TWÓJ KOKPIT
0
FORUM Ogólnie o Star Wars

Gloryfikacja Starej Trylogii i jej skutki

smajlush 2014-10-11 15:03:51

smajlush

avek

Rejestracja: 2010-09-18

Ostatnia wizyta: 2024-06-29

Skąd: Kraków

Chciałbym tu poruszyć kwestię, którą pewnie już wiele osób zauważyło, ale która nie została jeszcze na większą skalę przedyskutowana. A chyba powinna. Każdy, kto w ostatnich latach czytał w Internecie wypowiedzi fanów SW zauważył na pewno, że panuje ogólne przekonanie:

Stara Trylogia = wspaniałe filmy z dzieciństwa, niepowtarzalny klimat, prawdziwe efekty specjalne, nostalgia, wyraziści bohaterowie, złe Imperium, Vader, mówiłem już jaka to ona jest wspaniała?
Nowa Trylogia = drewniany Hayden Christensen, syfiaste filmy, głupi Jar-Jar, za dużo green screenu, brzydkie CGI, słaba fabuła, Jar-Jar musi zginąć!

Z kolei śledząc zapowiedzi Disneya względem SW, nietrudno zauważyć powtarzający się trend: „osadzone w ramach czasowych oryginalnych filmów”, „zachowujące klimat oryginalnych filmów”, „nowe przygody bohaterów oryginalnych filmów”, można tak wymieniać w nieskończoność.
Z łatwością można dodać dwa do dwóch i spostrzec, że Disney robi to, czego oczekuje od niego większość – stawia na stary, dobry, sprawdzony klimat Starej Trylogii. Gloryfikuje części IV-VI na każdym punkcie, powoli spychając prequele i wszystko, co z nimi związane na dalszy tor.

Czy nie uważacie jednak, że ta praktyka na dłuższą metę może być szkodliwa dla SW? Moim zdaniem, idąc tym schematem, SW w niedługim czasie straci swą różnorodność. Zostanie zapełnione historiami, których chce większość, a większość chce dobrych sprawdzonych metod.
Ale gdzie tutaj kreatywność? Gdzie tworzenie własnej jakości, przekraczanie granic konwencji, wprowadzanie nowych gatunków, gdzie różnorodność? Poza tym, nie można zapominać, że produkty, które nie są Starą Trylogią, a od których mniej lub bardziej odcina się Disney też wprowadziły do tego świata dużo dobrego.

Moim zdaniem sprowadzanie SW jedynie do klimatu Starej Trylogii, na dłuższą metę wyrządzi temu uniwersum więcej szkody niż pożytku, zamieniając je w generyczną maszynkę do robienia pieniędzy. A wy co myślicie?

LINK
  • OT

    Onoma 2014-10-11 15:41:51

    Onoma

    avek

    Rejestracja: 2007-12-06

    Ostatnia wizyta: 2024-01-06

    Skąd: Dołuje

    Ja się zgadzam z sentymentem związanym z OT.

    Problem jest taki, że pomysły Lucasa zawsze trzeba odpowiednio przerobić żeby miały sens i o ile przy OT tak się stało, to zarówno przy prequelach i TCW przejął on całą kontrolę i to widać. Po prostu jest dużo pomysłów które są nietrafione, albo niedopracowane, fabuła jest źle poprowadzona i nikt tego nie śmiał wytknąć. Taka dygresja - czytając "Spotkanie na Mimban", doszedłem do wniosku, że jest to wczesna wersja TESB, "Lucasowa" (nie jest to gdzieś potwierdzone?). No bo jest lądowanie na bagiennej planecie, Luke spotyka mistrza Jedi i jest pojedynek z Vaderem. Nie ma Hana Solo bo Ford miał początkowo nie Historia się nie broni i znając film TESB widać że jest to zbiór niedopracowanych pomysłów, które w filmie rozwinęły się w coś lepszego pod wodzą innego reżysera i scenarzysty.

