Przez ostatnie 2 tygodnie naczytałem się mnóstwa niepochlebnych opinii nt. Terminatora Ocalenie. Słyszałem o utykającej fabule, która razi nawet po przymróżeniu oczu. Pomimo tego wszystkiego postanowiłem pójśc do kina. Chciałem zobaczyć na własne oczy co jest takiego odpychającego w najnowszym dziele reżysera Aniołków Charliego. Spodziewając się najgorszego przymknąłem oczy jeszcze podczas reklam. Ale oglądając pierwsze sceny zaczęłem nieśmiało otwierać swoje oczka, pomyślałem, że idiotyzmy będą później. A tu zonk, może było kilka potknięć, ale były one neutralizowane przez szybką i wartką fabułę pełną zwrotów akcji. Same niedociągnięcia fabularne były mało widoczne i nie rzucały się na pierwszy plan, jak to ma miejsce w kochanym przez wszystkich TCW. Nazywam je potknięciami, bo fabuła być może zalicza kilka potknięć, ale napewno nie utyka ani nie kuleje przez cały czas trwania filmu. Jeśli ktoś twierdzi innaczej to niech zaszczyci mnie i innych nieświadomych forumowiczów jakąś listą tych rażacych błędów. Co do akcji mam nadzieję, że nikt nie ma wątpliwości, bo jest wartka jak nurt Wisły i naszpikowana efektami specjalnymi po same uszy. Film porzuca stary schemat, który tak właściwie na dwójce. Twórcy porzucili próby zmiany przyszłości na rzecz samej przyszłości. Widz zostaje przeniesiony do postapokaliptycznego roku 2018, w którym nieliczni pozostali przy życiu ludzie starają stawić opór maszynom. Obawiałem się przesadnego, modnego w dzisiejszym kinie, patetyzmu, ale jak się przekonałem niepotrzebnie. Twórcy oszczędzili nam tej sieczki, oczywiście patetyzm był, ale nie był przesadzony jak w innych filmach ukazujących losy dzielnych Amerykaninów. W filmie ukazano grupki oprychów, którzy stracili nadzieję i chcieli tylko przeżyć za wszelką cenę. Bardzo prawdziwa była reakcja maruderów na przepełnione patosem słowa Blair. Ocalenie jest pierwszym z Terminatorów, w którym pokazany jest cały arsenał Skynetu. Spotykamy się ze starymi znajomymi czyli Terminatorami, ale widzimy też zupełnie nowe maszynki do zabijania jak aerostaty, hydrostaty, mototerminatory. Ludzki arsenał też jest niczego sobie ospreye, łodzie podwodne, black hawki etc. Ciekawie ukazano jak partyzanci radzą sobie z wrogiem, czyli za pomocą zasadzek i przeróżnych pułapek. Warto jeszcze powiedzieć o obozach koncentracyjnych robionych przez Skynet, zapewne ludzie byli wykorzystywani przy konstrukcji coraz lepszych Terminatorów. Zajmijmy się teraz obsadą aktorką. Dwie postacie pierwszoplanowe, czyli Connor i Marcus byli wprost fenomenalnie zagrani, aż dziw brał, że aktor grający Wrighta nie został wcześniej odkryty. Inne kreakcje też były ciekawe, szczególnie Kyle i ta mała dziewczynka. Kate została odstawiona na dalszy plan, zmieniono także postać ją grającą. Jak dla mnie obydwie zmiany na plus. Mówiłem już o potknięciach fabularnych, ale nie pisałem o samej fabule. Otóż jest ona niewątpliwie inna. Ale nie jest też sztampowa, uniknięto tego wstawiając wątek Marcusa i Kyle`a, dzięki temu film nie sprowadza się do walki z maszynami. Filma wa właściwie 3 wątki główne: Connora walczącego ze Skynetem, Marcusa chcącego poznać swoją przeszłość i Kyle`a, który chce zostać godnym noszenia munduru członka Ruchu Oporu. W pewnym momencie postacie te spotykają się i ich wątki się splatają. Okazuje się, że John i Marcus mają wspólny cel - dostanie się do bazy Skynetu, jeden by uratować ojca, drugi by dowiedzieć sie kto mu to zrobił. W bazie Connor spotyka starego znajomego czyli T-800, a Wright poznaje prawdę. Szkoda, że scena z T-800 była taka krótka, brakowało mi kultowego "I`ll be back" w jego wykonaniu. To tyle o filmie, który jak dla mnie okazał się ocaleniem sagi, która poupadła po "sukcesie" trójki. Nie mogą doczekać się piątki.
Ocena: 8/10