niby dlaczego? To kontynuacja pierwszej części, a nie rebelsów.
Ponieważ pierwsza część Thrawna płynnie przechodzi w 3 sezon Rebels. Na koniec książki Thrawn zostaje przydzielony do pomocy Pryce w uporaniu się ekipią rebeliantów z jej systemu i o tej walce opowiada 3 sezon.
W 3 sezonie nie udało się Thrawnowi zniszczyć rebeliantów, więc wątek będzie kontynuowany w 4. Akcja drugiej książki najprawdopodobniej będzie się rozgrywać po 4 sezonie - ciężko sobie wyobrazić, żeby podczas walki z rebeliantami Thrawn miał jeszcze czas sprzymierzyć się z Vaderem i walczyć w międzyczasie nieznanym zagrożeniem.
Akcja może być równoległa lub być oparta na niewykorzystanych scenariuszach, podobnie jak zrobili z TCW.
Oczywiście, że może, ale ja osobiście nie widzę miejsca pomiędzy wydarzeniami z serialu na sojusz z Vaderem i walkę z nieznanym zagrożeniem. Zobaczymy jeszcze co przyniesie 4 sezon, ale mi książka pasuje dopiero po zakończeniu wątku z Rebelsami.
"will continue to follow the rise of Grand Admiral Thrawn to the heights of Imperial power—and accompany him into the past, witnessing his first encounter with the man who will one day become Darth Vader"
-"will continue to follow the rise of Grand Admiral Thrawn to the heights of Imperial power"
Pasuje do okresu po Rebelsach.
"accompany him into the past, witnessing his first encounter with the man who will one day become Darth Vader"
Jest to jeden z wątów z pierwszej książki, które wymagają rozwinięcia i wyjaśnienia, ale wspomnienia o pierwszym spotkaniu z Anakinem z czasów chyba Wojen Klonów(?) nie muszą być najważniejszą częścią powieści. Sądzę, że będą raczej dodatkiem do głównej fabuły książki - Thrawn będzie analizował i porównywał zachowanie Vadera z zachowaniem Anakina z przeszłości (nie pamiętam, ale już chyba w pierwszej książce Thrawn się domyślił, że Anakin=Vader?)
"Wielki admirał Thrawn i Darth Vader jednoczą się przeciwko zagrożeniu czyhającemu na Imperium w nowej powieści od Timothy`ego Zahna."
Nie wiem jakie jest źródło tego tłumaczenia z newsa na Bastionie, ale to mi wygląda na główną fabułę książki i też pasuje do okresu po Rebelsach.
Super
Założyłam nowy temat:
http://star-wars.pl/Forum/Temat/22461
Przed rozpoczęciem czytania nowego Thrawna zastanawiałem się jak wypadnie na tle kultowej już trylogii Thrawna. Już od pierwszych stron porzuciłem tą myśl, gdyż pozycje te różnią się prawie wszystkim poza samą kwintesencją Thrawna. Nie zrozumcie mnie źle, trylogia Thrawna to dla mnie najlepsza rzecz ze starego EU razem z Republicsami i trylogią Bane`a, ale Thrawn był tam tylko częścią całej opowieści. Równie ważną rolę odgrywał Luke, Leia, Han, Talon Karrde czy Mara Jade. W nowym Thrawnie dostajemy pełnoprawną genezę naszego niebieskiego Sherlocka - całą jego drogą od zera do bohatera.
Po pierwszych stronach trochę obawiałem się, że Thrawn przyćmi resztę postaci, gdyż nie oczekiwałem wiele po Arihndzie Pryce czy Eli Vanto. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nawet pani Pryce w wersji książkowej jest świetnie opisana przez Zahna. Eli Vanto to zdecydowanie postać, która Zahn stworzył, żeby czytelnik mógł się z nim identyfikować. Zwykły szary człowiek obserwujący rosnący geniusz Thrawna. Nie jest to jednak aż tak banalna postać, z każdym rozdziałem staje się coraz silniejszą i bardziej autonomiczną postacią. Dostajemy też postać tajemniczego Nightswana, przy której autor idealnie wyważył ilość "czasu ekranowego" w książce. Pojawia się wtedy kiedy się ma pojawić i prowadzi z Thrawnem najlepszy dialog tej książki. Poza tym mamy takie postacie jak Yularen, Tarkin czy Ghadi, które również dużo wnoszą do całej historii.
