Ja mam 156 cm wzrostu. Moi uczniowie z podstawówki są ode mnie wyżsi, a na studiach wszyscy pytali: "Ale czemu jesteś taka malutka?" .
To kolejny z tych odcinków, w których zasadniczo nie mam się za bardzo czego czepiać . Ciekawy, pięknie zanimowany (no, prawie...), dynamiczny.
+ Akcja z burzą piaskową - mimo że czytałam spoilery, to i tak czekałam niecierpliwie jak to wszystko się skończy.
+ Kanan i klony - podoba mi się, że sprawa zaufania pomiędzy nimi nie została jeszcze rozwiązana. Słowa, które powiedział do Ahsoki na końcu - coś w stylu, że warto będzie zaufać, bla, bla, bla - wydawały mi się powiedziane na "odczep się". Dla mnie najwymowniejszą chwilą był moment, w którym klony salutują mu po całej akcji, a ten nie uśmiecha się, nie kiwa głową, tylko patrzy na nich pochmurnie.
+ Rex - po prostu nie mogłam nie uśmiechnąć się na widok czystej radości w jego oczach, gdy mówił: "Just like in the old days". Plus jeszcze ponowne spotkanie z Ahsoką.
+ Inkwizytor - jako że chodzą ploty jakoby początek spoilera miałby szybko zginąć, trochę mi żal, koniec spoilera bo wygląda fajnie . Do tego bardzo podoba mi się jego akcent.
- Głupotki graficzne - np. latająca głowa Sabine na samym początku (serio nikt w procesie produkcji tego nie zauważył?).
- Uciekający Kallus na końcu. Wyśmiewany czarny charakter to zły czarny charakter.
- Celowanie Ezry - dla mnie TCW już dawno przekroczyło granicę, w której nawiązywanie do OT przestało być fajne, a "Rebelsi" niestety kontynuują ten trend. Scena, w której Luke niszczy GŚ jest epicka, a przede wszystkim skala tego, co robią bohaterowie, jest większa - od ich działań zależą losy galaktyki. Przenoszenie tej sceny do czegoś tak, hm, "nieistotnego" jak niszczenie maszyny kroczącej jest po prostu infantylne.