Haha, dosłownie pół godziny temu pomyślałem sobie: kiedy to pojawi się nowy numer SWK?. I proszę

Zastanawia mnie, czy akcja tego komiksu o Luke`u dzieje się gdzieś pomiędzy epizodami IV-VI albo tuż po?
Wojna z Imperium, albo z jego resztkami, szalejący Vader, ważące się losy galaktyki, a Luke znowu rusza na misję w stylu szukania drzewka ze Świątyni Jedi, tak jak w poprzednim numerze?

Dzisiaj wyszedł nowy komiks (w Polsce) wydanie MArvela. Kontynuacja niejakiej serii o nazwie Star Wars. Czy jest on warty uwagi?
Zdecydowanie bardziej, od poprzednich sześciu zeszytów. Pojawia się klika świetnych (choć od czasu do czasu przejedzonych) wątków, jak początek spoilera napalony kolekcjoner Hutt, mhroczy Gunganin , jakieś sensowne rozwiązanie sprawy Sany i ukazanie siatki wpływów Vadera, nie mówiąc o dzienniku Kenobiego koniec spoilera. Niestety, pojawiają się minusy, jak kolejne przywracanie do życia pewnych postaci ([/spoiler] Dengar, ekhem, Dengar [spoiler]).

Fabuła jakoś nie błyszczy, rysunki są całkiem ładne (na pewno lepsze od poprzednich). Ogółem, czytało się przyjemnie i z zainteresowanie, nie to, co w przypadku Lei.

7/10

Narazie te nowe komiksy wieją nuuuuudą. Myślałem, że coś się zmieni, niestety.

Ładne rysunki owszem, ale czy coś więcej? Czy w końcu dostaliśmy ciekawą historię? Czy dostaliśmy świeżą przygodę? Oczywiście, że nie, to wciąż ten sam odgrzewany kotlet. Grupa bohaterów rozwala wszystko i wszystkich na swojej drodze. Niby wplątane w to są inne wątki np. żona Hana, dziedzictwo Jedi itp. Ale czytając ten komiks znowu patrzyłem, na której jestem stronie bo chciałem już koniec. Luke porwany, ale spokojnie i tak nic złego mu się nie stanie.

Ale i tak nie był to najgorszy komiks. X-meni Vadera, Skywalker atakuje czy Leia (komiks o niej sięgnął rynsztoku) były gorsze, o wiele gorsze.

Dobra, nie było tak źle. Ładne rysunki i Obi na początku osłodziły całą resztę. Komiks bardzo słaby jak na standardy dawnych komiksów, ale w porównaniu do nowości niezły.

Narazie Lando rozwalił system, najlepszy z dotychczasowych dzieł nowego EU (pobił nie jedną książkę)

Plusy:
+ Ładne rysunki,
+ Historia Obi-Wana,
+ Wspomnienie o Stu Latach Ciemności.
+ Zgrabne zamknięcie wątku Sany.

Minusy:
- początek spoilera Holocrony. Nie za wcześnie na uczenie Luke`a o takich rzeczach? koniec spoilera
- początek spoilera Główni bohaterowie rozwalają imperium Hutta, Luke walczy na arenie ze `zwierzakami` tego Hutta. Rozwalenie imperium Jabby to było moim zdaniem coś znaczącego... a tu się okazuje, że dużo wcześniej już coś takiego zrobili i to prawie zupełnie przypadkiem. koniec spoilera
- początek spoilera Scena z mieczami świetlnymi... Jeśli ten wielki na całą stronę panel, na którym wszyscy trzymają miecze miał być fajny, to moim zdaniem nie wyszło. koniec spoilera

Mimo wszystko bije na głowę Leię i jest trochę lepsze od poprzedniego numeru z tym cyklem.

Lando jest na razie najlepszym komiksem z tych opublikowanych w SWK, ale ten plasuje się też gdzieś wysoko.

Jest chyba ciekawiej niż w poprzednich częściach z tej serii, które pojawiły się w pierwszym numerze odnowionego SWK. Na Nar Shaddaa zawsze jest miło wrócić i miło, że ten księżyc pozostał sobą w Nowym Kanonie. To zawsze jakieś niewielkie podtrzymanie nadziei, że KOTORy powrócą z otchłani Legend, skoro rzeczy z nich pochodzące nie kłócą się w nowej wersji z wersją poprzednią

Fabuła komiksu oczywiście nie jest wyjątkowa. To najbardziej oklepany schemat przygód Luke`a i reszty. Widać, że disney`owskie Gwiezdne Wojny nie będą pod tym względem w żaden sposób rewolucyjne (co mnie oczywiście za bardzo nie dziwi). Ale czytało się to dobrze, było ciekawie. Dialogi niezłe, bohaterowie w porządku, a zagadka żony Hana rozwiązana w dobry, niekontrowersyjny sposób.

Zastanawia mnie czy Luke wziął ostatecznie holokrony czy cokolwiek innego ze skarbca Hutta? Na pewno wziął miecze, pytanie więc, co się później z nimi stało?

7.5/10

Powrót do flagowej serii Marvela czyli po prostu Star Wars. Pierwsza mini-seria była efektownym acz nieco sztampowym akcyjniakiem zakończonym popularnym ostatnio u tego wydawcy cliffhangerem.

Pierwszy zeszyt o przygodach Bena Kenobiego to nic specjlanego, widzieliśmy to już chociażby w powieści "Kenobi". Ot, niespecjalnie odkrywcze i dość brzydko narysowane przygody na pustyni. Co więcej komiks ten praktycznie przekreśla szanse na solowy film z Obi-Wanem w roli głównej dziejący się oczywiście między epizodem III a IV. Jeżeli oczywiście twórcy filmów przejmują się czymś takim jak nowy kanon. 4/10

Przygoda na księżycu przemytników - czyli kontynuacja głównej serii. Luke wpada w tarapaty, trzeba go ratować a tymczasem Han, Leia i Sana ciągle się kłócą. Naprawdę ciężko się pisze o tych nowych komiksach SW. Po za nielicznymi wyjątkami są to strasznie nieświeże odgrzewane kotlety polane absurdalnymi pomysłami (Han, Leia i Chewie walczący mieczami świetlnymi!). Dobrze że chociaż z pomysłu żony Hana zgrabnie się wycofali. Luke za szybko staje się wymiataczem a potem na Hoth sięgnięcie mocą po miecz staje się mega wyzwaniem. Aaa i jeszcze ten agent Vadera u Hutta... lepiej nie myśleć o tym zbyt wiele gdyż wtedy ten pomysł staje się jeszcze bardziej absurdalny. Rozwój postaci praktycznie nie istnieje, ot taka przygoda w głównej serii. We flagowej serii. Skoro w czymś takim Marvel nie może popuścić wodze fantazji tylko musi robić zapychacze byle tylko nie przeszkadzać filmom i nie wchodzić im w drogę. Kotor, Republic, Legacy proszę wróćcie. Oprócz solidnej, rzemieślniczej roboty z rysunkami ciężko czymś się tutaj zachwycać. 4/10