TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Opowiadania

Opowiadania Darth Michala

DarthMichal 2014-11-13 23:18:02

DarthMichal

avek

Rejestracja: 2014-11-09

Ostatnia wizyta: 2019-02-09

Skąd: Korriban:-)

                                    Łowca Nagród

     

                                                                    1400 BBY


Od czasu kiedy Goorg Hutt, wyznaczył nagrodę, za głowę przemytnika Mexuna, rozpoczęło się istne szaleństwo. Sto tysięcy kredytów, namieszało w głowię nie jednemu Hunterowi. Drexx właśnie siedział ,w swojej ulubionej kantynie na Tatooine ,, Zdechły Rankor". Razem se swoim kumplem Nadem, popijali Woojitsu i grali w Pazaaka.


-Ha ha ha , zaśmiał się na głos Drexx, - przegrałeś przyjacielu, Nad miał kwaśną minę. Przegrał sporą sumkę- muszę już uciekać, mam sporo do roboty,rzekł Nad- Hasta la vista baby rzucił w stronę Nada Drexx - I`ll be back  odpowiedział śmiejąc sie Nad.


Drexx, do którego dotarły wieści, o dużej nagrodzie robił przygotowania, chciał zdobyć te Kredyty. Ostatnio mu się nie wiodło, dostawał mało zleceń. A głównym jego dochodem, były wygrane w pazaaka. Jego sprzęt wymagał małej renowacji, wyczyścił swoją Mandaloriańską zbroję. Podkręcił systemy elektroniczne w swoim hełmie. Przetestował swoje dwa wierne blastery Merr-Sonn 44. Działały doskonale. Należało teraz ustalić, gdzie przebywa poszukiwany durosianin  imieniem Mexun.


Drexx, podobnie jak wielu Hunterów, zaczął polowanie na Mexuna. Raman Tee, który był zaufanym informatorem Drexxa, przekazał mu informację że poszukiwany Durosianin, znajduję się na Taris. Planecie, która znajdowała się na Zewnętrznych Rubieżach. Taris podobnie jak Coruscant, była cała zabudowana.Wielkie wieżowce zdominowały planetę. Lecz w czasie Wojny domowej Jedi, Taris została zrujnowana, przez flotę sithów, pod wodzą Dartha Malaka.


Teraz krajobraz planety, był zdominowany przez ruiny dawnych budynków. Życie na Taris wracało do normy, odbudowano część budynków, lecz wiele zostało jeszcze do odbudowania.Mexun, który zaszył się na dolnych poziomach, był przekonany że nikt go tu nie znajdzie. Koczował na Taris już od miesiąca. Lecz jego spokój, miał być wkrótce przerwany. Hy Neto, bounty hunter z Malastare, był Dugiem.


Podobnie jak Drexx i inni łowcy, polował na Mexuna. Podobnie jak Drexx , miał swojego informatora, który wskazał mu Taris, jako miejsce przebywania Durosianina. Mexun wracał właśnie z kantyny, dolne poziomy Taris były miejscem idealnym, dla takich jak on. Szumowiny z całej galaktyki, znalazły sobie tutaj , swój azyl.  


-Wiele osób cię szuka,Mexun odwrócił się, zobaczył jak nieznany mu Dug , mierzy do niego z blastera.

-Goorg, wyznaczył za ciebie dużą nagrodę. - Dorwałem cię pierwszy, wycedził Hy. Mexun wcale nie zamierzał iść z Hy. Drexx, który bacznie obserwował całą sytuacje z ukrycia, czekał na rozwój wypadków.


Mexun uśmiechnął się, w ułamku sekundy, dobył swojego blastera. Strzelił, Hy zdążył zrobić unik, odskoczył w stronę kontenera ze śmieciami. Po chwili wychlił się zza kontenera, strzelanina rozgorzała na dobre. Mexun znalazł osłonę w postaci starego śmigacza. Posłał kolejną serie w stronę Duga.


Drexx, miał już powoli dość oglądania tego ,,przedstawienia" postanowił je zakończyć. Dokładnie  przymierzył ze swojej nowo nabytej snajperki. Hy poczuł palący ból, z jego klatki piersiowej popłynęła krew. Dug padł martwy na ziemię. Mexun był święcie przekonany, że trafił łowcę nagród.


Wyszedł zza starego śmigacza, podszedł do ciała duga, upewnił się że Hy ,,zawinął wroty"

Odwrócił się, - Yippee-ki-yay, motherf.... Krzyknął Drexx. Mexun nie mógł już nic zrobić, tylko osunąć się na ziemie, pod wpływem paralizatora, którego użył Drexx. Łowca nie chciał go zabijać, wiedział że huttowie lubieli osobiście rozprawiać się z tymi, co im podpadli.


- Doskonała robota, uradował się Goorg. Oto twoja nagroda, Drexx odebrał swoje kredyty. - Ten pasożyt  zapłaci za swoje warknął Hutt, w stronę Mexuna, którego strażnicy wlekli do celi.- Możesz odejść łowco, zawyrokował. Drexx pokłonił się nisko, po czym opuścił pałac Goorga.


Nad już czekał od godziny. ,, Zdechły Rankor" pękał dzisiaj w szwach. Wieść o sukcesie Drexxa szybko się rozeszła. Drexx wszedł do kantyny spokojnym krokiem. Dwie Twi`eklańskie tancerki od razu rzuciły mu się na szyję- stęskniłyśmy się za Tobą Drexiu- Drexiu zaśmiał się Nad a to ci dobre. - No czyń swą powinność rzekł Nad. Drexx podszedł do baru ,cała kantyna zamarła. Łowca rozejrzał się i krzyknął -WOOOJITSU DLA WSZYSTKICH!!

                                      The end






LINK
  • Ostatni kurs

    DarthMichal 2015-04-23 16:05:16

    DarthMichal

    avek

    Rejestracja: 2014-11-09

    Ostatnia wizyta: 2019-02-09

    Skąd: Korriban:-)

                               1300 BBY



    Na ekranach pojawił się komunikat oznajmiający wyjście z nad-przestrzeni.

    Margos siedział spokojnie w swoim fotelu,za chwilę jego oczy miały ujrzeć

    oblicze Tatooine. Cienka stróżka potu spływała mu po lewym policzku.

    W myślach powtarzał sobie, to ostatnie zlecenie. Zrobi co do niego

    należy,a potem się wycofa. Miał już dość tego fachu,przemyt wychodził

    mu już bokiem.


    Rezydencja Goorga Hutta,znajdowała się 100km na południe od portu kosmicznego.

    Pośród piaskowych fal pustynnego morza stały dwie strzeliste wieże. Pomiędzy

    nimi usytuowany był główny budynek,który charakteryzował się tym że jego

    cała elewacja,była przyozdobiona malowidłami. Owe malowidła przed stawiały

    podobizny Huttow,dokładnie przodków Goorga.


    Przed wejściem do rezydencji Hutta,stały po obu stronach dwa pomniki,

    zrobione z najwyższej klasy marmuru sprowadzanego z Malastare.

    W blasku po-południowego słońca,wyglądały bardzo dumnie

    Były to pomniki dziadka i ojca Goorga.


    Sala bankietowa pękała w szwach,cała świta Goorga świętowała 500-setne

    urodziny Hutta. Twi `lekańske tancerki wirowały na środku sali.

    Przy ścianach suto zastawione stoły ,uginały się pod ciężarem rozmaitych

    potraw. Alkohol lał się strumieniami,a pijani biesiadnicy mieli już dość nagrzane

    w czubie. Dlatego co rusz to wymyślali najgłupsze konkursy.


    Nagle ich sielankę przerwało pojawienie się typa z Koreli. Był to wysoki mężczyzna

    o krótkich czarnych włosach.Twarz miał poznaczoną małymi bliznami. Lodowate

    spojrzenie, grymas na twarzy świadczyły o tym że niechętnie zawitał  w to miejsce.

    W ręku trzymał butelkę z whisky ,,Rezerwa Whyrena"


    Goorg uśmiechnął się - Witaj Margosie rzucił w stronę gościa.

    - Najlepszego odparł Koreliańczyk  po czym wręczył mu butelkę z trunkiem.

    - ha ha dobrze pamiętałeś że to mój ulubiony trunek -Dość uprzejmości,rzekł Margos.

    -Przejdźmy  do interesów. Hutt odpełznął od stołu, przeszli z Margosem do salonu

    który znajdował się przy sali bankietowej.


    -500 sztuk Rc-200,i 10 skrzyń Błyszczostymu,oznajmił Goorg

    Margos lekko pobladł,w swojej karierze przemytnika,przemycał

    różne rzeczy,w różnych ilościach. Ale tak dużej i tak cennej dostawy

    nigdy nie miał. W najbardziej pojechanych myślach nie przyszło

    mu do głowy,że będzie przemycał taki towar.


    Błyszczostym był to jeden z gatunków przyprawy, wytwarzany  

    przez energożerne pająki na Kessel. Duża dawka sprawiała że

    dana osoba,mogła przez jakiś czas czytać w myślach innych osób.


    - towar dostarczysz na Taris, ciągnął dalej Hutt, jeśli Ci się uda

    dostaniesz 200 tyś kredytów. Margos dobrze wiedział że towar

    który ma dostarczyć jest wart z 5 melonów. -500 tyś kredytów

    odparł, -dużo ryzykuję,z takim ładunkiem. Goorg uśmiechnął się

    znał dobrze Margosa,wiedział że nie ma co się z nim dochodzić

    -zgoda 500 tyś, ładunek znajduję się w kosmoporcie.


