Wiem że pytanko było do Joruusa, ale jako że zgadzam się z nim w 100% że TFA jest najbardziej "rewatchable" filmem ever to dorzucę swoje 3 grosze.
Osobiście zdecydowaną większość filmów oglądam tylko raz, do klasyków wracam od czasu do czasu, wyjątkiem są Gwiezdne Wojny, które widziałem wręcz niezliczoną ilość razy a TFA można oglądać praktycznie bez końca.
Dlaczego TFA jest pod tym względem bardziej wyjątkowe od Epizodów I-VI? Już tłumaczę:
1. Dynamizm - w filmie Abramsa wszystko dzieje się tak szybko że te ponad 2h seansu mijają jak 5 minut.
2. "Lekkość" - Saga Star Wars to przede wszystkim historia Dartha Vadera, to tragedia upadku i nawrócenia się bohatera nad którym ciąży fatum. TFA mimo śmierci Hana Solo, czy dylematów Kylo Rena m.in. przez humor sprawia wrażenie "lżejszego" filmu, a taki można oglądać częściej.
3. Fanfilm - wiele osób zarzuca TFA że to nie kolejny Epizod a fanfilm, coś w tym jest, w filmie widać jak wielkimi fanami są twórcy TFA i w każdym kolejnym seansie możemy odkrywać nowe smaczki jak flagi przy kantynie Maz Kanaty czy inne gadżety rozrzucone na 2. i 3. planie.
4. Detale i symbolika - nie mam pojęcia czemu, ale w dzisiejszych czasach większość ludzi w tym "zawodowi" recenzenci czy krytycy skupiają się tylko i wyłącznie na ogólnym odbiorze filmu. Film to sztuka wielowarstwowa a nie tylko reżyseria, aktorzy, fabuła i efekty specjalne. TFA mimo iż jest blockbusterem tworzonym pod BoxOffice w każdej scenie jest naprawdę dopracowany, widać i słychać że wszyscy ludzie wymienieni w napisach końcowych odwalili kawał naprawdę świetnej roboty.
W scenie gdy Han rozmawia z Kylo Renem, twarz Kylo jest oświetlona światłami na ścianach oscylatora, z jednej strony białym, z drugiej czerwonym, po przebiciu Hana mieczem cała twarz jest oświetlona na czerwono od miecza.
Wiemy że Kylo ma wątpliwości i ciągnie go do światła, maska za którą skrywa twarz Bena ciąży mu, gdy ściąga ją na mostku i rzuca na podłogę słyszymy jak bardzo, dźwięk brzmi jakby maska ważyła tonę.
Cały film jest przepełniony takimi szczególikami i symboliką, co sprawia że za każdym razem można w nim znaleźć coś nowego. Ja po drugim seansie przestałem zwracać uwagę na głównych bohaterów, dialogi czy fabułę, a po prostu skupiałem się na odnajdywaniu ciekawostek na dalszych planach czy symboliki ukrytej w scenach i nie mogę się wręcz doczekać kiedy będę mógł zobaczyć film w domu, sekunda po sekundzie.
To wszystko sprawia, że pomimo iż TFA nie jest najlepszym Epizodem Star Wars, z całą pewnością można je oglądać najczęściej ze wszystkich.
Wiem, że dla niektórych zbyt duże podobieństwo TFA do ANH pod względem schematu fabuły czy wyglądu statków czy superbroni dyskwalifikuje TFA jako dobry Epizod Star Wars, mają pełne prawo do takiej opinii, ale twierdzenie że przez to całe TFA jest beznadziejne jak robi to np. 2 panów na K. to spore nadużycie, ponieważ w tym filmie jest naprawdę dużo bardzo dobrych rzeczy.
To, że film tak mocno wzoruje się na ANH jest celowym zabiegiem nowych twórców chcących naprawić błędy chłodno przyjętych prequeli i odtworzyć "ducha" oryginalnej trylogii, a świadczyć może o tym już pierwsza kwestia wypowiedziana w filmie "This will begin to make things right" która pada z ust Lor San Tekki, chyba ciężko o bardziej czytelną aluzję;p
Podsumowując, mimo iż dalej to TESB pozostaje moim ulubionym Epizodem, wraz ze swoją wolniejszą ale budującą większe napięcie akcją oraz poważniejszym i mroczniejszym klimatem to wydaje mi się że to do TFA będę wracać najczęściej.