Sama historia poprowadzona jest bardzo podobnie do takich typów książek o przeszłości postaci, powiedziałbym nawet, że takie było chyba założenie, żeby skupić się na Thrawnie, jego taktycznych umiejętnosciach i wdrażaniu się w nieznany mu do końca świat, a historia miała być tylko dodatkiem. Mimo tego, że dosyć prosta to jednak momentami bardzo intrygująca i ciekawa.
W KOŃCU! W końcu ktoś napisał książkę, w której dzieje się coś ważnego. Jak mnie to ucieszyło to Wy nawet nie wiecie. Już mam dość obracania się w nowokanonicznej sferze komfortu, tak by nie wykroczyć poza Gwiazdę Śmierci, wątek Rebelia vs Imperium czy temat Vadera. W KOŃCU dzieje się w tej książce coś co daje nam podstawy, żeby sądzić, że coś większego czyha na galaktykę. Kiedy to coś wypełznie, ciężko powiedzieć, może po prostu będzie to kontynuowane dalej w książkach Zahna, a może to pewnego rodzaju prolog pod trylogię X-XII? Nie wiem. "We`ll see."
Ktoś wspomniał, że nowy Thrawn to Thrawn, którego bardziej się lubi. Przez to, że książka pisana jest mocno z perspektywy Thrawna i to on jest głównym bohaterem, wchodzimy w jego skórę, to automatycznie "lubimy" go bardziej niż w przypadku Trylogii Thrawna. W trylogii był villainem, którego wszyscy się bali, niepokonany, genialny taktyk. Tutaj mu kibicujemy, chcemy, żeby pokazał tym wszystkim malkontentom gdzie raki zimują. Ciekawe jest też to, że Thrawn jest nie do końca lojalny Imperium. Ma swoje cele, swoją wizję Imperium, całej galaktyki i to składa się na niesłychannie interesującą postać.
Byleby tylko sezon 4 Rebelsów go nie schrzanił. Ale Zahn chyba na to nie pozwoli.
Czyli czytnik już kupiony skoro zabrałeś się za czytanie w oryginale?
Mossar napisał:
W KOŃCU dzieje się w tej książce coś co daje nam podstawy, żeby sądzić, że coś większego czyha na galaktykę. Kiedy to coś wypełznie, ciężko powiedzieć, może po prostu będzie to kontynuowane dalej w książkach Zahna, a może to pewnego rodzaju prolog pod trylogię X-XII? Nie wiem. "We`ll see."
-----------------------
W opisie sequela jest mowa o zagrożeniu dla Imperium, z którym zmierzą się Thrawn i Vader. Może to jest to samo niebezpieczeństwo, którego obawiają się Chissowie, może to coś nowego.
Najważniejsze żeby to coś, co czyha na galaktykę nie okazało się tworem w stylu Yuuzhan Vong, bo w takim przypadku to strzelę wielkiego FOCHA na nowy kanon.
-Najważniejsze żeby to coś, co czyha na galaktykę nie okazało się tworem w stylu Yuuzhan Vong,
Noooo! That`s not True! That`s impossible!
Odpukaj w niemalowane, żadnych Vongów no more!
A co do ksiązki, to trochę szkoda że Zahn zepsuł dobre wrażenie o Arihndzie w końcówce. Naprawdę dała się lubić.
