Tyłeczek* wróci, Freddie potwierdził.
Rzeczywiście odcinek przyzwoity. Nie jakiś super powalający, ale daje radę.
+ Mamy nową planetę - bardzo ładnie wygląda, chciałabym, by pojawiła się jeszcze.
+ Śmieszna akcja z zaczepianiem niewinnych ludzi na lądowisku
+ Brak części załogi - jak piszę Zeba na Ossusie, to cały czas muszę opisywać co robili inni rebelianci, gdy nasz Lasat stał obok i się przyglądał. Oni wszystko robią razem i cieszę się, że w tym sezonie tendencja trochę się odwraca.
+ Przeszłość Sabine - dobrze, że nie ujawnili wszystkiego naraz, tylko ciekawość mnie zżera, co jest irytujące . Och, tylko nastoletnia łowczyni nagród. Taaa...
+/- Ketsu - znaczy się, ogólnie rzecz biorąc fajna postać. Nie patyczkuje się, potrafi przywalić, ma ciekawą zbroję. Aktorka świetna, choć całość psuje trochę wygląd Onyo. Trochę nie rozumiem jej motywacji: przystąpić do Czarnego Słońca, bo mają fajne statki? Po drugie, coś za szybko przeszła od chęci zamordowania Sabine do jej ratowania. A może wizerunek twardzielki to tylko poza?
P.S. Ja tam sobie myślę, że one były kimś więcej niż tylko przyjaciółkami, hłe, hłe
- Kolejny McGuffin. Znaczy się, droid przewozi ważne informacje dla rebelii. Jakie to informacje? Nieważne, przewozi i już, a my mamy brać to wszystko na wiarę. Mam wrażenie, że w TCW w takich sytuacjach starali się choć trochę wyjaśniać całą sprawę.
- Kolejny odcinek dziejący się w głównej mierze w statkach kosmicznych. Ja serio rozumiem, że zbudowanie środowiska jest problematyczne, ale sposób, w jaki oni oszczędzają, przechodzi ludzkie pojęcie.
*Pratchett anyone?