Moje pierwsze opowiadanie, ciekawe co z tego wyjdzie. Postanowiłem opisać moją wymyśloną historię a dokładnie jej fragment.
Na skraju lasu stały jakieś istoty, jedna "normalna" a druga była dziwna wyglądała jak jeżdżący kamień.
"Jeszcze wczoraj w tym miejscu był las" pomyślał tropiciel.
Za dwoma istotami poruszały się inne, tamte wyglądały jak szkielety.
Na środku pogorzeliska stał jakiś obiekt, był dziwny nieco przypominał drzewo ale był jakby z kamienia.
Wczoraj w nocy cała wioska widziała na na niebie błysk czerwonego światła a potem był huk, wszyscy widzieli dym nad lasem.
Wódz wysłał tropiciela żeby sprawdził co to było, jednak tropiciel sam nie wiedział co to jest.
Ta normalniejsza istota patrzyła w las, była podobna do wszystkich innych istot, miała ręce, nogi, oczy.
Ta obok nie ruszała się stała obok tamtej normalnej, dziwne, nawet nie oddychała.
Po chwili do "normalnej" istoty podszedł "szkielet" mówił coś w nieznanym tropicielowi języku.
"Normalna" istota odpowiedziała coś i zaczęła iść w kierunku "drzewa".
Tropiciel postanowił wrócić do wioski, nagle na niebie coś się pojawiło, wyglądało jak spadająca gwiazda.
Tuż nad ziemią zwolniło i wylądowało ze środka wyszły inne "szkielety".
Wystraszony tropiciel uciekł do wioski, to magia, to nie dla niego.
Reszta w kolejnej części!