No właśnie, tematu "chemii i biologii" jakoś nikt nie porusza. Całe to racjonalizowanie miłości jest błędne. Ja rozumiem, że w realnym życiu panie kierują się częściej rozumem (na chłodno), ale to nie ich wina, że nie ma takich "samców" dla których można stracić nie tylko głowę.
Nawet w filmach obyczajowych oglądamy wprawdzie "szarych" ludzi, ale w szczególnych dla nich okolicznościach.
Czy dialogi w AOTC mogły być lepsze?
Pewnie że tak, ale nie odbiegają od tego co wygadują zakochani. Anakin opowiadający o piasku jest dla mnie autentyczny do bólu.
Zapytajcie się osoby zakochanej: czym się kierowała w wyborze partnera?
Odpowiedzi będą często błahe lub absurdalne: bo ma fajne włosy, ładnie pachnie, ładny uśmiech, dobrze tańczy, jest miły itd.
Te odpowiedzi to tylko "usprawiedliwienie". Tak naprawdę "biologia i chemia" zrobiły swoje, tylko "ofiara" nie zdaje sobie z tego sprawy.
To dotyczy głównie ludzi młodych i "miłości od pierwszego wejrzenia".
Kiedy jesteśmy już niemłodzi (20+) sprawy się komplikują - z czego będziemy żyć?
Wtedy panie zaczynają racjonalniej wybierać i wygląd ma znaczenie drugorzędne. Wtedy ważna staje się osobowość i wrażliwość ($$$$$).
Pan Plinkett jest inteligentny, zabawny i merytorycznie przygotowany do krytyki. Dlatego jest "śmiertelnie" niebezpieczny dla młodych fanów. Może w nich zabić tą miłość. Miłość do Ep.1-3.
A właśnie te części oczekują od nas miłości. Jestem świadomym i ustabilizowanym fanem, więc Pana Plinketta lubię i nawet kupiłbym jego Blu-ray gdyby kiedyś wydał. Zapewnia mi wspaniałą rozrywkę. Ma ponad 90% racji jak wytyka błędy, a jednocześnie całkowicie się myli. Tak, całkowicie się myli, bo to wspaniałe Gwiezdne Wojny.
PM, AOTC i ROTS to nie są arcydzieła światowej kinematografii. To są wspaniałe Gwiezdne Wojny tak jak ANH, TESB, ROTJ i TFA.
(Na własne potrzeby dokonałem dużych uogólnień - proszę, niech się Panie nie obrażają)