Nie, nie podpieram się tylko argumentem rzekomego "notorycznego kłamcy" Kenobiego, Budziolu
Czy notorycznym kłamcą nazwiesz też Yodę?
Z pewnością Dooku i Separatyści dobrze się zastanowią zanim zdecydują się na eskalację konfliktu. Teraz, kiedy zobaczyli, jaką potęgą militarną dysponujemy, muszą zdawać sobie sprawę, że to byłoby szaleństwo.
Yoda wydął usta.
– Szaleństwo, tak. Myślisz, że przy zdrowych zmysłach Dooku jest? Na Ciemną Stronę on przeszedł. Obłędu to dowodzi.
Czy kłamcami nazwiesz licznych narratorów ze starego bądź nowego kanonu, którzy imo często gęsto porównują Ciemną Stronę, Sithów do drapieżców, do wysłanników Śmierci, nawet określają jako jej uosobienie, Palpatine jest przyrównywany do Cienia, nazywany dosłownie Władcą Ciemności?
Był niski, zgarbiony pod ciężarem lat i zła. Podpierał się sękatą laską i okrywał ciało długą opończą z kapturem, podobną do strojów Jedi, lecz czarną. Na pomarszczonej twarzy pozostało tak niewiele ciała, że sprawiała wrażenie nagiej czaszki. Przenikliwe, żółte oczy zdawały się przepalać na wylot wszystko ku czemu się zwróciły.
Imperator stanął na płycie lądowiska. Komendant Jerjerrod, jego generałowie i Vader uklękli. Najwyższy Władca Ciemności skinął na Vadera.
— Wstań, przyjacielu. Chcę z tobą porozmawiać — rzucił, ruszając wolno wzdłuż szeregu żołnierzy.
— Nie masz odwrotu — ostrzegł Czarny Lord Sith, górując nad młodym Rycerzem Jedi, jak czarny anioł śmierci. — Nie zmuszaj mnie, abym cię zniszczył.
Wskoczył na chodnik na trzeciej kondygnacji, strasząc tym przebiegających obok członków załogi. Oddalili się, szepcząc cicho do siebie nawzajem jego imię. Przycupnął tam niczym czarny drapieżny ptak.
Zaprzeczysz że Sithowie zostawiają za sobą stosy trupów, rozsiewając wokół siebie śmierć i zniszczenie, że zabijanie bądź dominacja jest treścią ich życia? Zaprzeczysz że Sithowie to przede wszystkim drapieżnicy a CSM drapieżnictwo?
Już jej nie słuchał. Nie patrzył na nią. Wlepił wzrok w coś ponad jej ramieniem.
Dziki blask zapalił się w jego oczach, a jego twarz nie była już ludzką twarzą.
- Anakin, puść ją.
Odpowiedziało mu warknięcie, jakie mógłby wydać drapieżnik stojący nad ciałem swojej ofiary.
- Nie odbierzesz mi jej!
Ryk Mocy cisnął nim o ścianę.
Dla postronnego obserwatora ruchome kończyny pacjenta mogły wyglądać na niepraktyczne, niezgrabne, nawet potworne;
gładkie i czarne krzywizny, które osłaniały jego oczy, mogły wydawać się nieludzkie, znajdująca się zaś poniżej kratka wokabulatora budziła skojarzenia ze szczękami gadziego drapieżcy okrytego lśniącym pancerzem. Lecz w oczach Cienia...
Pacjent był wspaniały.
Był cudowną szkatułką, stworzoną po to, by chroniła, ale i prezentowała światu największy skarb Sithów.
Twarz Palpatine`a pociemniała.
- Nie potrzebuję niczyjego pozwolenia.
- Otóż to. Jesteś jak dzikie zwierzę!
- Król bestii, ojcze - poprawił go ze złośliwym uśmiechem syn.
Sidiousa jak gdyby poderwał nagły powiew, rzucając go w wir wydarzeń, w oko cyklonu.
