To co teraz zaprezentuje jest dopiero pierwsza częścią opowiadania, nad którym pracuję już od jakiegoś czasu. Prosze o ocenę i ewentualne wskazówki co do poprawek. W ten temat wrzucę tylko prolog, pełna wersja tej części do pobrania na moim chomiku w pdf:
http://chomikuj.pl/Payback26/Trandosha
Prolog:
Mistrz Wojenny Tsavong Lah stał w swojej kabinie zwrócony twarzą ku iluminatorowi, wpatrując się w czarną pustkę przestworzy. Rozmyślał nad przebiegiem inwazji na galaktykę niewiernych. Stracił już w imię bogów tyle wojowników i okrętów, a tak wiele planet zostało do podbicia. No i jeszcze ci Jeedai…
Jego rozmyślania przerwała otwierająca się błona drzwiowa za plecami, która rozsunęła się niemal bezgłośnie. Niemal. Czułe zmysły Mistrza Wojennego zanotowały ten charakterystyczny dźwięk od razu. Do pomieszczenia wszedł sporo młodszy od niego Yuuzhanin, którego ciało poznaczone było już jednak wieloma bliznami. Był również nieco wyższy i lepiej zbudowany, choć ciężko było to dostrzec przez zbroje z kraba Vonduum, którą miał na sobie. Po przekroczeniu progu wyraźnie zwolnił, chociaż jego chód pozostał pewny. Biła od niego pewność siebie, odwaga, a nawet można by było zaryzykować stwierdzenie, ze buta. Zatrzymał się dopiero kilka kroków przed stołem, na którym leżały dwie włochate kulki wielkości pięści. Skrzyżował ręce na piersi, uderzając pięściami o zbroję oraz skłonił się lekko w odpowiedniku salutu. Trwał w tej pozycji przez chwilę, po czym odezwał się - po yuuzhańsku, oczywiście:
-Zgodnie z wolą bogów stawiam się na twoje wezwanie Mistrzu Wojenny i oczekuję na rozkazy.
Dopiero kiedy skończył wymawiać ostatnie słowa, Tsavong Lah obrócił powoli w jego stronę beznosą twarz. Widząc to, tamten nieznacznie schylił głowę, na tyle żeby nie spojrzeć w oczy starszemu. Nazywał się Nam Cieer i był pierwszym w swojej domenie, który zaszedł tak wysoko w szczeblach dowodzenia i jeżeli się nie mylił ta wojna przyniesie mu jeszcze wiele zasług. Błyskotliwa kariera pod rozkazami samego Mistrza Wojennego, jego przychylność oraz dalsze plany podboju galaktyki, darowanej im przez bogów, dawały naprawdę idealne rokowania na przyszłość. Wiedział, że chwile jego chwały są już blisko. Ale były nawet bliżej niż mu się wydawało.
- Dziękuj bogom, Namie Cierze – zaczął starszy Yuuzhanin – oto nadszedł długo wyczekiwany przez ciebie dzień, w którym sam poprowadzisz wojowników do walki z niewiernymi – kontynuował, odwrócony znów w kierunku mrokom przestworzy - Ja wraz z dużą częścią floty muszę prowadzić podbój tej części galaktyki. Tobie przypadnie w udziale zdobycie planety, która będzie nam potrzebna do prowadzenia późniejszych działań wojennych. Weźmiesz, więc kilka naszych statków i zdobędziesz dla nas świat znany tutaj jako Trandosha. Znajduje się ona w systemie… - urwał na chwilę, zastanawiając się jak wymówić to słowo – Kaashik. Nasza Flota zbierze się tam później, aby poprowadzić atak na główną planetę systemu, gdzie według naszych informatorów znajduję się bluźniercza placówka niewiernych.
Nagle Mistrz Wojenny odwrócił się całkowicie w stronę wojownika i przeszedł kilka kroków w jego stronę. Niemal każda istota cofnęłaby się na widok tak gwałtownego ruchu, Jednak Nam Cieer nie ruszył się, choćby o milimetr. Wojownikowi nie wolno było się cofnąć przed niczym, tego byli uczeni wszyscy. Tak wychowani nie mogli okazać strachu. Nie wiadomo było nawet czy to pojęcie jest im znane, a jeśli tak to czy w tej samej formie, co reszcie istot w tej galaktyce?
-Planetę zamieszkują istoty zwane Trandoshanami. W tej galaktyce słyną z wyjątkowej, jak na niewiernych, waleczności i brutalności. Chcę żeby przysłużyli się nam w dalszych etapach inwazji. Jako niewolnicy, oczywiście. Zabierzesz, więc też ze sobą przedstawicieli kasty mistrzów przemian, którzy ostatnimi czasy przygotowali kilka użytecznych… rozwiązań. – Lekko się uśmiechnął, po czym wskazując ręką na powierzchnie stołu kontynuował – To jest vilip, przy pomocy, którego będziesz regularnie składał raporty bezpośrednio mnie i tylko mnie.
Wojownik zrobił dwa kroki w przód i schował stworzenie w dłoni, po czym wycofał się do poprzednio zajmowanego miejsca. Zauważył, ze Mistrz Wojenny wpatruje się w niego przeszywającym wzrokiem, więc znów opuścił głowę. Kątem oka zauważył, że starszy Yuuzhanin znów się przemieścił, ale z tak ułożoną głową nie był w stanie stwierdzić, w którym kierunku. Po równych i powolnych odgłosach stwierdził, że Tsavong Lah zaczął się zwyczajnie przechadzać po kabinie.
- Niesławne Praerorite Vong dostarczyło nam informacji o tych istotach, z którymi przyjdzie ci się być może zmierzyć. Ostatnia prawdziwa wojna nawiedziła ich świat około tysiąca lat temu, wiec nie spodziewałbym się zorganizowanego oporu z ich strony. Twoi wojownicy nie powinni mieć, zatem żadnych trudności z pokonaniem ich. Ja z kolei zajmę walką główne, bluźniercze siły niewiernych, które mogłyby ewentualnie przyjść obrońcom z pomocą. A teraz idź, przygotuj statki i wojowników. Zdobądź ten kolejny świat na chwałę bogów. Niech nasze siły wyplenią z tej galaktyki bluźnierczą zarazę niewiernych.
- Tak się stanie, Mistrzu Wojenny, zgodnie z wolą bogów i twoją – odrzekł młody wojownik, uważając, żeby zachować właściwą kolejność.
Nam Cieer skłonił się, po czym, robiąc zwrot w miejscu o sto osiemdziesiąt stopni, wyszedł z kabiny. Kątem oka dostrzegł, że Tsavong Lah znów wpatruje się w gwiazdy, jakby szukając w nich potwierdzenia własnej nieomylności. Jednak nawet, natchniony przez bogów, Mistrz Wojenny popełniał błędy. Nawet podczas odprawy, oddalającego się już, wojownika pomylił się, co do jednej sprawy i nawet sam nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.