    Mos espa była kiedyś kolonią górniczą. Kiedy wydobycie przestało być

    opłacalne,opuszczoną kolonię przejęli Huttowie. Rozwinęli tam swój biznes

    handel, niewolnictwo,wyścigi ścigaczy.Margos patrzył w skupieniu jak droidy

    ładują skrzynie na pokład ,,Błyskawicy"-,,Błyskawica" była starą wysłużoną

    fregatą.Margos wygrał ją jakieś 10 lat temu w pazaaka,od innego przemytnika

    Voolza Nyyda.


    Gdy towar był już załadowany, Margos sprawdził czy wszystkie skrzynie

    są dobrze przymocowane. Myślał już co zrobi z kredytami,które otrzyma.

    Zawsze marzył żeby osiedlić się na Coruscant. Otworzył by tam kantynę

    z kuchnią koreliańską. Dzięki temu zleceniu,jego marzenia miały stać się

    rzeczywistością.


    Po sprawdzeniu czy wszystkie skrzynie są dobrze zamocowane

    Margos zasiadł za sterami,wprowadził współrzędne na Taris.

    -no maleńka,ostatni kurs,a potem przenośmy się na Coruscant.

    Pokłepał panel,,Błyskawicy" i ruszył w swój ostatni kurs.


    Reel San czekał w czwartym doku ładowniczym. Kosmoport

    na Taris o tej porze świecił pustkami,czasami tylko pojedyncze

    patrole droidów ochrony,przemykały co jakiś czas,przez

    puste korytarze. Reel nerwowo spoglądał na swój chronometr.

    Dostawa z Tatooine powinna już tu być. Nie lubiał takich sytuacji.


    Jego stan nerwowy,podkręcił dodatkowo odgłos czyiś kroków.

    Dobył z kabury swojego blastera,zaczął nerwowo się rozglądać.

    Nagle poczuł przeszywający ból w klatce pierśowej,blasret wypadł

    mu z ręki. Osunął się na ziemię,promień obezwładniający trafił go

    prosto w klatę.


    Drun nie lubił zabijać,miał potem koszmary w nocy. Razem

    ze swoim wspólnikiem Nyxem,używali blasterów obezwładniających.

    Od dłuższego czasu siedzieli Reelowi na dupie.Wiedzieli że dziś

    ma odebrać jakąś dostawę. Nieprzytomnego Reela związali i wrzucili

    do pustego kontenera. A sami czekali na dostawę z Tatooine.


    Margos dostał pozwolenie,na wylądowanie. Skierował się do

    czwartego doku ładowniczego. Ujrzał statek Reela,Goorg dokładnie

    opisał jak wygląda. Opisał również Reela,dlatego Margos stwierdził

    że coś się świeci,gdy zamiast Reela,ze statku wyszło dwóch typów.

    Jeden był wysokim Umbaraninem, drugi o wiele niższy Dug rozglądał

    się nerwowo na wszystkie strony.


    Margos opuścił właz,udając głupa wyszedł na przeciw dwóm nieznanym

    mu kolesią. -A gdzie jest Reel,zapytał. -Dostał inną robotę,odparł Nyx.

    - tak,dodał zdenerwowany Drun. -szef wysłał nas,a Reel poleciał na Atzerri.

    Jako że Towar był już opłacony,Margos polecił im przeładowanie skrzyń.

    -Skocz po sprzęt,rzekł Umbaranin do Druna. Gdy Dug znikł,Margos wiedział co

    ma robić. Wykorzystał chwilę nieuwagi Nyxa,szybkim uderzeniem trafił go

    prosto w krtań. Nyx padł na kolana,charcząc niewyraźnie. Dostał jeszcze

    solidnego kopniaka w szczękę. To wystarczyło żeby padł jak kłoda.


    Drun,który zdążył wrócić,dobył blastera gdy zobaczył jak Koreliańczyk

    masakruje jego kumpla. Jeden strzał trafił Margosa,prosto w klatę.

    Lecz promień obezwładniający nie mógł przebić się przez pancerz

    Margosa,odpowiedział serią,strzelanina rozgorzała na dobre.

    Zawyły syreny alarmowe,Drun dobył ukryty pod kamizelką  C-300.

    Wiedział że musi zabić Margosa. Z daleka było słychać odgłos

    zbliżających się droidów ochrony.


    Wymiana ognia trwała w najlepsze,droidy które już dotarły na miejsce

    prześwietliły obu strzelających.Swoją uwagę skupiły na Drunie,który

    jak się okazało był poszukiwany za swój ,,całokształt. Skierowały swoją

    broń na niego. Widząc skąd wiatr wieje,Drun poddał się niezwłocznie.


    Droidy pakowały Druna i Nyxa,na swój patrolowy śmigacz.  Po krótkich

    wyjaśnieniach i okazaniu lewych dokumentów,droidy pozwoliły odlecieć

    Margosowi,jeszcze mu dziękując za pomoc w ujęciu poszukiwanych.

    Reel,który zdążył już się wygrzebać z kontenera,i dojść do siebie

    zabrał się do przeładowania skrzyń. -co za cholerny fach,zaklnął

    -co rusz to chcą cie okraść. Margos uśmiechnął się,-masz farta

    że towar jest cały. - Szef by mnie poćwiartował jak bym nawalił.


    Gdy już uporał się ze skrzyniami,podziękował Margosowi,po czym odleciał.


    -yeah kurna,wydarł się Margos jak zobaczył sumkę na swoim koncie.

    500 tyś kredytów,długo czekał na tę chwilę. Wreszcie będzie mógł

    rzucić to w diabły. Wstukał kurs na pulpicie,-Coruscant nadchodzę!!













    LINK
  • Załoga

    DarthMichal 2015-05-12 20:38:11

    DarthMichal

    avek

    Rejestracja: 2014-11-09

    Ostatnia wizyta: 2019-02-09

    Skąd: Korriban:-)

    1300 BBY

    Główni Bohaterowie:

    Jauxson-Gotal,spec od broni.

    Raap-Noghri,spec od sztuk walki

    Luma-Twi`lekanka,pilot

    Kool-człowiek,spec od komputerów.


                                         Belsavis


    Luma sprawdzała systemy hiper-napędu. ,,Rankorn" był prawie gotowy do startu.

    Kool majstrował przy komputerze pokładowym,który został uszkodzony,przy ostatnim

    awaryjnym lądowaniu  na Belsavis,na którym właśnie się znajdowali.

    Jauxson wraz z Raapem,rozmawiali ze strażnikami. Odstawili do ,,Grobowca"

    Saixa Hymna, który był ścigany za liczne przestępstwa.


    Kompleks więzienny ,,Grobowiec" został zbudowany przez Imperium Rakatan

    jeszcze w erze przedrepublikańskiej. W ,,Grobowcu" przetrzymywano najgorsze

    szumowiny z całej galaktyki.

    Raap uśmiechnął się,właśnie zobaczył na swoim datapadzie,całkiem niezłą sumkę

    kredytów. Właśnie dostali wynagrodzenie za schwytanie Saixa.

    -No komu w drogę temu kopa,krzyknęła w stronę swoich towarzyszy twi`lekanka.

    -Zbierajcie swoje wielkie zady,mamy nowe zlecenie do wykonania.

                                                 Taris


    Mex siedział za biurkiem w swoim gabinecie. W swoim datapadzie oglądał

    najnowsze wiadomości z holonetu. Co chwilę zerkał na swój chronometr,

    lada moment spodziewał się gości. Mex był wysokim mężczyzną z Atzerri.

    Twarz zdobiły liczne blizny,których się dorobił podczas swojej kariery.

    Kariery jak łowca nagród. Był już dobrze po czterdziestce, teraz prowadził

    własną agencję łowców ,,Wściekły Blaster". Agencja znajdowała się na Taris.

    Miała dobrą renomę, Mex zatrudniał tylko najlepszych BountyHunterów,którzy

    znali swój fach. Przerzuty i inne dziadostwo nie miało szans pracować u Mexa.


    Nagle usłyszał dźwięk,który oznajmiał że ktoś stoi za drzwiami. Spojrzał w kamerę

    uśmiechnął się. Drzwi się otwarły, do gabinetu weszła Twi`lekanka o ciemno-niebieskiej

    skórze. Jej leku zdobiły różnoklorowe przepaski,ubrana była w klasyczny strój pilota

    choć jej spodnie i górna część garderoby,wydawały się trochę przyciasne. Pewnie

    dlatego było widać aż za dobrze jej krągłości.Mex znał Lumę od wielu lat,

    poznał ją jak wykonywał jakieś zlecenie,dla Goorga Hutta. Był uziemiony na

    Ruusan,wtedy Luma zaoferowała mu pomoc.W tej chwili był wpatrzony w jej

    wypukłości. -Witaj ty stary łotrze!!,z błogiego stanu wyrwał go okrzyk potężnego

    Noghri. Raap przywitał lekko oszołomionego Mexa. -kope lat ty wielki zadzie,odparł

    Mex.


    Kantyna ,, Wredna Bantha" pękała w szwach.Swoją niezbyt zachęcająca nazwę,

    lokal zawdzięczał  swojemu właścicielowi,który pochodził z Tatooine.Był jednym z popularnych.Miejscowe szumowiny i ciemne typy z Zewnętrznych Rubieży,upodobały sobie tą kantynę. Tutaj załatwiano

    wszystkie brudne interesy. Dogadywano przemyt Błyszczostymu,nielegalny zakup broni,obalenie jakiejś lokalnej władzy,czy też przyjmowano zlecenia na posłanie kogoś do zjednoczenia z mocą.