- Poczuj, jak przepływa przez ciebie energia Ciemnej Strony Mocy - usłyszał za plecami głos swojego Mistrza. - Poprzez eliminację stada służymy celom samej natury, a także naszym własnym szlifując swoje zdolności. Jesteśmy drapieżnikami!
Jax, bardzo dobrze przytoczyłeś
Uśmiechnął się drapieżnie. - Potęga Ciemnej Strony jest chorobą z której żaden prawdziwy Sith nie chce zostać uleczony.
Nie chodziło jednak o to, wg Plaquisa, by zabijać wszystkich jak leci. Sithowie przecież ponad wszystko pragną jak największej władzy. Muszą nad kimś dominować, kimś rządzić. Zabijają tych którzy nie chcą się podporządkować.
Zabij jednego, przerazisz tysiąc - powiedział Sith i rzucił wojownika Mocą na
ziemię. Jednym pociągnięciem miecza świetlnego rozpłatał jego klatkę piersiową zanurzył w
niej dłoń i wyrwał ze środka wciąż jeszcze bijące serce.(...)
- Czy jesteśmy wystarczająco potężni? - zaniepokoił się Sidious.
- Powinieneś raczej zapytać, czy jesteśmy wystarczająco okrutni.
Plagueis uśmiechnął się do niego drapieżnie. - Nie żyjemy w epoce gigantów,
Sidiousie, ale żeby osiągnąć sukces, musimy zmienić się w bestie. - Wgryzł się w serce
wojownika i wyszarpawszy pokaźny kęs, podał ciepły jeszcze organ swojemu uczniowi.
A tu ciekawe podejście do kwestii Jasnej Strony. Plaquis twierdzi że jest wynaturzeniem. Zabawne że Yoda powiedziałby to samo o Ciemnej. Osobiście mam wrażenie że obaj się pomylili.
Jednego nie wiedzieli: że moją prawdziwą oblubienicą jest Ciemna Strona Mocy... ta, którą starożytni nazywali Bogan,przeciwieństwo Ashli. Nawet Jedi wiedzą że nie ma sensu wiązać się z istotami, które nie rozumieją co to znaczy stanowić jedność z Mocą To właśnie dlatego Zakon zabrania swoim
sługom wchodzić w związki małżeńskie, aby, jak mawiają Jedi, zachować czystość Ashli - Jednak Ashla to wynaturzenie - podjął po chwili milczenia - bo przed nastaniem światła zawsze panuje mrok. Ciemność jest pierwsza, pierwotną ideą było okiełznanie potęgi Mocy i uczynienie, żeby stała się posłuszna woli istot żywych.
Wychodzi na to że Ty masz takie zdanie o Sithach jak ja o Jedi . Imo Ciemna Strona kontroluje całkowicie ( poza wyjątkiem/ami) tych którzy na nią przeszli. Z kolei Jedi imo jak już się dostał pod działanie mroku to miał mega problem z tego wyjść, ale było to możliwe przy ogromnym wysiłku woli. Ale gdy już przeszedł to stypa.
Inna rzecz iż nie zgadzam się z takim przedstawieniem Kenobiego jak Twoje. Owszem, mogę się zgodzić iż nie jest tak kryształowym Jedi (a który z nich jest? ) jak się go lubi przedstawiać, ale bez przesady. W każdym razie imo zbyt surowo go oceniasz, notoryczny kłamca powinien kłamać nagminnie. Z tego co zaobserowowałam Kenobi mimo wszystko częściej mówi prawdę niż kłamie. A jeśli kłamie to najczęściej - albo wymaga tego misja - na Tatooine gdzie występuje incognito z polecenia swego zwierzchnika czyli Yody, albo ma do czynienia z osobami o wrogich względem niego zamiarach, nieprzyjaciół Republiki. Albo też z chęci ochrony osób ( także przed nimi samymi ) na których mu zależało, które kochał. Bezczelnie twierdzę że były to zwłaszcza trzy osoby, Qui-Gon, Anakin i Luke. Ale to też bardziej może przemilczał pewne sprawy, nie zgłaszał wszelkich niesubordynacji - a to raczej podpada pod zatajenie niż kłamstwo.
