Patrząc się po tym jak są kolejne punkty ułożone muszę powiedzieć, piękny trolling. Ale trolling, pisany pod tezę (Jedi są be) który wywoła dyskusję, więc dam się w nią wciągnąć
Ad. 1
Przykłady jakieś na poparcie tego twierdzenia? Jedi nie odbierali dzieci siłą, praktycznie wszyscy szkoleni w Zakonie zostawali do niego oddani dobrowolnie lub byli sierotami. Jeśli ktoś oddał własne dziecko, to musiał się godzić na to, że nie będzie utrzymywać z nim kontaktu. Zła sława wiąże się z czym innym, niektórzy się rozmyślali i chcieli później takie dzieci odzyskać i tu Jedi faktycznie utrudniali to jak tylko mogli. Ale robili to ze względów bezpieczeństwa - ryzykowne było oddanie dziecka, które rozpoczęło już szkolenie ale wciąż nie jest odpowiednio ukształtowane, taka osoba zbyt podatna była na CSM. Polecam lekturę przypadku "Baby Ludi": http://starwars.wikia.com/wiki/%22Baby_Ludi%22_custody_case
Ad. 2
Jest to zbyt dosłowna interpretacja kodeksu Jedi. "Nie ma emocji, jest spokój" nie mówi o tym, że Jedi stać się ma maszyną. Ta linia mówi o tym, że Jedi ma być świadomy swoich emocji, ale nie mają one wpływać na niego podczas podejmowania decyzji czy jakichkolwiek działań. Po prostu musi umieć się od nich odseparować, a nie wyzbyć całkowicie. I jest to jak najbardziej zdroworozskądkowe podejście, Jedi czy nie, decyzje podejmowane pod wpływem emocji są po prostu często błędne. "The Jedi Path" tłumaczy tę linię, mówiąc, że Jedi ma spoglądać na działania innych osób poprzez pryzmat Mocy, a nie emocji właśnie. Nawet wśród samych Jedi były różne nurty, które różnie podchodziły do tematu wykorzystywania emocji - niektórzy uważali to za słuszne, inni nie. Też zależało to od okresu.
Ad. 3
Właśnie dla Jedi Moc nie jest tylko narzędziem - to jest teoria dla Sithów raczej. Jedi wsłuchują się w Moc i pozwalają, aby ona nimi prowadziła. I w ramach tego prowadzenia mieści się m.in. wspomaganie w walce mieczem. Natomiast wspomniane przez Ciebie błyskawice są już nagięciem Mocy do swoich celów - ataku, a nie słuchaniem jej tylko. Ale co ważniejsze, większość nie potrafiła wytwarzać błyskawic Mocy tylko przy użyciu Jasnej Strony, a Jedi nie chcieli podpierać walki negatywnymi emocjami. Co innego, gdyby zaadoptować techniki wykorzystywane przez Baran Do, ale je niewielu znało i były trudne. No i znowu wszystko zależy też od okresu o którym mówimy, bo bywały lata w których Jedi nie wzbraniali się przed atakami Mocą.
Ad. 4
Czasem nie ma innego wyjścia niż wybranie "mniejszego zła". Ale raczej nie robili tego z radością i nie przechodzili nad tym do porządku dziennego.
Ad. 5
A z czego wnioskujesz, że nie widzą problemu? Bo użyli armii klonów na Geonosis i później w wojnie? Tylko, że ta armia... już istniała. A Jedi i Republika, akurat byli w potrzebie i to dużej. Jasne, zostali w to wmanewrowani i w ogóle jest to temat na osobną dyskusję czy powinni się dać w tą wojnę wciągnąć, ale skoro już się dali i nagle się okazało, że mają armię klonów pod ręką to ich użyli. Nie oznacza to jednak, że problemów nie widzieli w tym. W Zakonie tak jak w każdej organizacji, są różne osoby. Część z nich widziała "tylko klony", a część ludzi, którzy są wykorzystywani i nie jest to słuszne.
Ad. 6
Zgadzam się z tym, że zbytnio zaangażowali się w pomoc Republice, ale.. w kontekście Twojego zarzutu postawiłbym pytanie o jurysdykcję Jedi w galaktyce. Republika chciała z nimi pracować (jasne, czasem też wykorzystywała) i na dużo na swoim terenie pozwalała. Poza Republiką jednak Jedi nie mieli żadnej władzy, a to właśnie poza nią istniało niewolnictwo. I teraz.. czy Jedi mają latać do systemów, gdzie są nieproszeni i zaprowadzać tam "swoje" porządki? Na jakiej podstawie? Bo od wprowadzania własnych porządków w takich miejscach już bardzo blisko do dyktatury i przejmowania władzy w galaktyce, "bo my wiemy lepiej".
Ad. 7
Jakie niezbyt przyjazne metody? I prosiłbym o konkretne przykłady mówiące o tym, że nie koncentrują się na pozytywnych aspektach wykorzystania Mocy w szkoleniu. Bo Jedi z definicji koncentrują się właśnie na pozytywnych aspektach. Natomiast co do "grupowania" to jedne osoby mają większe predyspozycje do bycia uzdrowicielami, inne do bycia wojownikiem, inne do bycia dyplomatą itd. - pomagają podczas szkolenia w rozwoju w kierunku, który jest najlepszy, nie dopasowują kogoś siłą do danej grupy. Swoją drogą korpus rolniczy ciężko nazwać Jedi - to było jedno z miejsc (tak jak korpus dyplomatyczny) gdzie mogli spokojnie trafić młodzi, którym się w szkoleniu nie poszczęściło.
Ad. 8
Jedi ostrzegają przed Ciemną Stroną i to do pewnego etapu musi wystarczyć. Ale ciekaw jestem co rozumiesz przez uczenie jej zrozumienia? Wiedza związana z CSM jest często zwyczajnie niebezpieczna dla osoby młodej, szkolącej się. Zbyt szybkie oswajanie z nią może się źle skończyć, choć i całkowite zatajanie też może przynieść złe rezultaty - wiadomo, ciekawość nie jednego zgubiła.
Ja nie twierdzę, że Jedi są idealni. Wiele mógłbym im zarzucić, szczególnie Zakonowi u schyłku Starej Republiki. Ale z większością powyższych zagadnień zwyczajnie się nie zgadzam
Oczywiście nie twierdze, że Sithowie i mroczni Jedi są dobrzy. Są oni otwarcie źli i nie próbują tego ukryć, ale to Jedi przysparzają im powodów do usprawiedliwień.
Jedi przysparzają Sithom powodów do usprawiedliwień?
Nie widziałem, żeby próbowali usprawiedliwiać swoje czyny. O.. "Musimy podbić galaktykę, bo Jedi są hipokrytami. Przykro nam, ale musimy!"
Odnośnie natomiast ostatniego akapitu to jest... różnie. Niestety wszystko zależy od autora. Jeśli patrzeć po filmach to Jedi są sporo potężniejsi od przeciętnego żołnierza, ale dobry wojownik (jak Fett) potrafi stanąć do walki z Jedi. Patrząc po książkach i komiksach to zależy kto to pisze - czasem Jedi są niepokonani, czasem gloryfikuje się Mandalorian sprawiając, że Jedi są niewiele potężniejsi niż zwykli żołnierze. Nie ma reguły.