    I teraz, co to ma wspólnego z nowymi filmami? Otóż one, podobnie jak Stara Trylogia - będą miały niewielki wpływ Lucasa, który po prostu dał swoje pomysły i teraz będą one dopracowane przez innych, również doświadczonych (oraz wychowanych na OT) twórców. I jak dla mnie, to do tego odwołują się hasła o powrocie do korzeni. Lucas tworzy ogólny zarys, wizję a reszta ją udoskonala, odrzuca nietrafione pomysły, dodaje nowe. Przy OT się to sprawdziło i ma to się sprawdzić przy DT.

    I jeśli to się uda, to liczę na to, że prequele zostaną poddane podobnej rewizji.

    No i co do różnorodności. To czy przecież tak nie było do tej pory? Przez lata po ROTJ masowo powstawały kolejne historie na schemacie zło ze strony resztek Imperium - Skywalkerowie wygrywają. Nawet w czasach prequeli dużo więcej powstawało książek typu NEJ niż "prequelowych". Teraz te historie po prostu zostaną prerobione na postać filmów. Poza post-ROTJ mieliśmy rzeczy związane z czasami filmów - to również mamy zapewnione - i z grami (które to rzeczy szczerze mówiąc były najgorszą "maszynką do robienia pieniędzy". Wystarczy logo TOR i od razu wszyscy happy ). Chociaż były rzadkie ewenementy jak TOTJ, "Punkt przełomu" czy DOTJ - i tu również się obawiam, że tego nie będziemy dostawać. To faktycznie nie zawsze się sprzedawało i raczej można oczekiwać - a już na pewno w najbliższych latach - bezpiecznych rozwiązań. Pewnym pocieszeniem jest to, że już w pierwszym rzucie zapowiedzianych książek znalazł się "Tarkin" Luceno, więc nie cała nadzieja jest jeszcze stracona.

    LINK
    • Re: OT

      Burzol 2014-10-11 18:24:58

      Burzol

      avek

      Rejestracja: 2003-10-14

      Ostatnia wizyta: 2025-07-26

      Skąd: Poznań

      Onoma napisał:
      Taka dygresja - czytając "Spotkanie na Mimban", doszedłem do wniosku, że jest to wczesna wersja TESB, "Lucasowa" (nie jest to gdzieś potwierdzone?).
      -----------------------
      Spotkanie na Mimban to potencjalna kontynuacja oryginalnych „Gwiezdnych wojen”, gdyby pierwszy film kinowy był tym, czego się wszyscy spodziewali: porażką finansową i jakościową. Historia miała być sfilmowana jako niskobudżetowy film telewizyjny, ponieważ kontrakt podpisany przez Lucasa z Foxem zakładał, że powstanie jakaś kontynuacja. Sukces pozwolił na powstanie „Imperium kontratakuje”, ale przez to Lucas oddał Gwiezdne Wojny w ręce producentów telewizyjnych…i tak powstał Holiday Special.

      LINK
    • ręce idzie złamać

      Lord Sidious 2014-10-11 18:55:26

      Lord Sidious

      avek

      Rejestracja: 2001-09-05

      Ostatnia wizyta: 2025-07-25

      Skąd: Wrocław

      jak się czyta coś nawypisywał .