Zgadzam się jednak, że była w Jedi obecna pewna doza hipokryzji, i mieli w jakimś tam stopniu sporo wspólnego z Sithami, ale wciąż - oni mieli wybór a treścią ich istnienia są jednak te dobre intencje. Po Jasnej Stronie możesz wybierać, możesz otrzeć się o Ciemną Stronę, ba - możesz się w niej nawet zagłębić i wielkim fuksem "wyjść z tego" - jak np. imo Windu który stosował styl walki oparty na ciemnych emocjach zwany Vaapadem ( skądinąd styl drapieżnika z rodzinnej planety Haruun Kal i było to bardzo bardzo niebezpieczne bo groziło przejściem - po Ciemnej... - cóż, sługom Ciemności tylko się tak wydaje. No przynajmniej ja się zgadzam z tym twierdzeniem że Ciemna Strona kontroluje ich, choć oni żyją w tym złudzeniu że nią rządzą. Vader jest wyjątkiem który imo miewał przebłyski światła, dokonywał w zasadzie niemożliwego, nadzwyczajnym wysiłkiem woli był w stanie na moment wyrwać się spod kontroli/jarzma CSM i zrobić coś co za Chiny Ludowe nie pasuje do Sithów. Według mnie pozwalały mu na to szczątki wrażliwości i współczucia które po Ciemnej Stronie jednak zostały, choć teoretycznie nie powinny. No ale on tak właśnie lubił, przekraczać zdawałoby się nieprzekraczalne granice w wielu, albo niemal w każdym aspekcie. Nawet w Ciemnej Stronie mu się to udaje .
Imo ta scenka z "Lordów Sithów" to można by ewentualnie (ewentualnie bo osobiście uważam że w naszym świecie nie ma tak naprawdę adekwatnego odpowiednika zjawiska zwanego "Ciemną Stroną Mocy", bo po prostu nie wierzę w istnienie istot przez nią kontrolowanych, jedzących żywe serca (nie, kanibale to nie są wg mnie użytkownicy Ciemnej Strony Mocy) które np. skaczą na 30 metrów o własnych nogach, które duszą na odległość, sterują innymi umysłami itp. i nie, nie sądzę by naziści tak potrafili.) porównać do dwóch głodnych lwic (bo samce raczej nie polują) na polowaniu. I sorry, jak jedna głodna lwica broni ofiary przed drugą lwicą to jednak jest imo cud albo "zawiecha" w CSM, jak kto woli...
Podejdź tu, dziewczyno - powiedział Imperator, wkładając w te słowa potęgę Mocy.
Niezdolna oprzeć się temu poleceniu, dziewczyna wyszła ze skraju lasu i stanęła przed nim, drobna i bezbronna.
Imperator z nadnaturalną szybkością wyciągnął miecz świetlny, zapalił go i zamachnął się na nią. Ale Vader wyczuł zamiar mistrza i poruszając się jeszcze szybciej, aktywował swój oręż i zatrzymał uderzenie, zanim zdołało dojść celu. Dziewczyna, pozostająca pod wpływem Mocy Imperatora, wydawała się ledwie zauważać niebezpieczeństwo. Po prostu stała, gapiąc się bezmyślnie, z twarzą oświetloną czerwonym blaskiem skrzyżowanych ostrzy.
Wargi Imperatora wykrzywiło warknięcie i Vader wyczuł jego wzbierającą potęgę.
Peleryna powiewała za Vaderem i wydawał się on Isval jakąś nadprzyrodzoną istotą, mrocznym duchem śmierci, który zjawił się, by odebrać dziesięcinę żywotów.
