-W Internecie zapanowała harmonia, tolerancja i jednomyślność... nie mogę na to pozwolić, szybko do kwarcmobilu!
Witam wszystkich serdecznie po przydługiej przerwie. Chcecie wiedzieć czym była ona wywołana? No cóż... po prostu odpuściłem sobie oglądania tego jakże zacnego dzieła. Jednak niektórzy się za mną stęsknili - mruka do GROMa - i oto jestem. Mam przerwę pomiędzy kolejnymi turami rozmów z Lucasem, więc zagospodarowałem ją dla was. Co? Jakie rozmowy? Ach... no odnośnie reżyserowania Epizodu VII oczywiście. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale obecnie ja i Quentin jesteśmy faworytami w wyścigu po ten stołek.
No i akurat tak fajnie się złożyło, że będę omawiać kontynuację ostatnio recenzowanej przeze mnie historii, a mianowicie powrót emo i koksa. Wprawdzie tetralogia o majorze ropuchu wydawała się bardzo ciekawym i łatwym do shejtowania celem, ale jednak wolę zobaczyć co słychać u nakręcanego karalucha. By mieć jakieś rozeznanie streszczę co się stało na początku tego sezonu. Otóż Maul chciał skopać tyłek Kenobiemu, a ten mu nogi z d... powyrywał, po raz drugi. Teraz wraz z bratem dryfuje w przestrzeni kosmicznej kontemplując swoją porażkę. Czy uświadomi sobie, że skoro cały Maul ssał to pół Maula ssie jeszcze bardziej? Obawiam się, że nie ma tak lekko. W końcu musi się pojawić w Epizodzie VII... ups, chyba się wygadałem. Przynajmniej nie wyjawiłem, ze Ahsoka zostanie Kanclerzem Nowej Republiki. Ups! Dobra, buzia na kłódkę, niczego więcej wam nie zdradzę.
Dobra, mniejsza z tym... recenzja. Od czego, by tu zacząć? Może od początku? W sumie dobra myśl. A więc, dryfującym statkiem naszych słodziaków zainteresowali się Mandalorianie ze Straży Śmierci i postanowili zajrzeć do środka, bo jeszcze przypadkiem znajdą tam cennych sojuszników. Kiedy znaleźli tylko okaleczonych Zabraków nie zabili ich, bo jeszcze przypadkiem okażą się cennymi sojusznikami. I wiecie co? Przy wspólnej herbatce Pre, Maul i jego nowe nogi odkryli, że mają wspólnych wrogów. Co z tego, że jedni mają na pieńku z pacyfistyczną samozwańczą władczynią, a drudzy z brodatym Jedi mający problemy z mówieniem prawdy? Przecież to jedno i to samo. Chyba ta herbatka musiała być z konkretnym wkładem, ale mniejsza, mamy sztamę. Wyżeł dokonał szybkich kalkulacji i doszedł do wniosku, że z pomocą dwóch kalek odbije Mandalorę w try miga. Jednak Maul w porę zauważył, że Pre nie zmienił granicę całkowania i z detronizacji Satine nici. Dlatego musieli obmyślić inny plan. Po mozolnych naradach doszli do wniosku, że skoro mają za mało wojska na podbój to muszą zdobyć więcej żołnierzy. W tym celu udali się do Czarnego Słońca. Jak wygląda procedura audiencji w jednej z najważniejszych organizacji półświatka? Cóż... przychodzisz do ich siedziby i mówisz, że chcesz się widzieć z szefostwem. Wtedy zaprowadzają cię na naradę, na której stawiają się wszyscy, którzy cokolwiek znaczą i przyjmują twoją delegację będąc całkowicie bezbronnymi. Nie mogli ich po prostu spłacić? I skoro postanowili ich przyjąć to czemu nie powzięli jakichkolwiek środków ostrożności? Wszak przyszło do nich dwóch Sithów ze zgrają terrorystów, a oni ich przyjęli jak na niedzielnym obiadku. Naprawdę tak to wygląda? Jakbym poprosił o widzenie z Vito to Corleone zaprosiłby mnie na kawę? W każdym bądź razie, nasi Falleenowie nie należeli do najbystrzejszych przez co zostali hurtowo zabici, a ich organizacja stała się częścią kondominium pół Sitha, pół karalucha. Dalej spółka Zakonu Udawanych Sithów (ZUS) i Zbrojnej Opozycji Mandaloriańskich Opryszków (ZOMO) odwiedziła gang larwiaków, którzy od razu zgodzili się dołączyć do rosnącego mocarstwa. Kim byli ci amebowcy? Nie mam zielonego pojęcia. Dalej nasza drużyna postanowiła rzucić się na szeroką wodę i "poprosić" Huttów o pomoc. Ci postąpili podobnie jak Czarne Słońce. Przyjęli ich pełną obsadą i odmówili, ale jednak w przeciwieństwie do nich postawili opór. Nasza drużyna nie była na to gotowa i zarządziła odwrót z siedziby szefostwa Huttów tylko po to, by znowu do niej wbiec zabijając przy okazji kilku NPC. Czemu tak zrobili? Jedni powiedzą, że chcieli bardziej podekspić, ale ja mam inne zdanie. Dave miał dwie wizje... w jednej żelazostopy wkurza się na odmowę Huttów, a w drugiej stalowopięty zajmuje ich miejscówkę szturmem i nie mógł się zdecydować, którą wstawić. Dlatego też wsadził oba dając "odwrót i powrót" jako kompromisowe połączenie. Kiedy wbiegli już z powrotem okazało się, że Huttowie uciekli. Jak banda gigantycznych ślimaków mogła zwiać? Przecież było pełno Mandalorian na zewnątrz, czyżby teleportacja? Niestety, jeden z Huttów nie zmieścił się w przejściu międzywymiarowym i został się. No co? Inaczej nie umiem sobie tego wytłumaczyć, Huttowie nie mogą zniknąć niepostrzeżenie, a mafiozi nie zostają w oblężonej rezydencji kiedy inni organizują ucieczkę. Od naszego Bad Luck Hutta Maul dowiedział się, że Jabba znajduje się w pałacu Jabby. Nasza banda raz jeszcze zaryzykowała audiencje i tym razem wspaniałomyślnie Huttowie zgodzili się na ich propozycje.
Tak też nędzny Sith przekrojony na pół przez padawana i jego napędzany koksem brat zaczęli tworzyć trzecią siłę w Galaktyce. Zastanawia mnie jedno... Lucas się zgodził na ten scenariusz osobiście czy Kapelusznik wykorzystuje jego emeryturę, by przeforsowac najgorsze pomysły jakie tylko wpadną mu do jego głowy? Chyba zapytam o to George`a osobiście podczas kolejnego spotkania. A może... hej, jakie pytanie chcielibyście zadać Papie? Ja przekażę!
I to koniec recenzji. Oddaję ją wam do krytyki, śmiało GROM, atakuj