Direct Action

Kex siedział w kabinie dużego, czteroosobowego śmigacza. Zaparkował go na poboczu alejki, obok jakiegoś domu. Miał stąd dobry widok na całą ulicę. Ta była prosta jak drut, co jakiś czas stały latarnie, miała może z trzysta metrów. Na obrzeżach miasta nic się nie działo. Było około czwartej nad ranem. Pusto, ciemno i spokojnie. Używał noktowizora wbudowanego w hełm. Miał na sobie pełny pancerz, Katarn I. Średniej klasy, młodszy brat Katarna II, wygodniejszy, lżejszy, zapewniający wspaniałą ochronę połączoną z mnóstwem gadżetów i funkcji. Doskonały dla zwiadowcy. Obserwował budynek trzy domy dalej, po drugiej stronie ulicy. Mieszkało tam trzech lub czterech terrorystów, produkujących bomby i organizujących zamachy na lokalne władze sprzyjające Republice. Mieli jakieś tam wyszkolenie bojowe, ale to raczej amatorzy. Spośród nich tylko jeden miał za sobą wojenny szlak, był saperem. Wiedział o nich bardzo dużo. Potrafił rozpoznać ich twarze, znał ich nazwiska i ogólną biografię. Gdyby musiał, poznał by ich po sylwetce. Oprócz sapera, o którym wywiad nie podał zbyt wielu informacji. Zabezpieczał ulicę, a jego trzech kompanów z drużyny Gamma miało niedługo zaszturmować ich kryjówkę. Dostali rozkaz, by aresztować sapera i wysoko urodzonego „szlachcica” Galana. Reszta nie jest potrzebna, ale może się przydać. Chcieliby pojmać wszystkich, ale to trochę zbyt dużo na ich transport z powrotem na Acclamatora „Democracy”. Zdecydowali, że zabiorą tylko tę dwójkę.
- Nylon, światło pali się w jednym z pokoi na piętrze.- Nie musieli sami się identyfikować , oprogramowanie robiło to za nich.
- Przyjąłem. Czy to ten sam pokój?
- Potwierdzam.
- Nie ma na co czekać, gość chyba nie pójdzie spać, wkraczamy do akcji.- Zdecydował dowódca oddziału.
- Dobra, macie wolną drogę.
Kilkoma mrugnięciami, w ten sposób obsługiwał HUD, włączył kamerkę z hełmu Sourpoussa. Przez niewielki obraz w lewym górnym rogu wyświetlacza widział jak ustawiają się przy tylnych drzwiach wychodzących na nieduży ogródek. Jednocześnie obserwował aleję, miał dobrą podzielność uwagi, jak każdy z klonów, a tym bardziej komandos. Po chwili, gdy już poradzili sobie z elektronicznymi zabezpieczeniami, weszli do środka. Włączył też dźwięk z otoczenia Sourpossa. Poruszali się całą trójką. Czyścili pomieszczenia, najpierw na parterze. Sprawdzili, pusty jeśli nie liczyć kanapy i stolika, pokój gościnny. Weszli do sypialni. Cała była zawalona pudłami i skrzyniami, ale nikogo tam nie było. Kuchnia wyglądała podobnie. Po sprawdzeniu parteru, ustawili się jeden za drugim i zaczęli wchodzić po schodach. Sourpouss, pierwszy, wchodził tyłem celując w korytarz, drugi był Chemo ubezpieczający półpiętro schodów, a jako ostatni wchodził Nylon. Kex przez cały czas widział przez przyciemnione okno gościa w oświetlonym pokoju, który siedział prawdopodobnie przy biurku i coś majstrował. Nie mógł go zidentyfikować. Teraz cień wstał i powoli poszedł w głąb pokoju.
- Gość w jasnym pokoju wstał, chyba wie że tam jesteście.
- Przyjąłem.- Odpowiedział Chemo. Kiedy mówił do włączonego mikrofonu słyszała go cała drużyna. Oczywiście mógł wybrać jednego rozmówcę i wtedy rozmawiał tylko z nim, ale teraz lepiej było by wszyscy wiedzieli o co chodzi.
Grupa szturmowa była już na piętrze i podeszła do pierwszych, z lewej, drzwi. Pokój w którym paliło się światło był następny. Dwójka komandosów weszła szybko do pomieszczenia. Nylon został i pilnował korytarza. Kex otworzył jeszcze widok z kamerki dowódcy. Pokój, do którego weszli Sourpouss i Chemo był nieduży i słabo wyposażony. Na środku były dwa materace, na których leżeli mężczyźni przykryci kocami. Chemo podkradł się do jednego z nich i siadając na nim zaświecił mu latarką nahełmową prosto w twarz. Gość się obudził i już chciał krzyczeć , ale zobaczył lufę pistoletu przyłożoną do jego głowy i umilkł.