Wiesz co, sama pomysł na jakichś złych z Unknown Regions, nawet jak mieliby się nazywać Yuuzhan Vong, nie jest zły. Byleby podeszli do tego od nowa, z świeżymi i ciekawymi pomysłami. Ale nie wydaje mi się, żeby akurat Yuuzhan Vongów mieli kopiować. Nie są póki za bardzo chętni na kanonizację Revana czy historii Plagueisa to tym bardziej nie będą sięgać po Vongów.
Zgadzam się. Zagrożenie z Zewnętrznych Rubieży byłoby super - łatwiej wyjaśnić szybki upadek Imperium przy dwóch wojnach naraz, DS brzmi jeszcze sensowniej i można dać FO spore zaplecze zabawek. Ale kosmici z innej galaktyki, z samą technologią organiczną typu manipulacja grawitacji i nieistniejący w Mocy - bez żartów.
Nieznane zagrożenie jest najfajniejsze póki jest nieznane i tajemnicze Po dokładniejszym poznaniu często okazuje się być meh.
Ja mam nadzieję, że planują coś więcej niż tylko najazd złych i straszliwych obcych. A jeśli planują inwazję, to tak jak piszesz, niech podejdą do tematu ze świeżymi, dobrymi pomysłami i niech ci źli nie będą tacy kiczowaci.
Takie postacie jak Plagueis czy Bane w końcu doczekają się swoich 5 minut, a kanonizacja Revana to imo tylko kwestia czasu.
Wygląda na to, że to zdecydowanie jeszcze nie koniec Thrawna i że początek spoilera zakończenie Rebels może mieć związek koniec spoilera z istnieniem Thrawna w czasach trylogii sequeli.
https://twitter.com/parksandcons/status/997978976957034496?s=21
Myślę, że może to mieć związek z tym co się wydarzyło w Rebels. W sumie to się jaram, bo niezależnie czy to Thrawn legendarny czy kanoniczny to zawsze wprowadza wyższy poziom w tym uniwersum. Osobiście chciałbym dwóch rzeczy:
1. Historii Thrawna w Nieznanych Regionach, szczególnie na planecie Chissów. A jakby się początek spoilera miał tam też pojawić Ezra to jestem jak najbardziej za. Książkowy Ezra pewnie byłby lepszy od tego serialowego, bo Zahn raczej nie będzie przenosił tej dziecięcej maniery. koniec spoilera
2. Thrawn będący jednym z głównym bohaterów wydarzeń po trylogii sequeli. Szansa niestety jest dosyć mała, ale wyobrażam sobie, że kończy się konflikt na linii Ruch Oporu i Najwyższy Porządek, już się wydaję, że wszystko jest pięknie i cudownie, a tu na koniec epizodu dziewiątego wyskakują statki, ekipie włącza się hologram Thrawna. Poe podchodzi do hologramu i mówi: "Who the hell are you?". Thrawn: "There is no time, Mr Dameron. They are coming." Dup, Star Wars, napisy końcowe.*
* Nie przywiązujcie się do tego, bo tak nie będzie xD
Mossar napisał:
Thrawn będący jednym z głównym bohaterów wydarzeń po trylogii sequeli. Szansa niestety jest dosyć mała, ale wyobrażam sobie, że kończy się konflikt na linii Ruch Oporu i Najwyższy Porządek, już się wydaję, że wszystko jest pięknie i cudownie, a tu na koniec epizodu dziewiątego wyskakują statki, ekipie włącza się hologram Thrawna. Poe podchodzi do hologramu i mówi: "Who the hell are you?". Thrawn: "There is no time, Mr Dameron. They are coming." Dup, Star Wars, napisy końcowe.
-----------------------
I w post-credits widzimy lecący pojedynczy skoczek koralowy <3 <3 <3 #MARZENIA #nowanadziejadlanowegokanonu
No tak to właśnie widziałem
A potem jakaś trylogia X-XII (mogąca się już nazywać inaczej, nie podpinałbym tego pod epizody) dziejąca się kilka lat po sequelach.
