Przyznam, krew się we mnie zagotowała, kiedy usłyszałem, że Lucas ma zamiar ośmieszyć Dooku. Na pewno nie jest to totalnym zaskoczeniem, bo strasznie dużo postaci w kolejnych Epizodach zostało, ot tak sobie, wrzuconych do kosza. Myślałem jednak, że ten facet (czyli Lucas) czegoś się nauczył przez te wszystkie lata. Przecież nikt mu nie kazał robić z Dooku tak udanej postaci, nikt mu nie kazał zmieniać zakończenia "Ataku klonów", gdzie pierwotnie Hrabia został pokonany przez Yodę. Ten facet (czyli Lucas) wcale nie musiał ukazywać Dooku jako jednego z najpotężniejszych Jedi, którego podobizna znajdowała się nawet w bibliotece na Coruscant. Tymczasem zrobił jak zrobił, a teraz każe nam uwierzyć, że najpewniej Anakin zaciacha Dooku w ciągu dziesięciu minut od rozpoczęcia filmu? Po prostu bez sensu. Brakuje jeszcze tylko tego, żeby Lucas wprowadził kolejnego sierotę na miejsce Dooku, który zaraz zostanie zaszlachtowany, coś podobnie jak Maul. Tego już by było za wiele, ale to jest całkiem prawdopodobne. Być może Lucas ma jakiś kompleks z dzieciństwa, który nie pozwala mu zrobić czegoś dobrze, a nawet jak mu się to już uda, to musi to zepsuć. Ciągle mam jednak nadzieję, że ten scenariusz marnowania postaci, z jakim mieliśmy do czynienia tyle razy, nie zostanie powtórzony. Wiem, szanse na to są marne, ale chyba jeszcze istnieją.
Nagłe objawienie, super-hero Anakin, który rozwali wszystkich najlepszych (oczywiście oprócz słabego Obi-Wana, który pokona super-hero) nadchodzi w prawie groteskowej formie. Czy tak musi być? Opamiętaj się George, jakaś logika musi obowiązywać nawet w twoich filmach.