    -Jeszcze raz to samo,Jauxson krzyknął w stronę droida,który stał za barem. Droid podjechał

    do Jauxsona i Koola,wlał im Woojitsu z Kel Tamas. Gotal uwielbiał tą kantynę,ilekroć wpadali

    na Taris,zawsze tu zaglądał.Kool,który miał już dość nagrzane w czubie,nie mógł się skupić

    na Twi`lekańce,która właśnie tańczyła przed nimi na rurze. -Wrzuć jej parę kredytów za bieliznę,

    to pokaże nam więcej,Kool spojrzał na Jauxsona,po czym wyjął bezmyślnie garść kredytów

    i wsunął tancerce za różowe stringxi.


    -Mam dla was robotę,rzekł Mex.Choć Luma i jej banda,nie pracowali dla,,Wściekłego Blastera".

    Mex od czasu do czasu korzystał z ich usług. Wiedział że są najlepsi w swoim fachu,choć wielokrotnie

    proponował Lumi pracę dla niego,ta mu grzecznie odmawiała,lubiła Mexa ale ceniła sobie wolność i niezależność.-Moja kuzynka,Pauula Mazz prowadzi grupę,która zajmuję się hodowlą Mortanu na Maridun.

    -Jak dobrze wiecie ta roślina ma właściwości lecznicze,ciągnął Mex. - Lecz może być,przy odpowiednim

    spreparowaniu wysokiej jakości narkotykiem,przerwał mu Raap. -Dokładnie potwierdził Mex.

    -Pauula kontaktowała się ze mną. -Ich hodowla jest zagrożona. Od pewnego czasu,jakaś banda piratów

    napada na nich i zabierają już gotowy Mortan. Preparują go i sprzedają jako,,StarDust"

    najlepszy odlot w całej galaktyce. -Smarkacze ze wszystkich planet wciągają to gówno i wydaje się im że

    są Jedi.-Chciałbym żebyście zaprzestali tym ,,wizytą". Luma zastanowiła się chwilę,popatrzała na Mexa potem na Raapa,który lekko przytaknął.-Ok,bierzemy to.


    Kool obudził się z ciężkim bólem głowy.-Wyglądasz jak by cie trzasnął śmigacz,zażartował Jauxson.

    -Więcej już z Tobą nie piję,wymamrotał Kool,po czym gwałtownie się odwrócił na lewy bok i zwrócił

    to co miał w środku. Jauxson parsknął śmiechem- zawsze tak to się kończy. Na czas przygotowań do odlotu na Maridun, załoga przebywała w jedym z mieszkań Mexa. Luma już od rana krzątała się przy ,,Rankorze" wraz z Raapem sprawdzali sprzęt. Raap nie był specem od komputerów pokładowych.Sprawdzał je, ponieważ główny nawigator zachlał wczoraj w jednej z tych podejrzanych kantyn ze swoim kompanem od

    kieliszka. -Nie przejmuj się zaraz tu będą,rzekła Luma z lekkim uśmieszkiem na twarzy, widząc jak biedny Raap nieudolnie próbuję naprawić jakąś usterkę w komputerze.

    -Patrzta kto tu przyszedł,Raap nie ukrywał swojego niezadowolenia,gdy do doku weszli Kool,który

    wyglądał jak by go bantha przeżuła i wypluła z odrazą,i rześki jak Alderaański skowronek Jauxson.

    -Nie będe za Ciebie wykonywał roboty boś pobalował,niemal że wydzierał się Noghri.-Daj mu spokój,odparł Gotal,który bronił Koola.-Naparzyłem mu ziółek zaraz dojdzie do siebie.Raap tylko machnął ręką i zrobił Koolowi miejsce przy kompie pokładowym.-Zabierajcie się do roboty rzekła Luma, -musimy się dobrze przygotować na to zlecenie.


                                                 Maridun

    Pauula Mazz była wysoką,piękną kobietą o długich blond włosach. Odkąd pamiętała botanika planetarna

    zawszę ją interesowała. Skończyła najlepsze uczelnie na Coruscant z wyróżnieniem. Mimo młodego wieku (25 lat) posiadała już tytuł Profesora. Pracowała w firmie Mega-Flora. Firma zajmowała się hodowlą rzadkich roślin,które były przydatne dla ludzi i innych ras,które zamieszkiwały galaktykę. Siedziała

    w swoim gabinecie,przeglądała w swoim komputerze raporty z ostatnich badań nad Mortanem.

    Kolejna partia rozwijała się prawidłowo,niedługo będzie w pełni dojrzała. Wtedy będzie można ją wysłać

    na Korelię. Nagle rozległo się ciche brzęczenie jej komunikatora. - Wysłałem ci wsparcie do ochrony tych Twoich Kwiatuszków,oznajmił Mex. -To nie są kwiatuszki tylko lecznicze roślinki, w głosie Pauuli,Mex wyczuł

    lekkie zdenerwowanie.Wiedział że jego kuzynka nie lubi jak tak mówił. -A co to za wsparcie,dodała.

    - To moja stara przyjaciółka i jej załoga, to profesjonaliści,możesz im zaufać. Przegonią tą bandę tych

    oszołomów. I będziesz mogła w spokoju kontynuować swoją pracę. - Uff to dobrze,westchnęła-już mam dość tych palantów. A kiedy przyleci to wsparcie? - Będą u Ciebie jutro. - To wspaniale, dziękuje Ci. Jeśli się dobrze sprawią, moja firma ich dobrze wynagrodzi, a i Tobie też coś wpadnie.


    Pauula wraz z Mikilą stały przed lądowiskiem.Czekały na statek,którym mieli przylecieć przyjaciele Mexa.

    Właśnie dostały komunikat, że statek lada moment będzie w polu ich widzenia.Obie spojrzały w niebo,

    ujrzały frachtowiec,który się do nich zbliżał. Po chwili wylądował,tylna klapa otworzyła się a z wewnątrz statku

    wyszła załoga. Pierwszy szedł Kool,zanim Raap,Jauxson,Luma. -Witajcie na Maridun,cieszę się że tak szybko się zjawiliście,przywitała ich Pauula. -To moja asystentka Mikila, będzie wam udzielać wszelkich informacji.Kool z maślanymi oczami patrzał na Mikilę,widać było jak na dłoni że Togrutanka wpadła mu w oko.

    -Mam nadzieję że szybko uporacie się z tymi piratami,rzekła Pauula-mam już ich dosyć.-Niech się pani nie martwi,damy im porządnie w kość,odrzekł Raap.-To dobrze,i mówcie mi po imieniu.


    Nazajutrz Mikila oprowadzała załogę po hodowli. -Jesteśmy w sektorze pierwszym,tutaj Mortan jest

    w fazie końcowej. Za parę dni będzie gotowy do wysyłki. Kool był wpatrzony w nią jak w obrazek,nie słuchał co mówi tylko patrzał i podziwiał jej urodę,wdzięczny sposób poruszania się. -Zaraz ci ten jęzor z gęby wyleci,szturchnął go Raap. Ale Kool nie zwracał na niego uwagi, Mikila zawróciła mu w głowie do reszty. Gdy skończyli zwiedzać teren,przeszli do pomieszczenia gdzie znajdowała się stołówka. Oprócz Pauuli i Mikili ,przy hodowli pracowało jeszcze dwunastu  przedstawicieli różnych inteligetnych ras. Zjedli obfity posiłek,po czym udali się do baraku,który mieli przydzielony na czas pobytu.-Trzeba ułożyć plan obrony,jak piraci tu przylecą musimy być gotowi,rzekła Luma.- A co tu układać,jak przylecą spuścimy im łomot i tyle,odparł Raap.

    - Mamy nad nimi przewagę,nie wiedzą o naszej obecności tutaj,dodał Jauxson. -Zaskoczymy ich,musimy sprawdzić dokładnie nasz sprzęt,i czekać aż tu się zjawią,wtrącił Kool. Nastała noc,załoga szybko udała się spać.Jutro czekało ich dużo pracy.


    Słońce już świeciło w pełni,było południe.Jauxson zrobił wokół hodowli pole minowe. Pole,które było zdalnie sterowane,wystarczało że uruchomił je w przenośnym panelu,wszystkie miny natychmiast były zazbrajane. Pole można było również dezakytwować w razie potrzeby. Kool zainstalował czujniki ruchu, był trochę przybity po tym jak Mikila dała mu kosza. Była mężatką,jej mąż był Senatorem na Coruscant.-Znajdziesz jeszcze swoją dupę,pocieszał go Raap. -Taa na pewno,obyś miał rację. Luma nadzorowała wszystkie przygotowania,wraz z Pauulą doglądały wszystkiego. -Mam nadzieję że ich na dobre stąd przegonicie,jeszcze tylko jeden sezon,a potem przenośmy hodowlę na Kashyyyk. Nasza firma dogadała się z Wookiee,którzy zgodzili się nam odstąpić kawałek terenu pod hodowlę.-Nie martw się po spotkaniu z nami,ta banda tu nie wróci,o ile ujdzie z życiem,Luma nie lubiła zabijać,ale w walce z piratami,trzeba było się nastawić na to że ktoś może kopnąć w chronometr. Wszystko było już gotowe,teraz należało czekać na piratów.


                                                    Orbita Maridun


    Falk siedział w swoim fotelu,-wychodzimy z nad-przestrzeni pilot Kirr oznajmił Falkowi.-Dobrze,no panowie przygotujcie się,zbieramy Mortan ostatni raz z tej planety. Tym razem sprzedamy go w całości,po spreparowaniu w ,,StarDust". Koniec z ćpaniem,zarobimy tyle że każdy z was ,będzie mógł do końca swoich dni chlać najlepsze alko, i zabawiać się z Twi`lekańskimi kurtyzanami. To będzie nasz ostatni wyskok,potem każdy z was pójdzie w swoją stronę. Oznajmił swoim ludzią Falk.