      Generalnie faktycznie w przypadku Starej Trylogii najmniejszy wpływ Lucas miał na... "Nową nadzieję". Dlaczego? Ano dlatego, że miał problem z pieniędzmi i producentami. Musiał iść na kompromisy. Dopiero gdy się wyniósł z produkcją do własnego studia i mógł robić co chce (bo wydawał własne pieniądze), miał pełną kontrolę nad tworzeniem filmów. Ale w przypadku TESB i ROTJ miał lepszą ekipę. W TESB reżyserował Kershner, a scenariusz w dużej mierze poprawiał i pisał Kasdan. Ale to nie było tak, że Kasdan sobie wymyślał, bazował na historii Lucasa na jego pomysłach i starał się je ukazać tak by je najlepiej oddać. W przypadku ROTJ zamiast Kershnera, który mu się bardziej stawiał i dyskutował, wziął sobie Marquanda. Przeczytaj sobie "Making of Return of the Jedi", tam świetnie jest opisany Marquand, który zachowuje się prawie tak samo jak Ron Howard w "Willow" podczas konferencji nt. scenariusza. Jest popychadłem w rękach Lucasa, a przy tym reżysersko ma lepszą rękę. Służy Lucasowi tylko i wyłącznie jako ktoś, kto markuje niedoskonałości George`a, a nie jako partner. Reżyseruje aktorów, ale nie reżyseruje samodzielnie bitew itp. A każdy element scenariusza jest tak naprawdę dyskutowany, to Lucas głównie rzuca pomysłami, on w dużej mierze kreuje światy, postaci, wydarzenia, a inni na tym pracują. Tak wyglądało to w klasycznej trylogii. Tylko warto dodać, że wokół Lucasa nie narosła jeszcze taka legenda i Kasdan mógł z nim rozmawiać jak równy z równym. Lucas się nie oburzał, przyjmował krytykę bądź nie. Jednocześnie w 5 i 6 epizodzie Lucas de facto jest współreżyserem. On odpowiadał za montaż i wszystko i on je poprawiał przy wersjach specjalnych. Nie Marquand i nie Kershner. Oni nie mieli nic do powiedzenia, podobnie jak Kasdan. Byli wyrobnikami, a ich rola się skończyła. Naprawdę jest niewiele scen o których Lucas nie wiedział przed montażem.

      W prequelach zdecydowanie zabrakło Lucasowi i partnerów i wyrobników (zwłaszcza w AOTC przydałby się inny reżyser, względnie wymieniona dwójka głównych aktorów). Ale to już inna kwestia. Lucas zdawał sobie sprawę, że to go przerasta, miał mu pomagać Hales... ale nie do końca wyszło jak powinno. Wbrew pozorom Lucas nie tworzył wszystkiego sam, pomagali mu inni. Tylko, że pomysły tych innych wcale nie były lepsze. W dodatkach na BD masz animatyczną scenę pościgu Kenobiego i Grievousa na Utapau, którą zrobił Steven Spielberg. Całe szczęście, że Lucas go w tej kwestii nie posłuchał. Niestety doradcy Lucasa albo byli zbyt młodzi i bali się doradzać, albo podobnie jak i on się zestarzeli.

      TCW - to co piszesz to właśnie jakieś mega nieporozumienie. Po pierwsze Lucas nigdy nie miał pełnej kontroli nad TCW - jego zauważalny wpływ na serial zaczął się przy drugim sezonie a jeszcze bardziej przy trzecim. Podobno fani TCW zauważali wszędzie, że serial wtedy zaczął mocno zyskiwać. Może wkrótce wyjdzie 6-pak na BD i sam to sprawdzę. Druga sprawa, Filoni nigdy nie był równym partnerem w dyskusji. Nie dlatego, że Lucas go tak traktował, tylko dlatego, że wokół GLa narosła na tyle legenda, że Filoni nie potrafił podejść do niego jak do człowieka, który nie musi o wszystkim pamiętać. A potem **** Filoni zrzucał publicznie na Lucasa błędy, które popełnił nie robiąc nic. Filoni zawalił wiele spraw, dokładnie przez szukanie pomysłów jak "dobrze sprzedać" wizję Lucasa, która bazuje na błędzie. Zamiast powiedzieć mu, że o czymś zapomniał, po prostu szukał rozwiązani. Tu masz dokładnie to o czym piszesz - przerabianie pomysłów Lucasa by miały jakiś sens.