Imo CSM - oczywiście mam na myśli tych którzy na nią przeszli i są wrażliwi na Moc. Bo imperialni, niewrażliwi na Moc, tak - to imo można porównać ewentualnie do nazistów. Imperialni mają wybór. Inna sprawa jakie kto mógłby ponieść konsekwencje. Ale mają wybór, nie są kontrolowani przez CSM jak Palpatine robi z Druą. W każdym razie ja nic o tym nie wiem by Imperator hipnotyzował tych ludzi.
Z tego co wiem o Bailu, nawet jeśli Kenobi ogólnie nie przepada za politykami ( jakby to miało znaczenie bo taki Anakin też za politykami ogólnie nie przepadał, a dwie z najukochańszych , najbliższych i najważniejszych w jego życiu osób politykami były - Amidala, Palpatine.) to facet nie był wrogiem Jedi, wrogiem demokracji, wrogiem Republiki. Nie widzę powodu dla którego miałby kłamać akuratnie w sprawie Sithów. Przy czym o ile się nie mylę tę prawdę o Sithach Kenobi zna z doświadczeń i wspomnień wielu wielu Jedi żyjących w czasach gdy słudzy Ciemnej Strony `wypłynęli na powierzchnię`. Nie że ze swoich. Przekazuje wiedzę z Jediowych podręczników. Poza tym, Jedi byli świadomi że Ciemna Strona ich również dotyka, że nie są wolni od niebezpieczeństwa. Dlatego byli indoktrynowani od wczesnych miesięcy życia, aby nauczyć się od niemal początku odpierania zakusów Ciemnej Strony. Skywalker Senior skończył gdzie skończył z mnóstwa powodów, jednym z nich było rozpoczęcie szkolenia w tak późnym wieku, po takich a nie innych traumatycznych przeżyciach (w sensie że urodził się już jako niewolnik stanowiący czyjąś własność, a zdaje się że Anakin pamięta czasy sprzed 3 roku życia zanim trafił do Watto. Wcześniej Shmi i on "należeli" do Gardulli, a mały twierdził że kuzynka Jabby była o wiele wiele gorszą panią od Watto. ) co sprawiło że emocje z Ciemnej Strony mocno się w nim zdążyły już zakorzenić, napełnić go lękami i frustracjami.
Szczerze mówiąc nie wiem skąd Ci przyszło do głowy że Maul był kontrolowany przez Palpatine...Co do Ventress to mówię, jak ktoś ją liczy. Choć co prawda po ilości tego ile miała w sobie gniewu nienawiści i tego jakie rzeczy robiła by spełnić wymagania Dooku to wydawało mi się że już jest po Ciemnej...No ale fakt, nie dostała imienia z Ciemnej Strony, oczu też nie miewała żółtych. W takim razie co miało znaczyć skrapianie ją Wodą Życia przez Matkę Talzin? Może chodziło tylko o przywrócenie pamięci o dawnej tożsamości? Muszę jej kwestię przemyśleć
Ogólnie trochę mnie załamałeś tym Palpim, bo jeśli uważasz że jego poza dobrotliwego wujka ojca Narodów, "przyjaciela Jedi" nie była li i tylko maską, kamuflażem, formą genialnej manipulacji, dowodem mistrzostwa w rozumieniu Mocy i nie tylko...to... nie wiem co powiedzieć
Co do Mortis, cóż. Imo to są zasady Jasnej i Ciemnej Strony Mocy przekazane w skrócie. A nie że margines jakiś galaktyczny. No ale skoro ktoś uważa inaczej no to mamy impas^^.
Finister, Ty mówisz o przyczynach - że Syn Mocy ugryzł Ahsokę. Ja nie mam na myśli przyczyn bo:
Wybrał tę ścieżkę Skywalker.
Obi-Wan pochylił głowę.
- Obawiam się, że wiem dlaczego.
- Dlaczego? „Dlaczego" nie ma znaczenia. Nie istnieje „dlaczego". Istnieją tylko
Lord Sithów i jego uczeń. Dwóch Sithów. - Yoda pochylił się w stronę Obi-Wana.