- To żaden z celów.- Zaraportował. Ich głos nie wychodził poza hełm, dzięki temu mogli komunikować się, a nawet krzyczeć i nikt z poza nimi nie mógł tego słyszeć.
- Skuj, pozbędziemy się go później.- Rozkazał Nylon.
Chemo spętał mu ręce i zrobił to samo z drugim facetem, który też się obudził.
Nagle drzwi na korytarzu się otworzyły i wyszedł z nich człowiek. Nylon natychmiast rozpoznał w nim sapera i rzucił się w jego stronę. Bandzior dowiedział się o jego obecności o chwilę za późno. Pewnie przez naświetlone oczy i niewyspanie. Krzyknął cicho gdy dowódca Gammy powalił go na ziemię i zaczął zakładać mu jednorazowe kajdanki. Sourpouss został z zatrzymanymi, podczas gdy Chemo wyszedł na korytarz i ubezpieczał zajętego Nylona. Kex obrócił głowę w lewo. Zobaczył śmigacz. Dziwne, bo od kiedy tu był nie było żadnego ruchu. Zbliżył obraz. Pojazd był jeszcze daleko, i poruszał się ponad przepisową prędkość. Powiększył jeszcze bardziej i zobaczył że kieruje nim człowiek z kilkoma kolczykami na twarzy, a obok siedzi Trandoshanin. Śmigacz był dwuosobowy. Ciężki i duży. Jechali bez oświetlenia. Był prawie pewien, że są w jakiś sposób powiązani z tą komórką terrorystów.
- Widzę śmigacz, w którym siedzi para podejrzanych typów. Prawie na sto procent mają jakiś interes do tych zamachowców. Mogę ich zdjąć.- Mówił szybko.
- Jeśli to konieczne, zrób to.- Nylon właśnie skończył zajmować się saperem, którego zatargał do pozostałych zatrzymanych, i razem z Chemo sprawdzali pokój w którym wcześniej siedział.
Kex uruchomił silnik. Stanął w poprzek drogi. Wysiadł i schował się za pojazdem. Oparł DC-17 o karoserię i wycelował w kierowcę. Tamci, oddaleni o jakieś sześćdziesiąt metrów, zorientowali się że coś nie gra i ostro dali po hamulcach. Komandos wystrzelił i zabił człowieka. Ten, opadając na stery, skręcił i uderzył w latarnię. Trandoshanin wysiadł z karabinem w rękach, potwierdzając teorię Kexa, i dostał w klatkę piersiową. Był ciekaw czy to obudziło mieszkańców i czy powiadomią służby porządkowe. Lepiej nie ryzykować. Mimo, że byli po tej samej stronie, o akcji wiedział tylko szef policji i burmistrz. Mogli nie dać rady zareagować w porę, a to skończyłoby się strzelaniną z policją.
- Nie musimy się martwić o gości, ale radziłbym się pospieszyć.
- Okej, zaraz kończymy.- Teraz Nylon zgrywał dane z komputera terrorystów. Nie było tego dużo. Chemo w tym czasie wszedł do ostatnich drzwi. W środku znalazł łóżko, stolik, niedużą szafę i śpiącego Galana, jak się domyślał. Podszedł i rozpoznał go. Nie był przykryty, więc bez żadnych ceregieli złapał go za nadgarstki, zrzucił na ziemię i skuł. Galan w tym czasie protestował, odgrażając się że jego rodzina ma potężne kontakty. Przestał, gdy uderzył go w brzuch. Zaprowadził go do reszty.
- Mamy wszystkich.- Powiedział Sourpouss.- Możemy się zwijać.
- Tak, idziemy. Zdejmijcie kajdanki i zastrzelcie niepotrzebnych. Chemo bierzesz Galana i idziemy do śmigacza. Sourpouss, jak będziesz wychodził, podpal dom. Niech to wygląda na wojnę gangów.
Nylon prowadził przed sobą pochylonego sapera, trzymając go ręką za kołnierz ubrania. Za nim szedł Chemo w ten sam sposób. Kex podjechał śmigaczem pod drzwi frontowe. Szybko wpakowali zatrzymanych do tyłu śmigacza i założyli im czarne kaptury, by nic nie widzieli. Rozległy się ledwo słyszalne dwa strzały w niewielkich odstępach. Po chwili z domu wybiegł Sourpouss.
- Nie zmieścimy się wszyscy.- Powiedział Kex.
- Nie musimy, przecież specjalnie na takie okazje mamy w drużynie złodzieja.- Zadrwił Chemo.
- Zamknij się. Ja z nim nie jadę, Kex chodź.- Odpowiedział Sourpouss.
