Właściwie to u nas jest już późny wieczór i trzeba się kłaść spać przed konwentem. Ale dzisiejszy dzień obfitował w atrakcję, więc po kolei. Zaczęło się od śniadania, a tu kolejne typowo amerykańskie danie, czyli masło orzechowe. Owszem, niektórzy roznosili plotki, że niejaki JORUUS miał kiedyś wideobloga nt. jedzenia masła orzechowego, ale powiedzmy sobie szczerze, to potrawa typowo amerykańska, choć u nas się przyjęła. Żeby było ciekawiej, śniadanie jedliśmy w patio, a tam hasała sobie po ścianie jaszczurka i patrzyła, co jemy. Jaszczurek jest tu dość sporo, ciągle można się na jakąś natknąć. Jest ich tak dużo, że jak dziś zobaczyłem wróbla (ruszał się w roślinach, widziałem tylko jego kawałek, oszacowałem wielkość), zdziwiłem się, bo przez chwilę nie wiedziałem, co to. Dopiero potem sobie przypomniałem. Podobnie było z wiewiórką, która niby wygląda podobnie do naszych, ale nie jest ruda. Nie zdziwiło mnie to, widać efekt lokalnego jedzenia. No a skoro przy jedzeniu jesteśmy, to dziś na obiad zjadłem prawdziwego amerykańskiego wegetariańskiego cheesburgera. I do tego frytki, plus napój z firmy Coke-Cola, mają tu świetną lemoniadę. Skoro jednak przy jedzeniu jesteśmy, to ważna rzecz, mianowicie bary szybkiej obsługi. Tego jest sporo, ale problem jest z naszymi tradycyjnie pojmowanymi sieciówkami, typu McDonalds czy KFC. Te owszem, zdarzają się, ale większość stanowią różne dziwne bary. Część z nich to lokalne sieciówki, część po prostu rodzimy biznes rodzinny. Ciekawe, Amerykanie zatruwają cały świat swoimi markami, a w ich ojczyźnie jesteśmy od nich w miarę wolni.
Po śniadaniu poszliśmy do Centrum Konwentowego Orange. Duże to. Musieliśmy poczekać do 11:00 by móc odebrać wejściówki, potem wkradliśmy się na zaplecze (na Bastionowym Facebooku są fotki! - http://www.facebook.com/media/set/?set=a.10151158796701368.493066.266157346367&type=1 ) i obserwowaliśmy jak się wszystko buduje. Jutro otwarcie. Yupi!
A potem pojechaliśmy do Disneyworldu... Park Disneya to olbrzymi kompleks, składa się z hoteli, własnego centrum (taki pseudorynek) oraz kilku parków tematycznych. Nas interesował jeden – Hollywood Studios, bo tam znajduje się Star Tours. I powiem tyle, nowy Star Tours, choć w 3D, choć w dodatku wyświetlany w Dolby 3D, to rewolucja jeśli chodzi o 3D. „Avatar” może się schować. W końcu to Gwiezdne Wojny. Szkoda tylko, że „Mroczne widmo 3D” nie było tak 3D jak Star Tours. Ale Star Tours był 4D, bo jeszcze fotele się ruszają i jest ekstra, jak wchodzi się w nadświetlną. Dwa razy zaliczyłem dziś tego Star Toursa i pewnie gdyby była mniejsza kolejka, poszedłbym jeszcze raz. Z ciekawostek innych to polecam Wieżę Horroru. Spodziewałem się tam czegoś innego, ale dobrze, że nie odpiąłem pasów bezpieczeństwa, choć mnie kusiło. Inna warta polecenia atrakcja to Fantasmic, no i Indiana Jones, ale tego tym razem nie oglądałem.
[img]http://geektyrant.com/storage/post-images-2011/New-Star-Tours-Logo.jpg?__SQUARESPACE_CACHEVERSION=1301942586999[/img]
I jeszcze kilka słów o pogodzie. Dwa lata temu w Orlando mieliśmy piekło, ale w tym roku jest całkiem miło. Głównie przez większe zachmurzenie i więcej deszczów, jest chłodniej. Dziś pół dnia prawie zbierało się na deszcz bądź padało. Ale dzięki temu lepiej się chodzi po parku, natomiast w centrum konwentowym to już nie będzie miało znaczenia, ono jest w całości klimatyzowane. Zostały już tylko godziny do Celebration VI!