Mówiąc bardzo szczerze, nie mam pojęcia co sądzić co o tym odcinku. Z jednej strony fajnie, że dali dziewczynom zabłysnąć na ekranie, ciekawe są też problemy z zaufaniem na pokładzie... ale ostatecznie było po prostu nudno - bo oczywiście materiały wybuchowe czekały tam sobie spokojnie, by je wykorzystać. I nie mogłam przestać się zastanawiać skąd tyle się wzięło tam tych stworów... które notabene przypominały mi bardziej urocze zwierzaki, aniżeli coś groźnego.
Czyli Sabine rzeczywiście była w imperialnej akademii... na Mandalorze? Chciałabym, by pociągnęli dalej ten wątek... (który oczywiście został przerwany w TCW - chodzi mi o sajgon po odejściu Maula i to, co się działo dalej w komiksie). Ciekawy jest też ten cały Fulcrum - chciałam sprawdzić kto go gra, ale wredne typki nie podały. Wolałabym jednak, aby to był ktoś nowy, a nie początek spoilera Organa. Chociaż mam teorię, dlaczego nie podali aktora - bo gdyby napisali "Phil LaMarr", to byśmy się od razu domyślili. koniec spoilera
No właśnie, bo po pięciu odcinkach jedna rzecz mnie denerwuje, druga niepokoi. Tą pierwszą jest poczucie braku ciągłości - serio, przy TCW, nawet mimo skakania po osi czasu, miałam wrażenie, że historie są w jakiś sposób zamknięte, głównie przez to, że mieliśmy te "akty". Tutaj każdy odcinek jest dosłownie gdzie indziej - nagle są nie wiadomo gdzie, gonią ich TIE...
Druga, niepokojąca sprawa - tendencja do gromadzenia otwartych wątków i porzucania zaczętych. W odc. 1 Kanan mówi, że będzie szkolił Ezrę. W odc. 2 nic się nie dzieje. W odc. 3 faktycznie widzimy to szkolenie. Teraz znowu nic, Kanan siedzi na czterech literach i medytuje, a Ezra męczy Choppera. Serio, chyba zacznę to liczyć, bo w obecnej chwili mogę wymienić już kilka (Zare w akademii, jego siostra, szkolenie Ezry, polowanie Inkwizytora...). Obawiam się po prostu, że pewnego dnia ktoś z góry stwierdzi, że czas skończyć serial i będzie taka sama sytuacja, jak z TCW.