      "Spotkanie na Mimban" owszem bazuje częściowo na starym scenariuszu Lucasa, ale do "Nowej nadziei". Dokładnie chodzi o niesławne kryształy Kaiburr. Foster dostał jakieś wytyczne, ale jego podstawowe zadanie to napisać książkę taką, którą w razie czego dałoby się szybko zekranizować jako tanią produkcję telewizyjną (by w razie czego Lucas miał scenariusz gotowy gdyby Fox go przycisnął). Nie miał dostępu do scenariusza TESB, pisanego wpierw przez Lucasa, potem Leigh Brackett, której poprawki i 90% tego co napisała Lucas wyrzucił, bo odeszła od jego wizji. Została w napisach tylko dlatego, że zmarła. Natomiast jako scenarzystka została wymieniona na bardziej "służalczego" Lawrence`a Kasdana, który wchodził w dyskusję ale nie odchodził od wizji GLa.

      LINK
  • OT

    Darth R 2014-10-11 15:45:15

    Darth R

    avek

    Rejestracja: 2014-07-27

    Ostatnia wizyta: 2014-10-26

    Skąd: Warszawa

    Problemem SW jest działanie na zbyt dużej liczbie frontów, postawienie na ilość a nie jakość. Liczba produkcji z logo SW powinna być mniejsza, a w zamian powinny być one bardziej dopracowane i przemyślane. Dotyczy to przede wszystkim książek. Wtedy uniwersum będzie lepsze

    LINK
    • Re: OT

      Darth Zabrak 2014-10-11 16:50:11

      Darth Zabrak

      avek

      Rejestracja: 2011-06-03

      Ostatnia wizyta: 2023-04-23

      Skąd: Dathomir

      Zgadzam się słowo w słowo, liczba wszelkich produktów z logiem SW jest zdecydowanie za duża. Inspiracja ST sama w sobie nie jest taka zła, ale jeżeli coś zbyt wiele razy się wykorzystuje, to niestety może się to negatywnie odbić, w sumie to teraz jest to bardzo widoczne, niestety.

      LINK
  • Re: Gloryfikacja Starej Trylogii i jej skutki

    ShaakTi1138 2014-10-11 18:23:21

    ShaakTi1138

    avek

    Rejestracja: 2009-06-02

    Ostatnia wizyta: 2025-05-05

    Skąd: Biała Podlaska

    Zgadzam się w stu procentach.

    Zacznę od tego: mam dość tej bezsensownej wojny pomiędzy fanami OT i PT. Ja sama siebie uważam zdecydowanie za dziecko prequeli, ale OT też darzę miłością. Powiem tak: jedno dla mnie to zupa pomidorowa, drugie makaron napoli. To są dwa różne dania, ale oba z pomidorami. I kocham oba, bo uwielbiam pomidory .

    Dlatego nie mam za złe chęci powrotu do OT, ale w chwili obecnej już mi się przejadło. I właśnie tego najbardziej się boję: przesytu. Jeszcze przed dekanonizacją EU miałam dość historii o Wielkiej Trójce. A teraz co? Powstają nowe gierki (słabe, bo słabe, ale jednak). 90% w czasach/klimacie OT. Nowe powieści? Policzmy:

    - "Dark Disciple" - PT
    - "Sith Lords" - po "Zemście", ale raczej już OT
    - "Tarkin" - OT
    - Ta powieść o Luke`u - OT
    - "A New Dawn" - OT

    To samo w "Rebelsach" - no wiem, ledwo dwa odcinki puścili, ale na razie jedynym nawiązaniem do PT są... owoce z TCW. No i nagranie Obi-Wana oraz jedno małe wspomnienie Republiki. Dla mnie największym kuriozum tego "podziału" między obie trylogie jest fakt, że określone rasy żyją wcześniej, a niektóre później. Dlatego proszę bardzo, zlinczujcie mnie, ale mnie podobało się dodanie Duga w pałacu Jabby na blu-rayu. Liczyłam, że w "Rebelsach" zobaczymy rasy - w końcu! - niejako "wymieszane", trochę z PT, trochę z OT, trochę z TCW. Tymczasem mamy jedną z EU (Lasat). Cała reszta to OT.

