Wiesz ja myślę, że tu nie chodzi o ambicję, a raczej pewien typ opowieści, schematy i formę, czy jeszcze szerzej konwencję, który mnie rusza bądź nie. Zdaję sobie sprawę, że w multum pozycji zawsze znajdzie się coś, co mi się spodoba (lub ma szansę wybić się jakoś). Poruszanie się w ramach konwencji zawsze daje pewną swobodę twórczą, o ile umie się ją wykorzystać. Zejdę na chwilę z superbohaterów. Inny przykład to anime i "Ghost in Shell", jak anime nie lubię i źle mi się to ogląda, tak tamten film gdzieś się wybił, a sam główny pomysł nadal kiełkuje mi w głowie, ba chętnie bym zobaczył jego aktorski remake. Jednak mając inne rzeczy do wyboru, ograniczoną ilość czasu, anime omijam równie szerokim łukiem jak opowieści o superbohaterach. Może nawet szerszym, ale to chyba kwestia czasu trwania "bojkotu". Choć jak w przypadku "Ziemiomorza" mogę zrobić wyjątek, ale to raczej anime wchodzi w strefę moich zainteresowań, a nie na odwrót. W tym wypadku upewniło mnie tylko, by nie tykać nawet kijem. Podobnie mam z komiksami/filmami o superbohaterach. Oczywiście mogę zrobić jak Seller listę co widziałem, co ma być, co nie i znajdźcie coś co mi się podoba, a potem będę się pluł, że lipa. Jednak nie o to chodzi. Można też przebrnąć przez wszystko jak leci i znaleźć kolejne 2-3 dzieła, tylko po co, skoro w innych konwencjach łatwiej znaleźć mi to, co mi się podoba, w zdecydowanie krótszym czasie i przy mniejszej ilości odrzutów. Doświadczenie wskazuje, że tam gdzie bardziej pasuje mi konwencja większą przyjmność mam ze średniaków, niż z dobrych pozycji tam gdzie konwencja nie pasuje. Tam muszą być bardzo dobre . To jednak sprawia, że poruszanie się po niej jest nieefektywne.
Natomiast kwestię komiksów ja osobiście uogólnił bym jeszcze bardziej, co pewnie jest trochę krzywdzące, ale niedługo może niewiele różnić się od prawdy, że właściwie komiks najczęściej traktuję jako dodatek. Nie daje mi swobody książki, ani konkretności i dosłowności czy tempa filmu. Jest czymś pomiędzy, przy tym wymaga choćby innego podejścia do dialogów, ale też wielu innych spraw, co przekłada się na mój większy brak zainteresowania tym medium. Stąd podświadomie czuje, że masz pewnie stuprocentową rację, że komiksy głównonurtowe tych twórców i tak delikatnie mówiąc mi nie podejdą, bo nałoży się kilka rzeczy (a to, że to kolesie z Marvela to nie będzie mieć właściwe żadnego znaczenia). Nie czyni ich (komiksów, ani tym bardziej ich twórców) to ani dobrymi, ani złymi, ani tym bardziej nie ogranicza to zabawy i radochy z tych dzieł tym, którym one podchodzą. Powiem więcej, moim zdaniem to co dla wielu osób tutaj czyni je świetnymi, dla mnie uczyni je niestrawnymi. Gdy widzę taką listę jak wyżej, to właśnie ona mnie zniechęca .