inaczej to opiszę.
w prequelach owszem mamy upadek Republiki, przepych, który ją trawi, ale jednocześnie zło jest bardzo personalne. To Sithowie, którzy są odseparowani od innych. Są przez to obcy, ale ładnie się komponują z archetypem zła. Oni knują, spiskują i wszystko kontrolują. beton Jedi upada, bo jest ślepy. Zło zaś jest bardzo personalne i ukierunkowane.
Natomiast to co bym chciał, to zło o wiele bardziej relatywne... po części bliskie temu co było w Dziedzictwie Mocy z Jacenem, który nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, że czynił zło. Raczej uznawał, że by osiągnąć dobro musi ponieść pewne ofiary. A jednocześnie cały czas był kimś bardzo bliskim głównym bohaterom, synem, bratem, siostrzeńcem, kuzynem. Gdzieś tam bliski też był Dooku tego konecptu, tylko, że Dooku w prequelach był "fagasem" i pionkiem, który ostatecznie niewiele znaczył.
Więc tu chodziłoby o to, by pokazać, że jesteśmy gotowi zmierzyć się ze złem zewnętrznym i koncentrujemy się na tym tak bardzo, że zapominamy o źle wewnętrznym. Czyli raczej rozdźwięk wśród Jedi, ale bez schizmy. Jedi, którzy wcale nie są oszukani, ale nie wszyscy podzielają tę samą wizję. To nie znaczy, że upadną, raczej potrzebują impulsu by się naprawić. W takim kierunku bym to widział.