    Fajnie sprawa wyglądała... w "Fineaszu i Ferbie", który zasadniczo jest przeróbką "Nowej nadziei", ale jest mnóstwo drobnych nawiązań do PT - Maul, syn Watta, ba, są nawet aluzje do EU, jak Makeb z TOR-a. Czy nawet "Tiny Death Star", gdzie pojawiały się pokoje stylizowane na planety ze wszystkich filmów i TCW.

    Jak powiedziałam wyżej: nie chodzi mi o to, że jestem przeciwniczką OT. Ale mam wrażenie, że Disney pochodzi do sprawy tak: pokazanie Luke`a/TIE/imperialnego niszczyciela/Vadera = sukces. Weźmy tą ostatnią grę, "Battle Pod". Kurczę, fajnie, że będzie można polatać nad Gwiazdą Śmierci czy za sterami "Sokoła". Ale ja też chciałabym się przelecieć pomiędzy asteroidami na Geonosis czy brać udział w bitwie o Coruscant. Więc osobiście jestem zdania, że w tworzeniu produktów SW trzeba jednak czegoś więcej - vide ostatnio serwowane nam gry.

    LINK
  • ...

    Apophis_ 2014-10-11 18:30:03

    Apophis_

    avek

    Rejestracja: 2005-12-25

    Ostatnia wizyta: 2021-04-26

    Skąd: Łódź

    Popieram.

    Skutki przesadzonej gloryfikacji OT doprowadziły do tego, że w najbliższym czasie wszystkie materiały SW są związane z tym okresem (Rebels, książki, komiksy). Jedynym wyjątkiem jest SWTOR (zarabiająca na siebie całkiem nieźle pozostałość po Legends), oraz książka o Ventress będąca skutkiem anulowania TCW. Boli, bardzo boli.

    Podejście jest wyraźnie casual-friendly, a odcięcie od Prequeli ma dać "fanom" nadzieję na dobre Sequele. Szkoda, bo uniwersum Star Wars jest gigantyczne i zamykanie się w okresie kilku lat dookoła A New Hope wywołuje jedynie znużenie. We wszelkich wywiadach związanych chociażby z Rebels w kółko tylko OT, OT, i OT, gloryfikacja i wychwalanie, nawet doszło do tego, że w wywiadzie z Kinbergiem na starwars.com ekipa Oficjalnej nawet odważyła się na docinki wobec PT.

    Mam nadzieję jednak, że kiedy Mystery Box zostanie otwarty, a kina zaleje Epizod VII (i potem kolejne filmy), to pozostałe media zaczną eksplorować inne części Galaktyki. Problem jest jednak w tym, że o ile Sequele raczej będą powiewem świeżości, to spin-offy mogą nadal być osadzone w okolicach OT... Meh.

    I nie zrozumcie mnie źle, ja kocham te filmy, ale ile można czytać o nowych przygodach Leii i Luke`a? Pewne rzeczy mogą się człowiekowi przejeść, a czytanie setnej wersji wydarzeń tuż-po-ANH (co szykuje Marvel w komiksach) brzmi niezachęcająco.

    LINK
  • ...

    Quarior 2014-10-11 18:50:44

    Quarior

    avek

    Rejestracja: 2008-02-16

    Ostatnia wizyta: 2017-02-22

    Skąd: Kielce

    Jak nie urok to sraczka Mam wrażenie, że Disney stawia teraz na OT, przede wszystkim po to, żeby przygotować sobie grunt pod nowe filmy. Pokolenie wychowane na PT i TCW na pewno inaczej patrzy na OT, niż starsi fani. Trzeba młodzież odpowiednio nastawić, żeby hurtowo wyruszyli do kin. Zapewne kiedy wyjdzie jakiś spin off osadzony w czasach prequeli, dostaniemy solidną dawkę książek i komiksów z tego okresu, bo to wtedy będzie się sprzedawać. Zresztą najciekawszy okres PT, jakim są Wojny Klonów został chyba do granic możliwości wyeksploatowany przez TCW.

