Miałem dłuższą przerwę od TCW, zniechęcony story arciem, którego z nazwy nie wymienię. Dopiero w ostatnich dniach obejrzałem do końca rzeczony story arc (painful experience ), Mandaloriańską trylogię i tetralogię Ahsoki. No i te ostatnie doprowadziły mnie do wniosku, jak w tytule. Nie wiem co się stało, ale jakby nagle ekipie zaczęło... nie wiem, zależeć? Czy te odcinki były super ekstra zajebiste? Pewnie, że nie. Ale były dobre na standardy TCW. Nawet bardzo dobre. Nie od dziś słyszy się pogłoski o tym, że serial prezentuje tak niski poziom, bo Lucas dyryguje, żeby wszystko było kid-friendly i straightforward. Czyżby więc zbawienny wpływ przejścia Flanelowca na emeryturę? Wydaje mi się to dość prawdopodobne. TCW było złym serialem. Poprawka, nadal jest złym serialem - parę perełek nie zmienia ogólnie bardzo niskiej jakości całości. Ale zawsze odnosiłem wrażenie, że TCW jest nienaturalnie wręcz złe. Widziałem odcinki, podczas których mogłem tylko przecierać załzawione oczy w niemym zdumieniu: "czy człowiek, który stworzył wiele odcinków Avatara mógłby coś takiego zaakceptować?" Przecież każdy chce kręcić dobre seriale (chyba że mówimy o takich jak "Ukryta Prawda" albo "Klan", które są tworzone na zasadzie "played for laughs"), każdego z ich twórców boli, gdy czytają w sieci opinie zrównujące ich dzieła z zawartością toalety po dłuższym posiedzeniu. Czyżbyśmy więc obserwowali stopniowe wychodzenie spod stałego nadzoru ludzi, którzy wartość artystyczną produktu mają głęboko w dupie, dopóki się będzie sprzedawać? Zobaczymy w szóstym sezonie. Oczywiście może się okazać, że zamiast z tendencją zwyżkową zaobserwujemy jedynie chwilową poprawę formy; coś jak w przypadku naszej reprezentacji piłkarskiej: nie jest "coraz lepiej", tylko ewentualnie "tym razem lepiej niż zwykle". Pozostaje się modlić, że będzie inaczej.
No to co do naszego season finale.
początek spoilera Dobre zwieńczenie dobrej tetralogii, choć sama idea Bariss jako odpowiedzialnej mi się nie podoba. Nie tylko dlatego, że psuje kanon, bo mieliśmy w tym zakresie już parę dużo mocniejszych doświadczeń. Ale zwyczajnie nie potrafię uwierzyć, żeby była do tego zdolna - kompletnie nie przystaje to do jej charakteryzacji na przestrzeni wszystkich odcinków, w których się pojawiła: czyli cichej, spokojnej, filozoficznej dziewczyny. I przyjaciółki Ahsoki. Na miłość boską, przecież ona jej życie uratowała i to chyba więcej niż raz! Myślę, że nawet pozbawiona honoru gnida by się kilka razy zastanowiła, zanim wrobiłaby kogoś takiego w morderstwo - w przypadku Bariss to niemożliwe. Zwyczajnie: niemożliwe. Nie wierzę w to. Do tego dochodzi jej zamach na świątynię. Really? Ogień zwalczać ogniem? To nie jest jakiś wyciągnięty ze slumsów i wsadzony w samolot z koordynatami celu Arab - to jest naprawdę mądra dziewczyna. Jakkolwiek by się główkowało, inteligentny człowiek nigdy nie doszedłby do wniosku, że mordowanie niewinnych (przecież w hangarze było też wielu szeregowych pracowników) to dobry sposób na przekazanie pacyfistycznego przesłania. Więc jednym słowem: nie kupuję tego. Gdyby to był ktoś inny - może. Ale nie Bariss. Nie ona. koniec spoilera
Poza tym, jednak, odcinek bardzo porządny. Ładna choreografia walki między You-Know-Who. Zakończenie to może nie najlepszy cliffhanger, jaki widział świat serialu, ale jak na TCW to majstersztyk. Odbywająca się wtedy rozmowa to też IMO kolejny wskaźnik, że TCW zyskuje duszę. A chyba najbardziej podobał mi się fakt, że na napisach końcowych nie wskoczyła, jak zwykle, rycząca muzyka, ale pozwolono wygasnąć tej spokojniejszej. (Tak na marginesie dodam, że gdyby EVII tez miał się skończyć podobnie - czyli brak zwyczajowych fanfarów wybuchających przy napisie "Directed by J.J. Abrams", nie miałbym nic naprzeciwko).
Podobała mi się sama idea procesu, choć był on głównie poszlakowy. Szkoda, że Ahsoka nie zapytała, początek spoilera czy zostałaby przywrócona w ranki Zakonu Jedi, gdyby dowiodła przed Republiką swojej niewinności koniec spoilera. No i co tam robią Padme, Tarkin i Kanclerz? Padme jest senatorem, nie prawnikiem. To samo Tarkin - czy GAR nie ma prokuratorów wojskowych? Zaś Kanclerz nie jest sędzię. Rozumiem, że Filoni nie chciał wprowadzać na pięć minut zupełnie obcych postaci, ale zdecydowanie to naciągane.
No, to by było na tyle. Oceny nie wystawię, bo się w takie rzeczy nie bawię. Ale powiem jedno: po raz pierwszy w historii z zainteresowaniem wyglądam nowego sezonu TCW. Niech Moc będzie... aah, forget it.