Zdziesiątkowane pozostałości po wojnie pomiędzy Najwyższym Porządkiem a Ruchem Oporu chowają się w Shadowlands na Kashyyyk za pozwoleniem Chewbacci (w końcu Chewie miałby jakąś rolę w filmach poendorowych xD). Vongi podbijają kolejne planety (Naboo, Jakku, Coruscant, Cantonica, Onderon, Takodana, Malastare, ...) i trafiają na opuszczoną planetę Ahch-To, na której trafiają na ślady prowadzące do ostatniej Jedi, Rey Kenobi/Skywalker/Nobody/Mossar/Shedao/Ludwik/Langley.
"Starzec. I młoda Jedi. Ale czuję coś jeszcze." Nom Anor podnosi z ziemi kosmyk włosów.
"Wookiee. Lecimy na Kashyyyk."
<Akcja przeskakuje na Kashyyyk>
Rey trenuje z czarnoskórym Jedi, Jolee Bindo. Kiedy wydaje się, że Rey już go ma, ten obraca się i podstawia jej niebieski miecz świetlny pod szyję.
"Jesteś dobra, ale dużo się jeszcze musisz nauczyć."
Siada na kamieniu i wzdycha.
"Znasz historię Revana, najważniejszego Jedi w historii galaktyki?"
"Tak, znalazłam o nim wzmiankę w księgach z Ahch-To, żył tysiące lat temu."
"Byłem jego przyjacielem."
Rey robi minę ala WTF.
"Ile Ty masz lat?"
"Ponad 4000".
"Jakim cudem?"
Jolee podchodzi do Rey z drwiącym uśmieszkiem.
"Ponieważ.."
Nachyla się nad Rey i patrzyj jej prosto w oczy.
"JESTEM JOLEE, KU***, BINDO".
Te piz&dy z LFL nie mają jaj, żeby wprowadzić Vongów.
Patrząc na to, że wprowadzili Jaxxona, ma być niby początek spoilera Tag & Bink koniec spoilera w Solo, a początek spoilera gang Enfys Nest nawiązuje do legendarnych Cloudriders koniec spoilera to akurat Yuuzhan Vongi nie są takie niemożliwe. Nawet bym powiedział, że są gdzieś bardzo blisko na liście "Rzeczy z Legend do odhaczenia".
Tyle że nie w takiej... nieprzemyślanej formie. I może będą mieli lepszego dowódcę niż Vongowie Shedao.
Vongowie mieli pojawić się w TCW, tylko cały projekt został natychmiastowo zatrzymany i po prostu nie zdążyli.
I fakt, że TCW zostało w odpowiednim momencie skasowane, to ostateczny dowód na istnienie opatrzności boskiej xD
Siemanko.
Wiecie coś na temat nowokanonicznego Thrawna? Miał być wydany przez Urboros w czerwcu, a mamy już lipiec 😒
Ni ma dokładnej daty, ale to ponoć pierwsza nowokanoniczna książka na liście Uroborosa. Pewnie wyjdzie na koniec roku.
Czyli nie ma co liczyć , że wydadzą w tym roku jakieś inne pozycje?
Nie sądzę. Z miesiąca na miesiąc im to jakoś gorzej idzie. W kwietniu miał być "Ostatni Rozkaz", w maju Plagueis, w czerwcu właśnie kanoniczny "Thrawn". Na razie nie ma nawet zapowiedzi choćby jednego z tych trzech. Myślę, że w takim tempie "Thrawn" jest jak najbardziej możliwy pod koniec roku.
