PHILOMYTHUS. Ja czytam wszystkie wypowiedzi, a już najdokładniej te, do których się odnoszę. Tak samo było w tamtym przypadku. Żeby być dobrze zrozumianym - nie twierdzę, że popierasz bandyctwo, ale wg mnie starasz się zająć taką salomonową pozycję, która akurat tu, jest dla mnie nieodpowiedzialna. Ja przecież nie mam innej możliwości poznania tego co siedzi ci w głowie poza twoimi postami. Jeżeli pod czymś nie podpisujesz się czterema rękami, tylko dwoma bądź jedną, to dopóki tego nie napiszesz, nie będę o tym wiedział. Tak czy siak, pewne rzeczy nie nadają się nawet na intelektualną prowokację, bo co znaczy poddawanie pod rozwagę słuszności pójścia gdzieś z pałami, spalenia czegoś? Co znaczy porównywanie Polski do zbrodniczej dyktatury Miloszevicia? Masz pretensje, że skupiam się na jednym zdaniu, ale ono tam jest. Mam więc je traktować jako fatalną pomyłkę i o nim zapomnieć? Jeśli tak, to powiedz (ale nie miej pretensji, że odnoszę się do czegoś co, jak mniemam, sam napisałeś). Osobiście nie mam tendencji do lekceważenia jakichś części twoich postów i traktowania ich jak najmniej ważnych.
Tak jak powiedziałem wcześniej moja największa pretensja do ciebie polega na tym, ze zaprezentowałeś się jak taka łodyga, którą wiatr pcha raz w jedną stronę raz w drugą. Ja doskonale wiem, iż to jest w sumie idealna pozycja, bo można być miłym dla każdego, ale uważam, że są sytuacje, kiedy trzeba powiedzieć TAK, albo NIE, kiedy nie ma NIE WIEM. Pocytuję sobie teraz.
"A z drugiej strony niczym nie mogę usprawiedliwić agresji górników" => czyli z drugiej nie możesz, ale jest jakaś pierwsza strona, z której jednak agresję możesz wytłumaczyć?
"...przecież do cholery jasnej to oni zdemolowali budynek (którego bynajmniej nie jest mi żal - niech się SLD teraz wybuli)" => tutaj przekonania polityczne w widoczny sposób przyciemniają ci wizję. Niech tych górników szlag, zdemolowali budynek... ale zaraz... to SLD! Niech się wybuli. Pozostawię bez komentarza, bo znowu ktoś powie, że przesadziłem.
"I gdy sobie myślę jaka jest desperacja tych ludzi, że aż do tego się posuwają - w gruncie rzeczy ejst to cholernie trudne, straszne i właściwie nie wiadomo czyją stronę zająć. Właściwie nie można zająć żadnej, a to też robi się chore" => muszę chyba niedokładnie czytać, ale ciągle widzę u ciebie niezdecydowanie. Już powiedziałem, że wg mnie są sytuacje, gdy tak się nie da, a nawet jak się da, to tak się nie powinno robić. Jeżeli ludzie zawahają się jak potraktować podpalanie policjantów, to daleko nie zajedziemy. Mój ojciec już pół roku jest bez pracy - którego policjanta więc ja mam podpalić? Rozumiem, że mogę liczyć na waszą wyrozumiałość, jeśli już się zdecyduję...
Myślę, philu, że nie powinieneś czuć się zbulwersowany. Powinieneś zajmować jaśniejsze stanowisko, a jak już coś rozważasz, to powinieneś się zastanowić czy coś jest warte poważnej rozwagi. Bo chyba nie było twoim celem byśmy na Sondzie nr 10 rozważali który budynek najlepiej wziąć szturmem, a który trzeba najpierw spalić...
Co do programu ratunkowego, to oczywiście najlepiej go dezawuować. Ja nie wiem czy on wypali i nikt nie może dać dwustuprocentowej gwarancji. Żyjemy w kraju o gospodarce rynkowej, a nie nakazowo-rozdzielczej, tutaj nawet rząd nie wszystko może. Jedno jest pewne - bez tego programu i tak wszystko runie. Jest beznadzieja, którą może uda się zwalczyć, a jej alternatywą jest beznadzieja, z którą nikt nic nie zrobi.
Mówisz "Nie obchodzą mnie programy - obchodzi mnioe to co udaje się realizować, a udaje się mało co." Zapewne dużo rzeczy się nie udało, zapewne jeszcze więcej się nie uda, ale trzeba wymyślać nowe programy, bo jakiś się udać musi. Dzieci same z siebie rodzą się tylko w Gwiezdnych Wojnach... aha, no i jeszcze w biblii...
OZYMANDIAS. Ja patrzę na świat realnie, ale odmawiam pogodzenia się z filozofią, że nie ma na kogo głosować, że rząd jest zły, a będzie jeszcze gorszy itd. Nawet gdyby to wszystko było prawdą, to wierzenie w taką prawdę jest zgubne i nie rokuje żadnej nadziei. Wdanie się w dyskusję, iż politycy też (a może przede wszystkim) łamią prawo wydaje się tak samo bezcelowe, bo jaki można wyciągnąć z tego wniosek? Taki, że skoro oni mogą, to my też zaczniemy? Nie zgadzam się także na próby szukania usprawiedliwienia dla bandyctwa w biedzie i nędzy. Patrzmy zawsze na konsekwencje - dzień, w którym zwątpimy w demokrację jest dniem, w którym ją stracimy (królowa Jamillia); dzień, w którym zaczniemy niedostatecznie potępiać chamstwo jest początkiem czasów, w których to chamstwo wejdzie do naszych domów.
ANOR. (tu będzie lżejszy temat) Nie zgadzam się na zmiany w przepisach piłkarskich, o których mówisz i które wcześniej nam opisywałeś. Wspominasz o Stanach Zjednoczonych, ale one nie są dla mnie żadnym argumentem. Tam sport jest wypaczony, w zupełności podporządkowany transmisjom telewizyjnym. Przecież zwróćcie uwagę, że koszykówka (NBA), hokej (NHL), baseball (MLB) i fulbol amerykański (NFL) są przez to strasznie rwane. Ciągle mamy jakąś przerwę, bo przecież trzeba nadać reklamę, a jak jest za mało przerw, to stacje się buntują i żądają zmian w przepisach. Przykład - dlaczego w lekkiej atletyce skandalicznie zmieniono zasady obowiązujące przy falstartach? Bo biegi były nieprzewidywalne i za długo trwały. Kto za tym stał? De facto stacje telewizyjne.
Wracając zaś do tematyki ściśle piłkarskiej, byłbym w stanie zaakceptować pewne zmiany, które by miały na celu podniesienie poziomu sędziowania, ale nie takie, które by w rezultacie podważyły autorytet sędziego na boisku. Co do zniesienia spalonego, mówię zdecydowane WETO! Offside jest przecież w dużej mierze esencją gry obronnej, a nie ma dobrej drużyny bez obrony. Pewnie, że lud chce chleba i igrzysk, czyli bramek, jednak nie sądzę, by trzeba było temu ulegać. Mecze, w których mamy hokejowe wyniki są wg mnie zdecydowanie ułomne, bo ułomny jest zespół, nie potrafiący się dostatecznie dobrze bronić.