                                                              Maridun-bitwa.


    -Mamy gości,wstawać ruchy ruchy,poganiała swoich ludzi Luma.Kool spojrzał na swój chronometr,była piąta rano.-No chyba żarty sobie robią,żeby o tej porze budzić ludzi,Kool wiedział że ci goście to piraci. Jauxson sprawdził czy jego pole minowe działa,działało. Dwa ukryte działka blasterowe,również działały doskonale. Jeśli wszystko pójdzie dobrze,nie będą musieli walczyć z piratami. Pole i działka powinny ich skutecznie powstrzymać. Wszyscy byli na swoich stanowiskach, Luma kazała Pauuli ukryć się wraz ze swoimi ludzmi,do podziemnego schronu. Jeden z nadajników oznajmił że jakiś statek,właśnie się do nich zbliża. Nagle załoga ujrzała,stary,zdezelowany,ledwo zipiący złom. -Ja pierniczę co to za rzęch,chyba nim latają,bo żaden kosmo-szrot nie chciał go przyjąć,rzucił Kool. Statek osiadł na powierzchni, wyszło z niego dziesięciu ludzi,nagle jeden zawrócił,a pozostali ruszyli. Wyglądali jak kloszardy z Tatooine,poprute kamizelki,dziurawe spodnie,rozlatujące się buty. -Jak to możliwe że wyglądają tak nędznie,dziwiła się Luma.-To proste,towar który uzyskują wciągają sami,a tylko niewielką część sprzedają,odparł jej Jauxson. -Co za zdezelowane typy,rzekł Raap. Nagle jeden z nich zobaczył niewielkiego dzika-będzie pieczyste,Jauxson nie zdążył wyłączyć pola. Zdążył zobaczyć jak dzik i jeden z piratów,który go gonił wleźli na pole.


    -Stang,krzyknął Jauxson.Huk był ogromny,pozostali piraci stanęli,a za chwilę na ich głowy zaczął padać ,,deszcz" który składał się głównie z ludzkich fragmentów ciała. Tu pół ręki,tam noga,jeszcze gdzie indziej kawałek głowy. -Ci cholerni naukowcy bawią się teraz w wojsko, zabić ich wszystkich,Falk krzyknął do swojej bandy. Jeden z łachmytów wyciągnął wykrywacz min,szedł przodem reszta za nim. -Jest mina,rzekł Gyv,po czym nałożył na nią specjalny niwelator,który automatycznie rozbrajał ładunek. Przeszli już całe pole,byli na terenie hodowli,niestety działka,które ustawił Jauxson były z innej strony.Ustawił je od strony lotniska,jednak dzik i rozerwany pirat,sprawili że piraci poszli od dupy strony. -Blastery w pogotowiu,rzekla Luma,czas trochę postrzelać. Piraci,którzy zbliżali się do pierwszego sektora,nie zdawali sobie sprawy że za chwilę dojdzie do wymiany ognia. -Teraz krzyknął Jauxson,załoga wynurzyła się zza durabetonowego niewielkiego muru.Seria błyskawic poszła w stronę bandy,dwóch padło trupem,pozostali rozpierzchli się na różne strony. Błyskawice z blasterów utworzyły swego rodzaju spektakl światła.Co chwila jedna z błyskawic robiła dziurę w budynku,który znajdował się za załogą.Oszołomieni piraci,którzy nie spodziewali się takiego obrotu spraw,strzelali na oślep. Falk skontaktował się z Kirrem,który został na statku-przyleć tutaj mamy problem.


    Kirr poderwał statek,zaczął się kierować w stronę miejsca gdzie znajdowali się jego towarzysze. Wylądował między stronami,które się ostrzeliwały. -Odwrót,spadamy stąd,wrzasnął Falk,który zauważył że jego ludzie walą na oślep no i padają jak muchy.Zostało ich łącznie czterech,Kirr był za sterami,opuścił tylną klapę.Falk z dwoma kompanami ruszyli w stronę statku. Nagle jakby z pod ziemi wyrósł Raap,pojawił się za plecami ostatniego uciekiniera. Złapał jego łeb i przekręcił,jak by to była głowa szmacianej lalki.Pirat padł na ziemię ze skręconym karkiem,Falk i jego towarzysz odwrócili się w stronę napastnika. Ruszyli na niego,zanim podnieśli swoje blastery do strzału,jeden z nich leżał już martwy,z wypaloną dziurą w głowie. Jauxson szybko strzelił,miał już zabić Falka,lecz Raap krzyknął-ten jest mój.Jauxson schował blaster,to samo zrobił Falk. Kirr,który zdążył wybiec by pomóc swoim,zdążył już zarobić porządnego kopniaka prosto w twarz. Padł ze złamanym nosem na ziemie,zalewając się krwią.Luma tylko wyszczerzyła swoje zęby w uśmiechu szaleńca.


    Raap,który stał na przeciw Falka,wpatrywał się w niego. Poznał go to był ten sam padalec,który kiedyś napadł na jego wioskę i bezlitośnie wyrżnął niemal wszystkich. To było jakieś pięć lat temu,Raap był wtedy poza swoją planetą podobnie jak wszyscy mężczyźni,a o masakrze dowiedział się z video-rejestratora. Zobaczył na nagraniu jak Falk i jego ludzie mordują starców,i gwałcą ich kobiety. -Teraz zapłacisz za swoją zbrodnię. Raap ruszył w stronę Falka,który swoim gabarytą dorównywał Noghri. Raap wymierzył kopniaka na wysokości żeber,ale Falk szybko się odsunął,unikając kopnięcia. Wyprowadził szybki cios na twarz,lecz Raap,szybko odchylił głowę do tyłu. Noghri złapał pirata za kamizelkę, pociągnął do siebie i trzasną go głową w twarz. Falk zalał się krwią,podniósł się szybciej jak upadł.Raap atakował go z coraz to większą wściekłością. Pirat bronił się przed nawałnicą ciosów,lecz pomału tracił siły. Czuł że Noghri przełamie jego obronę i pewnie go zabije. Musiał coś zrobić,nagle przypomniał sobie że ma przy sobie termo-detonator. Odepchnął swojego przeciwnika,szybkim ruchem wyjął niebezpieczny przedmiot. -Dajcie mi odlecieć,albo wszyscy zginiemy,krzyknął.Kool przełknął ślinę, Luma zamarła,Gotal szybkim ruchem wymierzył blaster w łeb Falka. -Nie pozwolę ci odlecieć,warknął Raap.  


    Stał w miarę blisko Falka,czekał na odpowiedni moment.Nagle pirat zrobił dziwny grymas,przymknął oczy i najzwyczajnie kichnął.To było to Raap skoczył na niego,Falk zanim upuścił termo-detonator,zdążył go uzbroić. Kool się porzygał, Jauxson był za daleko żeby coś zrobić. Luma wiedziała że ma pięć sekund,szybko znalazła się przy małym,kulistym urządzeniu. Zrobiła duży zamach i cisnęła małą bombą jak najdalej. -Padnij!!!. Eksplozja sprawiła że ziemia zadrżała, a barak w którym mieszkała załoga,przeszedł do historii. Luma podniosła się z ziemi,z uśmiechem na twarzy zobaczyła jak Kool czyści się ze swoich rzygowin na które padł. Raap wstał nad martwym ciałem Falka,gdy reszta załogi leżała twarzą do ziemi,on nie zwracał uwagi na eksplozję,tylko zmiażdżył krtań pirata.


    Dwa dni później,Mortan był już gotowy do wysłania. Ekipa Pauuli posprzątała już bałagan jaki został po wizycie piratów. Załoga po otrzymaniu nagrody od Mega-Bacta,była już gotowa do odlotu. -Jeszcze raz wam dziękuję,Pauula żegnała się z załogą. -Polecamy się na przyszłość,rzekł Kool. -Choć ty obrzygańcu zaśmiał się Jauxson, pomóż mi załadować tą skrzynię. -Powodzenia na Kashyyyk,Luma pożegnała Pauulę.

    Kool ze smutkiem patrzył jak Maridun zostaje w tyle-a Ty co myślisz wciąż o Mikili,stary zapomnij,jest jeszcze parę dup w tej galaktyce do wyrwania,rzekł Raap. -Masz rację, to co teraz,-jak to co kierunek ,,Wredna Bantha" Taris nadchodzimy zaśmiał się Jauxson.
















    LINK
  • Drużyna ,,Omega``

    DarthMichal 2015-05-18 14:24:42

    DarthMichal

    avek

    Rejestracja: 2014-11-09

    Ostatnia wizyta: 2019-02-09

    Skąd: Korriban:-)



    2100 BBY


    Główni bohaterowie:

    Merx-Dowódca drużyny ,,Omega"

    Hytt-Szeregowy(pilot)

    Kales-Szeregowy(zwiadowca)

    Gorsax-Szeregowy(szturmowiec)

    Rayvy-Szeregowy(szturmowiec)

                                                      Coruscant

    Merx właśnie wracał z codziennej odprawy. Cieszył się, jego drużyna dostała zadanie. Mieli rozbić gang, który zajmował się przemytem, produkcją narkotyków, wymuszeniami, napadami. Gang działał na Aargau, był znany pod nazwą,,Wściekłych Żmij".Ich przywódcą był nijaki Broox, który miał opinię bezwzględnego typa co potrafił zabić bez mrugnięcia okiem. Pod jego przywództwem gang urósł w siłę.Wojny jakie prowadził Broox z innymi gangami, były niezwykle brutalne, pochłaniały wiele ofiar nie tylko wśród szumowin, ale także wśród zwykłych obywateli. Dlatego władze Aargau poprosiły armię o pomoc. Ludzie mieli już dość tych wojen narkotykowych, trzeba było coś z tym zrobić.