    LINK
  • Re: Gloryfikacja Starej Trylogii i jej skutki

    Lord Sidious 2014-10-11 19:07:08

    Lord Sidious

    avek

    Rejestracja: 2001-09-05

    Ostatnia wizyta: 2025-07-25

    Skąd: Wrocław

    mnie bardziej niż gloryfikacja Starej Trylogii przeszkadza gloryfikacja "Nowej nadziei". Owszem film był świetny, ale nigdy nie stał się tym, czym miał się stać, bo Lucasowi podcięto skrzydła. Za to TESB czy ROTJ to klasa sama w sobie i zasługują na gloryfikację, beatyfikacje czy co tam jeszcze. Problem w tym, że mamy tu coś o czym pisałem nie raz, czyli na tej trylogii dorosło pewne pokolenie, które tak naprawdę jej nie pamięta. Pamięta za to wspomnienie o niej, a z tym wspomnieniem prequele nie miały szanse wygrać. Ba nie miały szansy nawet sprostać oczekiwaniom, stąd "Mroczne widmo", które osobiście uwielbiam i jest moim ulubionym epizodem zaraz po TESB, przegrało. No nie konkurowało z klasyką, a wspomnieniem o klasyce. Natomiast najlepsze jest to, że z mitologicznego punktu widzenia obie trylogie są tą samą historią, tylko opowiedzianą językiem innego pokolenia. Mówię tu oczywiście o monomicie. Owszem nie wszystko w prequelach się udało - jak fatalne role Haydena i Portman w AOTC, ale reszta to jak najbardziej są prawdziwe "Gwiezdne Wojny". Inne trochę niż klasyczna trylogia, ale jednocześnie w środku jak najbardziej prawdziwe. I ja bym chciał dostać 3 trylogię (potem i 4) bazującą na tym samym micie, tylko dla kolejnego pokolenia.

    LINK
  • Re: Gloryfikacja Starej Trylogii i jej skutki

    Tgc 2014-10-11 19:56:47

    Tgc

    avek

    Rejestracja: 2004-12-11

    Ostatnia wizyta: 2023-01-22

    Skąd:

    OT i NT to zupelnie inne klimaty. Sa oczywiscie tez fani, ktorzy lykaja wszystko co ma w nazwie SW (ja ich nazywam pieszczotliwie - g***ojadami).

    Bycie bardzo aktywnym fanem jest domena ludzi raczej mlodych. Ci, ktorzy zaczynali swoja przygode z tym uniwersum w latach 80tych czy na poczatku 90tych pomimo 30-40 lat sa i tak postrzegani jako dziadki przez nastoletnich fanow wychowanych na NT czy o zgrozo TCW. Wiec spory na linii OT/NT mozna traktowac jako konflikt generacyjny.

    A co do Dinseya i jego rzekomego skupienia sie na OT. IMHO g**** prawda - nie wiem czy starzy fani sie na to nabiora. Przeciez taka bajeczka Rebels pomimo czasowego umiejscowienia reprezentuja soba taki sam poziom jak TCW -> malo ambitna produkcja dla mlodszego widza. Wypelniacz pomiedzy przygodami Myszki Miki i Kubusia Puchatka (czy co tam teraz dzieci w telewizorni ogladaja). Te nowe "dziela" nie odbieram jako proba nawiazania do starego klimatu, tylko jego ostateczne zamazanie i zastapienia nawet tego okresem g****m.