Mam na myśli skutki. Przyczyny mogą być różne. Liczą się skutki które są jakie są. Po przejściu już jest po zawodach.. (wyjątek, już nie będę palcem pokazywać bo to nieładnie )
Nie każ mi zabijać Anakina. Mistrzu, on jest dla mnie jak brat.
- Chłopca, którego szkoliłeś, już nie ma. Odmieniony został przez Ciemną Stronę.
Pożarty przez Dartha Vadera. Zakończyć jego niedolę musisz.
Finster, a jak sądzisz, dlaczego Luke tak wybrał?
Bo moim zdaniem wybór przyszedł ze zrozumienia Luke prawdy o tym że o mały włos sam zabiłby swego rodzica, przeszedł by na Ciemną Stronę, że jest taki sam jak ojciec. I nie chodzi tutaj tylko o rękę, która jest po prostu symbolem mroku. Chodzi o to że Luke pojął iż nie jest "lepszy" moralnie.
Polecam fr. nowelizacji Powrotu Jedi, tej ze starego kanonu.
Luke widział niemal jego uśmiech, mimo maski, mroku, mimo wszystkich dziedzin Ciemności.
— Jeśli ty nie przejdziesz na ciemną stronę Mocy, to może ona...
Napięcie Luke`a osiągnęło granice wytrzymałości. Leia była ostatnią nadzieją wszystkich. Jeśli Vader skieruje ku niej swe wysiłki...
— Nigdy! — krzyknął. Świetlny miecz zerwał się z pasa Yadera i wskoczył chłopcu w dłoń. Zajaśniała klinga, zaatakował ojca z wściekłością, jakiej dotąd nie doznał, Vader także nie. Iskry strzelały z ostrzy i szybko okazało się, że to Luke ma przewagę. Wykorzystywał ją. Zwarli miecze. Chłopiec pchnął Czarnego Lorda, a ten uderzył głową o niski wspornik. Potknął się, zatoczył do tyłu. Luke nacierał nieustannie.
Cios za ciosem, Vader cofał się, aż do mostka przerzuconego nad głębokim, na pozór bezdennym szybem rdzenia energetycznego stacji. Każde uderzenie miecza było jak oskarżenie, jak krzyk, jak odprysk nienawiści.
Czarny Lord opadł na kolana. Wzniósł ostrze, by zablokować kolejny atak... i klinga Luke`a odcięła mu dłoń tuż poniżej nadgarstka.
Ręka, kawałki metalu, przewody i elektroniczne wzmacniacze potoczyły się po podłodze, a miecz Vadera zsunął się przez krawędź i zniknął w otchłani.
Luke patrzył na drgającą, mechaniczną dłoń ojca i na swoją, ukrytą w czarnej rękawiczce, Nagle pojął, jak bardzo są do siebie podobni. Był taki sam jak człowiek, którego nienawidził.
Drżąc stał nad Vaderem, muskając ostrzem gardło tamtego. Pragnął zniszczyć to wcielenie Ciemności, istotę, która była kiedyś jego ojcem, która była...nim samym.
Nagle obok stanął rozpromieniony Imperator, Chichotał niepowstrzymanie.
— Brawo! Zabij go! To nienawiść dała ci siłę! Dopełnij swego przeznaczenia i zajmij miejsce ojca u mego boku!
Luke spoglądał na powalonego ojca, na Imperatora, potem znów na Vadera. Oto była Ciemność, której nienawidził. Nie ojca, nawet nie Imperatora, ale tkwiącej w nich Ciemności. W nich, i w nim także.
Istniał tylko jeden sposób, by pokonać Ciemność: wyrzec się jej. Na zawsze. Wyprostował się dumnie.
Podjął decyzję, do której przygotowywał się przez całe życie.
Odrzucił miecz.
— Nigdy! Nigdy nie przejdę na Ciemną stronę! Przegrałeś, Palpatine. Jestem Jedi, jak kiedyś mój ojciec.