                                                        Kantyna ,, Zakręcona Orbita``


    -Ooo tego mi brakowało,stwierdził Kales

    - Dokładnie,potwierdził Hytt, Alederaańskie piwko, jest najlepsze.

    -No to zdrówko, krzyknęli niemal jednocześnie Rayvy i Gorsax,po czym zderzyli się kuflami z pilotem i zwiadowcą. Hyyt spojrzał na swój chronometr:

    - no Merx zaraz tu wpadnie.

    - Ciekawe czy coś nam przydzielili, rozruszałbym się, odparł Rayvy.

    - Odkąd rozwaliliśmy nasz desantowiec, jakoś dostajemy mniej zadań,stwierdził Hytt.

    - My?! To Tyś go rozpierniczył podczas lądowania na Kashyyyk, warknął na pilota Gorsax.


    Kantyna ,,Zakręcona Orbita" była prawie pełna, kręcili się tu sami żołnierze. Właścicielem lokalu był Sett Joo, sierżant w stanie spoczynku. Po przejściu na emeryturę, otworzył ten przybytek radości. Wnętrze było zrobione na wzór baraków polowych. Bar był zaopatrzony w najlepsze trunki z całej galaktyki. Obok baru była zrobiona mała scena, na której występowały lokalne kapele. No i oczywiście nie mogło zabraknąć ,podstawowej atrakcji każdej kantyny czyli rur, na których wyginały się tancerki.


    Nagle do kantyny wszedł wysoki mężczyzna. Miał ze 190cm, ciemne krótko przystrzyżone włosy, zimne spojrzenie,które wydobywało się z jego błękitnych oczu. Był schludnie ubrany w krótką koszulkę, jasne spodnie,eleganckie buty firmy GoorgoArmanno. Skinął na barmana, który nalał mu kufel piwa. Facet podszedł do Hytta i reszty drużyny.

    -No panowie mamy małą robótkę do wykonania.

    -Nareszcie bo już myślałem że zardzewieje, odparł Hyyt.

    -Trzeba było nie chlać na Kashyyyk, masz szczęście że dowództwo łykło ten kit o awarii. Hyyt spuścił głowę, wiedział że facet, który do nich się przysiadł czyli dowódca drużyny ,,Omega" miał rację. Nie potrzebnie wtedy obalili z Rayvym tą whisky. No cóż miał wtedy szczęście. Merx nie chciał go wydać z dwóch powodów, po pierwsze: na kolegów się nie donosi, no i Hyyt był najlepszym pilotem jaki wówczas służył w armii.


    -Mamy rozbić gang,,Wściekłych Żmij" oznajmił Merx.

    - No nieźle ci kolesie zaczęli mi już działać na nerwy, krzyknął Kales.

    - To dobrze, będziesz miał okazje dać im w kość, lecimy na Aargau.

    - No w końcu, zacieszył Hyyt.

    - Tylko tym razem, żadnego ,,awaryjnego lądowania" nie przewiduję.

    Hyyt poczuł w głosie Merxa niemal że złowieszczy ton.Wiedział że jak znowu się hmm nie popisze,będzie to jego koniec w armii, armii która była jego całym życiem.


    - Góra chce Brooxa żywego, chcą go przesłuchać, resztę możemy posłać w diabły. Musimy oprócz tego uwolnić Selenę Flax, którą Broox przetrzymuję w swojej narkotykowej wytwórni.

    - Selena Flax, czy to nie ta Profesor chemii?, spytał Gorsax.

    - Dokładnie ta, Broox ją porwał i zmusił do pracy nad jakimś nowym ,,Wypalaczem mózgu"

    - Podobno niezła z niej dupa, wtrącił Rayvy.

    - Nie dla Ciebie ten miód kliku, za wysoka półka, zaśmiał się Kales.

    Rayvy miał już się odgryźć kumplowi, ale stwierdził że chyba Kales ma rację. Wszak piękna pani Profesor była już po trzydzieste, a on miał raptem dwadzieścia lat. Poza tym ci wszyscy naukowcy, obracają się w swoim naukowym towarzystwie, a zwykłych żołnierzy mają za chamów, którzy chleją na potęgę.

    -No to jeszcze po jednym i się zbieramy, oznajmił Kales

    - Do dna, The Best is ,,Omega" krzyknęli razem.


                                              Aargau


    Broox siedział w swoim gabinecie, przyglądał się w milczeniu na chudego, wystraszonego kuriera.

    - To na naprawdę nnnie ja, jąkał się Vitt, towar do dostarczyłem tak jak mi ka ka kazałeś

    - Taa to dlaczego Crax, zadzwonił do nas i powiedział że towar dałeś komuś innemu?

    - Nie niemożliwe, przecie... Nie skończył Broox mu zrobił piękną dziurę w czole.

    - Zabierzcie to ścierwo, stang co za czasy, na każdym kroku chcą cię orżnąć.

    - No cóż taki to nasz fach, pokiwał Lurr, który był prawą ręką Brooxa.

    - Taa, a jak tam nasza piękność??

    - Będziesz zachwycony, właśnie skończyła.

    - No i jak?

    - Towar pierwsza klasa, Semm twierdzi że takiej jazdy jeszcze nie miał.


    Selena właśnie skończyła. Narkotyk, który właśnie stworzyła, miał przynieść kosmiczne duże dochody. Z różnych stron Wewnętrznych i Zewnętrznych Rubieży, napływały zamówienia. Wkrótce miała ruszyć produkcja, na skale masową. Broox był zachwycony, nie tylko urodą Seleny ale i jej talentem. Ktoś kto opracował taki narkotyk, po którym prostowały się wszystkie fałdy na mózgu, musiał mieć łeb tak wielki jak cała galaktyka.


                                                       Placówka SSR (Coruscant)


    Hyyt doglądał nową jednostkę desantową, którą dostała drużyna. Była znakomita, wszystko nowiutkie. Pancerz był dodatkowo pokryty grubą warstwą durastali. Po obu stronach, były umieszczone mini działka plazmowe. Dwa silniki jonowe firmy Valz Waagyn, robiły wrażenie. No i najnowszy system maskujący, dzięki któremu jednostka wyglądała jak fala ciepła.Rayvy i Gorsax, sprawdzali uzbrojenie, każdy blaster, każdy mini-gun, każdy granat, każde wibro-ostrze, wszystko było dokładnie prześwietlone. Kales sprawdzał swój arsenał zwiadowcy, właśnie wyczyścił silnik w swoim mini-ścigaczu. Naładował ogniwa w swoich dwóch blasterach, posprawdzał stan video-lornetek, wypucował swój pancerz podobnie jak reszta drużyny. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, pozostało czekać tylko na Merxa, który właśnie wszedł i z uśmiechem na twarzy krzyknął:

    -Inspeeekcja!!!


                                       Okręt Floty Republikańskiej ,,Pazur``


    Do sali odpraw wszedł Merx, wraz ze swoją drużyną

    -Sierżancie, proszę zajmijcie swoje miejsca, powitał ich Porucznik Hazz.

    - Skoro jesteśmy już w komplecie, możemy zaczynać.

    -Akcja rozbicia gangu nie będzie łatwa, nasz wywiad doniósł że te szumowiny prowadzą interesy z piratami, którzy dostarczają im broń w zamian za narkotyki.

    -Merx, Ty i twoi ludzie macie za zadanie odbić Panią Flax, i dostarczyć tego psychola żywego w nasze ręce.

    - A my co mamy robić?, odezwał się sierżant Zytt.

    - Pański oddział ma za zadanie, zniszczyć wraz ze załogą kolejną dostawę broni.

    - Aaa...

    - A pański sierżancie Rikss, będzie wsparciem dla drużyny sierżanta Merxa.


    Porucznik Hazz nie lubił długich odpraw, ufał swoim ludziom. Przekazywał im tylko istotne informację. Zresztą na odprawie były same stare wygi.Merx od piętnastu lat w armii, Zyyt osiemnaście, Rikss dwadzieścia. Wszyscy byli zaprawieni w boju, każdy z nich brał udział w niezliczonej ilości bitew, oraz w akcjach typu odbicie zakładników czy też rozbijanie galaktycznych gangów. Byli znakomitymi dowódcami drużyn, oddziałów, także porucznik wiedział że pod swoje skrzydełka biorą tylko najlepszych żołnierzy.

    Na koniec odprawy życzył im udanych łowów. Gdy już opuszczali salę porucznik kazał zostać Merxowi.

    - Słuchaj ten Hytt, ja wiem że wtedy na Kashyyyk to on zawalił, a nie jakaś tam awaria.

    - To znakomity pilot, odparł Merx

    - Wiem o tym, ale tym razem miej go na oku, taka wpadka już się nie może zdarzyć.

    - Oczywiście.


                                                           Aargau (wytwórnia Brooxa)

    Semm zalegał w swojej kanciapie, miał niezły zjazd po wciągnięciu specyfiku, który stworzyła Selena. Brooxomix bo tak został nazwany specyfik, nieźle mu spacyfikował mózg. Z głośników leciał kawałek ulubionej kapeli Semma, ,,MetalSitha``, z ryku bo tak należało nazwać wokal artysty, dało się słyszeć słowa typu ,, Die Die Die My Jedi Don`t utter a single word..." czy coś w tym stylu. Nagle do pomieszczenia wszedł Broox.