    LINK
    • Re: Gloryfikacja Starej Trylogii i jej skutki

      Darth R 2014-10-11 23:58:14

      Darth R

      avek

      Rejestracja: 2014-07-27

      Ostatnia wizyta: 2014-10-26

      Skąd: Warszawa

      SW nigdy nie były ambitnym kinem - to kino nowej przygody, czyli filmy klasy B, kręcone za pieniądze klasy A (a od dawna dużo wyższe). Po drugie Rebels nawiązują do starego klimatu, nawet jeśli to kreskówka dla 10-13 a nie film dla 13-18 latków

      LINK
  • maszynka do pieniędzy

    Lord Bart 2014-10-11 20:14:31

    Lord Bart

    avek

    Rejestracja: 2004-01-20

    Ostatnia wizyta: 2021-09-13

    Skąd: Warszawa

    to SW?
    http://mattsko.files.wordpress.com/2012/11/mock-surprise-gif.gif
    Naprawdę?


    Trochę poważniej - czy to przypadkiem nie chodzi o wpadkę językową, bo mówią o original movies czy o original trylogy? Bo ja nic takiego nie zauważyłem...


    A nawet jeśli to prawda to co? Czy tak nie jest? Czy (pomijając oczekiwania, wielokrotnie niespełnialne, ale jednak) EI-III nie były merytorycznie i jakościowo gorsze? Czy technika nie zabiła przekazu, który dodatkowo został potraktowany serią drewnianego aktorstwa, w drewnianym założeniu?

    Zresztą czy ktoś tutaj spodziewa się nakręcenia filmów hmmm "surowych", nawiązujących do IV-VI? Naprawdę? Łał, ciągle mnie zaskakujecie.


    A słówko o kreatywności? Naprawdę nikomu nie ulało się chociaż raz od tych kloniastych wojen, eksploatacji każdej minuty tego konfliktu? Wyciągniętego i rozciągniętego niebotycznie właśnie na fali EI-III?
    A przy Legendarnych już książkach z bachorami Skywalker-Solo, zmieniającymi uniwersum po tamtej stronie czasu w żenującą telenowelę? Nikt nie chociaż raz?



    Postawiony tutaj problem jest imo sztuczny. Nie ma żadnej gloryfikacji, a jeśli EVII będzie:
    a) dobry scenariuszowo
    b) dobry wizualnie (w rozumieniu czystości przekazu bez powodzi niepotrzebnych efektów)
    c) ostatecznie dobry jako tako aktorsko (mimo wszystko w tych filmach to nie jest najważniejsze)
    to pójdę na niego nawet do Poznania.

    Bez względu na to czy ktoś będzie wymachiwał double-saberem i robił gigant-bitwy, czy skupi się bardziej na ascetycznym machaniu kijem, odrobinie bólu i tym co sprawiło, że SW zagarnęło szerokie grono widzów - filmowaniu dla WSZYSTKICH!

    LINK
  • Re: Gloryfikacja czy przypomnienie

    Darth R 2014-10-11 23:54:16

    Darth R

    avek

    Rejestracja: 2014-07-27

    Ostatnia wizyta: 2014-10-26

    Skąd: Warszawa

    Ja bym spojrzał na problem trochę inaczej. Dla współczesnego kina targetem są nastolatki, to one najczęściej chodzą do kina. One też do tej pory zdecydowanie lepiej kojarzyły nową trylogię i TCW niż OT. OT jest dla młodszych widzów zbyt monotonna (zmiana kręcenia tempa filmów) i w dużym stopniu nieznana (dotyczy to nie tylko filmów z lat siedemdziesiątych-osiemdziesiątych; moi studenci nie kojarzą często Matrixu - a przecież wydawało się, że jako zjawisko kulturowe będzie on trwał). Skupienie się na OT ma pomóc potencjalnym widzom, a więc nastolatkom wejść w narrację, rozumieć ją. Bez tego SW mogłoby zaliczyć wpadkę kasową

    LINK

ABY DODAĆ POST MUSISZ SIĘ ZALOGOWAĆ:

  REJESTRACJA RESET HASŁA
Loading..