Kantyna w Mos Esley tętniła życiem. O każdej porze dnia można było tu spotkać różne typy, od uciekających przed imperium senatorami po bandytów z wyrokami śmierci. Było tam też wielu łowców nagród, którzy szukali zajęcia. Jednym z nich był Jeral Raisen. Siedział z nogami założonymi na stół. Jeral rozejrzał się dookoła.
- Chyba nikogo godnego mojego czasu. Powiedział po cichu.
Rozejrzał się jeszcze raz. Przy barze stało kilko ludzi głównie w kapturach. W tydzień po upadku republiki niebezpiecznie było pokazywać twarz. Nigdy nie wiedziałeś czy zaraz nie przyjdą żołnierze cię aresztować lub od razu rozstrzelać. Zapatrzył się na jeden z zaparkowanych przy kantynie śmigaczy. Nagle usłyszał blisko siebie odgłos odsuwanego stołka, co wyrwało go z otępienia. Do jego stolika przysiadł się wysoki mężczyzna z krótkimi czarnymi włosami i brodą.
- O co chodzi? Zapytał Jeral.
- Transport odpowiedział. Tamten - A tak w ogóle jestem Ref Maler
- Słuchaj koleś, chyba pomyliłeś adres nie jestem przemytnikiem, tylko łowcą nagród.
- Widzę ,że się nie zrozumieliśmy, chodzi mi oto żebyś odpił transport.
- Odbił? A jeśli można wiedzieć to od kogo?
- No... w gruncie rzeczy chodzi o to ,że zatrudniłem przemytnika i okazało się ,że ukradł mi cały towar.
- Hmm... a ile płacisz
- Tysiąc kredytów
- Tysiąc? A co ja działalność charytatywną prowadzę? Za taką cenę poszukaj na końcu galaktyki słyszałem ,że tam frajerzy są. Jabba płaci lepiej.
- Więc czemu do niego nie pójdziesz?
- Słuchaj koleś mam zasady i nie będę pracować dla jakiegoś zielonego robala.
Marel milczał. Łowca przypatrzył się mu. Jeralowi od początku coś w nim się nie podobało.
Tknięty przeczuciem odgarnął grzywkę i sięgnął do kieszeni. Wyciągnął z niej listę aktualnych nagród za poszczególne osoby. Szybko przewertował ją wzrokiem. Maral na niej figurował.
- No więc jaka twoja cena? Zapytał gość.
- Minimum piętnaście tysięcy kredytów.
- Co? Dam ci pięć tysięcy.
- Haha dobry żart jesteś komikiem? Zaśmiał się Jeral.
- Dam osiem to moje maksimum.
- Osiem a wiesz co, chyba ktoś wyznaczył nagrodę za twoją głowę. Zgadza się?
- Dobra dam dwanaście. Odpowiedział maral.
- Ciekawe kto? Łowca wiedział co ma mówić
- Trzynaście.
- I za co?
- Dam piętnaście.
- Widzisz. Jak miło robić z tobą interesy. Wyruszam jutro. Odpowiedział Łowca
- Dzisiaj. Powiedział Maral
- Hmm... to będzie kosztowało jeszcze dwa tysiące.
- Dobra może być jutro. Zdenerwowany mężczyzna wstał od stolika - Jutro przy lądowisku 678 będę czekał z zapłatą. Maral wyszedł z kantyny nie dając łowcy możliwości dalszego negocjowania.
Jeral uśmiechnął się. Ten numer zawsze działa pomyślał. Wstał od stolika położył na nim zapłatę i wyszedł z kantyny.
***
Gdy Jeral przyszedł na umówione spotkanie Maral już tam był .
- Zmiana planów. Powiedział bez przywitania. - Zapłatę dostaniesz po wykonaniu zadania.
- Tak... ale muszę dostać zaliczkę. Powiedział łowca
- A z jakiej racji? Zapytał jego rozmówca
- A z takiej ,żeby wiedzieć, że mnie nie oszukasz.
- Ile?
- Dwa tysiące plus koszty podróży. Razem dziesięć.
Maral wyjął z kieszeni kredyty i podał mu.
- Alderan, pytaj o Sanela Juan. Powiedział Maral i odszedł do wyjścia.
***
Łowca wystartował swoim z-95. Popatrzył na wyświetlacz, zegary pokazywały ,że wszystko jest w porządku.
- Do statku właśnie opuszczającego planetę podaj... Mówił przez radio kontroler.
Łowca pociągnął za wajchę nadświetlnej.
- ... podróży i ... Ciągnął kontroler. W tej samej chwili rozmyły się gwiazdy i sygnał się urwał.
***
Statek Jerala z raptownym szarpnięciem wyszedł z nadświetlnej. Jeszcze za wcześnie. Pomyślał łowca. Przed nim znajdował się placówka imperialna która przeprowadzała gruntowną kontrolę każdemu przelatującemu przez nią statkowi. Kiedy Jeral podleciał do niej okazało się ,że to nie stacja lecz aclamator który za nią służył.
- Do zbliżającego się statku: wleć do hangaru i wyjdź z kokpitu celem przeprowadzenia kontroli. Odezwał się głos w cichym jak dotąd komunikatorze z-95.
Minutę później przechwyciło go pole więc ucieczka nie była możliwa. z-95 wleciał do hangaru i wylądował. Jeral wyszedł z kokpitu. Podszedł do niego klon w zbroi republikiańskiej.
- Dokumenty! Zażądał żołnierz.
Jeral podał mu portfel z dokumentami
- Jeral Raisen?
- Tak.
Klon chwilę patrzył na dokumenty po czym oddał je Łowcy.
- 10 i 90 do mnie! Krzyknął Klon do dwóch innych którzy od razu przybiegli.
Podczas gdy żołnierz zadawał mu pytania w stylu Dokąd lecisz?, jego podwładni przeszukiwali statek Jerala. Nagle któryś z nich krzyknął:
- Sir coś znalazłem!
Podał klonowi odznakę gwardzisty z Naboo
- Pochodzę z Naboo ojciec był w gwardii... Zaczął się zgodnie z prawdą tłumaczyć Łowca, ale to pogorszyło jego sytuację.
- Skoro tak zostaniesz od razu rozstrzelany. Krzyknął dowódca wyciągając pistolet.
Jeral nie czekał na rozwój wypadków wyjął blaster i strzelił do klona, który osunął się na ziemię. Strzelił jeszcze dwa razy do pozostałych żołnierzy wyrwał dowódcy odznakę ojca i wskoczył do swojego myśliwca. Łowca wyleciał z hangaru. Załoga aclamatora posłała ku niemu serię z działka. Jeden z pocisków wbił się w skrzydło statku Jeral`a. Sekundę później wszedł w nadświetlną.
Cdn...