    -Jak się czujesz, słyszałem że towar pierwsza klasa

    -Taa, porządnie ryje głowę, ledwo żyje takiego zjazdu nigdy nie miałem.

    -To dobrze, ruszamy z masową produkcją, razem z Lurrem będziesz miał oko na wszystko.

    Po rozmowie z Semmem, Broox poszedł do Seleny pogratulować jej wynalazku.

    -Mam gdzieś twoje gratulację ty chory socjopato!!

    Broox nie spodziewał się usłyszeć ciepłych słów. Przetrzymywał Selenę wbrew jej woli, zagroził że jeśli się nie zgodzi mu pomóc to zabije jej siostrę. Mimo że Selena była w miarę dobrze traktowana, niczego jej nie brakowało, to jednak nie mogła znieść myśli że jej talent jest wykorzystywany do podłych celów. No ale nie mogła nic z tym zrobić, miała nadzieję że ktoś ją wyciągnie z tego bagna.


                                                                        Aargau

                                             ( miejsce lądowania drużyn ,,Omega" i ,, Razor``)   


    -Dalej ruchy ruchy, pokrzykiwali na swoich ludzi Merx i Rikss.

    -Mamy godzinę na odbicie, zakładnika i schwytanie Brooxa, oznajmił Merx.

    -Kales, Feyy, ruszajcie na zwiad, wytwórnia jest kilometr na południe Ruchy!!!

    -Tak jest sierżancie Rikss.

    Pozostali członkowie obu drużyn zostali na miejscu, Hytt poszybował nad nimi, wraz z jednym z członków drużyny ,,Razor" miał za zadanie osłaniać ich z powietrza.

    -Omega zgłoś się Omega zgłoś się,Merx usłyszał w komunikatorze głos Zytta.

    -Omega zgłasza się.

    -Właśnie posłaliśmy w cholerę dostawę broni, wraz z kilkoma piratami.

    -Dobra robota, wracajcie na ,,Pazura`` niedługo się spotkamy.

    -Zrozumiałem, udanych łowów.


                                              Okolice wytwórni Brooxa


    -Dwóch przy wejściu głównym, trzech na dachu, i dwa podwójne patrole wokół budynku.

    -Dobra zrozumiałem, czekajcie na nasze przybycie, do tego czasu nic nie róbcie.

    Kales skończył rozmowę z Merxem. Trochę był zdziwiony tym że wytwórnia, była niezbyt dobrze chroniona. No ale nie wiedzieli jakie zabezpieczenia są w środku budynku, który nie był pokaźnych rozmiarów.

    -Na pewno mają droidy ochronne, odezwał się Feyy

    -Zapewne masz racje, pytanie tylko ile ich mają?

    -No cóż, pewnie się o tym niedługo przekonamy.


                                         Szturm


    Hytt podleciał na około pięćset metrów od budynku. Włączył system maskujący. Higo przez przyrządy celownicze swojej snajperki dostrzegł trzech strażników, którzy stali na dachu. Czekał na sygnał.

    -Teraz!, krzyk Merxa sprawił mu ból w lewym uchu. Po chwili trzech ludzi leżało martwych.

    Rayvy z obłędnym uśmiechem na twarzy, wyjmował wibro-ostrza z ciał dwóch członków gangu, którzy patrolowali teren przy budynku. Gorsax zrobił to samo z drugim patrolem. Wszystko to odbyło się po cichu.

    -Dobra wchodzimy do środka, rozkazał Merx.

    Kales rzucił detonator dymny przed dwóch strażników, którzy stali przed wejściem. Dwie czerwone błyskawice z blastera Rikssa, zdążyły wypalić dziury w głowach ,,Wściekłych Żmij" zanim ci zdołali cokolwiek zrobić. Merx, Kales, Rayvy, Gorsax wbiegli do środka. Reszta została na zewnątrz, zakładając ładunki wybuchowe, które miały zniszczyć budynek.


    Merx biegł pierwszy, zanim w standardowym szyku podążała reszta. Biegli korytarzem w stronę pomieszczenia, gdzie przebywała Selena. Nagle zza rogu wypadło dwóch strażników, Merx dwiema błyskawicami położył ich na ziemię. Lecz musiał się uchylić gdyż strażnicy nie byli sami, jak spod ziemi wyrósł droid ochrony. Posłał w stronę Teamu serię ze swojego mini-działka. Odpowiedzieli ogniem, lecz droid trafiony serią blasterowych wiązek, nawet nie zadrżał.

    -Stang, ma durastalowy pancerz, wrzasnął Merx

    -Jest na to sposób, Rayvy wyciągnął granat, który uwalniał impuls elektromagnetyczny.

    Droid zadygotał jakby dostał drgawek, z hukiem padł na ziemię.  Ruszyli dalej po drodze zabijając członków gangu, oraz unieszkodliwiali droidy, których było coraz więcej.


    Dobiegli do pomieszczenia, gdzie była przetrzymywana Selena. Gorsax przestrzelił zamek.

    -Armia Republiki, przybyliśmy po panią, oznajmił Rayvy.

    -Proszę z nami, dodał Merx

    -Dziękuje wam panowie, z ulgą w głosie rzekła pani Profesor.

    Ostrożnie wyszli z pomieszczenia, po czym zaczęli wracać tą samą drogą.

    Nagle ich drogę zastąpił Broox z trzema droidami, Rayvy wepchnął Selenę do jakiegoś pomieszczenia, które było otwarte. W ciągu ułamka sekundy, rozpoczął się festiwal blasterowych błyskawic, i siarczystych przekleństw, które dobywały się z gardeł Brooxa i członków drużyny.

    -Pamiętajcie że mamy go mieć żywego!, krzyknął Merx.

    -Najpierw trzeba wykończych blaszaki!! Wrzasnął Kales.

    -Stang, nie mam już granatów, wycedził przez zaciśnięte zęby Rayvy.

    -Ale ja coś mam, Gorsax dobył ze swojego plecaka, składane mini-działko.

    Szybko je zmontował, wyskoczył zza osłony, którą stanowiły śmigacze z logo gangu i z okrzykiem:

    -Nażryjcie się tego blaszane palanty!!! Zaczął show, które tworzyły błękitne smugi wypluwane z jego ,,Kosiarki`` Tryskający czarny płyn, dzwięki spadającej na podłogę durastali świadczyły o tym że mini-gun przebił się przez pancerz droidów, które przeszły do historii. Widząc co się święci Broox zaczął uciekać, Gorsax który zapomniał o tym, że szef gangu ma być dostarczony żywy skierował działko w jego stronę.


    Błękitne smugi trafiły Brooxa w nogi, które oderwały się od jego ciała. Merx puścił chyba najlepszą składankę żołnierskich przekleństw, które by zawstydziły najtwardszych kryminalistów. Podbiegł z Kalesem do leżącego we własnej krwi Brooxa.

    -Zakładaj mu elektro-opaskę migiem!

    Kales pośpiesznie wykonał polecenie, Gorsax, który się zawiesił widząc co zrobił ocknął się, podbiegł do nich.

    Merx spojrzał na niego tym swoim piorunującym spojrzeniem.

    -Wyciągnij go z Kalesem!!

    Złapali go pod pachy i ruszyli w stronę wyjścia

    -Hytt ląduj natychmiast musisz zabrać Brooxa jak najszybciej na,,Pazura"

    -Rozkaz!!

    Merx skontaktował się z pilotem, potem nawiązał łączność z porucznikiem Hazzem, którego poinformował o całym zdarzeniu.

    -Szlak by to trafił, mam nadzieję że przeżyję, każe przygotować sale operacyjną, dostarczcie go szybko.

    -Tak jest poruczniku.


    Gdy już wszyscy opuścili budynek, zapakowali się do desantowca, którego wysłał im porucznik Hazz. Hytt nie mógł na nich czekać, musiał natychmiast odlecieć z Brooxem. Wszyscy spojrzeli się z góry na budynek, który zamienił się w rumowisko, po tym jak z uśmiechem na twarzy wysadził go Rikss.

    -Kolejna wytwórnia poszła w cholerę, zaśmiał się Kales.

    -Spójrz na młodego, szepnął Metrx.

    Młody czyli Rayvy siedział z Seleną, która opatrywała jego lekkie rany jakich doznał, robiąc do niego maślane oczy.Rayvy spojrzał na Kalesa, z uśmiechem, uniósł kciuk do góry.


                                      Okręt floty Republikańskiej ,,Pazur"


    Chirurg wyszedł z sali operacyjnej, przed którą czekali Merx i Hazz.

    -Nieźle oberwał, stracił sporo krwi ale będzie żył.

    -Kiedy będzie można go przesłuchać?

    -Za dwa trzy dni poruczniku, teraz przepraszam muszę wracać do pracy.

    Chirurg zniknął za drzwiami z których się pojawił.

    -Dobra robota Merx.

    -Dzięki poruczniku.

    -Dobrze że Gorsax celował w nogi

    -Taa, z nogami czy bez i tak go przesłuchamy, a potem będzie sądzony.

    -To wszystko sierżancie, macie tydzień wolnego, należy wam się

    -Tak jest!!!

    Merx zmierzał do swojej kajuty, po drodze spotkał Rayvego, który szedł pod rękę z Seleną.

    -Mamy tydzień wolnego, zagadał.