Podeszli do stojącego, po przeciwnej stronie ulicy, na podjeździe ścigacza. Sourpouss szybko złamał zabezpieczenia i wsiedli na pojazd bez kabiny. Nylon wraz z Chemo jechali już ulicą, ich opancerzonym śmigaczem. Gdy odjeżdżali, Kex widział już płomienie powoli rozprzestrzeniające się po wnętrzu domu. Ominęli rozbity pojazd i martwe ciało Trandoshanina. Wyprzedzili drugą dwójkę i jechali w kierunku małego, prywatnego lądowiska, na którym zostawili statek. Specjalnie obrali trasę okrążającą centrum. Może i tamci nie zwracali na siebie uwagi, ale oni tak. Nagle zza zakrętu wyjechały dwa pojazdy. Pierwszy, mały śmigacz, drugi, duża transportowa ciężarówka repulsorowa. Oba w kolorze biało-niebieskim. Z migającymi czerwono-niebieskimi światłami. Cholera. Pewnie jechali na wezwanie tej wojny gangów i przez przypadek natknęli się na grupkę komandosów Republiki na akcji. Sourpouss prowadził bardzo szybko, nawet jeśli ich uwagi nie zwróciliby uzbrojeni osobnicy w pancerzach na ścigaczu, to ich prędkość tak. Już gdy mijali pierwszy pojazd, on zawracał. Kex obrócił się. Mogli ich dogonić, mieli niezły sprzęt. Ciężarówka pojechała dalej. Ścigający ich policjanci powiedzieli przez megafon, że mają stanąć na poboczu i z rękami w górze zsiąść z pojazdu. Jeszcze czego. Na szczęście w pewnej odległości za nimi jechali Chemo i Nylon. Oni się nimi zajmą. Policjanci siedzieli im na ogonie i wyglądali na wkurzonych. Drugi śmigacz komandosów dogonił ich. Kex powiedział co mogliby zrobić i już po chwili z tylnego siedzenia Nylon otworzył szyberdach. Wyciągnął z wnętrza działko jonowe i sprawnie zamontował je w specjalnym uchwycie. Stróże prawa zorientowali się co się święci i chcieli użyć własnej broni. Jeden z nich wychylił się przez okno z karabinem w momencie gdy Nylon puścił krótką, celną serię z działka w ich pojazd. Wysiadła im elektronika, wyłączył się silnik. Gość w oknie prawie wypadł i szybko schował się do środka. Minęli ich i dogonili Kexa i Sourpoussa. Już w spokoju dotarli na lądowisko. Szybko otworzyli bramę posiadając hasło. Podjechali do niewielkiego transportowego statku kosmicznego. Kex wraz z Sourpoussem załadowali się na pokład z więźniami, a Nylon i Chemo próbowali jak najszybciej doczepić śmigacz do statku. Zajęło im to kilka długich minut, podczas gdy Kex rozgrzewał silniki statku. Sourpouss spętał terrorystom nogi i przywiązał do nadgarstków. Wrzucił ich do małego pomieszczenia sypialnego.
- To trwa za długo.- Powiedział Kex.
- Wiem.- Nylonowi też się to nie podobało.
- Zostawmy go.
- Nie. Dowódca byłby wkurzony jeśli zostawilibyśmy kolejnego drogiego śmiga w polu.
- Olać go. My tu jesteśmy na wojnie… no prawie.
- Dobra, już. Wsiadamy i lecimy.- Gdy weszli, Kex poderwał maszynę i odleciał. Po chwili byli już ponad atmosferą planety.
- Może urządzimy im wstępne przesłuchanie?- Zaśmiał się Chemo.
- Nie, no co ty, jeszcze dowódca się wkurzy, że męczymy mu więźniów.- Ironicznie powiedział Kex, co Nylon skwitował tylko westchnieniem.
- Jak chcesz to przesłuchuj.
- Świetnie, uwielbiam to robić.- Roześmiany, wyszedł z kabiny pilotów.
- Czy ten gość nie powinien się leczyć?- Po chwili milczenia Kex nie wytrzymał.
- Taa… chyba za bardzo lubi robić innym krzywdę.
- Wiecie co jest w tym najlepsze?- Spytał Sourpouss i po chwili milczenia kontynuował.- Że on poszedł wyciągać informacje od złych gości, ty pilotujesz, a ty nadzorujesz. A wiecie co ja robię? Śpię.- Nie czekając na odpowiedź wyszedł.
- Raczej nie będzie już niespodzianek, więc jak chcesz to też możesz się kimnąć.- Zaproponował Kex, a Nylon nie miał nic przeciwko. Poszedł do łóżka. Kex został sam. Ustawił koordynaty skoku nadprzestrzennego i włączył autopilota. Jemu jednak nie chciało się spać, postanowił poprzeglądać Holonet, do którego miał dostęp z oprogramowania w pancerzu. Poczytał trochę wiadomości i dopadło go zmęczenie. Nie wiedząc nawet kiedy, zasnął w fotelu pilota, płytkim, czujnym snem.