Legion Samobójców
Pierwszy raz w tym roku, jestem przeszczęśliwy po wizycie w kinie. Jestem przeszczęśliwy, bo byłem na tym... na tym czymś w najtańszym kinie (Multikino) w okolicy. Żałuję tylko że nie kupiłem biletu w strefie C, bo każdy grosz przeznaczony na tego arcygniota, to grosz nieodżałowanie stracony! Całe szczęście że zdecydowałem się na wersję 2D, bo kolejna złotówka dopłaty za seans 3D, kosztowałby mnie znacznie więcej niż rzeczoną złotówkę.
Co mi się nie podobało?
Niemalże wszystko! ale po kolei, zacznę od nielicznych plusów...
Plusy:
1) Dobra muzyka. Oczywiście zabieg mega sentymentalny, raz że znani wykonawcy, a dwa wykorzystanie utworów w innych, wcześniejszych filmach które lubię. Np. ten --> https://www.youtube.com/watch?v=LFY_6mSBi9E
Jak za samym zespołem Guns N`Roses nie przepadam, tak ten utwór od razu budzi moje mega pozytywne skojarzenia z Wywiadem z Wampirem.
Podobnie jak utwór zespołu Queen i parę innych. Typowa gra na sentymentach, ale OK, to nie minus, w końcu umuzykalnione momenty dało się dzięki temu oglądać.
2) Dynamiczne wprowadzanie i przedstawianie sylwetek poszczególnych bohaterów, ludzie narzekają że niby łopatologiczne itp. ale do licha, to miało sens. A dla nieznających poszczególnych postaci było to wręcz nieodzowne. Nawet epizodyczne pojawienie się Batmana było całkiem spoko - na prawdę, chciałbym by w taki sposób pokazywali się dodatkowi Avengersi w solowych filmach o poszczególnych bohaterach - na chwilę, jako smaczek, a nie bohaterowie równi tytułowemu (patrz Kapitan Ameryka 3).
Mieszane uczucia:
1) Harley Quinn i Joker - kurczę, to prawie się udało, prawie było super, świetnie nawet. Niestety, tylko PRAWIE... nie chodzi tu o grę aktorską, bo ta dwójka na prawdę się starała i robiła co mogła by ten film uratować i zasadniczo to robiła. W czym problem? W tandetności obu postaci. Z szalonego geniusza przestępczości, mamy zwykłego tandeciarza, identycznie wygląda sytuacja z Harley. Zwykła tandeta - kto odpowiadał za ichniejszy ubiór? Patrząc czy na jedno, czy na drugie, miałem odruch wymiotny, widząc jak są poubierani - wyjątkiem tutaj były sceny w więzieniu - w nim Harley wyglądała normalnie.
2) Will Smith - nawet nie pamiętam już jak się nazywała grana przez niego postać. Było OK, tyle i aż tyle. Nawet największa szumowina ma uczucia i emocje, a skoro miał córkę, to i one wobec niej mogą być pozytywne.
Minusy:
1) Fabuła
Ujarzmienie wiedźmy, pod groźbą unicestwienia, do robienie brudnej roboty dla rządu? Serio? To musiało się nie udać, jak tylko wprowadzili postać Enchantress, to już wiedziałem co się stanie (a było to moje pierwsze spotkanie z tą wiedźmą). najgłupszy pomysł o jakim słyszałem... to było oczywiste że wywinie jakiś numer, nawet pomimo wszelkich zabezpieczeń.
2) Walka
Ależ ciężko było! Braciszek Enchantress był niepokany, wszystko potrafił pięknie rozpierdzielić... i rozwaliła go mała bomba, choć wcześniej radził sobie z całym arsenałem US Army... taaa... jasne...
3) Klimat
A właściwie to jego BRAK!!! Gdzie ten mroczny, mistyczny wręcz nastrój z Batman v Superman? Tam był to zdecydowanie najmocniejszy atut filmu. Jedyne co trzeba było zrobić, to kontynuować spójną z BvS atmosferę i film zyskałby wiele. Tak się niestety nie stało i otrzymaliśmy produkt bezpłciowy - bo nie ma tu głupkowatego humoru (jakiego pełno ostatnio w filmach), nie ma wysmakowanego humoru, ani nie ma otoczki mroku, tajemnicy, intrygi. Ot grupka antybohaterów idzie i rozwala, choć nie ma na to specjalnej ochoty, ani zachęcającej motywacji. No, ale OK - była muzyka, która jak napisałem powyżej była plusem tego filmu. Problem w tym że nie tworzyła ona klimatu, tylko go wklejała skądinąd przez samą swoją obecność lub przez skojarzenia.
4) CGI które biło po oczach, podobnie jak to w Gods of Egypt. Kolejnych komentarzy nie trzeba.
Kończąc...
Podobno film był pocięty. Kto wie, na pewno był mniej pocięty od Star Treka, choć o to nie trudno niemniej, ja nie czułem żeby było coś mocno powycinane, ale konwencja tego filmu była taka jaka była - wiele poskakanych między sobą wątków, przez co trudno wyczuć jakąkolwiek wycinkę. Wszystko mogę znieść w filmie - kiepską grę aktorską, pocięcia, brak zapadającej w ucho muzyki, oklepaną fabułę. Natomiast nie mogę znieść idiotycznej fabuły, braku klimatu, bezpłciowości i tandety - a tych czterech elementów Legionowi Samobójców niestety nie brakowało, wręcz przeciwnie.
Ocena końcowa?
1/10
1 punkt za muzyczny sentyment, grę aktorską i dynamikę, bez tego byłoby 0/10