    -To świetnie bo chciałem polecieć na Alderaan

    -Jeszcze raz dziękuje panu sierżancie, za ratunek

    -Do usług pani Profesor

    -Ma pan świetnych ludzi

    -Wiem, zaśmiał się Merx

    -No słodziaku my już pójdziemy, rzekła do Rayvego

    Merx zaśmiał się serdecznie, przybliżył się do młodego i szepnął mu na ucho

    -Dobra robota.

    -Dzięki.

                                                           THE END





















    LINK
  • Polowanie

    DarthMichal 2015-05-31 03:43:47

    DarthMichal

    avek

    Rejestracja: 2014-11-09

    Ostatnia wizyta: 2019-02-09

    Skąd: Korriban:-)

    ,,Polowanie``


    Bohaterowie

    Paulla Mazz- Major Floty Repubilkańskiej

    Izz-Bell-Szat- Mroczna Lady Sith

    Petrr Sky- Jedi

    Camila Men- Pilot



    ,,Niezwyciężony" właśnie wyszedł z nad-przestrzeni. Paulla Mazz siedziała w swoim fotelu, przez iluminator spostrzegła majaczącą w oddali Coruscant, na którą właśnie lecieli. Obok niej siedział Petrr.

    -stang, oznajmiła Paulla- znowu nam uciekła

    - raczej mi, odparł Petrr. Od dłuższego czasu ścigali Mroczną Lady Sithów Izz-Bell-Szat, która zagrażała całej Galaktyce. Rada Jedi zleciła Petrrowi zabicie tej kobiety, która rosła z dnia na dzień w siłę. Była realnym zagrożeniem, które trzeba było zlikwidować. Mroczna Lady ujawniła swą obecność jakieś trzy lata temu, kiedy to zabiła jedno z Jedi Luka Ryzza. Od tamtej pory wszelkie próby dorwania Mrocznej Lady, kończyły się niepowodzeniem.Musieli wrócić na Coruscant do Świątyni Jedi, żeby zdać raport ze swojej kolejnej nieudanej misji zabicia Izz.

    -Sam zdam raport, ty wracaj do jednostki, Petrr polecił Paulli.

    -Jesteś pewien?

    -Tak, spokojnie dam sobie rade.

    -Jak uważasz. Paulla oddaliła się w kierunku swojej placówki.


    Petrr wszedł do sali gdzie zasiadała Rada Jedi. Na jej czele stał Mical Canfa, który był przewodniczącym rady od 10 lat. Petrr właśnie zakończył swój raport.

    -Niedobrze się stało, Izz znowu nam umknęła, rzekł Mical.

    -Nasi szpiedzy, właśnie nam dostarczyli informację, że Izz przebywa na Tatooine. Słowa padły z ust Matta Ballta. Matt Ballt był Jedi, który kierował siatką szpiegowską. W wolnych chwilach grywał na trąbce.

    -Zatem na Tatooine udać się musisz, skorzystaj tym razem z mniejszej jednostki. Okręty Republiki są duże, mogłyby wystraszyć Izz. Rzekł Mical.

    -Poproś Major Paulle o jakiś mniejszy statek,i dobrego pilota, dodał Matt.

    -Oczywiście, jeżeli to wszystko to chciałbym udać się na odpoczynek

    -Naturalnie, zbierz siły na Tatooine będą ci potrzebne.


    Paulla po powrocie do swojej placówki, udała się do swojej kwatery. Wzięła orzeźwiający prysznic, zjadła swoje ulubione Alderaańskie kraby.Chciała pomalować sobie paznokcie u rąk, na swój ulubiony zielony kolor, ale brakło jej lakieru i ostatni paznokieć trzasła na czerwono. Położyła się na łóżko, spojrzała jeszcze na zdjęcie swojego męża,który był starszym szeregowym w Armii Republiki, walczył teraz na Taris z separatystami. I zasnęła.


    Na drugi dzień Petrr skontaktował się z Paullą, przekazał jej informacje od Rady Jedi. Mieli się spotkać w kantynie ,,Stara Ruła" gdzie Paulla miała przyprowadzić pilota.

    ,,Stara Ruła" była położona na dolnych poziomach Coruscant, właścicielem była Catarina Matt, wysoka blondynka o dorodnych kształtach, nosiła okulary z czerwonymi oprawkami. No i lubiła czasem zalać czerep. W kantynie były tylko najlepsze alkohole,które dostarczał kumpel Catriny, Chris Mell-Rek.

    Paulla i Petrr siedzieli przy stoliku na końcu sali. Czekali aż zjawi się pilot.

    -Czemu nie przyszedł z Tobą?

    - To nie on a ona, miała jakieś ważne sprawy do załatwienia zaraz tu będzie.

    Do kantyny weszła kobieta, była ubrana w obcisłe czarne spodnie, buty wysokie do kolan, zrobione ze skóry Rankorna, czarną krótką koszulkę z pomarańczowym logiem jakiejś firmy z lewej strony. Miała krótkie blond włosy, paliła papierosa marki SpaceFog(kosmiczna mgła)

    Paulla skinęła na nią, podeszła do ich stolika, usiadła koło Paulli.

    -Camila jest najlepszym pilotem jakiego znam, no i ma extra statek.

    Petrr przyglądał się jej uważnie, wysondował jej umysł, był trochę pokręcony, ale Petrr nie wyczuł żadnych złych intencji w umyśle Camili.

    -Zatem co lecimy na Tatooine, zagadała Camila biorąc przy tym solidnego macha swojego papierosa.

    -Dokładnie tak, rzekł Petrr.

    -Ok, Paulla mi powiedziała w czym rzecz, pisze się na to, wreszcie jakaś rozrywka.

    - Myślisz że polowanie na Izz to rozrywka?? Zapytał Petrr

    -Ta kobieta by cie mogła zabić w ciągu sekundy, radze Ci brać poważnie naszą misje

    - Spokojnie wyluzuj, ech wy Jedi zawsze poważni, napijmy się czegoś.

    -Dwa ,,Wściekłe Rankorny" i Sok z Artisu, krzyknęła Paulla w stronę kelnera.


    Petrr nie mógł tej nocy spać spokojnie, śniło mu się jego ostatnie spotkanie z Izz. Jej dwie czerwone klingi błyszczały mu przed oczami. Zwarł się z nią w pojedynku, który został przerwany przez najemnych zbirów, którzy przyszli na pomoc Izz. Petrr musiał salwować się ucieczką. Obudził się, wyszedł na taras, był środek nocy. Petrr podziwiał panoramę Coruscant, patrzył jak nieliczne pojazdy, przecinają przestrzeń powietrzną planety, tysiące kolorowych neonów świeciły mocnym blaskiem rozświetlając ulice. Lekki wietrzyk czesał jego włosy. Wziął głęboki oddech i zaczął powtarzać starą filozofie Jedi:

    Nie ma emocji - jest spokój.
    Nie ma ignorancji - jest wiedza.
    Nie ma namiętności - jest pogoda ducha.
    Nie ma chaosu - jest harmonia.
    Nie ma śmierci - jest Moc.


    Camila już czekała w kosmoporcie. W doku startowym XR-007 panował niewielki ruch, Camila nie chciała zwracać na siebie uwagi. Nagle pojawiły się dwie postacie, były ubrane w ubrania handlarzy z Atzzeri, kobieta i mężczyzna podeszli do ,,Korsarza" bo tak się nazywał statek Camili. Był to frachtowiec typu YT-300 produkowany przez firmę Corellian Engineering Corporation.

    -No nareszcie, powitała ich Camila.

    -Mieliśmy drobne problemy z ubraniami, powiedziała Paulla. Szybko wskoczyli do ,,Korsarza"  

    Właz zatrzasnął się za nimi, wydając charakterystyczny odgłos. Camila siadła za sterami, obok niej usadowiła się Paulla, Petrr zajął miejsce z tyłu. Wiedział że nie ma co się pchać do przodu, Paulla lepiej sobie radziła w roli nawigatora niż on. Wieloletni staż we flocie Republiki, sprawił że Paulla miała nawigację w jednym palcu. Petrr zagłębił umysł w medytacji, chciał się wyciszyć przed kolejną próbą zabicia Mrocznej Lady.


    Izz spacerowała po miejskim targowisku w Mos Espa. Miała na sobie czarną szatę, na końcu której znajdował się kaptur, który zasłaniał oblicze Mrocznej Damy. Wśród szumowin, przemytników, BountyHuterów, którzy stanowili większą część bywalców targowiska, jej wystrój nie wzbudzał podejrzeń. Tatooine była poza kontrolą Republiki, dlatego przyciągała margines społeczny z Zewnętrznych Rubieży. Nie było tu żadnej placówki wojskowej. A władze sprawowali Huttowie, oślizgłe stworzenia, którzy byli bezwzględnymi panami tej planety. Wyścigi,przemyt, handel niewolnikami, były głównymi źródłami dochodów Huttów.  Izz spojrzała w niebo na którym ujrzała frachtowiec, typowy statek przemytników, nie zwracała na niego szczególnej uwagi, takich statków było tu pełno. Podążała dalej, za nią w odległości kilku metrów szła jej obstawa. Były to trzy kobiety z lokalnego gangu, które dorabiały sobie jako ochrona. Dorrta, Dannta, Jeegoda, bo tak się nazywały, były do wynajęcia dla każdego kto miał sporo kredytów. Usługi ich nie należały do tanich, ale dla Izz to nie był problem, miała sporo kredytów.


