Nigdy się nad tym nie zastanawiałem w tym kontekście - Amber faktycznie dokonał czegoś, co jest godne podziwu, wydając 150 tomów jednej serii.
Zastanawiałem się jednak nad tym w innym kontekście: jakim cudem Amberowi opłaca się wydawać w ogóle Star Wars? Prawda jest taka, że faktycznie, było dużo one-shotów, ale np połowa książek (zwłaszcza ta z okresu po "Powrocie Jedi") wymagała mniejszej lub większej znajomości uniwersum. Np prawie 40 książek (19 NEJ + 9 LotF + 9 FotJ + kilka które jest w okolicach tego okresu) jest praktycznie niezrozumiała dla osoby, która wejdzie i kupi książke widząc logo SW w Empiku. De facto były to książki, dla osób, które mocno siedzą w tym uniwersum. Więc z tego powodu nie zlicze ile razy się zastanawiałem, w jakim nakładzie przeciętnie sprzedaje się powieść ze śwata Star Wars w Polsce. Bo uważam, że naprawdę ciężko rozpocząć przygodę z książkowym EU. I jakiś kompletny laik, znający filmy + dwa komiksy i ze trzy książki, w łatwy sposób mógł się zniechęcić do kupowania literatury SW.