Co tylko pogłębia zaległości. Wiem, że już wiele osób wcześniej o tym wspominał i trochę się powtarzam, ale wygląda to tak:
Rebel Rising
Thrawn
Leia
Thrawn: Alliances
The Legends of Luke Skywalker
Canto Bight
From a Certain Point of View
Nie byłoby to jeszcze takie straszne, gdyby nie to, że po tym roku będzie brakowało (tych z końca roku nie liczę, bo wiadomo, że to zbyt świeże):
Queen`s Shadow
Master & Apprentice
Alphabet Squadron
Thrawn: Treason
A Crash of Fate
Black Spire
Co daje zaległość 12 książek (optymistycznie nie liczę Thrawna). Ja osobiście wydałbym wszystkie trzy Thrawny (1, Alliances, Treason) jak najszybciej. Poza tym Leię, Master & Apprentice i Alphabet Squadron. Po prostu dlatego, że to najlepsze książki. Ale obawiam się, że lepiej sprzeda się adaptacja Solo i Legendy. I tu jest pies pogrzebany przyszłości Nowego Kanonu w Polsce.
Właśnie się dowiedziałam, że Uroboros zapowiedział nowo kanonicznego Thrawna na 13 listopada 😀
W komentarzach dodali też informację, że w przyszłym roku pozostałe dwa tomy.
Czyli do końca lat 20 tych powinien wyjść 2 tom ;p
Ponoć jest już w niektórych Empikach Czytajcie jak nie czytaliście bo to raczej udana pozycja Nowego Kanonu.
Jest jest, właśnie kupiłem.
Sam się zdziwiłem jak zobaczyłem na półce.
Tak, jest. Dwa dni temu dostałam info na pocztę z Empiku że mogę go sobie odebrać. Niestety Empik nie jest mi po drodze, a stanie w korku by do niego dojechać i tam samo przy powrocie skutecznie mnie zniechęca. Odbiorę w sobotę. Zresztą i tak czytałam go w oryginale.
Szanowni Państwo, ja tylko z zapytaniem, warto to brać?
Zdecydowanie Gdzieś tu jest cały wątek o nowej trylogii.
Wiem, żeksiążki Star Wars nie zawsze były jakichś wysokich lotów, być może moja opinia wynika z tego, że dawno nie czytałem żadnej po polsku. Proszę też nie brać jej za ostateczną, bo na razie mam za sobą gdzieś 1/3.
Tyrawa to szczyt badziewia Czyta się to niby nawet szybko, ale problem mam taki sam, jak miałem przy Dziedzicu Imperium (utknąłem też na takim samym etapie). Jest jakiś problem, półbóg Thrawn pod sam koniec ma jakieś rozwiązanie, wynikające z niezrozumialego dla nikogo planu. Ten opiera się zazwyczaj na specyfice techniki lub dla czytelnika nieodkrytym elemencie, więc równie dobrze Zahn może sobie wymyślać rozwiązania na bieżąco. Po jego występie w Rebels spodziewałem się czegoś lepszego, nie superantybohatera, właściwie z nieograniczonym polem działania. Co to za przyjemność?
Hehe, Thrawn już nawet w czasach starego EU miał swoich zagorzałych fanów i przeciwników. Taka koncepcja postaci. Albo sie akceptuje te przesadyzmy i czerpie radość z Sherlocka Holmesa SW albo nie i niczego ciekawego nie znajdziesz w tej serii.
Bardzo bym chciał Thrawna Szerloka, ale dostaje Thrawna, który odkrywa, że to Annuszka rozlała olej, kiedy my się zastanawiamy się, dlaczego w ogóle Berlioz zginął. Jest zawsze dwa i pół kroku do przodu, ale nie bo jest tak dobrze napisany, tylko autor niegrzecznie ukrywa przed nami pewne fakty, tylko po to, aby jeszcze bardziej przekokszać "geniusz swojej postaci". Wkurza mnie też, że po każdym wydarzeniu Thrawn rzeczywiście niczym detektyw tłumaczy nam zawiłości jakiejś akcji, tyle że to jest takie pseudotłumacznie, bo myśli, że będzie taki inteligenty, bo gada coś o stożkach i wektorach. No i jeszcze na sam koniec wszystko podsumuje jakąś mądrą myślą, bo czytelnicy nie umieją już samemu dochodzić do wniosków.
