„Destiny”, czyli „Tercet Beyonce”, albo „Przeznaczność”
Ciastko na dzień dobry mówi, że śmierć to tylko początek, i jeśli już to wiemy, to wiemy skąd ten cwany uśmiech Bena Kenobiego, na finał swojego ostatniego pojedynku z Darthem Vaderem.
Tymczasem w serialu trafiamy do jakiegoś nowego miejsca, trudno to nazwać klasyczną planetą, tak bardzo ten obiekt zaplątany jest w kosmicznej mgławicy, ale jest to bardzo ładne. A może to jakiegoś rodzaju źródło Mocy, jak Tython? Nauczony doświadczeniami jaskini na Dagobah, do wnętrza planety Yoda idzie bez miecza i bez droida. W środku planeta okazuje się być pełna stworzeń, roślin i magii, niczym Kraina Czarów. Tam Yodyn natrafia na dziewięć muz, albo pięć kuzynek, które prowadzą go na kolejne próby. W ramach wstępu, jedna z kuzynek ponownie opowiada o podziale na Żywą i Kosmiczną Moc, a Yoda głosem rezolutnego pewniaka odpowiada „This I know”. Gdy tak idą, Mistrz musi się nieźle naskakać, bo też każda metafizyczna droga musi wiązać się z fizycznym skakaniem po gigantycznych grzybach. „Mistrzem Jedi jestem” dodaje, przygotowując się na zmierzenie z wyzwaniami. I ma rację, ale szybko się przekonuje, że zawsze będzie coś, co można w sobie poprawić. Yoda zmaga się z własnym cieniem, z mroczną, nieco gollumowatą, cienistą wersją siebie (prześliczna animacja łącząca ogień i dym). Najpierw próbuje siłą, ale gdy się siłujesz, cień zawsze wygra, więc wreszcie zdaje sobie sprawę, że walczy sam ze sobą, że nie jest godzien, że rozumie, że cień i mrok jest jego częścią, ale że to on może go kontrolować, a nie na odwrót. Po wygranej Kuzynka dopowiada jeszcze, że to „bestia jest tobą, a ty jesteś bestią”.
Następna jest próba pokuszenia, Yoda ma przejść bez emocji i przywiązania. Moc wystawiając na próbę prezentuje wizję Świątyni Jedi w ogniu (pyszne "Battle of Heroes" w tle), padawani pozabijani, Sithowie wygrywają (widzowie w pełni zdają sobie sprawę, że to praktycznie wizja przyszłości, że za chwilę naprawdę to się wydarzy). Yoda natrafia na Ahsoke, ta pyta go, dlaczego ją zawiódł. I faktycznie Ahsoka jest wyrzutem sumienia Yody, wszak przecież to on ją wysłał do Anakina. Ale można przecież uciec od smutku i bólu, tam gdzie nic złego nikomu się nie wydarzyło. I ta scena autentycznie łamie mi serce za każdym razem, wszyscy dobrzy przyjaciele, uśmiechnięci i spokojni, wspólnie spacerują po pięknym ogrodzie Akademii Jedi. Dooku razem z Qui-Gon Jinnem opowiadają Obi-Wanowi wspomnienia ze swojej młodości. Przepiękna emocjonalna scena. I ten mrożący krew w żyłach moment, kiedy Yoda uświadamia sobie, że to wszystko kłamstwo, że jego przyjaciele dawno umarli, a Dooku jest zdrajcą. Tak łamiąc serca kończy się próba druga. Trzecia próba ma odbyć się na Korriban, a tymczasem jak się okazuje kuzynki to tak naprawdę reprezentujące emocje, są personifikacją istot dziejących się w Żywej Mocy, zbiór żywych w Mocy wybrańców. Co będzie dalej?