    ,,Korsarz" wylądował na platformie 450F w kosmoporcie. Statek otworzył swoją paszcze, załoga zeszła po włazie. Podszedł do nich jeden z nadzorców kosmoportu. Był to wysoki mężczyzna, na sobie miał mocno znoszony uniform nadzorcy, gdyby nie odznaka, można by go wziąć za miejscowego żebraka.

    -Opłata wizyjna 30 kredytów od osoby, dokowanie frachtowca 270, niezależnie od czasu pobytu, zagadał

    - Trochę drogo, skrzywiła się Paulla

    - Nie ja ustalam ceny

    Camila wyjęła kredyty, zapłaciła nadzorcy po czym udali się w dalszą drogę. Nie było sensu kłócić się z nadzorcą, który kazał im zapłacić wygórowane opłaty.Mogło by to ściągnąć na nich uwagę, a tego nie chcieli.


    Udali się do pobliskiej kantyny ,,Pustynny Sex" gdzie mieli nadzieje znaleźć jakieś informację, na temat pobytu Izz. Gdy weszli do lokalu, w ich nozdrza uderzyła mieszanka alkoholu, dymu z papierosów, i perfum których używały striptizerki tańczące na rurach. Każde z nich poszło w inną stronę. Petrr udał się w stronę sektora, który był zajmowany przez łowców nagród, Camila uderzyła w stronę pilotów, Paulla do sektora ogólnego, gdzie przebywały wszystkie grupy przemytników, BountyHunterów, i wszelkiej maści szumowiny.

    Petrr siadł przy barze, obok rosłego Noghri, który popijał drinka,,Grzmot``

    -Nie znam żadnej Izz-Bell-Szat, ale moja znajoma złapała robótkę przy ochronie jakiejś kobiety. Petrr, który wpłynął na umysł Noghriego, nie miał najmniejszego problemu aby uzyskać informacje. Ten Łowca miał słaby umysł.

    -Przebywa teraz w południowej części miasta, w dzielnicy Seva, tam ją znajdziesz. Petrr już wiedział gdzie mają się udać. Ruszył w stronę wyjścia, po drodze zgarniając Camilę, która już flirtowała z jakimś pilotem. Gdy weszli do sektora ogólnego, dobiegł ich wrzask, który dobywał się z kilkunastu gardeł. Paulla właśnie dała popis swoich umiejętności, rozłożyła dwóch kolesi łamiąc im szczęki i żebra. No cóż dobierali się do niej. Petrr szybko ją złapał i czym prędzej opuścili lokal.

    -Mamy być dyskretni

    -Wiem ale musiałam się bronić

    -Dobrze, nieważne, mam informacje gdzie może być Izz. W nocy się udamy do dzielnicy Seva.


    Izz siedziała w swoim małym pokoju. Wynajęła go od jednego z tubylców. Pokój znajdował się w parterowym budynku, który był zrobiony z kamienia i perabetonu. Jeegoda, Dorrta i Dannta kręciły się wokół budynku, był on nieco oddalony od pozostałych zabudowań. Stał na styku dzielnicy Seva i Iego.

    -Ma obstawę, stwierdziła Camila patrząc przez lornetkę.

    -Trzy kobiety, pewnie z któregoś z lokalnych gangów, dodała Paulla.

    -Trzeba je zdjąć, i to wasza działka Izz jest moja, zarządził Petrr.

    -Tym razem musimy ją dopaść, dodał.

    Paulla lubiła otwartą walkę, więc razem z Camilą ruszyły na trzy strażniczki. Zbliżały się wolnym krokiem w stronę gdzie stały, niczego nie podejrzewające kobiety. Jeegoda i Dannta rozmawiały ze sobą, Dorrta spostrzegła dwie, zbliżające się kobiety. W miarę zbliżania się, kobiety zaczęły się śmiać i zataczać lekko na nogach. Dorrta stwierdziła że to miejscowe prostytutki, które się nieco nachlały. W tej okolicy było ich pełno, niedaleko znajdowała się agencja,,Kwiat Rubieży" Dorrta odwróciła się od nich, spojrzała na swoje koleżanki. Nagle poczuła niesamowity ból, który przeszył jej ciało, począwszy od pleców a skończywszy na brzuchu, na który właśnie spojrzała. Wibro-ostrze,które wystawało z jej ciała ociekało jej krwią. Padła martwa na ziemię. Jej towarzyszki zdążyły już spostrzec dwie napastniczki, które ruszyły w ich stronę. Walka rozgorzała na dobre. Paulla zwarła się z Jeegodą Camila zaś z Danntą. Petrr minął je lotem błyskawicy, zanim dopadł do drzwi wejściowych, z budynku wyskoczyła Izz zapalając swoje czerwone klingi. Petrr doskoczył do niej w mgnieniu oka, odpalając niebieską poświatę swojego miecza. W sekundzie rozpoczął się kolorowy taniec śmierci, który składał się z szybkich ruchów obojga użytkowników mocy,jak i gry świateł które biły z mieczy Petrra i Izz.


    Paulla wymierzyła kopniaka w Jeegode, lecz ta zdążyła uskoczyć, wyprowadzając jednocześnie cios, który trafił Paulle w twarz. Cios ją nieco zamroczył,zrobiła parę kroków w tył. Jeegoda szybkim ruchem wyjęła swój blaster, lecz wibro-ostrze które trafiło ją w rękę sprawiło że wypuściła broń. To Camila,która uporała się z Dannta, której skręciła kark, trafiła Jeegode. Paulla, która odzyskała pełną świadomość, podbiegła do niej sprzedając jej solidnego kopa w twarz. Jeegoda padła na ulicę rozwalając sobie przy okazji głowę o krawężnik.


    Petrr spostrzegł że jego towarzyszki biegną w jego stronę. Natarł na Izz wściekłym atakiem.

    -Nie pokonasz mnie rycerzyku

    - To się okaże.

    -Szczerze to mam Cię już dość, zaraz złączysz się z mocą.

    Izz odbijając ataki Petrra, przeszła do ataku, wykonując sekwencję szybkich ruchów techniki ki`ari zmusiła Petrra do wycofania się. Jej dwie czerwone klingi wirowały mu przed oczami, niczym dwa tornada, które mogły go zabić w każdej chwili. Jedi odbijał od siebie ataki Mrocznej Lady, kontrując co chwilę. Izz przypuściła kolejny atak, puściła z palców błyskawicę, którą Petrr przyjął na swój miecz. Zaczerpnęła mocy, wyskoczyła w górę, trzymając dwa miecze uderzyła z góry na Jedi, lecz ten zblokował jej atak. Przyszło mu to z trudem, blokując jej atak odepchnął ją falą mocy, która posłała Izz na ścianę jednego z budynków. Siła była tak duża że Lady Sithów wypuściła jeden miecz z ręki. Petrr dopadł do niej od razu, nie dając jej szansy podniesienia miecza. Walka zaczęła się na nowo, oboje byli już zmęczeni, ale żadne nie dało tego po sobie poznać. Izz znowu była w natarciu, sieknęła mieczem na wysokość głowy Petrra, ten jednak zrobił unik i Lady ścięła latarnię, która stała przy ulicy i była miejscem wyczekiwań niektórych ulicznic, które czekały na klienta. Izz była wściekła jak nigdy, nie spodziewała się że Petrr stawi jej tak zacięty opór. Czuła że słabła, musiała coś zrobić. -Det`ma, powiedziała do siebie, była to technika nad wyraz szybkiego ataku, którego mógł uniknąć tylko najlepszy użytkownik mocy. Technika skuteczna, lecz jednak jeśli przeciwnik  umiał się przed nią obronić stawała się śmiertelna, dla atakującego ponieważ atakujący się odsłaniał i jeden, szybki, celny cios oznaczał śmierć. Izz nie miała wyboru, musiała zaryzykować. Odbiła kolejny atak Jedi, zrobiła salto w tył. Przyjęła postawę wyjściową i z okrzykiem ruszyła na Petrra. Jedi wyczuł zawirowanie w mocy, zamknął oczy, wiedział co szykuje Izz. Uniósł swój miecz, błękit jego klingi wydał się żarzyć mocniej niż zwykle. Czuł wzburzoną falę Ciemnej Strony, która zbliżała się do niego z prędkością światła. Otworzył oczy. Nagle zrobił szybki ruch, którego sam nie zdołał zobaczyć. Czerwona klinga Izz upadła na ziemię, Petrr stał nieruchomo, wpatrując się w gasnące oczy Lady. Atak, który miał przynieść zwycięstwo, przyniósł jej śmierć. Wyjął swój miecz z jej ciała, Izz padła na ziemię.

    -Oh yeah!! Wydarła się Camila

    -Ta wredna suka wreszcie zdechła, Camila sięgnęła do kieszeni, wyjęła duże cygaro, które trzymała na specjalną okazję. Odpaliła je delektując się jego smakiem, i widokiem martwej Izz, która leżała u jej stóp.


    Wracali na Coruscant, Petrr poczuł ulgę, kiedy wyrzucili ciało Izz w zimną pustkę kosmosu. Po dokładnych ustaleniach, stwierdzili że Izz działała sama. Nie miała ucznia. Petrr znalazł przy Izz holocron Sithów. Nie chciał jednak go otwierać. Przekaże go do biblioteki w świątyni. Gdy już wylądowali, czekał na nich mąż Paulli,który wrócił z walk na Taris w stopniu kaprala za zasługi w bitwach. Camila zaraz udała się do kantyny z zamiarem wypicia dużej ilości alko, no i wyrwania jakiegoś ciacha. Petrr udał się do świątyni. Po złożeniu raportu i oddaniu holocronu, udał się na zasłużony odpoczynek.

                                                            

                                                            THE END  

     




    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..