Czytaj dalej, zaraz pojawi się pewn znajoma i będzie fajniej.
Coś w tym jest. Zwłaszcza na początku, wydaje mi się, że potem jest to bardziej uczciwe. Ogólnie książka mi się podobała.
Ale nigdy nie zapomnę jakiejś książki Christie, w której kluczem do rozwiązania zagadki była znajomość zdrobnień angielskich imion... Miałem ochotę ją wskrzesić i za to zabić.
Skończyłem, po dwóch miesiącach cierpienia przerywanego długimi przerwami odpoczynku od "napinających się mięśni szyi", "kuli lodu w żołądku" i "twarzy wydzielającej ciepło". Nawet napisałem recenzję, ale póki co boję się ją wstawić, musi być dopracowana do perfekcji, gdyż jest głosem bardzo cichej mniejszości.
Naprawdę starałem się polubić tą książkę. Były fajne elementy np. bitwa na koniec czy ŚWIETNY wątek Pryce, ale to jak autor i narrator płaszczą się przed głównym bohaterem powodowało, że było mi aż niedobrze, szczególnie jeśli dodamy do tego te powtarzane opisy nienaturalnych reakcji fizjologicznych ^. Jeżeli jeszcze raz ktoś powie mi, że Rey jest overpowered to radzę się zastanowić, jaką książkę przeczytał wcześniej i się nad nią zachwycał.
Literacko też nie jest zbyt dobrze, w nowym kanonie już nie wypada pisać tak generycznych książek. Wydaje mi się, że Zahn robi to świadomie, celując do konkretnych odbiorców. Ja nie chcę robić z siebie konesera literatury, ale Thrawn jest momentami zwyczajnie kiczowaty, na poziomie komentarzy niektórych ludzi, by nominować TROS czy Endgame do Oscara za najlepszy film.
A tak lubiłem tego bohatera w Rebeliantach...
To Cię pocieszę... pierwszy tom jest najlepszy z tej nowej trylogii... Część druga to dopiero męczarnia
Ale podobno dzieje się w krótkim okresie czasu i głównie na Batuu i w okolicach, więc liczę na to, że Zahn znajdzie trochę czasu na zagłębienie się w bohaterów i opis świata.
Czytałem trzecią część. Powiedzmy, że niech będzie, ale miałem momenty, że poddawałem w wątpliwość swój angielski, bo nie rozumiałem, o co chodziło w bitwach kosmicznych. Po polsku też nie rozumiem
Czytałem
8/10
Moim zdaniem mogło by być lepsze ale podobało mi się baaaaaaaaaaaaaaaaaardzooooo
Cudownie się bawiłem przy lekturze - stary dobry Zahn, który podobnie jak Luceno stara się nadać sensowny koncept świata w którym opowiada historię. Tym razem mamy wątek elit politycznych w okresie, gdy Imperator musiał jeszcze się kryć z "dobrą zmianą" Wątek cywilny, jeżeli tak można go nazwać najmocniej mi przypadł do gustu - podziały regionalne w wymiarze galaktyki - tu "wieśniakiem" jest ten kto nie pochodzi ze Światów Jądra - zdradza go akcent i drobno-mieszczańskie maniery. Wojskowi wspierają wybrane lobby finansowe, gubernatorzy walczą o wpływy i nawiązują kontakty. Dostajemy tętniący życiem świat zamożnych dzielnic Coruscant, który jest opisany w sposób szalenie ciekawy. Tego mi brakowało w "Więzach Krwi" które rozbrajały naiwnością autorki i brakiem wiedzy/chęci by wiarygodniej nakreślić świat elit politycznych w stolicy rządu.
A sam wątek Thrawna - zawsze chciałem poznać jego ścieżkę awansu, która w starym kanonie była otoczona aurą tajemnicy - a przecież rangi Wielkiego Admirała nie mógł dostać ot tak za nic.
Jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że powieść ta idealnie komponuje się ze starym kanonem i właściwie może być inkorporowana bezpośrednio do Legend. Zahn wraca do swych konceptów z Lotu Zewnętrznego - przez niektórych fanów uznawanych za megalomańskie i mające wpływ na całą sagę. Tu również puszcza oko do starych fanów - co prawda nie pada nazwa Yuuzaan Vong, ale z kontekstu pewnej rozmowy w powieści fan nowego jak i starego lore może sobie wyciągnąć takie wnioski, jakie mu osobiście przypasują i będzie zadowolony.
Fantastycznie bawiłem się przy tej lekturze - i jako bezkrytyczny fan Legend i dosyć wstrzemięźliwy entuzjasta nowego EU. 9/10 z serduszkiem jak nic.
Trochę odgrzebuję temat ale dopiero po kupnie wznowienia nowej trylogii Thrawna przez Olesiejuk stwirdziłem, że czas najwyższy sprawdzić jak inny weteran EU sprawdza się w nowym kanonie.
Słowem wstępu - lubiłem Zahna i jego powieści w starym kanonie. Trylogia Thrawna, Widmo przeszłości, Wizja przyzłości a nawet "Rozbitkowie z Niraun", wszystkie te pozycje uważam za bardzo dobre i warte zapozniania. I chcociaż nowsze powieści nie były już tak udane to jednak Zahna zawsze "czytało" mi się przyjemnie.
Tak tez jest tutaj, z "Thrawnem". Mówiąc krótko, to bardzo dobra pozycja, na tle tego nowego kanonu nawet wybijająca się. Nie chodzi o sama fabułę (jest przyzwoita, aczkolwike dość stonowana), bohaterów (Thrawn i Vanto jako Sherlock i Watson sprawdzili się tutaj bardzo fajnie) czy świat przedstawiony (mamy tutaj o wiele ciekawsze przedstiawenie polityki i machiny wojennej niż w takich "Więzach Krwi" czy innych pozycjach). Zwyczajnie Timothy Zahn jest lepszym pisarzem niz większośc obecnej ekipy autorów rozszerzających nasze uniwersum książkowe. Podczas czytania miałem odczucie, którego dawno już nie miałem przy książkach SW - autor zwczyajnie skupił się na tym aby dostarczyć jak najlepszą możliwość opowieść. Tylko tyle, aż tyle. Nie mamy więc tutaj wkurzających króciutkicj rozdziałow, nie mamy setki wątków, które skaczą bez ładu i skałdu, nie mamy wciskanych obecnych trendów politycznej poprawności i przenoszenia "problemów" naszego świata 1:1 do tej powieści. Mamy za to czysty eskapizm i historię początów Wielkego Admirała w czasach Imperium. Zahn zna swoje postacie i wypdają one u niego najlepiej (w Rebelsach było przyzwoicie z Thrawnem, w Ashoce było źle). Sporym plusem jest również wcześniejsza historia Ahrindy Pryce, w Rebelsach była to postać karykaturalna, tutja nabiera ona sesnownych motywacji i cech, co pozwala na nią spojrzeć przychylniejszym okiem niż w animowanym serialu. 8/10
Naprawdę polecam, solidna pozycja, nie bawiąca się na jakieś kontowersje czy starająca się szokować. Stare, dobre, solidne pisarstwo.
No nie powiedziałbym bym, że nie ma, atak innych studentów na Thrawna dlatego, że ma inny kolor to problem naszego świata 1:1.
To zupełnie inny kontekst - Imperium w nowym i starym kanonie promuje rasę ludzką, jako tą wiodącą prym w galaktyce, obce rasy są pomału spychane na margines. Dlatego ambitny obcy, odnoszący sukcesy w imperialnej akademii wzbudzał takie kontrowersje i nienawiść.
Panowie później dobrze wyjaśnili, kontekst wynika z supremacji ludzi w armii imperialnej i był już poruszany w starym kanonie więc to nie jest żadne gowniane blm