Czyli odcinki x09 i x10, które nadali jednocześnie. Nie wiem dlaczego. A może wiem?
Długo zastanawiałem się co napisać, obejrzałem dwa razy półtorej godziny naprawdę wybitnej końcówki serialu. Co prawda nadal Deadwood pozostaje poza granicami możliwości, ale… to było naprawdę coś.
Zostały zamknięte wątki niektórych postaci, niektórych dziwnie, innych mocno. O ile pamiętam z zeszłego roku to główny bohater nie załapał się do mojej pierwszej trójki. Tym razem, siłą rzeczy chyba, wszystko stało na jego głowie. I dał radę, podoba mi się to że… nie mając po co żyć właściwie, człowiek obiera nowy cel, nową pracę której może się chwycić, bo to jest jakiś punkt odniesienia. Nawet kładzenie torów dla kogoś takiego jak Durant
Ale kolejno, może zacznijmy od numeru .1 poprzedniego sezonu, Pana Szweda, który po zredukowaniu to gościa wywożącego szambo i zwłoki… ewidentnie stracił zimny i cyniczny rozsądek. Znaczy postradał zmysły, ale cyniczne szaleństwo to ciężko rozgryźć. Biały Duch, sabotaż mostu i w końcu finał finałów, gdzie no… żeby nie spolerować, jest wielkim skurczysynem i jeszcze „wymyka” się Bohannonowi. Co prawda uwolnienie z kajdanek to ściema, ale ten taniec wśród płomieni… to jest właśnie to czego brakuje polskim serialom (lub z pewnością brakowałoby gdyby takowe z jajem powstawały). Momenty.
Ogólnie Szwed się skończył razem z indiańską szarżą, będzie go żal. Naprawdę.
A Indianie? No cóż, bitwa była ładna, co prawda (pewnie też ze względów budżetowych) rozegrana nocą, ale może z drugiej strony dobrze. Ogień i dramatyzm a nad ranem pogorzelisko i lizanie ran.
Jeśli już przy Indianach jesteśmy to postać Ruth. Co jej czerwonoskóry dogodził to dogodził, ale sama postać snuje się z kąta w kąt i tylko wkurza Irlandczyków. Bracia McGinnes niby stanęli na nogi, ba – nawet poszli ostro w górę. Ale czy to jest to? Chociaż przynajmniej oni są na plus.
Za to na minus to trio Eva, Mr. Toole i Elam. I ich bachor. Ja rozumiem sytuację, naprawdę między poważnym młotem i nielichym kowadłem, ale żeby tak? Nigdy nie lubiłem Toole’a, ale postać nakreślona była świetnie. Ale żeby tak? Znowu ciekawe kto go zastąpi?
Co do czernucha jeszcze to jego niejasne dogadywania z Durantem, zakończone licytacją z Lily… już lepiej niech by się domem zajął, chociaż to też zabawne. Dom w dziczy z czernuchem
Durant… spoko koleś do momentu przyjęcia kulki. Potem eee staje się nieznośny, ale w rządzeniu wyręcza go szanowna małżonka. Z powodzeniem. Natomiast nie będę się mógł doczekać SE03 (tak tak zapowiedziany, będzie) i tego jak wymiga się od przesyłki
Kto nam został? Lily Bell i Cullen Bohannon. To że ten duet spiknął się ze sobą szybciej niż Mulder i Scully spowodowane jest tylko i wyłącznie tym, że serial nie będzie się ciszył takim powodzeniem przez lata
Końcóweczka panny/wdowy/kręciłapy Lily była… wstrząsająca. Chociaż gdzieś mi tam z tyłu głowy chodziło, że coś takiego może się stać. Po numerze z kajdankami, ale pssss bez spoilerów. To smutne, znowu jestem ciekaw co dostaniemy w zamian.
A Bohannon? Jak na początku wspomniałem, uczepił się kolej żelaznej, znalazł nową dupeczkę i… cały misterny plan, jak to mówili, w piasek Z drugiej jednak strony, na SE03, Cullen wychodzi grubo do przodu, potwierdzając tylko moją tezę, że trzeba być na początku tworzenia czegoś, w odpowiednim miejscu i czasie. Sama końcóweczka odcinków, kiedy chwyta tą amerykańską flagę… już myślałem, że to sknocą. A jednak nie, cudnie to wyglądało. Raz jazda po moście, raz przechadzka… a przed nami tyle do zrobienia.
Ten serial jest z jednej strony zajebiście amerykanizujący, ale nie ma tu patosu czy czegoś takiego. Jest pokazanie siły, siły pracy, twardych ludzi, zarówno mężczyzn jak i kobiet, którzy własnymi rękoma wydzierali i wdzierali się w ten wielki kontynent, zabierając go Indianom, szatkując torami… chociaż to ostatnie to swoisty poziom wyżej, jak w Cywilizacji. Można im tego zazdrościć, zarówno serialowo, ale jak narodowościowo.
Myślę że gdyby zrobić ankietę czy chciałbyś być innym człowiekiem niż jesteś, z innego kraju, to 98% Amerykanów chciałoby pozostać Amerykanami. Nie dziwię im się.
I czekam na sezon trzeci, bo warto. Bo to naprawdę dobry serial.